Święte wzory
 
Św. Jan od Krzyża - mistrz życia duchowego
Adam Kowalik


Był wielkim mistykiem, odnowicielem zakonu karmelitańskiego. Cnotliwe, pełne udręczeń i wyrzeczeń życie św. Jana od Krzyża stało się podstawą do wyniesienia go na ołtarze. Traktaty mistyczne, które napisał, przyniosły mu tytuł Doktora Kościoła Powszechnego. Jego wspomnienie liturgiczne przypada 14 grudnia.

Św. Jan od Krzyża urodził się w 1542 r. w miejscowości Fontiveros, w pobliżu miasta Ávila w Starej Kastylii. Był trzecim synem Gonzaleza de Yepes i Katarzyny Alvarez. Dwa lata po przyjściu na świat Jana, zmarł jego ojciec. Osierocona rodzina żyła w prawdziwej nędzy. Kilkakrotnie przenosili się w poszukiwaniu źródeł utrzymania.

Katarzyna wychowywała dzieci w duchu prawdziwie chrześcijańskim, zachęcała je, by miały wielką cześć dla Matki Bożej.

Uratowany przez Maryję

W dojrzałych latach św. Jan wspominał wielokrotnie historię z wczesnego dzieciństwa. Pewnego dnia, podczas zabawy z rówieśnikami w rzucanie patyków do wody, Janek pochylił się zbyt gwałtownie, stracił równowagę i zaczął tonąć. Ujrzał wtedy bardzo piękną Panią, która wyciągając do niego rękę prosiła, aby podał jej swoją rączkę, lecz on wzdrygał się spełnić prośbę z obawy, że ubrudzi rękę Pani. Wyciągnięty z wody przez przypadkowego przechodnia, żywił od tej pory wielką cześć i miłość do Maryi.


W odróżnieniu od starszego brata Franciszka, Jan nie przejawiał większych predyspozycji do uprawiania rzemiosła. Kolejno rozstawał się ze stolarzem, krawcem, rzeźbiarzem i malarzem, u których miał uczyć się zawodu. Odznaczał się natomiast zacięciem do nauki. Posłany przez matkę do szkoły w Medina del Campo – Colegio de la Doctrina, robił szybkie postępy. Jednocześnie pracował w miejscowym szpitalu. Z zaangażowaniem pielęgnował chorych oraz zbierał datki na ich rzecz.

W tym czasie Janowi zdarzyła się kolejna dziwna przygoda – wpadł do studni. I tym razem Najświętsza Panienka była dla niego łaskawa. Nie utonął i szybko został wyciągnięty.

W Karmelu

Po ukończeniu Colegio de la Doctrina, a potem szkoły średniej prowadzonej przez jezuitów, Jan de Yepes postanowił wstąpić do Zakonu Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Wprawdzie chętnie byłby widziany także w Towarzystwie Jezusowym, jednak do Karmelu pociągał go maryjny charakter zakonu. W 1563 r. przekroczył progi klasztoru w Medina, gdzie przyjął imię Jana od św. Macieja. Rok później, po odbyciu nowicjatu, złożył śluby zakonne.


Wkrótce przełożeni wysłali go na studia uniwersyteckie do Salamanki – wielkiego centrum kulturalnego Hiszpanii. W tamtejszym klasztorze panował klimat sprzyjający twardemu życiu i duchowemu rozwojowi. Wśród jego mieszkańców Jan od św. Macieja znany był z długich godzin poświęconych kontemplacji i modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Otrzymawszy pozwolenie na praktykowanie bardziej rygorystycznej „reguły pierwotnej”, mieszkał w ciemnej i ciasnej celi, spał na deskach bez materaca i poduszki, nosił włosiennicę i często pościł.

Mimo to nie był zadowolony z życia zakonnego. Myślał o wstąpieniu do kartuzów, by w większym zakresie oddać się kontemplacji.


Św. Teresa i reforma zakonu

W wakacje po trzecim roku studiów i przyjęciu święceń kapłańskich, Jan od św. Macieja złożył wizytę w Medina, by odprawić prymicyjną Mszę Św. Niespodziewanie pobyt ten otwarł przed młodym zakonnikiem nowe perspektywy życia. Spotkał tu św. Teresę z Ávila. Założycielka zakonu karmelitanek bosych pozyskała go do projektu założenia nowego męskiego klasztoru karmelitańskiego, który przyjąłby surowszą regułę. Rok później 26-letni absolwent Salamanki zamieszkał w nowym domku zakonnym w Duruelo. Wprowadzony przez św. Teresę w ducha reformy karmelitańskiej jako pierwszy mężczyzna ubrał szaty karmelitów bosych oraz przyjął nowe imię, stał się Janem od Krzyża.

W 1570 o. Jan przeniósł się do nowego klasztoru w Pastranie, gdzie zajął się formowaniem w nowicjacie młodych zakonników. Szybko jednak, bo w kwietniu 1571, został mianowany rektorem otwartego właśnie kolegium karmelitów bosych w mieście Alcalá de Henares. W krótkim czasie o. Jan zdobył sobie prestiż wśród profesorów miejscowego uniwersytetu jako znawca Pisma Świętego, biegły w sprawach filozofii i teologii scholastycznej oraz mistrz duchowy.

Spowiednik i egzorcysta

Tymczasem św. Teresa, która została przeoryszą klasztoru karmelitanek w Ávila, zwróciła się do niego z prośbą o objęcie funkcji spowiednika mniszek. Jan zgodził się. Matka Teresa przedstawiła go podopiecznym: Daję wam za spowiednika Ojca, który jest świętym.
Nie wszystkie z ponad setki sióstr były przekonane co do konieczności zaostrzenia dyscypliny. Św. Jan modlił się za nie, napominał, wspierał radą, przykładem… Był podporą przeoryszy, która także spowiadała się u niego.

 

 Dwoje świętych łączyła głęboka duchowa więź. Jak przekazuje tradycja, pewnego razu, gdy rozmawiali o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, oboje popadli w ekstazę. Ich ciała oderwały się od ziemi. Teresa żartowała potem: Z ojcem Janem od Krzyża nie można rozmawiać o Bogu, bo zaraz wpada w ekstazę i wciąga w nią także innych.

Św. Jan od Krzyża był także skutecznym egzorcystą. Głośny stał się przypadek walki, jaką stoczył o wyrwanie z rąk diabła augustianki s. Marii de Olivares Guillamas. Zakonnica ta budziła podziw wielką wiedzą biblijną, znajomością języków, błyskotliwymi wypowiedziami itp. Niepokojący był fakt, że erudycja ta nie była poprzedzona żadnymi studiami. Wybitni teologowie nie byli w stanie rozwikłać zagadki. Wreszcie zwrócono się o pomoc do św. Jana.

Gdy po raz pierwszy elokwentna mniszka stanęła przed świętym, nie potrafiła wykrztusić z siebie ani słowa. Zaczęła drżeć i pocić się. Okazało się, że była opętana. Jej obszerna wiedza była następstwem podpisania cyrografu własną krwią. Wiele trudu i wyrzeczeń kosztowało o. Jana walka o duszę s. Marii, ale w końcu udało się. Zły duch opuścił jej ciało.

Mistyk w klasztornym więzieniu

Tymczasem nad dziełem Teresy z Avila i Jana od Krzyża zawisło niebezpieczeństwo. W 1575 r. na kapitule generalnej karmelitów w Piacenzy, w oparciu o plotki i pomówienia, powzięto kroki przeciwko zreformowanym klasztorom. Ojciec Jan od Krzyża trafił nawet na 9 miesięcy do więzienia klasztornego. Uwolniony, a potem znów aresztowany, został zamknięty w toledańskim klasztorze karmelitów bosych (1577 r.). Tam przeciwnicy reformy starali się nakłonić go, by wyparł się reformy. Jednak nie pomogły namowy, a nawet próby przekupienia go złotym krucyfiksem, biblioteką, objęciem funkcji przeora. Św. Jan trwał przy idei reformy zakonu. W tych trudnych miesiącach jedyną radością były dla niego pociechy mistyczne, które otrzymywał od Boga. Głosił konieczność całkowitego ogołocenia wewnętrznego, aby dojść do pełnego zjednoczenia z Trójcą Świętą. Poematy, które wtedy powstały, Pieśń duchowaNoc ciemna, są jednymi ze szczytowych osiągnięć mistyki.

Trudne warunki odosobnienia popchnęły świętego do ucieczki. Przez pewien czas ukrywał się. W tym czasie św. Teresa dokładała starań, by dla swych idei pozyskać wpływowych ludzi Kościoła. Udało się. Wkrótce ustały prześladowania, a Stolica Apostolska podjęła kroki, by zatwierdzić nowy zakon karmelitów bosych, co stało się faktem na podstawie breve papieża Grzegorza XIII z 22 lipca 1580 r.

Po rehabilitacji o. Jana, powierzono mu szereg stanowisk, na których pracował dla dobra zakonu. Najpierw został przeorem klasztoru w Calvario, rok później zwierzchnikiem nowego domu w Baeza, potem przełożonym konwentu w Granadzie. W 1585 r. kapituła wybrała go wikariuszem prowincji Andaluzja. Rozliczne obowiązki związane z tymi funkcjami nie osłabiły ducha modlitwy i umartwienia, Jan od Krzyża sypiał 2-3 godziny na dobę. Resztę czasu poświęcał obowiązkom oraz modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i pisaniu dzieł z zakresu mistyki.

Choroba i prześladowania

Nie opuszczało go jednak pragnienie poświęcenia i cierpienia dla Chrystusa. Pewnego razu ujrzał Zbawiciela. Pan zapytał go, jakiej za swą wierną służbę żąda nagrody. Odrzekł: Tylko tej, Panie, bym cierpiał i był wzgardzony dla Twej miłości. Jak się okazało, Bóg wysłuchał życzenia.
Tym razem przyczyną cierpień Świętego była choroba oraz zakon, do którego zakradło się rozprzężenie. Św. Jan od Krzyża został przez niechętnych mu zakonników pozbawiony wszelkich funkcji. Z własnego wyboru trafił do klasztoru w Úbedzie, choć wiedział, że tamtejszy przełożony był mu niechętny. Ostatnie miesiące życia Jana od Krzyża przeszły pod znakiem cierpień dwojakiej natury: spowodowanych chorobą oraz prześladowaniami ze strony zwierzchnika.

Święty Doktor Kościoła

Jan od Krzyża zmarł krótko po tym, jak prowincjał odwołał niegodnego zwierzchnika, tj. 14 grudnia 1591 r. Papież Klemens X ogłosił go w 1675 r. błogosławionym, a Benedykt XIII w 1725 r. zaliczył go w poczet świętych. W 1926 r. Ojciec Święty Pius XI ogłosił założyciela karmelitów bosych doktorem Kościoła, doceniając wagę napisanych przez niego dzieł mistycznych.

  



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina