Święte wzory
 
Teresa z Avili, mistyczka i reformatorka Karmelu
Adam Kowalik

W pierwszej połowie XVI w., gdy większością europejskich krajów wstrząsały niepokoje religijne wywołane przez reformację, Hiszpania jaśniała wiernością wierze katolickiej. Co więcej, wydała cały szereg wielkich ludzi Kościoła, świętych, których nazwiska do dziś stanowią natchnienie dla katolików. Do ich grona należy św. Teresa z Avili, mistyczka, mistrzyni duchowości, reformatorka Karmelu. O jej szczególnej roli w dziedzinie katolickiej duchowości świadczy fakt, że jako pierwsza kobieta otrzymała tytuł Doktora Kościoła (27 września 1970 r.).

 

Przyszła odnowicielka obu gałęzi zakonu karmelitańskiego urodziła się w mieście Avila 28 marca 1515 r. Była trzecim dzieckiem Alfonsa Sanchez de Cepeda oraz jego drugiej żony Beatrycze de Ahumada. Miała dwie siostry i dziewięciu braci. Pobożni rodzice wpajali dzieciom umiłowanie wiary i Kościoła. Czynili to z sukcesem, skoro w wieku zaledwie 7 lat Teresa wraz z młodszym braciszkiem Rodrigiem wybrała się w podróż do ziemi Maurów, gdzie mieli nadzieję oddać życie za Chrystusa. Na szczęście wyprawa skończyła się tuż za murami miasta, gdzie zatrzymał ich stryj.

 

Wielkim ciosem dla dziewczyny była śmierć matki. Dwunastoletnia wtedy Teresa zwróciła się z prośbą do Maryi, by otoczyła ją macierzyńską opieką. Niestety, kolejne miesiące przyniosły osłabienie gorliwości religijnej dziewczyny. Zaczęło pociągać ją życie światowe: stroje, zabawy z rówieśnikami, platoniczna miłość do kuzyna, lektura modnych romansów…

 

Karmel i choroba

 

Zaniepokojony Don Alonso postanowił oddać córkę na wychowanie do klasztoru Augustianek w Avili. Półtoraroczny pobyt za murami klasztoru dopomógł Teresie ponownie odnaleźć drogę do Boga. Zapragnęła służyć Mu w Karmelu. Ojciec nie był zadowolony z decyzji ukochanej córki. Napotkawszy opór z jego strony, Teresa uciekła z domu i zapukała do furty klasztoru Karmelitanek w Avili. Jej determinacja skłoniła Alfonsa Sanchez de Cepeda do pogodzenia się z decyzją córki.

 

Zawsze radosna, uczynna, rozmodlona, młoda zakonnica dobrze czuła się w Karmelu. Już wtedy cieszyła się opinią niezwykle pobożnej. Bóg jednak miał wobec niej wielkie plany i wkrótce zaczął ją do ich podjęcia przygotowywać. Teresa zapadła na zdrowiu. Dolegliwości nasiliły się po złożeniu przez nią ślubów zakonnych w 1537 r. Młoda karmelitanka bardzo cierpiała. W końcu siły opuściły ją zupełnie. Ale także w tej beznadziejnej sytuacji nie straciła spokoju ducha. Całą ufność złożyła w Bogu i nie zawiodła się. Nagła poprawa zdrowia nastąpiła w chwili, gdy już wszyscy stracili nadzieję na jej wyzdrowienie. Stało się to, jak sama później wyznała, za sprawą św. Józefa. Uleczenie nie było jednak zupełne. Do końca życia Święta cierpiała na poważne dolegliwości żołądkowe oraz bóle serca.

 

Czas choroby stanowił dla niej okres zbliżenia do Boga. To właśnie wówczas Zbawiciel zaczął osobiście kształtować jej duchowość. Odmieniona Teresa z niechęcią patrzyła na swoje dotychczasowe życie klasztorne, dalekie od skupienia na kontemplacji Boga. Zdawała sobie przy tym sprawę, że w dużej mierze winna temu była rozluźniona dyscyplina w zakonie, a zwłaszcza brak klauzury, zniesionej jeszcze w XV w. przez papieża Eugeniusza IV. Liczni goście odwiedzający klasztor dezorganizowali jego życie wewnętrzne. Sama Teresa często musiała na polecenie przełożonych opuszczać mury klasztorne, by składać wizyty pobożnym świeckim, szukającym towarzystwa osoby duchownej. Z jednej strony działo się to z pożytkiem dla odwiedzanych, z drugiej hamowało rozwój duchowy młodej karmelitanki.

 

Reformatorka zakonu

 

Zainspirowana przez siostrzenicę Teresa rozpoczęła starania o utworzenie klasztoru, w którym obowiązywałaby surowsza reguła pierwotna. Że jest to zgodne z Bożą wolą, poinformował ją – podczas widzeń mistycznych – sam Pan Jezus. Niestety, doprowadzenie do powstania nowej fundacji nie było rzeczą prostą z uwagi na niechęć większości karmelitanek i karmelitów oraz niektórych wpływowych wiernych. Na szczęście znalazło się wiele osób dobrej woli, które wsparły reformę Karmelu. Byli wśród nich m.in. późniejsi święci: Piotr z Alkantary, Franciszek Borgiasz, Ludwik Beltran. Wiele trosk przysporzył Teresie remont budynku zakupionego na klasztor. Zajęła się tym jej rodzona siostra Joanna z mężem Janem de Ovalle. Mało nie przypłacili tego utratą dziecka, na które zawaliła się źle wymurowana ściana. Ojciec odnalazł leżącego w gruzach pięciolatka dopiero po kilku godzinach od wypadku. Pełen bólu zaniósł go do ciotki. W ramionach pogrążonej w modlitwie Teresy dziecko powróciło do życia.

 

Nowy dom zakonny pod wezwaniem św. Józefa był pierwszą siedzibą karmelitanek bosych, jak nazwano później zreformowaną żeńską gałąź Karmelu. Naturalnie Teresa od Jezusa (tak brzmiało jej nowe imię) została jego pierwszą przeoryszą (1563 r.). Napływ kandydatek oraz hojność fundatorów sprawiły, że wkrótce powstały kolejne klasztory. Z inspiracji przyszłej Świętej doszło także do założenia klasztorów męskich surowszej reguły. Jej współpracownikiem w tym dziele został o. Jan od Krzyża, z racji niskiego wzrostu zwany przez nią żartobliwie „półbratem” – duże poczucie humoru to kolejna cecha św. Teresy z Avili, kobiety pogodnej i inteligentnej.

 

Sukces reformy znalazł uznanie w oczach władz świeckich i duchownych. Zachwycony duchem panującym w nowych klasztorach wizytator kastylijskiej prowincji karmelitańskiej, dominikanin o. Hernandez, postanowił skorzystać z pomocy mistyczki w zaprowadzeniu porządku w podupadłym pod względem dyscypliny jej macierzystym klasztorze w Avili. Trudne to było zadanie. Większość mieszkających w nim zakonnic nie chciała się podporządkować nowej przełożonej, obawiając się, że będzie ona forsowała zmianę reguły. Takt i pokora z jakimi Matka Teresa sprawowała rządy, przyczyniły się do opanowania buntowniczych nastrojów i przywrócenia obserwancji reguły w wersji złagodzonej przez bullę Eugeniusza IV. Po spełnieniu misji Teresa powróciła do swych córek duchowych.

 

Mistyczka

 

W czasie, gdy Matka Teresa pracowała nad odnowieniem Karmelu, Pan Jezus prowadził jej duszę drogą oczyszczenia z przywiązań ziemskich. Wiele trosk przysparzało jej niezrozumienie, z jakim odnosili się do jej przeżyć mistycznych niektórzy spowiednicy i proszeni o opinię teolodzy. Zbawiciel jednak wynagradzał jej wszystko z nawiązką – ekstazami i widzeniami. Mieszkające z nią siostry były świadkami, jak nagle, podczas modlitwy, twarz Teresy rozpromieniała się, a jej ciało unosiło się nad posadzką.

 

Zasługi św. Teresy dla reformy Karmelu sprawiają, że zajmuje ona poczesne miejsce w historii Kościoła. Kto wie czy nie ważniejsze są jednak jej dzieła z zakresu mistyki. To właśnie one skłoniły papieża Pawła VI do przyznania jej tytułu Doktora Kościoła. Co ciekawe, wszystkie powstały z nakazu kierowników duchowych, przełożonych zakonnych, a także z polecenia samego Pana Jezusa. Teresa z Avili nie miała żadnego przygotowania akademickiego z zakresu teologii mistycznej ani literatury. Treść jej dzieł: Księga życia, Droga doskonałości, Twierdza wewnętrzna, to wynik jej własnych doświadczeń duchowych oraz oświeceń jakie otrzymała od Zbawiciela.

 

Niestety, troski nie opuszczały schorowanej św. Teresy także w ostatnich latach życia. Była nawet chwila, gdy pod znakiem zapytania stanęło dalsze istnienie założonych przez nią klasztorów. Pomówienia ze strony wrogo nastawionych do dzieła mistyczki karmelitów złagodzonej reguły, spowodowały, że na Teresę nałożono areszt domowy, a wszystkie domy karmelitanek i karmelitów bosych zostały podporządkowane przełożonym konkurencyjnej gałęzi zakonu. Bóg nie dopuścił jednak, by Jego dzieło upadło. Ostatecznie nieporozumienia zostały wyjaśnione, a duchowe dzieci św. Teresy otrzymały odrębną organizację.

 

* * *

Św. Teresa zmarła 4 października 1582 r. podczas wizytacji domu w Alba de Tormes. Już 24 kwietnia 1614 r. została beatyfikowana przez papieża Pawła V. Z kolei świętą ogłosił ją 12 marca 1622 r. Grzegorz XV. Kościół wspomina Teresę 15 października.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina