Temat numeru
 
Jak świat mógł nienawidzić Tego, który żył czyniąc dobro?

Ludu, mój ludu, cóżem ci uczynił? Czymem zasmucił albo czym zawinił?
Słowa, które liturgia Wielkiego Piątku wkłada w usta naszego Pana, są centralnym punktem rozważań, które chcemy podjąć.

Fakt, że człowiek może nienawidzić tego, kto wyrządza mu zło, może zasługiwać na potępienie, ale to można jeszcze zrozumieć. Lecz jakże człowiek może nienawidzić tego, kto jest dobry, kto czyni dobro? Problem ten jest niemal tak stary jak świat. Dlaczego Kain nienawidził Abla? Dlaczego Żydzi prześladowali i częstokroć zabijali swoich proroków? Dlaczego Rzymianie prześladowali chrześcijan? A później, dlaczego krew tylu męczenników była przelana przez protestantów? Dlaczego tego samego dokonała rewolucja francuska lub rewolucja bolszewicka w Rosji? Jak wytłumaczyć nienawiść komunistów podczas wojny domowej w Hiszpanii, prześladowań w Meksyku, na Węgrzech, w Polsce i w Jugosławii?

Dobrze wiemy, że pytania w ten sposób sformułowane mogą wydać się wielu nazbyt uproszczone. Nienawiść wrogów Kościoła nie zawsze była nieuzasadniona. Nie brakowało czasami również ze strony katolików prowokacji i nadużyć, które pociągały za sobą reakcje. Z drugiej strony, w niektórych przypadkach miały miejsce nieporozumienia, pomyłki i niezrozumienie, które rodziły przemoc. (…)

Zauważmy na wstępie, że o ile katolicy mogą mieć wady, Pan Jezus ich nie miał. (…) Nie dał On żadnego słusznego pretekstu, żadnego powodu do uzasadnionego zarzutu. Wręcz przeciwnie, dał powody jedynie ku temu, by Go uwielbiano i naśladowano.

Tymczasem i On był znienawidzony, nawet bardziej znienawidzony niż jego wierni na przestrzeni wieków. Jak to wyjaśnić? Otóż w synach ciemności istnieje nienawiść, która kieruje się właśnie przeciwko Prawdzie i Dobru. Na nic się zda przeto przypisywanie wszystkiego zwykłej grze pomyłek. One istniały, lecz fakt ten nie rozwiązuje problemu.

(…) Każdy grzech jest obrazą Boga. Lecz istnieją i tacy grzesznicy, którzy doświadczają pewnego smutku z racji popełnianego przez siebie zła i pewnego podziwu dla dobra, którego nie czynią. Dlatego opłakują życie, które prowadzą, doradzają innym nie brać z siebie przykładu i obdarzają szacunkiem tych, co dobrze postępują. Ta pokorna postawa sprawia często, że Pan Jezus udziela im wielkich łask i kierują się oni z powrotem na drogę zbawienia.

Gdyby w Izraelu istnieli tylko tacy grzesznicy, nie sądzę, aby Pan Jezus był prześladowany, a tym bardziej, aby został ukrzyżowany. Gdyby Kain był takim grzesznikiem, nie zabiłby Abla. Gdyby tacy byli wszyscy grzesznicy w historii świata, nie odnotowano by w niej tych straszliwych prześladowań, o których wcześniej wspominaliśmy.

Jacy więc są grzesznicy, których dusze są przeklęte z racji prześladowań wymierzonych w Kościół? To właśnie jest sedno problemu.

Zasmucony i zawstydzony grzesznik, o którym była mowa wcześniej, nie może być nazywany po prostu bezbożnikiem. Skłania się on ku bezbożności, gdy uwikła się w grzech, do tego stopnia, że pozbywa się zasmucenia z powodu jego uprawiania i podziwu dla tych, co praktykują cnotę. Rodzi się z tego bezbożność pierwszego stopnia, jeśli można tak powiedzieć, która kończy się obojętnością wobec religii i moralności. Bezbożnika tego rodzaju obchodzą tylko jego własne osobiste sprawy. Bez znaczenia jest dla niego to, w jakim żyje środowisku: jeśli tylko zarabia i pnie się po szczeblach kariery lub ma pod dostatkiem rozrywki, wszystko mu jedno i zadowoli się byle czym.

Oczywiście taka bezbożność jest wielce naganna. Oskarżonymi o nią są ci wszyscy, którzy w Jerozolimie uczestniczyli w Męce Pańskiej jako zwykli ciekawscy. I ci, którzy poprzez wieki aż do dzisiaj, mając obowiązek uczestnictwa w walce między synami Światła i synami ciemności, nie opowiadają się po żadnej ze stron, pozostając jako pełna egoizmu „trzecia siła”.

Lecz, raz jeszcze powtórzmy, tacy ludzie sami z siebie nie dokonaliby bogobójstwa.

Istnieją jednak dusze, które idą dalej. Poruszane zmysłowością, pychą czy inną jakąś wadą, niosą zło tak daleko, do tego stopnia identyfikują się z grzechem, że czują się w końcu dobrze tylko tam, gdzie wychwala się ich złe obyczaje i nawyki, i nie znoszą, aby przeszkadzało im się w tym lub choćby wyrażało zwyczajny sprzeciw wobec ich postępków. Stąd bierze się nienawiść do dobrych i Dobra, do palatynów prawdy i samej Prawdy, która jawi im się jako ideał negatywny. Wolter wyraził to bardzo dobrze swoją odezwą écraser l’infâme (zmiażdżyć „zhańbionego”, to znaczy Słowo Wcielone!). Uczynić z tego hasła obiekt dążeń w każdym momencie, „ideał” całego życia, oto kwintesencja bezbożności.

Tacy ludzie posiadają wszelkie predyspozycje, aby planować, knuć i dokonywać prześladowań. Gdyby w Izraelu nie było ludzi tego rodzaju, nasz Pan Jezus Chrystus nie zostałby ukrzyżowany.

Bóg nie odmawia swojej łaski nikomu. Tacy bezbożnicy również mogą się nawrócić, nawet z całego serca. Jednak, należy dodać, że dopóki tego nie uczynią, już tutaj na ziemi są naznaczeni piętnem skazanych na ogień piekielny.

Uważa się często, że potępieni, gdyby tylko mogli, uciekliby wszyscy do Nieba, ale to nieprawda. Nienawidzą oni Boga tak, że gdyby nawet mogli uwolnić się od ognia piekielnego, w który zostali wtrąceni, nie uczyniliby tego, jeśliby musieli w tym celu uczynić wobec Boga jakiś akt miłości i posłuszeństwa. Taka jest siła tej nienawiści. I w świetle tego można dobrze zrozumieć to, co nazwalibyśmy bezbożnością drugiego stopnia.

To właśnie ta głęboko zakorzeniona bezbożność była siłą napędową, która popchnęła Synagogę do buntu przeciwko Mesjaszowi. To ona była motorem walki bezbożnych przeciwko Kościołowi, przeciwko dobrym katolikom na przestrzeni wieków.

Synowie ciemności... to oni są bezbożnikami. A książę ciemności to sam szatan.

Jaki związek istnieje między nimi? Judasz był synem ciemności. Mówi nam Ewangelia, że wszedł w niego diabeł (Łk 22, 3). Jako ludzie wierzący wiemy, że różne złe duchy krążą po świecie, aby popychać na zatracenie dusze. Kiedy diabłu udaje się dokonać w jakiejś duszy całości swego dzieła, doprowadza ją do takiego stanu bezbożności. I wzajemnie, taka dusza jest otwartym polem dla pokus diabelskich. Łatwo więc zrozumieć, że tacy bezbożnicy są najlepszymi pomocnikami piekła w walce z Kościołem.

Panie, w tej godzinie miłosierdzia, w której kontemplujemy Twoje Przenajświętsze Ciało, całe zakrwawione odkupieńczą Krwią, i łzy Twojej i naszej Matki, przez nieskończone zasługi tej samej Krwi i łzy Twojej i naszej Matki błagamy, trzymaj nas jak najdalej od jakiegokolwiek przejawu bezbożności: nie pozwól, abyśmy się od Ciebie oddalili. Z całego serca Cię o to błagamy…

Wszędzie tam, gdzie bezbożnicy prześladują synów Światła, a zwłaszcza w Kościele Milczenia, bądź siłą prześladowanych, nie tylko, aby nie opadli z sił, lecz także, aby powstali, połączyli się i zmiażdżyli Twego przeciwnika. Błagamy Cię o to przez Niepokalane Serce Maryi.

A jako że jeszcze w ostatniej godzinie przyrzekłeś Panie raj zbrodniarzowi, na zasługi Twej agonii błagamy Cię, w łączności z Maryją, niechaj Twoje miłosierdzie zstąpi aż do ukrytych przybytków bezbożności, aby zaprosić do wstąpienia na ścieżki cnoty nawet Twych najzacieklejszych wrogów.

I jeszcze miej miłosierdzie Panie i pomieszaj szyki, upokorz i zniwecz moc tych, co odrzucając największe wezwania Twej miłości, nie ustają w wysiłkach, by zniszczyć to, co zostało z cywilizacji chrześcijańskiej, a nawet – choć tego nie mogą uczynić – Twą mistyczną Oblubienicę, Święty Kościół.

Plinio Correa de Oliveira


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina