Wielu z nas zna historię wilka z Gubbio, którego oswoił św. Franciszek z Asyżu. Mało kto jednak wie, że kilka wieków przed biedaczyną z Asyżu żył inny wielki święty, który w cudowny sposób poradził sobie z hordą dwunastu wilków i potrafił oswoić niedźwiedzia. Mowa oczywiście o Kolumbanie z Bobbio, irlandzkim założycielu wielu europejskich klasztorów i niestrudzonym wojowniku o zbawienie dusz.
Kolumban Młodszy przedstawiany jest przez biografów jako postać wielka i niezwykła. Jak napisał jeden z nich, Kolumban to pod wieloma względami największy, najodważniejszy i najbardziej reprezentatywny spośród wszystkich wojowników krzyża, którzy wyszli z Irlandii. Temperamentny, a zarazem wyjątkowo łagodny i obdarzony licznymi łaskami duchowny zaszczepił na kontynencie europejskim – spoganiałym po najazdach barbarzyńców – znajomość łaciny, greki, języka hebrajskiego, retoryki, geometrii i poezji.
Ten święty, żyjący w VI wieku, zadziwiał z jednej strony niezwykłą gorliwością w zwalczaniu występku, niezależnie od tego czy dopuszczali się go królowie czy duchowni, z drugiej – był łagodny i wrażliwy na piękno otaczającego go świata.
Legendy mówią, że tak bardzo fascynowały go zwierzęta i otaczająca przyroda, że często, gdy wędrował przez gęste lasy, brał ptaki i wiewiórki na ręce, po czym kładł je na ramieniu lub głowie. Bawił się z nimi i rozmawiał. Ludzie nieraz widzieli wiewiórki skrywające się w kapturze Świętego.
Większość z nas zna historię wilka z Gubbio, który gnębił mieszkańców przez długi czas aż do momentu, gdy św. Franciszek z Asyżu „rozmówił się z nim” i zabronił atakowania ludzi. Nieliczni wiedzą, że św. Kolumban z VI wieku potrafił poradzić sobie z całą watahą wilków. I działo się to wiele wieków przed narodzeniem Biedaczyny z Asyżu. Św. Kolumban urodził się w roku 543, a św. Franciszek w 1182 r.
Spotkanie z watahą wilków
Irlandzki duchowny sporo wędrował przez gęste lasy zarówno Irlandii, jak i kontynentu europejskiego, niosąc ze sobą księgę Pisma Świętego, ewangelizując przy tym napotkanych ludzi. Raz, podczas takiej wędrówki, przyszło mu do głowy, że wolałby być narażony na wściekłość dzikich zwierząt, które nie mają grzechów, niż doświadczać krzywdy ze strony szalonych ludzi, tracących życie wieczne z powodu swoich występków. Gdy tak medytował, nagle dostrzegł dwanaście wilków, które pospiesznie zbliżały się do niego. Dzikie bestie otoczyły Kolumbana. Opat znieruchomiał. Zdążył jednak westchnąć: O Boże! Wejrzyj ku wspomożeniu memu Panie, spiesz mi z pomocą! Wściekłe zwierzęta, które już zaczęły dobierać się do szaty mnicha, nagle jak gdyby nigdy nic spokojnie oddaliły się w głąb lasu.
Innym razem duchowny, udając się na odosobnienie, znalazł pieczarę wydrążoną w skale. Schronił się w niej. Pomyślał sobie, że to będzie jego pustelnia. Zakonnik nie zdawał sobie jednak sprawy, że jaskinia należała do niedźwiedzia. Gdy Święty zorientował się, że nie jest sam, polecił bestii odejść i nie wracać. Zwierzę odeszło. Nigdy nie odważyło się ponownie zajrzeć do pieczary…
Kolumban mieszkał tam przez pewien czas, oddając się medytacji i postom. Z innymi braćmi utrzymywał kontakt za pośrednictwem chłopca o imieniu Domoalis. Pewnego razu przybył on z wieścią z klasztoru. Wyczerpany wielodniowym marszem i wspinaczką zamierzał odpocząć kilka dni w jaskini zanim wróci do zakonników. Młody posłaniec poskarżył się opatowi, że odczuwa pragnienie. Ten polecił mu: – Mój synu, zacznij kopać w głębi pieczary. Pamiętaj, że Pan sprawił, iż strumienie wody wypływały ze skał dla ludu Izraela. Chłopiec posłuchał rady i próbował wydrążyć otwór. Szło mu to z wielkim trudem, ale jak tylko Kolumban padł na kolana i zaczął się modlić, w jaskini wytrysnęło źródełko, które bije w niej do dziś.
Uzdrowienie mnichów
Świątobliwy opat podróżował nie tylko po ziemiach Irlandii, ale przede wszystkim po terytorium Francji, Włoch, Szwajcarii czy dzisiejszych Niemiec. W samej tylko Francji założył trzy klasztory: w Annegray, Fontaines i Luxeuil, do których garnęło się wielu młodych ludzi.
Kolumban pewnego razu polecił jednemu z braci o imieniu Gall złowić ryby. Ten jednak nie był w stanie złapać ani jednej. Święty, pomodliwszy się do Pana, nakazał zniechęconemu duchownemu ponownie zarzucić sieci. Tym razem połów był tak obfity, że mnich z trudem wyciągnął sieci.
Innym razem, gdy Święty przebywał w jaskini, która wcześniej należała do niedźwiedzia, i przez długi czas umartwiał się, miał wizję, iż bracia z klasztoru Luxeuil pochorowali się ciężko i nie byli w stanie w porę zebrać zboża z pola. Opuściwszy pustelnię, Kolumban udał się do Luxeuil. Kiedy zobaczył zmizerniałych zakonników, polecił im wszystkim wstać i zacząć pracę. Wtedy ci, których sumienia zapłonęły ogniem posłuszeństwa wstali i udali się na pole, pełni wiary żąć zboże. Ojciec, widząc, że byli pełni wiary i posłuszni, rzekł: – Przerwijcie pracę i pozwólcie odpocząć kończynom osłabionym przez chorobę. Oni posłuchali i dziwili się, że nie ma już śladu po wcześniejszych niedomaganiach. Kolumban zaś powiedział, że ci, którzy byli nieposłuszni, znowu będą cierpieć nawrót choroby. I tak też się stało.
Natura była mu posłuszna…
Nawet natura była posłuszna duchownemu, dzięki czemu mógł on wielokrotnie wybawiać braci z trudnych sytuacji. Raz, gdy nadszedł czas na zebranie plonów i umieszczenie ich w magazynach, zaczęły wiać silne wiatry. Na domiar złego bez przerwy padał deszcz. Chmury kłębiły się, piętrzyły. Nic nie zapowiadało, by pogoda miała się wkrótce poprawić. Tymczasem plony trzeba było zebrać, by kłosy nie gniły od łodygi. Boży człowiek polecił zakonnikom z Fontaines wyjść na pole i żąć zboże. Następnie wyznaczył czterech najpobożniejszych z nich i kazał im stanąć w czterech rogach pola. Byli to: Comininus, Eunocus i Equanacus oraz Gurganus. On sam zaś stanął pośrodku. Natychmiast strugi deszczu rozproszyły się w czterech kierunkach, ustępując z pola, na którym leżało ziarno, zaś żar lejący się z nieba i silny wiatr, szybko osuszyły zboże. Braciszkowie mogli bez obaw złożyć je w spichrzu.
Za wstawiennictwem Kolumbana Pan Bóg uzdrawiał chorych braci, niewidomym przywracał wzrok, a kalekom – utracone członki ciała. Zadziwia jednak niezwykła ilość cudów z udziałem ptaków czy innych zwierząt. A to np. kruk porwał rękawicę Kolumbana, która służyła do pracy w polu. Ten rzekł: – Niech nie będzie nikogo, kto odważy się dotknąć czegokolwiek bez pozwolenia, z wyjątkiem ptaków, które zostały wysłane przez Noego i nie wróciły do arki. I dodał, że kruk, który ukradł rękawicę, nie będzie w stanie wykarmić swoich młodych, jeśli szybko jej nie zwróci. Ptak wkrótce przyleciał. Położył „zakazany przedmiot” tuż przed pobożnym mnichem, oczekując na karę. Stał tam tak długo, aż opat polecił mu odlecieć, a wszystkim uczestnikom zajścia – wrócić do pracy.
Razu pewnego święty mnich, który tak umiłował ascetyczne życie i samotność, idąc przez las, spotkał niedźwiedzia gotowego pożreć ciało jelenia wcześniej zagryzionego przez wilki. Niedźwiedź lizał krew. Zakonnik zbliżył się do niego i polecił, by nie uszkodził delikatnej skóry, którą zamierzał wykorzystać na buty. Wtedy bestia, zapominając o swojej dzikiej naturze, stała się niezwykle łagodna. Niedźwiedź zaczął nawet łasić się do zakonnika, po czym odszedł, pozostawiwszy nietkniętą zwierzynę. Zakonnik zaś wrócił do braci i polecił im pójść, i ściągnąć skórę ze zwierzęcia. Gdy bracia byli już blisko zwierza, ujrzeli w oddali wielkie stado ptaków drapieżnych zbliżających się do padliny. Nie odważyły się one jednak tknąć zakazanego przez Świętego Brata jedzenia. Zatrzymały się, po czym zawróciły i odfrunęły.
Kolumban miał też oswoić niedźwiedzia, którego później inni bracia wykorzystywali do prac polowych. Ten wielki Irlandczyk wczesnego średniowiecza może być nazwany świętym „europejskim”. Jako mnich, misjonarz i pisarz pracował w różnych krajach Europy Zachodniej. Wiódł życie ascetyczne, a dla swych uczniów napisał surową regułę przez pewien czas bardziej rozpowszechnioną od reguły św. Benedykta.
Pokuta według taryfy
Św. Kolumban stworzył też dość osobliwy kodeks karny za występki mnichów. Spopularyzował na kontynencie europejskim prywatną i wielokrotną spowiedź oraz tzw. pokutę według taryfy ustaloną proporcjonalnie do wagi grzechu. Osoby, które dopuściły się konkretnego występku przeciw przykazaniom, musiały go wyznać kapłanowi, który wyznaczał określoną w „kodeksie” pokutę. Dopiero po jej odbyciu mnich wracał do spowiednika, aby otrzymać rozgrzeszenie.
Praktyki te szybko upowszechniły się w innych państwach. Kościół dbał o to, aby pokutę traktować bardzo poważnie i żeby nie było żadnych nadużyć. Stąd powstały penitencjały, czyli księgi zawierające wykaz grzechów i odpowiadające im konkretne pokuty. Na przykład mnich, który by popełnił grzech krzywoprzysięstwa musiał pokutować przez 7 lat…
Opat z Irlandii był nieustępliwy w każdej kwestii moralnej. Gdy zganił króla Teodoryka za stosunki pozamałżeńskie, został skazany na banicję wraz ze swoimi irlandzkimi braćmi. Zakonników wydalono z Luxeuil. Odstawiono ich pod strażą na brzeg morza i wsadzono na statek, który miał ich zabrać na Zieloną Wyspę. Statek jednak osiadł na mieliźnie, a kapitan, widząc w tym znak z Niebios, zrezygnował z żeglugi i ze strachu, że zostanie przeklęty przez Boga, wysadził mnichów na ląd. Ci popłynęli w górę Renu. Udali się do Bregencji nad Jeziorem Bodeńskim, by ewangelizować Alemanów…
Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…
– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.
Zaangażowanie w życie Kościoła
– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.
– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.
Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.
– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.
Duchowni w rodzinie
– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.
– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.
Wspieranie Stowarzyszenia
– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.
Pielgrzymka do Fatimy
– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.
– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.
Oprac. JK
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.
Stanisława ze Śląskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!
Tadeusz z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.
Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.
Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:
W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.
Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!
Mariola – Apostołka Fatimy
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.
Grażyna z Torunia
Szanowny Panie Prezesie!
Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!
Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.
Z Panem Bogiem
Irena z Jastrzębia Zdroju
Szczęść Boże!
Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!
Henryk z Tychów