Z dziecięcej biblioteczki
 
Cudowna przemiana krnąbrnej Ani

Anna de Guigné nie była aniołkiem... Od najmłodszych lat przysparzała rodzicom wiele problemów. Często mówiono o niej: Co za trudne dziecko!, albo: Ta mała ma wszystkie możliwe wady!; to diabeł itp. Z pewnością jednego jej nie można było zarzucić – dziewczynka nienawidziła kłamstwa. Była jednak nieposłuszna, gniewna, łakoma i wiecznie naburmuszona. Jak sama później wspomni w dzienniczku, tylko mama zachowywała anielską cierpliwość i ona jedna potrafiła ją zrozumieć.

U dziewczynki dość wcześnie ujawniły się cechy typowe dla choleryków. Ania jako dwulatka zawsze musiała być w centrum zainteresowania. Poza nią nikt nie mógł zwyciężać. Kiedy przyszedł na świat braciszek, była tak zazdrosna, że aż go kopała. Pewnego razu rzuciła mu nawet garść piasku prosto w oczy tylko dlatego, że matka zamiast niej wzięła na kolana właśnie jego. Jednak w pewnym momencie życia dziewczynka rozpoczęła pracę nad sobą, która zaowocowała radykalną przemianą.

Gdy w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, Ania miała 3 lata. Jej ojciec, potomek francuskiego rodu książęcego pielęgnującego tradycje patriotyczne, zaciągnął się do armii. Jako oficer został wysłany na pierwszą linię frontu. Wkrótce został ranny i powrócił do domu. Nie odzyskawszy jeszcze całkowicie sił, zdecydował się jednak na dalszy udział w walce. Decyzja ojca była bardzo bolesna dla małej Anny i jej matki. Dziewczynka, niezwykle spostrzegawcza, zauważyła, że mama bardzo cierpi. Starała się ją więc pocieszyć najlepiej, jak potrafiła. Postanowiła, że nie będzie jej przysparzać więcej problemów.

Po wyjeździe ojca Ania zabrała brata do pokoju, by tam pomodlić się o ocalenie taty i szybki koniec wojny. A potem sama w sekrecie obiecała Panu Bogu, że stanie się lepsza. Postanowiła czynić więcej wyrzeczeń, ofiarowując je w intencji szczęśliwego powrotu ojca z wojny.

Pewnego razu, gdy młodszy braciszek stłukł jej ulubioną lalkę porcelanową, Ania wspaniałomyślnie wybaczyła mu, by nie martwić matki.

Po kilku miesiącach ojciec powrócił do domu, ale poważnie ranny. Jeszcze nie całkiem zdrów ponownie wybrał się na front, gdzie zginął 22 lipca 1915 r. Po nabożeństwie żałobnym Anna wyrzucała sobie, że zamiast modlić się za duszę taty, myślała egoistycznie o własnym cierpieniu.

Początek przemiany

Śmierć ojca odmieniła Anię. Dziewczynka napisała później w swoim dzienniczku, że dzięki tej tragedii „jakby nawracała się dzień po dniu”.
Anna zaczęła walkę z dawnymi wadami, nie oszczędzając żadnej z nich. Wypowiedziała wojnę pysze, nieposłuszeństwu, łakomstwu itp. W swoim pamiętniku wspomni później: „Chociaż niekiedy jeszcze zło bierze górę (nazywam te nieszczęsne powroty „ogonem diabła”), to jednak panuję nad zazdrością i udaje mi się zdobyć na pokorę i łagodność”.

Dzięki wielu małym wyrzeczeniom (np. rezygnacji z przysługującej porcji słodyczy na korzyść kogoś z rodzeństwa, nieuskarżaniu się na ból spowodowany użądleniem osy itd.) uwrażliwiała się na potrzeby innych. Dziewczynka przyznała, że te drobne wyrzeczenia nie były trudne do udźwignięcia. Och, nie robię z siebie męczennicy! Poprzestaję na rezygnacji z tego, co lubię, i akceptacji tego, co nie jest przyjemne. Są to malutkie ofiary, lecz wiem, że podobają się Bogu – napisała.

Niezwykle zdolna uczennica

Jesienią 1915 r., gdy wyjechała wraz z rodzeństwem do domu w Cannes na zimę, matka zapisała ją na katechizację do sióstr w klasztorze Auxiliatrice. Dziewczynka była najmłodszym uczestnikiem lekcji religii. W tym czasie naukę prowadziła siostra Raymond, świątobliwa zakonnica, potrafiąca dobrze osądzić naturę dziecka. Szybko spostrzegła, że mały przybysz, mający za sobą zaledwie pięć lat życia, przewyższał wiedzą starszych, nawet dziewięcioletnich uczestników katechizacji.

Siostra stwierdziła: Anna była bardzo utalentowanym dzieckiem, ale to, co uderzyło mnie najbardziej, to fakt, że inni nigdy nie byli zazdrośni o nią, chociaż ona była mądrzejsza niż którekolwiek z nich i w dodatku najmłodsza. To zadziwiające, ale prawdziwe. Każdy ją kochał i podziwiał. Myślę, że to dlatego, że ona nigdy nie starała się okazywać swojej wyższości. Jej sposób bycia był ujmujący. Zawsze zdawała się wiedzieć, jak dostosować się do gustów innych. Ona chętnie wchodziła w relacje z raczej rozpieszczonymi dziećmi niż tymi dobrze ułożonymi. Nie sądzę, bym kiedykolwiek widziała ją w złym humorze lub bardzo zdenerwowaną.

