Cudowne wydarzenia
 
Zapomniane przesłanie z Laus
Agnieszka Stelmach

W maju 1664 roku w niezwykle malowniczej miejscowości Alp Francuskich, w okolicy Saint-Etienne d’Avançon, a dokładniej w dolinie Fours, siedemnastoletniej pasterce Benedykcie Rencurel ukazała się Matka Boża. Jej przesłanie – zgodnie z zapowiedzią – miało być zapomniane, by na nowo rozbłysnąć przy końcu czasów.

Pani Nieba powierzyła Benedykcie misję zbudowania sanktuarium w Laus, w którym najbardziej zatwardziali grzesznicy mieli otrzymywać szczególne łaski niezbędne do nawrócenia. Dzięki pokucie miały następować uzdrowienia z cierpień fizycznych i duchowych.

Przez 54 lata Benedykta wielokrotnie rozmawiała z Piękną Panią. Maryja poprzez swoich wysłanników – licznych świętych i aniołów, w szczególności zaś Anioła Stróża – utemperowała charakter niecierpliwej i zbytnio przywiązanej do ziemskich rzeczy dziewczyny, by ta mogła Jej pomóc w trudnej misji nawracania grzeszników. Podobnie jak św. Ojciec Pio, uboga pasterka otrzymała dar czytania w ludzkich duszach.

Benedykta przyszła na świat 16 września 1647 r. w małej wiosce w Alpach Francuskich w ubogiej rodzinie. Czasy były niespokojne. Zaledwie rok wcześniej, w Watykanie, widziano dziwne światło przypominające smoka ziejącego ogniem. Po całej Europie rozlewała się rewolucja protestancka.

Ojciec Benedykty zmarł młodo, osierocając trzy córki. Z powodu ogromnej biedy, dziewczynki od najmłodszych lat musiały pracować. Nigdy nie nauczyły się ani czytać, ani pisać. Poznały jednak prawdy wiary w czasie niedzielnych Mszy Świętych.

Matka Boża wcześnie naznaczyła swoją służebnicę, powołaną do wyjątkowego zadania. Kiedyś, gdy miała zaledwie pięć lat, Maryja odciągnęła ją na bok od grupy dzieci, z którymi się bawiła, i pokropiła wodą. Innym razem, gdy wraz z młodszą siostrą zgubiła się w górach, Pani Nieba wskazała jej drogę prowadzącą do domu.

Piękna Pani, czy zechcesz zjeść ze mną śniadanie?

Pewnego majowego dnia 1664 roku siedemnastoletnia pasterka wypasając w dolinie des Fours owce gospodarzy, którzy ją zatrudnili, na jednej ze skał dojrzała cudowne światło otaczające Piękną Panią z Dzieciątkiem na ręku. Podeszła do Niej i zapytała: – O Piękna Pani, co robisz tam tak wysoko? Czy zechcesz zjeść ze mną śniadanie? Mam tu chleb, będzie bardzo dobry, jak zmoczymy go sobie w źródle. Czy możemy pobawić się z tym Dzieckiem? Pani się uśmiechnęła i nic nie odpowiedziała. Pozostała jeszcze przez pewien czas w towarzystwie pasterki, a potem zniknęła w środku groty.

Dziewczyna właśnie w tym miejscu miała wielokrotne widzenia. Maryja w swoisty sposób wychowywała pasterkę, walcząc z jej porywczością, uporem i zbytnim przywiązaniem do rzeczy ziemskich.

Piękna Pani nauczyła Benedyktę Litanii Loretańskiej. Pasterka powtarzała to, co mówiła Matka Boża. Pewnego dnia Maryja zaprosiła ją, by spoczęła obok Niej. Pozwoliła jej nawet spać na rąbku swojego cudownego płaszcza.

Podczas innego spotkania Maryja poleciła Benedykcie, by ostrzegła swoją pracodawczynię, że jej dusza jest poważnie zagrożona. Matka Boża mówiła, że kobieta musi pokutować! Słów tych jednak pasterka nie przekazała gospodyni, jednak sama tak bardzo się nimi przejęła, że natychmiast powróciła do sakramentów, głęboko żałowała za swoje grzechy i naprawiła całe dotychczasowe życie.

29 sierpnia 1664 roku Piękna Pani objawiła jej: – Jestem Maryją, Matką Jezusa i nie ujrzysz mnie teraz przez pewien czas. Po miesiącu nieobecności Maryja ukazała się ponownie w Pindreau i powiedziała Benedykcie: – Idź do Laus. Znajdziesz tam kapliczkę, z której unosić się będą piękne zapachy. Dziewczyna następnego dnia udała się we wskazane miejsce, chociaż odszukanie kapliczki nie było proste.

W „Kapliczce Dobrego Spotkania” Maryja pochwaliła pasterkę, że nie okazała zniecierpliwienia. Jednocześnie objawiła jej swoją wolę: – Prosiłam mojego Syna, aby dał mi to miejsce dla nawrócenia grzeszników i otrzymałam je. Zgodnie z wolą ­Pięknej Pani, na miejscu kapliczki, z której rozchodziła się cudowna woń róż i lilii, miał powstać kościół oraz dom dla księży. W tym szczególnym, pięknie położonym sanktuarium, miało się nawrócić tysiące grzeszników…

Módl się nieustannie za grzeszników

Benedykta poznawała przesłanie Matki Bożej z Laus. Maryja poprosiła pasterkę, by modliła się nieustannie za grzeszników. – Grzesznicy – pouczała – są w strasznym położeniu. Ich grzechy obrażają Boga. Bóg jednak chce okazać im miłosierdzie, lecz by zyskać to miłosierdzie, muszą sami podjąć decyzję o nawróceniu. Czas na nawrócenie i czynienie pokuty jest krótki – zaznaczała. – Człowiek może go wykorzystać, póki żyje. Nieszczęśni ci, którzy umierają w grzechach śmiertelnych. Grzech to straszna rana, jedyne lekarstwo, które może ją uleczyć, to sakrament pokuty.

Zimą 1665 roku Matka Boża poleciła Benedykcie, by używać oleju umieszczonego w kapliczce do namaszczania tych, którzy zaczęli przychodzić do Laus, mając nadzieję na uzdrowienie z wielu chorób. Już na samym początku odnotowano kilkadziesiąt cudów. Piękna Pani poprosiła pasterkę, by zachęcała grzeszników do spowiedzi. Dziewczyna jednak, uważając, że sama jest osobą niezwykle grzeszną i niegodną, nie chciała wykonać polecenia Maryi. Polecenie, które przybrało formę delikatnego ponaglenia, w końcu zostało zrealizowane. Maryja mówiła Benedykcie, by miała odwagę, cierpliwość i nie zrażała się, jeśli grzesznicy nie posłuchają jej rad. Miała ona mówić im, by nigdy nie obrażali Boga i wystrzegali się pokus. Poleciła też Benedykcie, by roztoczyła swoją opiekę nad rozwiązłymi kobietami dopuszczającymi się „dzieciobójstwa” i mężczyznami oddającymi się perwersyjnym zachowaniom. Pasterka miała także pomagać duchownym, zachęcając ich do przyjmowania z radością i miłosierdziem grzesznych pielgrzymów.

Wkrótce Matka Boża z Laus stała się znana jako Ucieczka Grzeszników, a Jej sanktuarium jako szczególne miejsce pojednania.

Benedykta pomagała więc wielu poranionym, hardym ludziom dostrzec grzechy, których sami nawet nie byli świadomi. Ponieważ robiła to bardzo delikatnie, większość odwiedzających sanktuarium była jej wdzięczna za pomoc.

Niewykształcona, ale obdarzona szczególnymi łaskami pasterka napominała duchownych. Widziała bowiem stan ich duszy podczas odprawiania Eucharystii. Prosiła ich, by w trakcie spowiedzi nie zadawali nieostrożnych pytań, by słuchali cierpliwie spowiadających się i ich nie obrażali. Ostrzegała także, by nie zaniedbywali swoich obowiązków.

Od każdego domagała się prostoty, czystości duszy, pokory i silnej woli, by zmienić swoje życie. Tych, co nie mieli grzechów śmiertelnych, pouczała, by nie przystępowali do Komunii bezmyślnie, bez zrobienia sobie uprzednio rachunku sumienia, biorąc pod uwagę nie tylko Dekalog, ale także Osiem Błogosławieństw Bożych. Poleciła czynić żal za grzechy przed przystąpieniem do Komunii Świętej, nawet jeśli zawiniło się w najmniejszej rzeczy. Penitentom pomagała odróżnić grzechy lekkie od śmiertelnych. Gdy podchodzili do spowiedzi, modliła się za nich. Często, by zyskać łaskę nawrócenia dla kogoś, podejmowała szczególnie ciężką pokutę w jego intencji.

Wyjątkowa więź z Aniołem Stróżem


Benedykta początkowo nie była rada ze swojego zadania. Z czasem jednak, dzięki stałej pracy nad własnym charakterem, zyskała odwagę, by upominać tych, których dusze widziała w całej okazałości. W pełnieniu zadania pomagał jej Anioł Stróż, którego często oglądała twarzą w twarz. Razem odmawiali Różaniec. Razem też adorowali Najświętszy Sakrament. Anioł towarzyszył jej w codziennych czynnościach i chronił ją.

Anioł Stróż pomagał też Matce Bożej w wychowywaniu pasterki. Zabierał więc Benedykcie przedmioty, do których była zbytnio przywiązana, ale dawał także prezenty, na przykład wspaniały naszyjnik, który Benedykta przerobiła na różaniec. Gdy dziewczynę nękały demony albo była wyczerpana z powodu podejmowanej pokuty za grzeszników, Anioł Stróż pocieszał ją i dodawał otuchy.

Benedykta miała dar widzenia także innych aniołów. Często rozmawiała z Archaniołem Michałem. W maju 1681 roku, gdy leżała chora w łóżku, ukazało jej się aż czterech aniołów. Jeden z nich powiedział: – Jutro będziesz uzdrowiona. Musisz udać się do Laus. Misja nie może czekać. Nie ­zwlekaj.

Benedykta opowiadała Aniołowi Stróżowi o swoich problemach. On pomagał jej w najdrobniejszych nawet sprawach, a szczególnie w osiągnięciu doskonałości, absolutnego wyzwolenia się z przywiązania do czegokolwiek i kogokolwiek.

Ponadto pomagał Benedykcie rozwijać życie duchowe. Uczył ją, że kiedy człowiek jest radosny, to wszystko co robi, jest miłe Bogu. Kiedy zaś staje się zły, nie robi nic, co by się Panu Bogu podobało. Pośród prób i cierpień, Anioł Stróż był źródłem wielkiego pocieszenia dla Benedykty. Wtedy, gdy przychodziło zwątpienie i gdy wielu kapłanów przeciwstawiało się kultowi Matki Bożej z Laus albo pasterka przez wiele lat miała zakaz odwiedzania sanktuarium, Anioł mówił: – Laus jest dziełem Boga, którego nie może zniszczyć ani człowiek, ani diabeł. Będzie trwało do końca świata, kwitło coraz bardziej i przyniesie wszędzie wielkie owoce.

On również pozwolił jej zobaczyć to, co miało nadejść. Anioł Stróż pocieszał Benedyktę, kiedy była zdruzgotana po kilkukrotnej wizji Chrystusa ukrzyżowanego. Ona sama przez wiele lat przeżywała tzw. „ukrzyżowanie mistyczne” od czwartku wieczorem do soboty rana.

Niepokalane Serce ostatecznie zatriumfuje

Laus stało się przedmiotem wielkiej kościelnej debaty. Objawienia wstępnie zostały zaakceptowane przez dwóch biskupów. Trzeci próbował je podważyć. Wizjonerka miała wielu przeciwników. Najbardziej zaciekli wrogowie wywodzili się spośród kapłanów. Niektórzy z nich doprowadzili do jej uwięzienia. Jednak po czternastu dniach spędzonych bez jedzenia w celi, z której przez cały czas rozchodziła się cudowna woń, wskutek żarliwej modlitwy pasterkę wypuszczono.

Po uzdrowieniu w 1665 roku dotkniętej strasznym cierpieniem Katarzyny Vial, ksiądz wikariusz generalny Embrun, Antoine Lambert, zezwolił na oddawanie czci NMP w Laus. Później jednak różne były koleje sanktuarium. Wielu kapłanów, którzy sprawowali nad nim nadzór, nie chciało, by się ono rozwijało i by przesłanie Matki Bożej o potrzebie pokuty było powszechnie znane.

Dopiero w niedzielę 4 maja 2008 roku ks. Jean-Michel di Falco Léandri, biskup diecezji Gap i Embrun, w czasie uroczystej Mszy św. w obecności nuncjusza apostolskiego ks. Fortunata Baldellego, dwudziestu kardynałów i biskupów oraz sześciotysięcznej rzeszy wiernych odczytał dekret uznający nadnaturalne pochodzenie objawień NMP z roku 1664.

Przesłanie z Laus ma odegrać szczególną rolę przy końcu czasów, by mogło zatriumfować Niepokalane Serce Maryi.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina