Temat numeru
 
Stańmy się jak dzieci!
Karmelita bosy

Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego (Mt 18,3). Słowa te, wypowiedziane przez Pana Jezusa, wprowadzają nas w ewangeliczny nastrój. Są programem wyznaczonym przez Zbawiciela oraz drogą, którą przeszedł, stając się małym Dziecięciem w betlejemskim żłobie.

 

Zarówno dosadność i radykalizm, jak i pewna sprzeczność tych słów pomimo wszystko nie zostawiają cienia wątpliwości, że są one skierowane do nas. Tak, do nas – podążających naszymi małymi, często skomplikowanymi, różnymi drogami codzienności, lecz u których celu jest lub powinno być ostatecznie Niebo, czyli nasze przeznaczenie, utęskniony powrót do domu Ojca czekającego z wyciągniętymi ramionami na swoje dzieci.


Nie moglibyśmy się nie odwołać w tym miejscu do innych słów naszego Pana, a raczej do dialogu przeprowadzonego z pewnym faryzeuszem o imieniu Nikodem z Ewangelii św. Jana: Zapewniam cięrzekł Jezus – że jeśli się ktoś nie narodzi na nowo, nie ujrzy Królestwa Bożego. Urodzić się na nowo? – zdumiał się Nikodem. Będąc starcem? Czy można powtórnie wejść do łona matki i urodzić się? Jeszcze raz cię zapewniam – powtórzył Jezus – że jeśli człowiek nie narodzi się z wody i z Ducha, nie wejdzie do Królestwa Bożego. Kto się narodził fizycznie, żyje tylko fizycznie. Kto się jednak narodził z Ducha, żyje także duchowo! Nie dziw się więc, że powiedziałem, iż trzeba się narodzić na nowo (J 3,3–7).

 

Mała droga

 

W rozmowie tej Chrystus wyjaśnia nam, o co tak właściwie chodzi w duchowym dziecięctwie. Doskonałym wcieleniem tej postawy w życie jest św. Teresa od Dzieciątka Jezus. W Dziejach Duszy sama pisze, jak odkryła tę drogę: Chcę znaleźć sposób dostania się do Nieba, jakąś małą drogę, bardzo prostą i bardzo krótką, małą drogę zupełnie nową. Żyjemy w wieku wynalazków, nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach schodów; u ludzi bogatych z powodzeniem zastępuje je winda… Poszukiwałam więc w księgach świętych wytłumaczenia co do owej windy, przedmiotu mych pragnień, i przeczytałam te słowa z ust Przedwiecznej Mądrości: „Maluczki niech do mnie tu przyjdzie” (Prz 9,4 Wlg). Znalazłam więc to, czego szukałam (…). Windą, która mnie uniesie aż do Nieba, są Twoje ramiona, o Jezu, a do tego nie potrzebuję wzrastać, przeciwnie, powinnam zostać małą, stawać się coraz mniejszą.

 

Teresie nie chodzi o naśladowanie postawy zewnętrznej dziecka, ale stawia nam za wzór taką oto postawę: uznawać swoją nicość, oczekiwać od Boga wszystkiego jak małe dziecię oczekuje wszystkiego od ojca, niczym się nie kłopotać, nie gromadzić mienia (…), nie przypisywać sobie cnót, które się pełni, lecz uważać się za niezdolnego do czegokolwiek, uznać, że Bóg składa w ręce swego dziecka ten skarb cnoty, aby się ono nim posługiwało według potrzeby; ale skarb pozostaje zawsze własnością Boga.

 

Pokora, ubóstwo, ufność i miłość

 

W tych słowach Pisma Świętego i św. Teresy jawi nam się określenie dziecięctwa duchowego i jego drogi. Tak jak dziecięctwo Jezusa nie ograniczało się do Jego lat dziecięcych, lecz jest cechą całego Jego życia na ziemi i w Niebie, tak i osoby, które pragną wcielać w życie to dziecięctwo, muszą pamiętać, że obejmuje ono każdy wiek i stan. Charakterystycznymi przymiotami dziecka, jak zaznacza Sługa Boży o. Anzelm Gądek OCD w Traktacie o dziecięctwie duchowym są: pokora, ubóstwo, ufność i miłość. Według niego pokorny mówi o sobie: „jestem niczym”, staje się małym, miłuje swoją nicość i stawia dobro drugiego ponad swoje. Programem pokornego są słowa Pana Jezusa: Uczcie się ode Mnie, bom cichy i pokornego serca. Ubogi mówi: „nic nie mam”, wszystko co posiada przypisuje dobremu Bogu, staje przed Nim z pustymi rękami. Ufność możemy zaś nazwać matką modlitwy, bowiem bez niej prawdziwa ­modlitwa nie istnieje. Jak mówiła wspomniana św. Tereska: tyle mamy, ile ufamy. Dziecięctwo duchowe przedstawia się w ufności, z jaką dziecko odnosi się do swego Ojca w Niebie. Jeżeli dobroć Boga przynagla nas do ufności, to Jego miłosierdzie wprost nas do niej zmusza. Miłość, która jest królową wszystkich cnót, podbija Serce Boga i czyni w duszy (i z duszy!) mieszkanie Trójcy Przenajświętszej.

 

Pewna Służebnica Boża, tercjarka karmelitańska, której proces beatyfikacyjny jest w toku, nie zawahała się także żyć według tego ideału. Kunegunda Siwiec (Kundusia) ucząc się krok po kroku tej drogi, osiągnęła szczyty doskonałości. Innymi słowy doszła do najwyższego stopnia prostoty i dziecięctwa duchowego, które są warunkami oglądania Boga w wieczności. Z zeznania jej spowiednika dowiadujemy się: Śmiem twierdzić, że Kundusia nigdy nie była stara; mimo 80 lat nieznane jej były objawy starzenia się duchowego, zawsze w niej była świeżość, entuzjazm dla wszystkiego co dobre, ufność – niemal naiwność dziecka. Chwalebna naiwność człowieka, który mimo przykrych doświadczeń życiowych, nie traci wiary w drugiego człowieka, wiary w dobro, choć nieraz głęboko schowane.

 

Odpoczynek znajduję w takiej duszy, która zachowa spokój

 

Kundusia była obdarzona czystością i niewinnością dziecka. Są to cechy otwierające duszę na życie nadprzyrodzone, będące pewnego rodzaju bramą do życia duchowego. Dusza niewinna jest tak piękna i ubóstwiona, a przez to miła Sercu Boga, że On sam zachwyca się nią i niejako znajduje w niej odpoczynek. Posiadanie autentycznej więzi z Panem Bogiem prowadzi do szczerości i prostoty w sposobie bycia. Pan Jezus zapewnił Kundusię o pierwszeństwie miłości prostej i szczerej, bez obaw i niepokojów, niewymagającej nadzwyczajności. Bóg ma upodobanie w takich duszach, albowiem w nich odbija się jak w zwierciadle Jego własna prostota i niewinność zaszczepiona w nas w momencie stworzenia. W wewnętrznych pouczeniach Pan Jezus zapewnia Służebnicę Bożą: Jestem Bogiem miłości i pokoju. Odpoczynek znajduję w takiej duszy, która zachowa spokój, a zamęt jest Mi niemiły. Pokój nie na tym polega, żeby nie doznawać przeciwności, pokój zależy od miłości, wierności i cierpliwości. Pragnę zbawienia każdej duszy, a który grzesznik zwróci się do Mnie przez żal i pragnienie spowiedzi oraz miłowania Mnie, w tej chwili grzechy odpuszczam i uczynię go świętym i do Serca przytulam. A cóż dopiero mówić o miłości dla dusz, które Mnie miłują dziecięcą miłością. Nie mam granic w udzielaniu łask. Słabości i upadki codzienne nikną w Mej miłości.

 

Bóg mimo wielkiej miłości do dusz idących tą drogą, często przynagla je do czynienia pokuty i umartwienia. Wzywa ich do czuwania nad mową, słuchem i odmawiania sobie rzeczy nawet dozwolonych. Dziecięctwo duchowe w każdej sytuacji odnajduje sposobność do czynienia małych ofiar w codziennym życiu, bez konieczności wyszukiwania wielkich spraw, wykorzustując właściwie czas będący darem od Boga. Wszystko motywuje miłością ku Bogu, aby sprawić Mu radość w celu nawrócenia grzeszników, innowierców i pogan oraz doprowadzenia ich do prawdy i zbawienia możliwego w prawdziwym Kościele Chrystusowym.

 

Dlaczego Maryja objawia się dzieciom?

 

Przypomnijmy więc teraz stosunek Zbawiciela do dzieci, które przynoszono do Niego, a Apostołowie nie mogąc tego zrozumieć, szorstko zabraniali. Pan Jezus ze wzburzeniem wołał wtedy: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy Królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: „Kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (Mk 10,14–16).

 

Matka Boża jako wierna uczennica Swojego Syna, doskonale zrozumiała i naśladowała tę postawę. Świadczy o tym m. in. scena z Kany Galilejskiej, gdzie zwraca się do Swojego Syna, wstawiając się za biesiadnikami, z wielką ufnością i wiarą w wysłuchanie swojej prośby, mówi: Nie mają już wina (J 2,3). Maryja wie, że Syn niczego Jej nie odmówi, nie sprawi Jej przykrości. To właśnie Jej dziecięca prostota, ufność i niezachwiana wiara są podstawą pierwszego cudu, którego dokonuje Pan Jezus, objawiając Swoje Bóstwo. Maryja nieustannie wstawia się u Syna Bożego za swoimi przybranymi dziećmi, które jeszcze prowadzą tutaj, na ziemi, walkę o swoje zbawienie. Tak było w Lour­des, w Gietrzwałdzie, w Fatimie i innych miejscach objawień Maryi. Jak dobra matka, która biegnie na ratunek swoim dzieciom, tak Najświętsza Dziewica szuka dziecięcych serc. Serc niewinnych, szczerych, prostych i pokornych, które zaakceptują Ją i Jej Umiłowanego Syna. Tym duszom powierza kluczowe przesłania, dla ratowania grzesznej i niewdzięcznej ludzkości, dlatego że są otwarte na to, co ma do powiedzenia i nie zmieniają tego, co od Niej usłyszały. Dziecko, któremu powierzone zostanie ważne zadanie, wykona je z rozwagą i natychmiastowo, a nie odłoży tego na później. Dziecięce serce jest otwarte, nieskomplikowane, kochające, godne zaufania. Dzieci są szczere i autentyczne, dlatego ­przyjmą i odwzajemnią matczyną miłość. Tak było z Bernadetą Soubirous, Justyną Szafryńską, Barbarą Samulowską, Franciszkiem i Hiacyntą Marto, Łucją dos Santos oraz innymi.

 

Maryja mogła objawić się dowolnej liczbie ludzi, od biednych chłopów po bogatych monarchów lub uczonych profesorów. Od poświęconych Bogu zakonnic i zakonników po kapłanów, biskupów, kardynałów, a nawet samego papieża. Zamiast tego jednak wybierała najczęściej biedne, niewykształcone dzieci mające od sześciu do kilkunastu lat. Warto zwrócić uwagę, że we wspomnianych objawieniach przed przekazaniem Orędzia Maryja nawiązuje bliską, głęboką, przyjacielską więź, pozyskując ich serca i pełne zaufanie należne matce. W podobnym celu należy rozumieć kilkukrotne posłanie Anioła Pokoju do dzieci fatimskich przed zjawieniem się Maryi, który niejako przygotował ich do poznania Pięknej Pani oraz sprawił, że się Jej nie przelękły oraz zaufały ze spokojem przyszłym wizjom.

 

Droga duchowego dziecięctwa dla każdego!

 

Może się komuś wydawać, że droga dziecięctwa duchowego jest czymś banalnym i infantylnym. Nic bardziej mylnego! Droga duchowego dziecięctwa stawia przed chcącym wcielić jej zasady w życie mozolną pracę codziennego zaparcia się siebie, szukania Boga w cichej, osobistej modlitwie oraz stawiania Go na pierwszym miejscu, zaś siebie na ostatnim. Chcący iść tą drogą, muszą przede wszystkim czuć się umiłowanymi dziećmi Ojca, aby nie popadli w fałszywą pokorę i niewłaściwy obraz siebie. Każdy z nas jest zaproszony do stopniowego wprowadzania tych ideałów i zasad do swojego codziennego postępowania oraz do rozsiewania wokół siebie dziecięctwa i prostoty, tak jak poucza nas Chrystus, aby stać się jak dziecko i móc wejść do Królestwa Niebieskiego.

 

Karmelita bosy



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wzór męża i ojca
Wielu z nas ma wielkie nabożeństwo do świętego Józefa. Prosimy go o pomoc między innymi w problemach rodzinnych czy w sytuacjach trudnych. Dlaczego tak się dzieje? Nie mamy przecież o nim większej wiedzy, bo i Ewangelie poświęciły mu niewiele miejsca.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Opatrzność Boża czuwa nade mną

– Jestem sympatykiem Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi od wielu lat. Podoba mi się to, że bronicie fundamentalnej, a nie liberalnej wiary katolickiej oraz poruszacie temat prześladowań i działań przeciw naszemu Kościołowi. Martwię się tym chaosem, który jest obecnie w Kościele – mówi Pan Józef Łazaj należący do Apostolatu Fatimy od 2019 roku. W tym numerze naszego pisma prezentujemy jego świadectwo.

 

W tym roku będę obchodził z żoną 58. rocznicę ślubu i sam skończę 80 lat. Mamy dwójkę dzieci, oboje dali nam pięcioro wnuków i troje prawnuków. Wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem działania Opatrzności Bożej, której każdego dnia się powierzam i która nade mną czuwa, o czym jestem głęboko przekonany. Żeby nie być gołosłownym Pan Józef opowiada jedną z historii, która zdarzyła się, zanim przeszedł na emeryturę.

Świadectwo


W zakładzie pracy mieliśmy pasiekę. Pewnej czerwcowej niedzieli jechałem drogą leśną z Żyglinka do Nakła Śląskiego, przez Świerklaniec, by skontrolować lot pszczół. Żadnego ruchu na drodze, słońce świeciło wprost w oczy. Na liczniku skromne 120 km/h. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, w odległości około 10–15 metrów przed sobą zauważyłem przechodzącego, w poprzek drogi, łosia. Na hamowanie nie było już czasu, krzyknąłem tylko: „Jezu” i gwałtownie skręciłem w prawo, chcąc rowem ominąć potężne zwierzę. Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się stało. Droga stosunkowo wąska, pobocza prawie nie było, a ja wyjechałem na drogę bez wstrząsu, bez uszkodzeń. Zatrzymałem się po kilkudziesięciu metrach. Cały trzęsący się z wrażenia, spojrzałem do tyłu – przez drogę przechodził drugi łoś. Gdy wracałem, oglądałem to miejsce. Nie mogłem uwierzyć, pobocze bardzo wąskie z wyrwami, wkopany kamienny słupek. Jakim cudem wyszedłem z tego cało, nie wiem. Mogłem tylko przypuszczać, że mój krzyk o pomoc został wysłuchany. Ten przypadek na wiele lat pozbawił mnie poczucia bezpieczeństwa przy jeździe przez las.

Rodzina szkołą życia i wiary


Urodziłem się w Woźnikach Śląskich. Pochodzę z wielodzietnej rodziny robotniczej. To była rodzina zwarta i kochająca się. Panowała w niej dyscyplina, której dziś w rodzinach brakuje. Ojciec pracował jako robotnik leśny, a pomagali mu najstarsi moi bracia. Mieliśmy też małe gospodarstwo. Kiedy ojciec wstawał o brzasku i szedł kosić łąkę, to ja szedłem później z młodszą siostrą Ireną tę trawę rozrzucać i suszyć, a kiedy on, spracowany po całym dniu, wieczorem, klękał przy łóżku, to dla mnie był to autorytet i widok, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy pracowali ciężko i choć przy pracy niewiele mówiło się o Bogu, to ten Bóg był zawsze blisko. Dla wszystkich było oczywiste, że w niedzielę idzie się do kościoła. Wiara nie podlegała żadnym wątpliwościom.

Szykany za sprzeciw


Skończyłem szkołę podstawową w miejscowości Dyrdy, liceum ogólnokształcące w Tarnowskich Górach, a 2-letnie technikum górnicze w Chorzowie-Batorym. Gdy w 1965 roku biskupi polscy napisali słynny list do biskupów niemieckich, komuniści organizowali masówki, podczas których krzyczano: „Jakim prawem przebaczają?”. Ja się odezwałem, broniąc polskich hierarchów; z tego powodu byłem gnębiony i nawet chciano mnie wyrzucić ze szkoły, ale wszystko skończyło się dobrze: zdobyłem tytuł technika-górnika i rozpocząłem pracę w odkrywkowej kopalni dolomitu i w tej branży, na wielu stanowiskach, przepracowałem aż do emerytury.

Wiary trzeba bronić!


Już w okresie komuny miałem świadomość, że naszej wiary trzeba bronić i z takim nastawieniem żyję cały czas, bo wciąż widzę, że jest ona atakowana przez system, później przez liberalizm. Po przejściu na emeryturę czytałem bardzo dużo książek katolickich i zgromadziłem bardzo bogatą bibliotekę religijną, w której największym skarbem jest mistyczne, cudowne dzieło Marii Valtorty, pt. Poemat Boga-Człowieka. Dzięki temu moja wiedza i świadomość religijna bardzo mocno się rozwijały.


Na Facebooku toczę na temat wiary zacięte dyskusje, w których wykorzystuję wiedzę zdobytą m.in. dzięki artykułom publikowanym w „Przymierzu z Maryją”. Prowadzę bloga, (myslebowierze.pl), gdzie publikuję artykuły poświęcone obronie wiary. Co istotne, na blogu tematy te są trwałe i dostępne, a na Facebooku są usuwane i znikają. Cieszę się z tego, co robię, i jestem przekonany, że są to działania niezbędne i konieczne, bo jeśli nie będziemy bronić naszej wiary, to jej przeciwnicy zapędzą nas do katakumb lub uznają, że jest to tylko nasza prywatna sprawa i wtedy nie będziemy mogli się w ogóle odzywać.

Moja książka


Zdecydowałem się nawet napisać książkę w obronie wiary, w której starałem się zestawić wszystkie elementy świata, które noszą znamiona cudów lub są cudami. Książka nosi tytuł Dlaczego? i jest opatrzona mottem: Dlaczego ludzie żyją dzisiaj tak, jakby Boga wcale nie było? Wydałem tę książkę za własne pieniądze, a cały nakład w większości rozdałem.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo wdzięczna Redakcji za tak piękną pracę. 25-lecie istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi to dowód na to, że potrzebna jest taka działalność tysiącom polskich rodzin, jak również nam wszystkim. To pobudza serce i otwiera umysł na wiarę katolicką. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wyróżnienie w postaci pamiątkowego dyplomu i modlitwy Sługi Bożego Ks. Piotra Skargi.

Anna z Ostrowca Świętokrzyskiego

 

Szanowni Państwo!

Od dawna otrzymuję od Państwa „Przymierze z Maryją”. Na mojej ścianie też co roku wisi piękny kalendarz z Matką Bożą. Jakiś czas temu hojnie wspierałem Państwa działalność. Od tego czasu zdążyłem się ożenić, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Razem z żoną wychowujemy je w duchu katolickim. Od czasu, gdy wspierałem Państwa moja sytuacja ekonomiczna nieco się pogorszyła, już nie jestem kawalerem, który swobodnie może dysponować swoimi zasobami. Może jednak wkrótce będę mógł wesprzeć Państwa działalność jakąś kwotą, bo uważam, że jest ona szlachetna i ważna.

Paweł


Szanowny Panie Prezesie!

Na wstępie pragnę Pana przeprosić za wieloletnie milczenie. Mimo braku reakcji z mojej strony, przysyłał mi Pan każdego roku kalendarz. Chociaż na to nie zasługiwałam, bardzo sobie to cenię. Kalendarze przypominają mi o każdym święcie kościelnym. Myślę, że miała w tym udział Fatimska Pani, której kapliczką obok naszego kościoła przez kilkanaście lat się opiekowałam. Od dwudziestu dwóch lat jestem na emeryturze, a głównym moim zajęciem są obecnie wizyty u lekarzy, w aptekach, na badaniach, no i oczywiście prace domowe. Kończąc, serdecznie Pana pozdrawiam, życzę wielu wspaniałych Przyjaciół, a przede wszystkim, aby Matka Najświętsza wspierała wszystkie inicjatywy podejmowane przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi.

Maria z Lubelskiego

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za kolejną kampanię, od której zależy los i przyszłość naszej katolickiej Polski. Tak wielu Polaków zmieniło życie i poglądy po pandemii. Od nas, Apostołów, wymaga się budzenia sumień naszych rodaków, żeby nie odeszli od chrześcijańskich korzeni. Bóg zapłać za tak cudowne Wasze dzieło. Niech Wam Bóg błogosławi!

Anna z Małopolski

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za dotychczasową korespondencję, która służy Czytelnikom w dziele popularyzacji Orędzia naszej Fatimskiej Pani, rozpala ogień patriotycznej miłości do naszej ukochanej Ojczyzny i podejmuje jakże niezbędną dla nas troskę o rozwój cywilizacji łacińskiej, a przede wszystkim jej trwanie w Europie i na świecie. Jestem Panu i Stowarzyszeniu, któremu Pan przewodzi, szczerze i serdecznie wdzięczny i mniemam, że tak czyni wielu Księży i Rodaków w Polsce i na emigracji. Niech te Wasze starania i trud wokół tej sprawy oraz tych tematów wynagrodzi Boża Opatrzność. Za przesłane egzemplarze „Przymierza z Maryją” serdecznie dziękuję. Staram się rozprowadzić je wśród moich najlepszych znajomych i przyjaciół.

Ks. Kazimierz

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za piękny kalendarz „366 dni z Maryją” na 2024 rok, który poświęcony jest szkaplerzowi świętemu. Kalendarz jest bardzo ciekawy i pięknie wydany. Nie o wszystkich przedstawionych szkaplerzach wiedziałam, ale też nie wszystkie można przedstawić w kalendarzu ze względu na objętość. Tak samo jak Pana pragnieniem, tak również i moim jest, aby ten kalendarz trafił do jak największej liczby osób. Pozdrawiam serdecznie.

Lucyna z Bydgoszczy

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Na początku dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz „366 dni z Maryją” na rok 2024. Dziękuję też za grudniowe „Przymierze z Maryją”. Dostałam również 4. numer „Apostoła Fatimy”. Przeczytałam list od Pana Prezesa i świadectwa ludzi, którzy są Apostołami Fatimy. Proponuje Pan, abym opowiedziała swoją historię. Moja historia nie jest niestety chwalebna. Żyłam bardzo daleko od Boga i Kościoła świętego. W zasadzie to nie było życie. Moja mama, bardzo pobożna niewiasta, modliła się za mnie, również kapłani modlili się za mnie. Kiedyś, gdy leżałam i czułam od nóg drętwienie, poczułam trzy pocałunki tak gorące i pełne miłości, że zapragnęłam żyć. Mama była przy mnie, wyciągnęłam ręce do niej i pomogła mi wstać. Teraz sama jestem mamą i wiem, co czuła moja, kiedy żyłam daleko od Boga…

Anna


Szczęść Boże!

Dziękuję za wielkie zaangażowanie i tak wspaniałe dzieło, jakie tworzycie. Dziękuję też za list, „Przymierze z Maryją” i drugi kalendarz z Maryją. W świątecznym „Przymierzu…” opisaliście różne ciekawe tematy związane z Bożym Narodzeniem np. jak godnie przeżyć Wigilię i narodziny Chrystusa. Dziękuję jeszcze za dwa wspaniałe upominki: szopkę bożonarodzeniową i kartę z modlitwą o triumf wiary katolickiej. Nie możemy ani na moment przestać działać na rzecz obrony wiary. Ja w miarę swoich możliwości finansowych, jak do tej pory, gdy zdrowie pozwoli, będę nadal wspierać Was swoim „groszem”… W modlitwach często polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie. Szczęść Wam Boże na dalsze lata!

Z Panem Bogiem

Stefania z Płocka

 

Szanowni Państwo!

Mozambik jest jednym z najbiedniejszych państw świata i wszelka pomoc materialna, a nade wszystko duchowa, jest nieodzowna. Wsparcie Stowarzyszenia dla tych społeczności jest wielką radością, gdyż mogą z nadzieją budować swoją przyszłość i wieczność! Szczęść Wam Boże!

Marek z Lublina