Siostra wspomniała, że Anna początkowo miała niewielkie trudności w uczeniu się na pamięć. Kazała jej więc poświęcić jeden dzień na powtórzenie własnymi słowami wszystkiego, co było na katechezie w danym dniu. Zakonnica była niezwykle zdumiona faktem, że tak małe dziecko potrafiło wszystko doskonale zrozumieć i precyzyjnie powtórzyć to, co usłyszało. Często wydawało się wręcz, jakby sam Bóg ją uczył – wspominała siostra. Jej mądrymi odpowiedziami zdumieni byli także kapłani. Siostra Raymond podkreśliła, że Anna – jak na pięciolatkę – odznaczała się niezwykłym zrozumieniem spraw duchowych.

Zdumiewało ją także, że dziewczynka nigdy nie próbowała odpowiadać bez pytania. Zawsze czekała cierpliwie na swoją kolej i zawsze, kiedy padało trudne pytanie, wszyscy odwracali głowę w jej kierunku. Ta mała dziewczynka wszystko wiedziała! – podsumowała zakonnica.

Kiedy zaczęła się przygotowywać do swojej pierwszej spowiedzi, matka Raymond była ponownie zaskoczona. Stwierdziła, że dziecko nie tylko posiada niepospolitą mądrość duchową, ale także zna swoje wady, analizuje je i podejmuje z nimi walkę. Anna nauczyła się nie dokuczać innym i panować nad słabościami.

Matka Ani i zakonnice po kilkumiesięcznej katechizacji nie miały wątpliwości, że dziewczynka jest dobrze przygotowana do Pierwszej Komunii Świętej. Jej spowiednik też był tego samego zdania, ale biskup wahał się, widząc nazwisko pięcioletniego dziecka na liście dzieci pierwszokomunijnych. Jego Ekscelencja po dwukrotnym spotkaniu z Anią w końcu wyraził zgodę na jej przystąpienie do Komunii św. Był pod ogromnym wrażeniem inteligencji dziewczynki. Zastrzegł jednak, że powinna ona być poddana rygorystycznemu egzaminowi, który miał przeprowadzić nie kto inny, jak sam przełożony jezuitów.

Zakonnik, gdy ujrzał ją po raz pierwszy, stwierdził, że absurdem jest posyłać do Komunii św. tak małe dziecko. Dodał, że za niedługo do Pierwszej Komunii przystępować będą dzieciaki, które jeszcze nie potrafią chodzić! Wkrótce jednak i on został zadziwiony. Jezuita poddał dziewczynkę długiemu i męczącemu badaniu, którego obawiała się matka. Anna jednak weszła do pokoju zakonnika bez strachu. Bardzo pragnęła przyjąć Pana Jezusa do serca i była pewna, że jest dobrze przygotowana. Miała rację. Jezuita zaczął zadawać pytania wykraczające poza poziom wiedzy dziecka pierwszokomunijnego, zadawał także podchwytliwe pytania dotyczące sakramentów św. itp. W końcu uśmiechnął się i zwrócił się do mamy Ani: Proszę Pani, ona jest nie tylko dobrze przygotowana, ale życzyłbym sobie i Pani, by nasza religijność zawsze była na takim poziomie, jak u tego dziecka.

Pierwsza Komunia sześciolatki

Przeszkody zostały usunięte. Anna przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej 26 marca 1917 r. w poniedziałek, w Wielkim Tygodniu. Dziwny to dzień na Pierwszą Komunię małego dziecka, ale tego roku święto Zwiastowania Matki Bożej przeniesiono o jeden dzień. W cieniu purpury mała Anna przyjmowała Pana Jezusa do swego serca. Powzięła wtedy postanowienie, by zawsze być posłuszną. Później, podczas krótkiej, śmiertelnej choroby Ania ofiarowała Zbawicielowi każdą godzinę swego cierpienia, prosząc o nawrócenie grzeszników. Już za swego życia wyprosiła nawrócenie niejednemu z nich.

Wkrótce po śmierci Ani, która nastąpiła 14 stycznia 1922 r., gdy dziewczynka miała zaledwie 11 lat, powszechna już była opinia o jej świętości. 3 marca 1990 r. Jan Paweł II potwierdził heroiczność jej cnót.

Życie młodziutkiej Anny pokazuje dzieciom, jak i dorosłym, jak wiele może zdziałać łaska Boża w nas. W końcu nawet „diabeł” – jak ją nazywał dziadek – dostąpił łaski oglądania Pana Boga twarzą w twarz. Wykonawszy mozolną pracę, mała Ania pokonała wielkie wady, których rozwinięciu niewątpliwie sprzyjał temperament, z jakim się urodziła.

Agnieszka Stelmach
 
 


NAJNOWSZE WYDANIE:
Twoja wiara cię uzdrowi!
Bezspornie kwestia zdrowia jest bardzo ważna. Zwrócił też na nią uwagę Kościół Święty, nadając Matce Najświętszej tytuł Uzdrowienia Chorych, św. Józefowi – Nadziei Chorych, a także ustanawiając świętych patronów, których przyzywamy w różnych dolegliwościach.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Niebo zaczyna się w Fatimie
Łukasz Dankiewicz

Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.

 

W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.


Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…


Tam, gdzie mówiła Maryja


Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.


Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.


Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.


Szlakiem portugalskiej historii


W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.


W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.


Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.


Słowa podziękowania


Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.


Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!


Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.


* * *


Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi


W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.

Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.

28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.

Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.

KG

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.

Anna z Ostrowca

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!

Stała czytelniczka Zofia

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!

Tadeusz z Pomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.

Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.

Maria z Choszczna

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.

Marian z Garwolina

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.

Regina z Lubuskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…

Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!

Ewa