Drodzy Przyjaciele,
Lubimy się szczycić tym, że żyjemy w katolickim kraju, że większość Polaków to katolicy, że mieliśmy spośród nas papieża, że jesteśmy rozmodleni, a nasze Kościoły są jeszcze stosunkowo pełne itd., itd. Łatwo jest się nam upajać tymi zasługami, nie zawsze naszymi, gdy tymczasem właśnie w naszej Ojczyźnie, w miejscowości lub, co jeszcze gorsze, w naszej rodzinie często obojętnie przechodzimy wobec prawdziwego zła i nędzy moralnej.
Ilu z nas reaguje na coraz bardziej agresywne kampanie homoseksualne i rokrocznie powtarzające się marsze homoseksualne na ulicach największych miast Polski? Z jaką łatwością przychodzi nam akceptować takie prowokacje, jak przemarsz homoseksualistów pod oknem papieskim w Krakowie? Albo dlaczego tak wielu pośród naszych sąsiadów, przyjaciół i znajomych nadal uważa, że „w niektórych sytuacjach można dokonać aborcji”, a my na takie poglądy nie reagujemy?
Skąd to przyzwolenie na środki antykoncepcyjne i ograniczanie poczęcia dzieci w kraju, który starzeje się z taką szybkością, że niedługo nie będzie w stanie utrzymać systemu ubezpieczeń emerytalnych, bo nie będzie młodych zdolnych do pracy ludzi?
A w naszych rodzinach lub rodzinach naszych bliskich ile jest przyzwolenia na rozwody i wszelkiego rodzaju związki niesakramentalne na tzw. kocią łapę? Ile nieszczęśliwych i cierpiących dzieci, którym ból zadają ich właśni rodzice w imię egoistycznego „prawa do szczęścia”? Ile jest dzieci gorszonych lub deprawowanych przez dorosłych lub tych wychowawców i rodziców, którzy w imię zgubnych pomysłów na wychowanie bezstresowe, wystawiają ich na pastwę rozbudzonych przez media namiętności?
Naprawdę za mało ja i my wszyscy, Drodzy Przyjaciele, robimy dla ratowania tylu dusz idących łatwą drogą na wieczne potępienie. Wybaczcie mi ten oskarżycielski ton, ale widząc i słysząc, z jaką łatwością i jak beztrosko pozostawiamy naszych bliźnich pogrążonych w grzechach, szczególnie tych dotyczących życia małżeńskiego i rodziny, nie sposób się nie oburzyć.
Oczywiście nie każdy z nas może prowadzić czynny apostolat i angażować się w bezpośrednie akcje w obronie małżeństwa i rodziny. Ale każdy, kto może, kto ma do tego talenty organizacyjne, powinien to robić począwszy od swego najbliższego otoczenia, poprzez parafie i lokalne społeczności, a na kraju i świecie skończywszy.
Ci, którzy nie mają zdrowia, siły lub odpowiednich zdolności, mogą i powinni działać we własnych rodzinach lub wspierać tych, którzy już działają. Chorzy i cierpiący mają też wielką broń do swojej dyspozycji. Mogą ofiarować swoje cierpienia w intencjach wynagradzających za grzeszników o ich nawrócenie oraz za tych, którzy czynnie walczą w obronie małżeństwa i rodziny.
Moi Drodzy Przyjaciele, Pan Jezus powiedział do Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny: Jeżeli Polska nie odrodzi się duchowo, nie porzuci swych grzechów, to zginie, bo czyni Mi straszną zniewagę…
Dlatego róbmy wszystko, co w naszej mocy, poprzez czyny, modlitwy i ofiarowanie cierpień, aby przebudzić sumienia Polaków i ratować zagrożone dusze.
W Jezusie i Maryi
Sławomir Skiba,
redaktor naczelny