
Krzyż z Caravaca to nader częsty widok w Nowym Świecie. Sprowadzony na oba kontynenty amerykańskie z Hiszpanii przez misjonarzy jezuickich oraz franciszkańskich, zdobi kościoły i domy pobożnych Latynosów. W USA szczególnie znany jest w Kalifornii, gdzie franciszkański obserwant ojciec Juniper Serra założył metropolię San Francisco. Niewielu pewnie wie, że ten cudowny krzyż pojawił się w XIII wieku na południu Hiszpanii w niezwykłych okolicznościach.
W roku 711 rozpoczęła się inwazja Maurów na Półwysep Iberyjski. Wyznawcy islamu zaczęli przejmować coraz większe obszary chrześcijańskie. Dzielni rycerze katoliccy podjęli walkę o odzyskanie ziem, na których rozciągał się kalifat kordobański. Rekonkwista z czasem przyniosła zwycięstwo wyznawcom Chrystusa i spora część muzułmanów nawróciła się – niekiedy pod wpływem spektakularnych cudów, których byli świadkami.
W roku 1231 miało miejsce jedno z takich niezwykłych zdarzeń. W miejscowości Caravaca położonej w południowo‑wschodniej części kraju misjonarz o. Gínes Pérez Chirinos de Cuenca, głosząc Ewangelię, wpadł w ręce Maurów. Wraz z innymi chrześcijanami trafił do lochu w twierdzy muzułmańskiego księcia Ceyt Abuceyta.
Nawrócony Maur
Władca zaintrygowany nauką o Chrystusie polecił sprowadzić pojmanego zakonnika, by wypytać się, na czym polega kult katolicki. Szczególnie zainteresowała go Msza Święta. Wyjaśnienia świątobliwego duchownego na temat cudownego misterium bezkrwawej ofiary Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa tak go zaciekawiły, iż polecił niezwłoczne odprawienie nabożeństwa. Zakłopotany kapłan zwrócił uwagę, że, owszem, odprawi Mszę, o ile będzie miał odpowiednie szaty liturgiczne i sprzęty niezbędne do celebracji. Prawie wszystkie potrzebne rzeczy muzułmańscy wojownicy sprowadzili z rządzonego przez katolików miasteczka Concha. Można się jedynie domyślać, jak je zdobyli…
Kilka dni później, kapłan przygotowany do uroczystości ustawił potrzebne naczynia na ołtarzu, przywdział szaty i zaczął celebrować Misterium. Było to 3 maja 1231 roku. Cały zgromadzony dwór, na czele z księciem muzułmańskim, bacznie go obserwował. Nie umknął więc ich uwadze fakt, że celebrans nagle zawahał się i jakby zastygł w bezruchu…
Władca Walencji i Murcji spytał: – Co się stało? Na co zakonnik odparł, że nie ma krucyfiksu. – Czy nie o to ci chodzi? – zagadnął ponownie zdumiony Maur, wskazując głową na okno.
Zmieszany kapłan spojrzał we wskazanym kierunku. Naraz komnatę zalało jaskrawe światło i dwa anioły – trzymając dwuramienny krzyż – zaczęły zbliżać się do ołtarza. Po chwili znalazł się na nim ostatni brakujący przedmiot niezbędny do celebracji Ofiary Krzyżowej Chrystusa. Kapłan dziękczynnie skłonił głowę i wznowił celebrację Eucharystii.
W momencie konsekracji w podnoszonej Hostii Maur dojrzał uśmiechnięte Dzieciątko Jezus, które z wielką miłością spojrzało na niego. Muzułmanin przejął się tak bardzo, iż nawrócił się wraz z całym dworem. Ceyt Abuceyt na chrzcie przybrał imię Vincent, a jego żona – Elena.
Wino i woda
Krzyż z Caravaca – jak się później okazało – był wykonany z fragmentu Krzyża, na którym zawisł nasz Pan, a który odnalazła w Jerozolimie w IV wieku św. Helena, matka cesarza Konstantyna. Chronił on mieszkańców przed wpływem szatana i wszelkimi nieszczęściami.
W XV wieku, gdy Maurowie ponownie próbowali odzyskać swoje wpływy w Caravaca, oblegając wzniesiony przez templariuszy zamek, i gdy wydawało się, że los ludności jest przesądzony, po raz kolejny stał się cud.
Woda w twierdzy nie nadawała się do spożycia. Wiele osób zachorowało po jej wypiciu. Kilku rycerzy wymknęło się więc nocą z warowni w poszukiwaniu czystej wody. Okazało się jednak, że Maurowie zatruli sąsiednie studnie. Rycerze odnaleźli jedynie wino, które nabrali do bukłaków i popędzili czym prędzej na koniach do zamku. Maurowie spostrzegli ich. Rozpoczął się pościg. Rycerze dotarli jednak za mury na czas. Wino pobłogosławiono Krzyżem z Caravaca i zaczęto podawać je chorym. Ci natychmiast wydobrzeli. Postanowiono więc je zmieszać z zatrutą wodą i wkrótce pozyskano wodę zdatną do picia. Dzięki temu cudowi chrześcijanie byli w stanie wytrzymać oblężenie wroga.
Kult cudownej relikwii
Caravaca stała się potężnym bastionem na południu kraju, chroniącym katolików przed naporem muzułmanów.
Gdy rozeszła się wieść o cudownym Krucyfiksie, wiele osób przybywało do osady, by zobaczyć go na własne oczy i modlić się o uzdrowienie czy wyzwolenie z mocy szatana. Pan wysłuchiwał próśb pokutników. Z czasem Krzyż z Caravaca zyskał wielką sławę. Wykonano więc wiele jego kopii. Obdarowywano nimi osoby w szczególności znajdujące się pod złośliwym wpływem diabła. Miasto Caravaca de la Cruz, gdzie przez setki lat znajdowała się cudowna relikwia, stało się popularnym miejscem pielgrzymek.
Na pamiątkę tych zdarzeń co roku urządza się w nim bieg koni z bukłakami wina, ściganych przez Maurów. Każdego roku w maju miasto obchodzi Święto Najświętszego i Prawdziwego Krzyża z Caravaca. Podczas tych dni gromadzą się tłumy na procesję religijną i popularne parady katolików oraz Maurów.
Z kopią Krzyża nigdy nie rozstawał się o. Juníper Serra, który wyruszył na misje z Majorki do Ameryki. Założyciel miasta San Francisco został pochowany z kopią Krucyfiksu na piersiach. Podczas ekshumacji jego ciała w 1943 roku, krzyż zabrano i umieszczono w Muzeum Misji w Carmel.
Agnieszka Stelmach
ilustrował: Jacek Widor
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego