Słowo kapłana
 
O niektórych aspektach Sakramentu Pokuty

Pytanie: Czy to prawda, że wedle orzeczeń Soboru Trydenckiego można przystępować do Komunii św. nie spowiadając się uprzednio?

Odpowiedź: Owszem, o ile nie popełniło się grzechu ciężkiego (śmiertelnego). Jeżeli więc jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, nie trzeba nam iść do Spowiedzi. W tymże stanie łaski przyjmujemy godnie Sakrament Eucharystii, zgodnie z Bożą Wolą uświęcenia i zbawienia człowieka. Jeśli jednak poważnie złamaliśmy Prawo Boże, postąpiliśmy wbrew Bożym przykazaniom, jeśli własne sumienie wyrzuca nam jakieś ciężkie przewinienie lub jeśli już tylko odczuwamy poważną wątpliwość, co do ciężkości popełnionego przez nas grzechu, nie wolno nam przystąpić do Komunii św. Należy wpierw oczyścić swą duszę w Sakramencie Pokuty, aby nie popełnić jednego z najgorszych grzechów - świętokradztwa. Jak powiada bowiem św. Paweł: „Kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije" (1 Kor 11,27-29).

Sobór Trydencki określił dość szczegółowo poszczególne warunki konieczne do ważności Sakramentu Spowiedzi oraz jego owoce. Rozpoczęty w 1545 r., najdłuższy w historii Kościoła, najbardziej skuteczny pastoralnie i najbogatszy w dorobek dogmatyczny, jeśli mierzyć największą ilość i doniosłość uchwalonych dokumentów. Jak wiadomo, bezpośrednim powodem zwołania tego Soboru stał się kryzys wywołany przez reformatorów, głoszących różne herezje dotyczące funda-mentalnych prawd wiary, m.in. kwestionujące istnienie sakramentów św.

O Sakramencie Pokuty [DS 1701n] orzeka Sobór jako ustanowionym przez Chrystusa. W tym Sakramencie mogą dostąpić odpuszczenia grzechów i pojednania z Bogiem wierni, którzy po Chrzcie popadli w grzech. Rozgrzeszenie sakramentalne, którego udziela kapłan-sędzia, dokonuje się na mocy udzielonej przez Pana Jezusa władzy odpuszczania i zatrzymywania grzechów. Skutkiem bezpośrednim tego sakramentu jest to, że wraz z winą (culpa) grzechu ciężkiego zostaje odpuszczona również kara wieczna (poena aeterna) za ten grzech.

Kościół uczy i nakazuje, że „każdy wierny po osiągnięciu określonego wieku (tj. już od ok. 7 lat, gdy dziecko dochodzi do używania rozumu) jest zobowiązany spowiadać się ze swoich ciężkich grzechów co najmniej raz w roku" (can. 989). To jednak absolutne minimum, jakiego wymaga się od każdego chrześcijanina-katolika. Dusza bardziej żarliwa nie zadowala się jednak tym, dlatego przystępuje do Spowiedzi co miesiąc lub, o ile to możliwe, jeszcze częściej, nawet jeśli nie popełniła żadnego grzechu śmiertelnego. Bo oprócz rozgrzeszenia penitent otrzymuje w konfesjonale od Pana Boga specjalną łaskę umocnienia, by wytrwać w postanowionym dobru i uczynić postępy w życiu duchownym. Poza tym Spowiedź jest niezbędnym warunkiem, by zyskać jakikolwiek odpust zupełny (20 dni przed lub po). Dobry katolik nie powinien przeto umniejszać doniosłości częstego i regularnego przystępowania do Sakramentu Pokuty. Pomaga nam to znacząco uchronić się przed grzechami lekkimi i wzrastać w łasce uświęcającej.

Dziś, kiedy cały świat pogrążony jest w grzechu, gdy istnieją zorganizowane struktury zła, nierzadko pod przykrywką prawa, a wokół nas tyle różnych pokus, zaś osoby uważające się za katolików zatraciły rozeznanie czym jest grzech, powinniśmy stawać się apostołami Sakramentu Spowiedzi. Idzie o apostolstwo głównie przez świadectwo osobistej świętości, które doprowadzi naszych przyjaciół i znajomych do tego sakramentu i zapewne spotka się ze szczególną nagrodą w Niebie, gdyż Spowiedź jest największym źródłem pokoju i radości na świecie. W Kościele katolickim Europy Zachodniej panuje pod tym względem ogromny kryzys. Tzw. katolicy, którzy zatracili poczucie grzechu i ważności tego sakramentu nie spowiadają się już od lat, a masowo i regularnie przystępują do Komunii świętej. Spowiedź indywidualna, a więc to, na co kładzie nacisk Sobór Trydencki i po nim następujące nauczanie Magisterium Kościoła aż do dziś, stała się u katolików zachodnich powszechnie zarzucona. Brak tam jakby zrozumienia, że nie ma dnia bez grzechu, jak mówi Pismo, że grzech stanowi przeszkodę na drodze w zbliżaniu się do Boga. Że grzech jest złem i zostawia rany na duszy, że godzi w samego człowieka, bo pozbawia go miłości, a jeśli ciężki - łączności z Bogiem. Grzech godzi też pośrednio w Boga, bo obraża Go i jest jakby 'splunięciem Jemu w twarz' oraz utrudnia realizację planu Bożego względem nas - ludzi.

Może zaistnieć czasem taka sytuacja, i myślę że o to chciał głównie zapytać czytelnik - co robić, jeśli nie jesteśmy w stanie znaleźć spowiednika, a bardzo chcielibyśmy, czy w niektórych skrajnych wypadkach bylibyśmy wręcz zmuszeni przyjąć Jezusa Eucharystycznego? Piszę „zmuszeni", gdyż takie sytuacje są naprawdę wyjątkowe i zdarzają się stosunkowo rzadko. Np. kapłan, który musi za chwilę odprawić Mszę św., a jest w stanie grzechu ciężkiego, albo kleryk we wspólnotowej Mszy seminaryjnej nie chcący pozwolić na niepotrzebne domysły swych współbraci, lub np. w sytuacji Mszy rocznicowej, na którą zeszła się cała rodzina, gdzie nieprzystąpienie jednego z jubilatów do Komunii św. zasiałoby zgorszenie czy byłoby tematem nazbyt uciążliwych kpin i plotek, itp. Pomyślmy też np. o zesłańcach syberyjskich, obozowych, żyjących latami bez księdza, którzy wprawdzie do Komunii przystąpić nie mogli, ale chcieli żyć w stanie łaski, pojednania z Bogiem.

Jeśli zatem zajdzie coś takiego lub podobnego, co przewiduje w swej mądrości Sobór Trydencki [ses. XII, cap. VII, n. 880], wolno uczynić akt żalu doskonałego, czyli żalu za grzechy z powodu czystej miłości do Boga. Taki żal nie tylko gładzi grzechy lekkie (powszednie), ale nawet przynosi on przebaczenie grzechów śmiertelnych, jednak pod warunkiem mocnego postanowienia, by jak najrychlej, czyli prędko jak tylko możliwe przystąpić do spowiedzi sakramentalnej i wyznać te(n) grzech(y). Trzeba je jak najprędzej wyznać i nie wolno sobie tego zlekceważyć, bo inaczej cała ta wewnętrzna „operacja" traci ważność, Boga obraża i pogrąża nas w dodatkowych, jeszcze cięższych grzechach.

Raz jeszcze należy podkreślić, że są to sytuacje bardzo wyjątkowe [por. CIC, can. 916], ponieważ normalnie biorąc, nie wolno nam przyjmować Eucharystii, zanim się nie wyspowiadamy z grzechów ciężkich. Trzeba też dodać, że nie każdy jest zdolny do wzbudzenia w sobie żalu doskonałego. Pamiętajmy o wyżej wspomnianym ostrzeżeniu św. Pawła: „Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije".

X. Tomasz A. Dawidowski FSSP


NAJNOWSZE WYDANIE:
Matka Kościoła zmiażdży jego głowę!
Dopiero co nastał nam nowy rok, a już za moment przeżywać będziemy Wielki Post. Szczególny to czas, w którym możemy przyjrzeć się wnikliwiej naszej chrześcijańskiej postawie i dokonać w niej niezbędnych korekt tak, by rzeczywiście być solą ziemi i świadectwem dla świata. Wszak Krew naszego Pana nie darmo została wylana za nas i za wielu…

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Dziękuję za każdy przeżyty dzień

Pani Henryka Kłopotowska należy do Apostolatu Fatimy od jego początków, czyli od 2003 roku. Pochodzi z parafii Przemienienia Pańskiego w Perlejewie koło Siemiatycz. Tam przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, tam również mając zaledwie 17 lat zawarła sakrament małżeństwa.

 

– Po ślubie z mężem Stanisławem mieszkaliśmy w Siemiatyczach, ale w 1999 roku przeprowadziliśmy się do Białegostoku – opowiada Pani Henryka. – Tu należeliśmy najpierw do parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ale później przenieśliśmy się na nowe osiedle i teraz chodzimy do kościoła pw. bł. Bolesławy Lament. Katedra była przepiękna, stara, a w nowym kościele jest na razie bardzo skromnie, chociaż ksiądz proboszcz stara się to zmienić, i w miarę możliwości finansowych robi, co się da.


– Mąż pracował 54 lata jako kierowca, 36 lat jeździł po Europie. Gdy mąż zarabiał, ja wychowywałam dzieci. Pilnowałam, żeby iść z nimi do kościoła na pierwszy piątek, do spowiedzi i Komunii, żeby je nauczyć, że tak trzeba. Teraz to
mój starszy syn, Sławek, musi o tym pamiętać i prowadzić do kościoła swoje dzieci. Czasami mogę mu co najwyżej o tym przypomnieć. Sławek jest szanowanym radcą prawnym, ale wciąż jako lektor służy do Mszy Świętej, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Synowa też jest bardzo religijna, z czego jestem bardzo zadowolona. Mam dwóch wnuków: jeden już pracuje, a drugi kończy studia.


– Młodszy syn, Ernest, skończył szkołę zawodową i interesuje się informatyką. Chodzi do kościoła, co miesiąc jest u spowiedzi i Komunii, co jest dla mnie bardzo ważne.


W Apostolacie od 20 lat


– Do Apostolatu Fatimy należę od 2003 roku. W 2017 roku byłam nawet zaproszona na Kongres Apostołów Fatimy w Krakowie. Przy okazji odwiedziłam wtedy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i Sanktuarium Jana Pawła II.


– Przez 20 lat dostałam ze Stowarzyszenia tak dużo dewocjonaliów, że trudno wszystkie spamiętać. Były wśród nich różańce, książki, szkaplerz, kropielnica i różne obrazki. Niedawno otrzymałam piękne wizerunki Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, które oprawione w ramki wiszą na ścianie w moim pokoju. Z kolei figura Matki Bożej Fatimskiej stoi w witrynie.


– Kiedyś nazbierałam tak dużo numerów „Przymierza z Maryją”, że nie wiedziałam, co z nimi zrobić. W końcu mąż zaniósł je do katedry i w ciągu dwóch dni się rozeszły, a ja je gromadziłam może nawet ponad 10 lat. Dopiero teraz, z ostatniego numeru „Przymierza…”, dowiedziałam się, że na obrazie Matka Boża Ostrobramska jest pokazana bez Pana Jezusa, bo nosiła Go wtedy pod swoim sercem. I że oryginał tego obrazu znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.


Złote gody na Jasnej Górze


Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pani Henryka osobiście pielgrzymowała do ostrobramskiego – i nie tylko sanktuarium. – W 1992 roku byłam z mężem i młodszym synem w Druskiennikach i Ostrej Bramie, w kościele św. św. Piotra i Pawła. Wspólnie nawiedziliśmy również kilka razy sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Pamiętam, że jak byłam tam po raz pierwszy w 1994 roku z pielgrzymką z mojej parafii, to był tam tylko pusty plac; ziemia była dopiero poświęcona. A jak pojechałam tam z mężem kilka lat później, to zwiedzaliśmy kościół św. Doroty, Las Grębliński, drogę krzyżową, byliśmy na Mszy Świętej i Apelu Jasnogórskim. Kilka razy byliśmy także w Częstochowie. Naszą 50. rocznicę ślubu obchodziliśmy właśnie w jasnogórskim sanktuarium. Uczestniczyliśmy wtedy w Różańcu i Mszy Świętej w naszej intencji w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej.

Jak być szczęśliwym


– Teraz opiekuję się mężem. On tyle lat pracował i zrobił dla nas bardzo dużo. Na co dzień wspólnie odmawiamy Różaniec z
 Radiem Maryja i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Ostatnimi czasy najczęściej modlę się za zmarłych z naszych rodzin, a także o zdrowie i pokój w rodzinie. Dziękuję Panu Bogu za każdy przeżyty dzień, za rodzinę, za wnuki. Za to, że czuwa nade mną, że mam siłę do pracy. Czasami jest ciężko nawet obiad ugotować, ale jak wszystko się uda, to dziękuję za to Matce Bożej i Duchowi Świętemu.

Zakończmy to świadectwo Pani Henryki słowami, które usłyszała kiedyś od matki swojego męża i które utkwiły Jej w pamięci: – Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje, kto je cierpliwie znosi, szczęśliwym zostaje.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pięknego kalendarza „366 dni z Maryją” na rok 2024. Zajmie on bardzo ważne miejsce w moim domu. Obecność Maryi pomaga mi przezwyciężyć samotność i czasami smutek. Ona mnie nie opuści!

Barbara z Rudy Śląskiej

 

Szczęść Boże!

Jako mała dziewczynka zachorowałam na zapalenie opon mózgowych i wyszłam z tego zupełnie zdrowa. Do 18. roku życia byłam pod lekarską kontrolą, miałam nigdy nie mieć dzieci, a urodziłam ich czworo. Pierwsze dziecko zmarło mając 6 tygodni na zapalenie płuc. Mam jednego syna i dwie córki, doczekałam się pięciorga wnuków i jednego prawnuka. Wierzę, że z Bożą pomocą można osiągnąć wszystko czego człowiek pragnie. Chciałabym, żeby wszyscy ludzie uwierzyli w łaski, które płyną od Pana Jezusa za przyczyną Matki Najświętszej.

Lilianna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na wstępie serdecznie dziękuję za życzenia błogosławieństwa Bożego i opieki Najświętszej Maryi Panny. Podziękowania składam również za interesującą i wartościową książkę autorstwa Jerzego Wolaka o objawieniach Maki Bożej w Akicie. Maryja ciągle ostrzega nas przed Bożym gniewem i nie chce, abyśmy zginęli śmiercią wieczną. Matka Boża pragnie nas ratować i powinniśmy o tym zawsze pamiętać. Nadchodzą bardzo trudne czasy. Bardzo często zastanawiam się nad tym, że jeżeli ludzkość nie pokona grzechu, to Bóg może nas ukarać. Modlę się więc do Niepokalanego Serca Maryi, aby Ono zatryumfowało dla całej ludzkości. Kończąc moje przemyślenia na temat tych pełnych zamętu czasów – pamiętajmy, że Matka Boża nas przed nimi ostrzega, cały świat (w tym nasza Ojczyzna) jest zagrożony aborcją, eutanazją, ingerencją w płeć czy błędami popełnianymi przez niektórych kapłanów. Częstym zjawiskiem w obecnych czasach jest krytyka Kościoła, księży, a także wyśmiewanie się z naszej wiary. Te zjawiska prowadzą do kłótni i nienawiści….

Marianna z Włocławka

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz wszystkie upominki. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego z tej prasy katolickiej. Niech Bóg Was błogosławi. Proszę o modlitwę wstawienniczą za mnie w intencji szybkiego powrotu do zdrowia. Bóg zapłać za wszystko!

Justyna ze Śląska

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za piękny „Notes Apostoła Fatimy”, przygotowany z okazji 20-lecia istnienia Apostolatu Fatimy. Te 20 lat przyczyniły się do upowszechniania Prawdy, Dobra i Piękna, dzięki czemu wielu ludzi uznało te wartości za najistotniejsze w swoim życiu. Życzę Apostolatowi Fatimy i Panu Prezesowi wielu kolejnych lat w upowszechnianiu tego dzieła.

Marek z Lublina

 

Szczęść Boże!

Pragnę serdecznie podziękować za tak miłe i wzruszające życzenia urodzinowe. Jestem zachwycona tym, że przy nawale pracy w Stowarzyszeniu można jeszcze chwilę przeznaczyć dla innych. Jeszcze raz pięknie dziękuję, prosząc Matkę Bożą Częstochowską o opiekę i wiele łask tak potrzebnych do działania.

Z Panem Bogiem

Teresa z Częstochowy

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za życzenia urodzinowe oraz za modlitwę. Pragnę w dużym skrócie podzielić się swoim życiem. Moja, mama urodzona w Warszawie, wojnę spędziła na Podhalu w oddziale AK. Pod koniec wojny dowiedziała się, że jej rodzina zginęła na Woli. Została sama z dzieckiem, które miała pod sercem. Wsiadła w pociąg i pojechała na ziemie odzyskane, gdzie przyjęli ją dobrzy ludzie. Znaleźli jej pracę, a ja wychowywałem się na wsi. Po przeprowadzce do Jeleniej Góry, gdzie zaopiekowali się nami jej znajomi z partyzantki, mama pracowała, a ja… wagarowałem. Na swoje potrzeby „zarabiałem” żebrząc pod kinem. Po przeprowadzce do Ząbkowic Śląskich mama zachorowała, a ja musiałem powtarzać piątą klasę. Po jej śmierci w 1958 roku, zostałem sam. Miałem 12 lat. Nazywano mnie „dzieckiem ulicy”. Trafiłem do znajomej mamy z dzieciństwa mieszkającej w Zakopanem. Traktowano mnie tam jak służącego. W kościele bywałem, choć w tym domu nie obchodzono świąt. Dziś mogę powiedzieć, że tak jak śmierć Pana Jezusa uratowała ludzkość, tak śmierć mamy uratowała mnie. To co nazywałem wolnością, było tak naprawdę moją „drogą krzyżową”. Wpadłem w szpony szatana. Gdy wyjechałem do Krakowa, ożeniłem się. Po roku dostałem mieszkanie, urodziła mi się córka i zacząłem wszystko od nowa. Wyjeżdżałem z zakładu pracy na Słowację, Węgry i do Izraela, gdzie zwiedziłem większość miejsc związanych ze Zbawicielem. Częste rozłąki oddaliły mnie jednak od żony. Byłem złym mężem i ojcem. Żona zachorowała na raka piersi i po ślubie córki i urodzeniu się wnuczki to ja się nią opiekowałem. Będąc na emeryturze, sam zacząłem chorować i miałem głęboką depresję. Wtedy nagle nastąpił przełom w moim życiu. Po przeczytaniu książki „Moc uwielbienia” odmieniło się wszystko. Wróciłem do Boga, zniknęły lęki depresyjne, a z nimi wszystko co było we mnie złe. Po latach poszedłem do spowiedzi. Od śmierci żony uczestniczę co dzień we Mszy Świętej, regularnie korzystam z sakramentu pokuty. Pojednałem się też z córką, która często odwiedza mnie wraz z wnuczką. Razem spędzamy święta.

Z Panem Bogiem

Ryszard z Krakowa

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Waszemu Stowarzyszeniu za wszelkie kampanie – nie tylko kalendarze, ale i inne ciekawe książki czy gazetę „Przymierze z Maryją”. Już od kilku lat ten piękny kalendarz z Maryją ubogaca moje mieszkanie, ponieważ jestem wielką czcicielką Najświętszej Maryi Panny. Dlatego bardzo zasmuciło mnie to, że może go już nie otrzymam. Dziękuję za wszystko!

Elżbieta z Wieprza