Rodzina
 
Rewolucja kulturalna
Thomas Becket
Rewolucja kulturalna... Dotyka każdego, obejmuje wszystko, dotyczy tego jak się ubieramy, jak spędzamy wolny czas. Jednak, czy naprawdę ją rozumiemy? Czy spostrzegliśmy, jak bardzo się zmieniliśmy?

Jego włosy sterczą na wszystkie strony. Głowa od dołu do wysokości uszu, zarówno z tyłu, jak i z boków jest wygolona. Rap płynący z żółtych słuchawek tłoczy do niej frustrację, bunt i zmysłowość. Jest to wizerunek gniewnego Barta Simpsona, szalonego dzieciaka z kreskówek, przedstawianego w seledynowej koszulce, w purpurowych krótkich spodenkach, z których wystają chude nogi, ginące w nieproporcjonalnie dużych trampkach.

Po szkole ów młodzian rzuca się w wirtualną rzeczywistość w swoim komputerze, przemierzając podziemne czeluści. Przerażone potwory uciekają w popłochu i straszliwie wrzeszczą, kiedy się je likwiduje przy pomocy różnorakiej broni, począwszy od piły elektrycznej, a skończywszy na pistolecie „plazmowym"...

Janek jest przeciętnym nastolatkiem. Dobrze się uczy, uprawia sport. Lubi te same rzeczy, co większość jego kolegów. Jednak już jako dwunastolatek zostaje wystawiony na oddziaływanie świata wirtualnego, który zestawia ze światem realnym. Jest to coś, co jego rówieśnicy, jeszcze kilka dekad temu, mogli sobie jedynie wyobrażać.

Refleksja na temat ostatnich czterdziestu lat

Opisując tę zmianę, jaka dokonała się w ostatnich latach, pewien Amerykanin porównując to z własnym doświadczeniu napisał: W całej mojej szkole średniej było tylko dwóch czy trzech chłopaków, którzy pili piwo czy palili papierosy. A kiedy rozmawialiśmy o dziewczynach, to nie pamiętam, żeby ktokolwiek miał kontakt płciowy. Trzy moje córki oraz syn obecnie są względnie chronieni, a jednak wszyscy oni znają nastolatków, którzy już dokonali aborcji albo byli aresztowani za narkotyki, a także wielu innych, którzy byli ofiarami brutalnego pobicia, przemocy rodzicielskiej, a nawet morderstwa. (Oliver L. North w: Pod ostrzałem).

To pokazuje, z jak głęboką przemianą kulturową mamy do czynienia. Przemianą, która ma swój kierunek i swoją filozofię. Czy Janek wie, że stoi za nią pewna doktryna? Czy jego rodzice zdają sobie sprawę z tego, że ich syn jest polem bitwy w tej „wojnie kulturalnej"?

Janek jest nie tylko polem bitwy, ale też ofiarą. Jego przyszłość zależy od uświadomienia sobie, z czym ma do czynienia. Pewnego dnia będzie musiał świadomie dokonać wyboru między dobrem a złem. Jeśli nikt mu nie wytłumaczy, skąd się wywodzi, dokąd zmierza i co to wszystko znaczy, skąd będzie wiedział, jaką drogę wybrać?

Kiedyś powiedziano, że edukacja czło­wieka zaczyna się dwieście lat przed jego narodzeniem. Aby zrozumieć Janka, nie trzeba tak daleko sięgać. To co ukształtowało jego mentalność, zaczęło się w latach pięćdziesiątych. Jest on wytworem rozległych zmian kulturowych, które szczególnie dzisiaj sieją spustoszenie.

Pierwsze symptomy

W latach pięćdziesiątych w USA narodził się ruch big-beatowy. „Beatnicy" nie występowali z jakimś klarownym programem politycznym. Byli oni znacznie bardziej radykalni. Cechowali się nowym spojrzeniem na życie, nowym stanowiskiem odnośnie moralności oraz pogardą dla norm społecznych owych czasów.

Allen Ginsberg, jeden z mentorów owego ruchu, dorastał w atmosferze przesyconej rewolucją polityczną. W wierszu zatytułowanym America mówi: Kiedy miałem siedem lat mama za­bierała mnie na wiece komunistyczne. Kręgi te sympatyzowały ze skrajną lewicą marksistowsko-leninowską, a także z liczną grupą krypto-marksistowskich ruchów. Jednak kulturowy fenomen, który dał początek ruchowi big-beatowemu w latach pięćdziesiątych i spowodował narodziny kontrkultury, ruchu hippisowskiego w latach sześćdziesiątych, nie był zwykłą lewicową tendencją polityczną.

„Duch big-beatowy", chociaż sympatyzował z komunizmem, patrzył dalej. Nie myślał tylko o redystrybucji dobra i stworzeniu społeczeństwa, w którym wszyscy żyliby na jednakowym poziomie ekonomicznym.

Propagatorzy tego ruchu wynajmowali tanie mieszkania, w których mieszkali bardzo często przedstawiciele obu płci. Ich wyposażenie składało się ze zwykłych materacy do spania, kilku książek, płyt i innych drobiazgów. Wszyscy oni nosili bardzo proste ubrania, a mężczyźni dodatkowo mieli obfity zarost.

W tym środowisku wielką popularnością cieszyły się teorie Freuda. Przykładowo, aż rok psychoanalizy potrzebował Ginsberg, aby "wyzwolić się" z burżuazyjnych aspiracji i aby móc napisać wiersz pt. Skowyt, który zainspirował ruch big-beatowy.

Zen

Owo środowisko przyjęło buddyzm Zen jako źródło inspiracji. Miał on tę zaletę, iż pochodził z całkowicie odmiennej od zachodniej cywilizacji i w tym samym czasie dobrze zgrywał się z buntem przeciwko racjonalnemu myśleniu, co miało stać się znakiem rozpoznawczym pokolenia, które nadchodziło.

„Beatnicy" byli zainteresowani fundamentalną zmianą człowieka. Zmierzała ona do odwrócenia porządku psychologicznego polegającego na wyparciu rozumu z procesu myślowego. Odniesienia do buddyzmu nie były tylko atrakcyjnymi wątkami pobocznymi. Już wcześniej przedmiot wschodniego mistycyzmu i odrzucenia rozumu był przewodnim tematem wielu środowisk. Poszukiwanie „wyższego stanu świadomości", obiecywanej przez popularne wersje wschodnich religii, a później także przez neopogański ruch New Age prowadziły do akceptacji okultyzmu.

Obserwując to zjawisko Plinio Corręa de Oliveira w 1959 r. opisał owo pokolenie w Rewolucji i Kontrrewolucji w sposób następujący: Cechują się oni spontanicznością pierwotnych reakcji, pozbawionych kontroli inteligencji czy efektywnego udziału woli oraz dominacją fantazji i uczuć nad metodyczną analizą rzeczywistości.

Poza peryferiami

Zmiany w mentalności nie odnosiły się jedynie do wąskiej społeczności bohemy artystycznej. W sztuce Jackson Pollock scharakteryzował nowego ducha. Jego obrazy powstawały poprzez rozpryskiwanie farby ściekającej z patyków albo wylewającej się w szaleńczym pędzie bezpośrednio z pojemników. Te „dzieła" nie miały żadnej formy ani żadnej treści. Mimo to, w 1960 roku sukces Pollocka został przypieczętowany, kiedy jeden z obrazów sprzedano za 100 tys. dolarów.

Muzyka stanowiła kombinację rytmów afro-amerykańskich z country oraz rock and roll'em. Idolem stał się Elvis Presley. Wielu jednak nie było na to przygotowanych. Ed Sullivan jako pierwszy odmówił prezentacji Presleya w swoim programie, sądząc iż nie pasuje do telewizji. Kiedy później zgodził się na występ, postawił warunek, iż kamery będą przedstawiały piosenkarza od pasa w górę. Dzisiaj fakt ten może wielu uderzyć jako zadziwiający, ale ujawnia on jak rozległa zmiana dokonywała się w mentalności społeczeństwa.

Na początku gwiazdy rocka wydawały się być stosunkowo konserwatywne, występując w garniturach i krawatach. Jednak pod koniec tej dekady ich wygląd zaczął się zmieniać...

Woodstock

W następnej dekadzie bunt przeciwko kulturalnym ograniczeniom, odziedziczonym z chrześcijańskiej przeszłości stał się bardziej wyraźny. Styl big-beatowy wyszedł z mody, nadeszła dekada hippisów.

W 1969 roku Abbie Hoffman mógł pisać o „społeczności Woodstock" jako „kulturalnej rewolucji" pragnącej rewolucji, która „wymagała od ludzi zmiany sposobu życia i działania". Mówiąc o swoich problemach z prawem opisał, za co chciałby być sądzony: Nie dlatego, że wspieram Narodowy Ruch Wyzwolenia - który wspieram naprawdę - ale dlatego, że mam długie włosy. Nie dlatego, że wspieram ruch Wyzwolenia Czarnych, ale dlatego, że palę trawkę... Nie dlatego, że próbuję zorganizować klasę pracującą, ale dlatego, iż uważam, że dzieciaki powinny zabić swoich rodziców. Ostatecznie chcę być sądzony za to, że się dobrze bawiłem, a nie za bycie poważnym.

Zgromadzenie 400 tys. młodych na błotnistych polach w Woodstock, o którym Hoffman pisał, ustanowiło normę, która przyciągnęła młodych zbuntowanych. Nadeszło to w sprzyjającym czasie, kiedy podobne wydarzenia pojawiły się na świecie. W roku 1968 wybuchła rewolucja na Sorbonie w Paryżu. Przesłanie było takie samo: „Wyzwolenie z ograniczeń rozumu i moralności", „Wyobraźnia do władzy", „Zakazane jest zakazywanie". Cohn-Bendit, lider rewolty studenckiej, później napisał o niej w następujących słowach: Zjawisko to manifestowało tęsknotę za wolnością i solidarnością. Głębiej, manifestowało transformację międzyludzkich relacji, poszukiwanie wielowymiarowości w komunikacji, w której logiczne myślenie byłoby jedną z możliwych form wymiany, podczas gdy wyobraźnia wyrażająca się w psychodelicznych doznaniach osiąga poziom, w którym pospolitość odchodzi w zapomnienie robiąc tym samym miejsce wibracjom, w których uczucia i konsekwentna spontaniczność mają większą wartość aniżeli intelektualna refleksja (The Grand Bazar).

Lata następne wykazywały jeszcze większą konsolidację mentalności Woodstock. Po przełamaniu barier przez wprowadzenie minispódniczek, rock and rolla, narkotyków i całej reszty narodziły się standardy nowej moralności. Powszechnie zalegalizowano aborcję i rozpowszechniono antykoncepcję. A obecnie realizuje się plany feministek.

Znowu Janek

Tymczasem Janek wciąż przemierza podziemne korytarze wirtualnego świata... Kule odbijają się od rąk demonów wyskakujących z wrzaskiem. Jeśli uda mu się posiekać, zasztyletować, przepiłować lub zastrzelić wystarczającą liczbę potworów, to może nawet zostać obdarzony kolejnym życiem.
Ta niesamowicie popularna gra, pozbawiona sensu i wymagająca minimalnej strategii uczy go zachowania i życia w absurdzie. Gdyby go ktoś spytał, czy mężczyźni powinni być kobietami a kobiety mężczyznami, albo czy Biblia powinna zostać na nowo napisana, aby być miłą dla kobiet czy zwierząt, albo czy ludzie powinni być klonowani, czy genetycznie zmodyfikowani, albo czy jeśli mógłby być, to czy chciałby być zamrożony, dzięki czemu żyłby wiecznie, to czy zacząłby się śmiać, czy też wziąłby te pytania na serio?

Jak tylko wyłączy tę grę, przesłanie, które mu się będzie cisnąć do głowy, będzie następujące: trzeba się przekonać, czym naprawdę jest piekło, zanim tam się trafi na „długi pobyt".


Tłum. Agnieszka Stelmach,
„Crusade Magazine" (wrze­sień-październik 1995)


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina