Święte wzory
 
Św. Bazyli Wielki – obrońca czystości Wiary
Adam Kowalik

Św. Bazyli, jego brat Grzegorz z Nyssy oraz przyjaciel Grzegorz z Nazjanzu, to trójka zasłużonych teologów (Ojcowie Kapadoccy), którzy wnieśli ogromny wkład w rozwój doktryny Kościoła. Najwybitniejszym z nich był Bazyli. Oprócz wielkich zdolności intelektualnych posiadał też talent duszpasterski i zmysł organizatorski, dzięki czemu z pożytkiem dla wiernych przez wiele lat pełnił posługę biskupa-metropolity Cezarei.

 

Rodzina świętych

Bazyli pochodził z zamożnej rodziny, posiadającej majątki ziemskie w Kapadocji i w sąsiednim Poncie. Jego przodkowie i krewni sprawowali wysokie urzędy państwowe i wojskowe. Od kilku pokoleń wyznawali chrześcijaństwo.


Gorliwą chrześcijanką, która wywarła duży wpływ na duchowe ukształtowanie Bazylego, była jego babka ze strony ojca – Makryna Starsza. Ta dostojna niewiasta w młodości należała do grona uczennic św. Grzegorza Cudotwórcy. Podczas prześladowań za cesarza Dioklecjana ukrywała się w górach. Skutecznie zaszczepiła w swoich dzieciach i wnukach miłość do Boga i Kościoła. Jej syn Bazyli, ojciec bohatera naszej opowieści, cieszył się wśród ludzi wielkim poważaniem jako uczciwy człowiek i urzędnik (retor i adwokat). Za żonę pojął bardzo pobożną kobietę – Emmelię.


W atmosferze wiary i modlitwy wzrastał więc Bazyli oraz jego rodzeństwo: starsza siostra Makryna (została pustelnicą), młodsi bracia: Naukracjusz (opiekun starców i chorych), Grzegorz (biskup), Piotr (biskup) oraz pięcioro czy sześcioro młodszych dzieci, o których nie mamy bliższych wiadomości.


W Atenach…

Bazyli przyszedł na świat w 329 roku. Pierwsze nauki pobierał w domu. Uczył go ojciec. Gdy podrósł, rodzice powierzyli dalsze kształcenie chłopca nauczycielowi w Cezarei Kapadockiej (środkowa Turcja). Tu po raz pierwszy Bazyli spotkał Grzegorza z Nazjanzu, który także zdobywał wiedzę w tym mieście. Po ukończeniu edukacji na szczeblu średnim drogi obu młodzieńców na pewien czas się rozeszły. W celu kontynuacji nauki Bazyli udał się do Konstantynopola, podczas gdy Grzegorz wyjechał do Cezarei Palestyńskiej. Ostatecznie obaj spotkali się w Atenach, słynnym centrum kulturalnym świata starożytnego. Tu zacieśniły się ich przyjacielskie więzy. Łączyły ich nie tylko wspomnienia z Cezarei, ale także wspólne pasje, zainteresowania oraz studia. Wielkim szacunkiem darzyli swego profesora Proajresiosa. Należał on do garstki ateńskich nauczycieli akademickich – wyznawców Chrystusa. Gdy kilka lat później cesarz Julian Apostata zakazał chrześcijanom nauczania, Proajresios wycofał się z działalności pedagogicznej, mimo że cezar, ceniący ateńskiego intelektualistę, chciał zrobić dla niego wyjątek. Jak wspomina Grzegorz z Nazjanzu, już w okresie studiów Bazyli cieszył się wśród kolegów dużym autorytetem.


W poszukiwaniu Prawdy

W 355 roku Bazyli uznał, że dalszy pobyt w Atenach nie przyniesie mu większych korzyści i powrócił w rodzinne strony. Zrobił to wbrew namowom Grzegorza i innych przyjaciół. Coraz mniej miał serca do pogoni za „mądrościami tego świata”. Poszukiwał prawdziwych wartości.


Jako że zgodnie z dość rozpowszechnionym w starożytności zwyczajem, Bazyli powstrzymywał się dotąd od przyjęcia Chrztu św. (wynikało to ze strachu przed popełnieniem grzechu śmiertelnego; sakrament pokuty był wówczas udzielany tylko w wyjątkowych wypadkach), teraz zdecydował się na ten krok.

Wahał się jednak co ma robić dalej. Rozpoczął wprawdzie karierę retora, ale nie poświęcał jej zbyt dużo uwagi. W tym czasie odbył kilka podróży po Syrii i Egipcie. Ze szczególnym zainteresowaniem zwiedzał pustelnie. Zafascynowało go życie mnichów. Postanowił pójść ich śladem, a na miejsce odosobnienia wybrał leżące w dobrach rodzinnych Annisy. Niedaleko zresztą znajdowała się pustelnia, w której mieszkała jego matka, siostra i brat Piotr.

Bazyli z entuzjazmem oddawał się ascezie. Zasmakował w pracy, modlitwie i ubóstwie. Dużo czasu poświęcał lekturze. Ze szczególnym zainteresowaniem zgłębiał treść dzieł św. Klemensa Aleksandryjskiego i Orygenesa. Udało mu się zachęcić do przyjazdu Grzegorza z Nazjanzu. Teraz razem oddawali się umartwieniom, studiom i dyskusjom na tematy teologiczne.


Pasterz Kapadocji

Z nieznanych przyczyn po kilku latach św. Bazyli opuścił pustelnię. Został doradcą biskupa Dianiosa i w tym charakterze wziął udział w synodzie zwołanym w Konstantynopolu w 360 roku. Tym samym znalazł się w samym centrum teologicznych sporów o naturę Pana Jezusa. Cztery lata później, już jako kapłan, towarzyszył innemu biskupowi podczas synodu w Lampsakos.


W tym czasie Bazyli przyjął propozycję współpracy z biskupem Cezarei – Euzebiuszem. Choć nie zawsze stosunki między nimi układały się poprawnie, obaj wytrwale pracowali dla dobra Kościoła lokalnego. Po śmierci zwierzchnika Bazyli został jego następcą i w roku 370 przyjął święcenia biskupie.

Jeszcze jako kapłan Bazyli wiele wysiłku poświęcał pomocy ubogim. Gdy w 368 roku w Cezarei wybuchł wielki głód, Bazyli, wykorzystując fundusze rodziny, karmił potrzebujących. Mobilizował do tego także bogatszych wiernych. Już jako zwierzchnik diecezji wziął pod swą opiekę sporą gromadę ubogich. Zbudował dla nich nawet rodzaj osady, od jego imienia nazwanej Bazyliadą.


Święty Bazyli ze szczególną energią prowadził walkę o czystość wiary katolickiej. Lata jego posługi, najpierw kapłańskiej, a potem biskupiej, w diecezji, to czas ofensywy arian, sekty odrzucającej naukę o Trójcy Świętej. Problem pogłębiało wsparcie, jakiego herezji udzielił cesarz Walens. Zaraz po objęciu przez Bazylego stolicy biskupiej monarcha starał się pozyskać go dla błędnych nauk. Gdy mimo próśb, a potem gróźb, Bazyli pozostawał niewzruszony, cezar postanowił podzielić diecezję na dwie części, a zwierzchnictwo nad nowo utworzoną jednostką administracyjną oddać człowiekowi przychylnemu arianizmowi.


Zatrwożony biskup Bazyli zaczął obsadzać stolice biskupie ludźmi prawowiernymi. Ta rozpaczliwa walka o ortodoksję odbiła się negatywnie na jego stosunkach z najbliższym przyjacielem. Grzegorz uległ naleganiom Bazylego i przyjął święcenia oraz nominację na biskupa Sazymy. Gdy jednak zobaczył tę zabitą deskami osadę, której z woli przyjaciela miał zostać pierwszym biskupem, wycofał się. Długo nosił w sercu urazę, jednak nie zerwał współpracy z Bazylim. Nieudana okazała się także nominacja biskupia brata Bazylego – Grzegorza. Szybko okazało się, że nie daje on sobie rady z administrowaniem podległym mu Kościołem w Nyssie. W końcu został zwolniony z urzędu. Przeforsowany przez Walensa biskup nowej diecezji okazał się człowiekiem kompromisu i nie narzucał herezji arianizmu, przez co ortodoksja nie poniosła na tych terenach uszczerbku.


Walkę w obronie czystości doktryny Kościoła toczył Bazyli aż do ostatnich chwil życia. Niestety, gdy umierał, 1 stycznia 379 roku, sytuacja pod tym względem nie wyglądała zbyt dobrze. Jednak Opatrzność czuwała. Dwa lata później hierarchowie zgromadzeni na soborze w Konstantynopolu odrzucili błędne teorie i opowiedzieli się za prawdziwą wiarą. Okazało się więc, że walka biskupa Cezarei nie poszła na marne.


Dziedzictwo

Należy wspomnieć o wielkim wkładzie, jaki św. Bazyli Wielki wniósł w życie zakonne. Wiele klasztorów uważało go za swego założyciela. Nigdy nie skąpił rad zakonnikom, którzy zwracali się o pomoc. Napisany przez niego Asceticon przez wieki służył wspólnotom bazyliańskim jako reguła życia mniszego.

Wielkim dziedzictwem Kościoła są pozostawione przez Bazylego traktaty teologiczne, a także zbiory kazań i listy. Wraz z oboma Grzegorzami przyczynił się do ustalenia dogmatu o Trójcy Świętej. To wszystko stało się podstawą do ogłoszenia go w 1568 roku (razem z Grzegorzem z Nazjanzu) Doktorem Kościoła. Z kolei wszyscy trzej Ojcowie Kapadoccy zostali uznani świętymi. Dzień wspomnienia św. Bazyli dzieli ze św. Grzegorzem z Nazjanzu, a przypada on w kalendarzu liturgicznym 2 stycznia.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel