Odbyłem czterodniowe rekolekcje na Bielanach. Miałem więc możliwość żyć i modlić się jak kameduli, z tą różnicą, że kiedy oni – między modlitwami – udawali się do pracy, ja i moi towarzysze słuchaliśmy w tym czasie rekolekcji prowadzonych przez franciszkanina, ojca Krzysztofa (Bóg zapłać, Czcigodny Ojcze!).
Ich tematyka: modlitwa według św. Bonawentury – doskonale odpowiadała specyfice tego miejsca, skąd od ponad 400 lat właśnie modlitwą i pokutą mnisi szturmują Niebiosa. Kameduli modlą się za tych, którzy się nie modlą i pokutują za tych, którzy ani myślą o jakichkolwiek wyrzeczeniach… Żyjąc w ten sposób i orędując za nami, zasłużyli na miano piorunochronu, który chroni Kraków przed dziejowymi burzami (kard. Karol Wojtyła).
Cisza i modlitwa
Cztery dni za klasztornym murem to niewiele, ale i tak śmiało mogę wyznać, że było to jedno z najważniejszych duchowych doświadczeń w moim życiu.
Pierwsze co mnie tu uderzyło, to cisza. Z oddali do mojej celi dochodziły wprawdzie jakieś odgłosy cywilizacji, ale na Bielanach można „usłyszeć” ciszę. Niezwykłe doświadczenie…
Jak wygląda porządek dnia? Potężny dzwon, który obudziłby umarłego, zaczyna bić o 3.30. To zderzenie z rzeczywistością klasztorną jest dość bolesne, zwłaszcza jeśli nie mieliśmy w zwyczaju wczesnego zasypiania. Ale zawsze można zmienić nawyki…
Kwadrans później – godzina czytań, odmawiany w ciszy Anioł Pański. Następnie czytanie duchowe w celi. Potem Jutrznia. Msza Święta. Modlitwa przedpołudniowa. Anioł Pański. Różaniec. Modlitwa popołudniowa. Nieszpory, Anioł Pański. Kompleta. Modlitwa za zmarłych De Profundis. Święte milczenie. W tym układzie jest miejsce na trzy bezmięsne posiłki i kilka godzin pracy (w naszym przypadku pracę zastępowały rekolekcje). Obowiązuje więc benedyktyńska zasada Ora et labora. Modlitwa i praca. Bo też zakon kamedułów, powstały w XI wieku podczas tzw. reformy białych mnichów, należy do wielkiej rodziny czerpiącej z reguły benedyktyńskiej.
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu…
Krótka refleksja dotycząca bielańskich modlitw… Otóż inwokacja: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie, pospiesz ku ratunkowi memu… zwłaszcza o godzinie 3.45 – w ciemnym, ledwie oświetlonym małymi żaróweczkami kościele – ma wydźwięk absolutnie nadprzyrodzony. Mistyczny. Kameduli każde słowo Psalmów i modlitw wymawiają powoli, z największą uwagą, w specyficznym rytmie i jednym tonem. Na dwa głosy.
A po modlitwach? Nie ma zbędnych słów, niepotrzebnych rozmów. – Tu jest cisza i pustelnictwo – poinstruował nas brat furtian, upominając, gdy nieopatrznie wraz z innymi świeckimi uczestnikami rekolekcji wyszliśmy na krótką przechadzkę w czasie świętego milczenia.
Samotność
Samotność przeżywana w celi skłania do rozmyślań. O Bogu, Jego Przykazaniach, Dobroci, Mądrości, Sprawiedliwości, Miłosierdziu, o Maryi odbierającej tutaj cześć w pięknym obrazie Królowej Pustelników, o świętych… Stąd z kolei wypływa chęć przewartościowania dotychczasowego życia i korekty w relacji z bliźnimi.
Jeśli w tym miejscu i w tych warunkach nie byłbym skupiony na Bogu, sprawach ostatecznych, wewnętrznej przemianie, wytrzymałbym tu może jeden dzień. Mógłbym przez chwilę zachwycać się włoskim pięknem świątyni, niezwykłą urodą modlitw mnichów, widokiem z okna… I tyle. Jaki byłby jednak wtedy sens tych rekolekcji?
Przebywając tu, nauczyłem się, że każde oderwanie od tego rytmu życia – sprawdzanie internetu w telefonie komórkowym, plotki ze świata – rozprasza i zakłóca obowiązujące na Bielanach skupienie na tym, co najważniejsze – Bogu i wieczności.
Święta Monotonia
Może to trudno zrozumieć, ale erem kamedulski naprawdę jest inną rzeczywistością. Żyje się tu niejako poza czasem.
Co tutaj jest? Skupienie, modlitwa, pokuta, praca. Są paradoksy: milczenie (zasada – kameduła nie otwiera ust niepytany) ale też stała modlitwa ustna czy w myślach. Jest samotność – jednak mnisi nie czują się samotni. No, ale skoro – jak podkreślają – Bóg jest z nimi, jak można czuć się samotnym?
Jest odseparowanie od świata, ale też eremici stale się za ten świat modlą.
Czego nie ma? Nie ma „grania”, udawania… No bo kogo „grać”? Przed kim udawać, jeśli się żyje tylko dla Boga? Nie ma też legendarnych trumien, w których jakoby mieli spać mnisi. Nie słyszałem także – a szkoda! – pozdrowienia memento mori, które rozsławił Sienkiewicz w Panu Wołodyjowskim.
Nie ma ekstatycznych póz i oderwanych od rzeczywistości zakonników. Przeciwnie, widziałem kilku mnichów podczas pracy fizycznej – z dużą wprawą i uwagą wypełniali swoje codzienne obowiązki.
Nie ma też radia, telewizji, internetu… Mnisi mają – w pewnym stopniu – dostęp do jednej lub dwóch gazet, z których czerpią wiedzę o współczesnym świecie, tak bardzo potrzebującym ich modlitwy.
Posiłki spożywa się – z wyjątkiem kilku uroczystych dni w roku – w samotności. Podczas pracy obowiązuje milczenie, chyba że sytuacja wymaga jakichś konsultacji. Bywają rekreacje, zwłaszcza przed dwoma 40-dniowymi postami poprzedzającymi Wielkanoc i Boże Narodzenie. Poza tym monotonia… Święta Monotonia, pozwalająca podpatrzeć wieczność.
I w tej rzeczywistości miałem okazję przez chwilę żyć. Czułem obecność Boga. Tak, jak czasem, siedząc w pokoju tyłem do drzwi wejściowych, czujemy, że ktoś po cichutku wchodzi do naszego pomieszczenia…
Powrót do rzeczywistości po prawie czterech dobach może nie był jakoś szczególnie bolesny, ale zderzenie z tym światem było odczuwalne. Kilkaset metrów od eremu, na głównej drodze pędzący motocykliści na swych warczących maszynach, agresywni kierowcy, korki, karetki na sygnale…
Wszystko odbiera się ze zwiększoną wrażliwością. Zwłaszcza te decybele. Świat jest głośny. Trudno jest się skupić…
Co dalej?
Pamiętam, że kiedy pierwszy raz odwiedziłem bielański erem, zwrócił moją uwagę napis znajdujący się przy furcie: Pustelnia nasza stanowiła zawsze przystań dla tych, którzy zmęczeni zamętem świata przychodzili tu, aby w ciszy naszego spokoju czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami. Obyś uzyskał ją i ty – zadumany przed historią – zbłąkany przechodniu…
Po ponad 25 latach zaczerpnąłem więc tej otuchy i siły do walki z ziemskimi utrapieniami… Miałem okazję żyć wśród tych, którzy dotykają Absolutu. To niezwykle budujące i zobowiązujące.
Dlatego zadaję sobie pytanie: co przyniosą te rekolekcje? Niezawodny probierz – poznamy po owocach.
Jedno wiem na pewno: ufność we własne siły byłaby dużą nieroztropnością. Pan Jezus przecież przestrzegał: Beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15,5).
I niech to będzie puenta refleksji o bielańskich rekolekcjach…
Bogusław Bajor
Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem (Koh 3,1). Po raz kolejny mogłam się o tym przekonać, kiedy dostałam możliwość towarzyszenia jako opiekun naszym Przyjaciołom – Apostołom Fatimy w pielgrzymce do miejsc, gdzie Matka Boża objawiła się trojgu pastuszkom.
Odkąd pamiętam, maj gra melodię „łąk umajonych”. Wszystko dzięki mojemu tacie, który od najmłodszych lat zabierał mnie na nabożeństwa majowe. Uczciwie trzeba przyznać, że z biegiem lat, wśród natłoku codziennych spraw i zmartwień, zdarza się zaniedbywać w sprawach Nieba, ale Matka Najświętsza o swoich dzieciach nie zapomina nigdy. Najlepszy dowód stanowi dla mnie ta możliwość, by miesiąc po ślubie móc razem z mężem zawierzyć nasze małżeństwo i rodzinę bezpośrednio Fatimskiej Pani.
Jestem przekonana, że choć nasza grupa pielgrzymów została wyłoniona na drodze losowania, nikt z nas nie znalazł się tutaj przypadkiem. I tak z sercami przepełnionymi wdzięcznością za ten niespodziewany dar, o trzeciej nad ranem 16 maja 2024 roku wyruszyliśmy w podróż do miejsca, gdzie Niebo dotknęło ziemi.
Fatima przywitała nas pochmurnym niebem i deszczem. Nie popsuło nam to bynajmniej radości z faktu, że dotarliśmy do naszej ukochanej Matki. Co ciekawe podobna pogoda towarzyszyła nam w ciągu całego wyjazdu. Szare i posępne poranki zamieniały się w słoneczne, ciepłe popołudnia. Całkiem jak w życiu, kiedy co dzień splatają się chwile radosne i smutne.
Po pierwsze: Fatima
Każdy dzień rozpoczynaliśmy od Mszy Świętej w Kaplicy Objawień, a kończyliśmy wspólnym Różańcem i procesją z figurą Matki Bożej. Niesamowity był to widok na wielki plac wypełniony modlitwą i śpiewem tysięcy ludzi, rozświetlony światłem tysięcy świec.
Jeden dzień naszej pielgrzymki poświęciliśmy, by poznać miejsca i historię związaną z objawieniami. Odwiedziliśmy muzeum, w którym przechowywane są wota ofiarowane w podzięce Matce Bożej. Przeszliśmy Drogę Krzyżową, wędrując ścieżkami, którymi chodzili Łucja, Hiacynta i Franciszek. Zobaczyliśmy miejsca, w których mieszkali. Mogliśmy wyobrazić sobie, jak wyglądało ich codzienne życie. Zwiedziliśmy również przepiękną bazylikę Matki Bożej Różańcowej, gdzie pochowani są pastuszkowie z Fatimy. Niestety, majestat tego miejsca objawień niszczy brzydota wybudowanej naprzeciwko bazyliki poświęconej Trójcy Przenajświętszej…
Po drugie: zachwyt
Pielgrzymka do Fatimy, oprócz uczty dla duszy, była okazją do zobaczenia perełek architektury portugalskiej. Klasztor hieronimitów w Lizbonie, zamek templariuszy w Tomar, klasztor cystersów w Alcobaça, klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha… aż trudno uwierzyć, że te majestatyczne budowle zostały zbudowane przez ludzi, którzy do dyspozycji mieli tylko „sznurek i młotek”. Przez, zdawałoby się, zwykłe mury tchnie duch ad maiorem Dei gloriam i przypomina o czasach, kiedy ludzie w większości potrafili wyrzec się korzyści dla siebie, bo wiedzieli, po co i dla Kogo na tym świecie żyją. Może jeszcze wrócą czasy dzieł Bogu na chwałę i ludziom na pożytek…
W czasie pielgrzymowania mieliśmy także okazję odwiedzić małe, urocze miasteczko Obidos. Pełne wąskich uliczek, białych domów, gdzie czas płynie zdecydowanie wolniej i przypomina o tym, jak ważne jest dobre przeżywanie tu i teraz. Ogromne wrażenie zrobiła też na nas pięknie położona nadmorska miejscowość Nazaré, z przepiękną plażą i oceanem, którego ogrom jednocześnie przeraża i zachwyca. Tutaj także znajduje się najstarsze portugalskie sanktuarium Maryjne, gdzie przechowywana jest figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą – jak głoszą legendy – wyrzeźbił sam św. Józef!
Po trzecie: ludzie
Jednak te wszystkie miejsca, widoki, przeżycia nie byłyby takie same, gdyby nie towarzystwo. Wielką wartością było dla mnie poznanie naszych drogich Apostołów. Nieoceniona była również rola pani pilot, która swoimi barwnymi opowieściami ożywiała wszystkie odwiedzane przez nas miejsca.
Z dalekiej Fatimy…
To były cztery dni wypełnione modlitwą, zwiedzaniem, rozmowami… Intensywne, ale warte włożonego wysiłku. Odwiedzenie miejsca, do którego z Nieba osobiście przybyła Matka Najświętsza, to wielki przywilej i łaska. Nie można jednak zapominać, że najważniejsza jest prośba, którą kieruje Ona codziennie do każdego z nas – by chwycić za różaniec i zapraszać Ją do naszych zwyczajnych spraw i obowiązków!
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję za wszystkie „Przymierza z Maryją”. To jest moja lektura, na którą czekam i którą czytam „od deski do deski”. Wciąż odnajduję w niej coś nowego i pożytecznego. Składam serdeczne podziękowania i życzę całej Redakcji dużo zdrowia i wytrwałości w tym, co robicie. Jest to dla wielu ludzi olbrzymim wsparciem!
Anna z Podkarpacia
Szczęść Boże!
Bardzo szlachetna i potrzebna jest Wasza kampania poświęcona Matce Bożej Rozwiązującej Węzły. Różne węzły-problemy dotykają bardzo wielu Polaków. Jestem również zaniepokojony, że coraz więcej dzieci i młodzieży zmaga się z depresją i zaburzeniami lękowymi, jak również z wszelkimi uzależnieniami, czy to od alkoholu, czy innych używek. To bardzo niepokojące, gdyż problem ten nasila się i jest bardzo trudny do rozwiązania. Myślę jednak, że uda się rozwiązać większość węzłów za sprawą Matki Najświętszej.
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Na Pana ręce składam najserdeczniejsze podziękowania za nadesłane mi piękne i budujące życzenia urodzinowe. Pamiętam w moich modlitwach zanoszonych do Bożej Opatrzności o wszystkich pracownikach Stowarzyszenia na czele z Panem. Modlę się o Boże błogosławieństwo w życiu osobistym i zawodowym.
Zofia z Mielca
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jako Apostołka Fatimy, na temat kampanii „Maryja rozwiąże każdy Twój problem” wypowiadam się z wielką ufnością do Matki Bożej, która pomoże rozwiązać każdy problem, gdy Ją o to prosimy. Wierzę w to głęboko. Jestem wzruszona, gdy czytam, jakie ludzie mają ciężkie sytuacje życiowe. Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za wielkie dzieła, jakie tworzycie w Waszym Stowarzyszeniu. Dziękuję za poświęcony piękny obrazek, za książeczkę Maryjo, rozwiąż nasze węzły!, kartę, na której zapisałam problemy rodzinne. W modlitwie polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Szczęść Wam Boże na dalsze lata. Z Panem Bogiem!
Irena z Bielska-Białej
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za przesłanie książki Św. Rita z Cascii. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Już czytamy, modlimy się. Za jej wstawiennictwem wypraszamy potrzebne łaski i opiekę nad rodziną i naszą Ojczyzną. Co roku pielgrzymujemy z parafii do sanktuarium w Nowym Sączu. Od dawna modlę się codziennie, aby za jej wstawiennictwem otrzymać łaski nieraz w trudnych sytuacjach. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Szczęść Wam Boże!
Józefa z Małopolskiego