Kto to jest? Kto to jest? – głośno i zawzięcie myślała Jagoda, rozwiązując krzyżówkę i gryząc długopis.
– O kogo ci chodzi? – zapytała babcia Florentyna, nie mogąc znieść umęczonej twarzy Jagody.
– Ktoś, kto umie czytać z gwiazd, zaczyna się na A, a kończy na G.
– Armstrong! – krzyknął Bartek – Bo pierwszy postawił but na księżycu.
– Nie, to astrolog – powiedziała babcia, a Jagoda wrzasnęła:
– Tak, zgadza się!
Wpisała hasło i nagle spojrzała na babcię i zapytała z niepokojem:
– A co to za stwór?
– To taki wróżbita, który mówi, że każdy urodził się pod jakąś gwiazdą i czytając o innych, którzy się pod nią urodzili, wróży temu urodzonemu to i owo – wytłumaczyła babcia.
– A ja mam swoją gwiazdę w gwiazdozbiorze Wodnika – pochwaliła się Jagoda – ale nie wiem, czy to jest szczęśliwa gwiazda czy nie. Ona czasem do mnie mruga, to chyba na szczęście, prawda, babciu?
– Nie wiem – powiedziała babcia – ja nie wierzę w gwiazdy ani w horoskopy, ani w astrologiczne kabały.
Jagoda skrzywiła się i powiedziała:
– Ee, moja ciocia Estera woli wierzyć w gwiazdy niż w Pana Boga, bo gwiazdy to chociaż widać, a Pana Boga nie…
– No cóż – powiedziała babcia Florentyna – czasem gwiazda umrze, lecz jej światło biegnie tak długo, że myślimy, że ona wciąż świeci, a ona już zgasła, przestała być gwiazdą. A Pan Bóg nie gaśnie nigdy…
– To babcia nie ma żadnej swojej gwiazdy? – zapytała Jagoda – ani szczęśliwej, ani nieszczęśliwej?
– Mam jedną – powiedziała babcia.
– Jaką? Jaką? – zapytała Jagoda myśląc, że usłyszy jakąś prawie czarnoksięską nazwę.
– Moja gwiazda to Gwiazda Zaranna – powiedziała babcia.
– Czy to ta, która zapowiada dzień nad ranem? – zapytał Bartek. – A świeci ona, gdy już innych nie widać?
– Tylko, że nie jest to gwiazda – powiedziała babcia – to jest ktoś, kto ma tak na imię…
– To znaczy, że ten ktoś ma na imię Gwiazda – przerwała Jagoda – a Zaranna ma na nazwisko? Podoba mi się, chciałabym się tak nazywać. A kto to jest ta pani?
– To Pani Nasza, Maryja – powiedziała babcia, a Jagoda skrzywiła się, bo myślała, że będzie to jakaś gwiazda filmowa.
– A dlaczego ona ma tak na imię? – zapytał Bartek.
– Widzisz, Bartusiu – powiedziała babcia – bo gdy wszystkie inne światła człowiekowi zgasną, wszyscy przyjaciele zdradzą, a człowiekowi w duszy ciemno jest jak w grobie, to Ona, Maryja, świeci mu maleńkim, ale żywym światełkiem, które zgasnąć nie umie.
– Czy takim jak świetlik? – dopytywał się Bartek.
– Jeszcze mniejszym, bo widocznym tylko, gdy zamknie się zapłakane oczy.
– To całkiem tak jak babcia! – zawołała Jagoda – Jak się człowiek rozryczy, a babcia go przytuli, to coś się w człowieku zapala, choćby mu było ciemno jak Calineczce w norce kreta. Czy babcię nauczyła tego Ta, która ma na imię i nazwisko Gwiazda Zaranna?
– Staram się tego od Niej uczyć – powiedziała babcia – ale nie zawsze mi to wychodzi.
– To tak jak mnie rozwiązywanie krzyżówek – raz mi wyjdzie, a raz nie, bo mi jakoś ciemno w głowie i w duszy – powiedziała Jagoda i dziwnie zamyśliła się.
I wtedy nagle babcia zgasiła światło, wskazując na okno. Coś tam błyskało małym, zielonym światełkiem.
– Robaczek świętojański – szepnął Bartek, aby go nie spłoszyć. – Czy on sobie oświetla drogę?
– Nie – powiedziała babcia – on daje znać, że chce kogoś pokochać i wtedy… O widzicie, jest już drugi – spotkały się i jaśniej świecą.
– Ooo, odleciały… – powiedziała z żalem Jagoda – Chciałabym tak zielono świecić i mieć takie światełka w oczach – dodała rozmarzona.
A gdy już zapaliło się światło, spojrzała babci w oczy i powiedziała:
– Coś takiego robaczkowo-świętojańskiego błyszczy się w babci oczach. Czy taki kolor ma dobroć?
– Ludzie mówią, że nadzieja – powiedziała babcia. A że nie lubiła, gdy ktoś o niej mówił, to zmieniła temat, mówiąc:
– W Afryce ludzie zbierają świetliki do siatek, a gdy jest ich dużo, to świecą jak latarnie, tak że można iść przez ciemną dżunglę i nie zabłądzić. Gdyby tak każde z was chciało być takim świetlikiem dla czyichś zapłakanych oczu, to o ile jaśniej byłoby na świecie! – powiedziała zamyślona, ale zaraz dodała:
– No, ale teraz chodźmy, wyśpiewamy naszą litanię koło kapliczki.
Gdy tam doszli, zauważyli, że dokoła figury lata kilka świetlików.
– Czyżby one też tak jak babcia uczyły się świecić od Maryi… jakiej to gwiazdy? – zapytał Bartek, ale babcia Florentyna nie odpowiedziała, tylko do śpiewanej Litanii Wiosennej dodała:
Gdy komuś zgasną – gwiazdy szczęśliwe,
Niech go rozjaśnią – Twe oczy żywe, Maryjo…
* * *
Kiedy w Polsce powie ktoś: Matka Boska, to jakoś samo się dodaje słowo: Częstochowska, a wyobraźnia maluje zatroskaną twarz z bliznami, w koronie i w płaszczu z klejnotami. I każdy prawie przypomina sobie pielgrzymkę, wycieczkę, wędrówkę do Częstochowy na Jasną Górę, na której wieża w każdy wieczór i noc świeci jak gwiazda, a w kaplicy na Cudownym Obrazie twarz Maryi zwiastuje Nadzieję.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel