Z dziecięcej biblioteczki
 
Olbrzym, który został świętym

W pewnym kraju, położonym na Wschodzie, żył prostoduszny olbrzym o dobrym sercu. Offero, bo tak miał na imię, bardzo lubił bawić się z dziećmi. Czasami brał je na ręce, innym razem podrzucał delikatnie, a kiedy był w dobrym humorze, godzinami stał nieruchomo, podczas gdy chłopcy wspinali się na jego wysokie plecy i zjeżdżali z nich niczym ze zjeżdżalni.

Pewnego wieczoru, chłopcy wyciągnęli się na trawie i zaczęli rozmawiać o tym, kim chcą zostać, kiedy dorosną.
- Kim zamierzasz zostać Offero? - spytali chłopcy.
- Będę służył najpotężniejszemu królowi na świecie, który nikogo się nie boi - odpowiedział olbrzym.

Następnego ranka Offero wyruszył w drogę. Na swym szlaku spotkał wielu wspaniałych władców. Jednak żaden z nich nie był tym właściwym. Wszyscy monarchowie obawiali się bowiem innych potężniejszych władców.

Po roku Offero dotarł do króla, którego inni bardzo się bali. Kiedy olbrzym ujrzał majestatycznego monarchę, jego serce zabiło z radości. - Nareszcie - pomyślał. - Znalazłem najpotężniejszego władcę na świecie!

Offero uklęknął przed monarchą.
- Królu! - wykrzyknął. - Kłania ci się twój sługa Offero!
Oczy króla zabłyszczały, bo będąc dumnym i potężnym, z takim olbrzymem będzie budził jeszcze większy postrach.
- Wstań Offero - powiedział. - Zostaniesz moim sługą.
Tak oto Offero rozpoczął swą odważną służbę u króla.

Pewnej nocy do zamku przybył bard. Grał na lutni i śpiewał o wojnie. Olbrzym chłonął to całym sercem. Tymczasem król wiercił się niespokojnie na swoim wielkim tronie. W pewnym momencie, gdy bard zaczął śpiewać o szatanie, władca jedną ręką ścisnął wyrzeźbionego na poręczy tronu pozłacanego lwa, a drugą uczynił nerwowy znak na czole. Gdy bard zakończył występ i opuścił salę, olbrzym uklęknął przed królem i spytał:
- Królu! Dlaczego ty, nieustraszony, wzdrygnąłeś się na samo imię szatana?!
Król uśmiechnął się smutno i powiedział:
- Ach, Offero, najpotężniejszy władca musi się obawiać szatana, gdyż jest on znacznie potężniejszy niż którykolwiek monarcha. I tylko znak krzyża może nas przed nim uchronić.
- Zatem nie jesteś najpotężniejszym władcą! - zagrzmiał. - Żegnaj królu. Idę służyć temu, którego się obawiasz - szatanowi!

Całą noc Offero maszerował, a kiedy zaświtało, znalazł się na szerokiej drodze wypełnionej ludźmi schodzącymi ze wzgórza.
- Hej, wy tam! - zawołał. - Czy mógłby mi ktoś wskazać drogę do króla szatana?
- Chodź za nami, my tam podążamy - odpowiedzieli.

Olbrzym pomyślał, że szatan musi być rzeczywiście potężnym władcą, skoro tak wielu ludzi opuszcza swoich dotychczasowych królów, chcąc mu służyć.

Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk. Offero zatrzymał się. Tuż przed nim znajdowała się rozległa otchłań, z której wydobywał się dym. Właśnie w tej otchłani ginęli jego towarzysze podróży.

Stopniowo krzyki słabły, a ponad nimi unosił się chrapliwy i szyderczy śmiech.
- Okrutny król musi być z tego szatana! - pomyślał Offero. - Ślubowałem jednak służyć najpotężniejszemu i słowa dotrzymam.

Uczynił krok i wpadł do otchłani. Nagle olbrzym ujrzał zbliżającą się do niego wyniosłą postać w koronie z płomieni. Offero skłonił się nisko.
- Co za postawny rekrut! - warknął szyderczo szatan. - Z taką posturą będzie bardziej przydatny w naszym posłannictwie na ziemi.

I nie zamieniwszy ani jednego słowa z olbrzymem, skinął na niego, nakazując, aby za nim poszedł.

Offero ruszył za szatanem. Przez całą drogę wszyscy kłaniali się i trzęśli na widok czarta.

Z czasem Offero zaczął zapominać o okrucieństwie diabła, podziwiając coraz bardziej jego wyniosłość. - W końcu znalazłem największego władcę, który nie boi się nikogo - pomyślał olbrzym.

W pewnym momencie, gdy droga skręcała, ponad głowami szatana i jego orszaku olbrzym dojrzał drewniany krzyż, a u jego stóp malutką dziewczynkę z bukietem polnych kwiatów.

Offero zatroskał się. - Żeby tylko szatan nie przestraszył tej małej istotki.

Ledwie wypowiedział te słowa, a już usłyszał przeraźliwy jęk. Jednak nie była to ta dziewczynka, lecz szatan, który nagle zaczął się wycofywać. Offero zagrodził mu drogę.
- Puść mnie! - warknął diabeł.
- Powiedz, czego się boisz? - zapytał olbrzym.
- Krzyża Chrystusa, mojego wroga - zawył szatan!
- Ten Chrystus jest potężniejszy od ciebie, inaczej byś się go tak bardzo nie bał - stwierdził olbrzym.

Offero przepuścił szatana i obserwował, jak ten w popłochu umykał wraz z całym orszakiem.

Dziewczynka stała zdziwiona.
- Ładny dzień - zagadnął Offero. - Czy mogłabyś mi wskazać drogę do króla, którego nazywają Chrystusem?
- Musisz spytać pustelnika - odpowiedziało dziecko. - On zna drogę. Trzeba się dostać tam, na wysokie wzgórze.

Offero podziękował, a później rozpoczął trudną wspinaczkę na górę. Tuż przed zachodem słońca, olbrzym dotarł do chaty pustelnika.

Podczas kolacji Offero opowiedział o swojej misji.
- Chciałbym odnaleźć króla nazywanego Chrystusem, gdyż przysiągłem służyć najpotężniejszemu władcy, który się nikogo nie boi. Jestem mocny, mogę dla niego walczyć i przysporzyć mu jeszcze większej chwały.
- Aby znaleźć Chrystusa, trzeba mu służyć. A skoro chcesz mu służyć, to nie możesz zabijać innych, lecz musisz im pomagać - odparł pustelnik.
- Cóż więc mam czynić? - spytał Offero. - Jestem silny. Świetnie nadaję się do walki. A jak mam pomagać?

Pustelnik spojrzał na niego.
- Dobry olbrzymie, twoje mocne ramiona z pewnością potrafią unieść ogromny ciężar.
- Oczywiście - odpowiedział radośnie. Stąd też moje imię Offero - tragarz.
- No dobrze Offero, czy nie byłoby zatem lepiej, aby służyły one Chrystusowi? Niedaleko stąd znajduje się rzeka - rwąca i głęboka. Mnóstwo ludzi chce przepłynąć na drugi brzeg, ale udaje się to tylko najsilniejszym. A starzy i słabi są porywani przez fale.
Tragarz ożywił się: - Mogę ich wszystkich przenieść na drugi brzeg! - zawołał. Zaraz jednak ogarnął go smutek. - Ale w jaki sposób odnajdę Chrystusa? - spytał.
- Nie musisz szukać. Jeśli będziesz mu dobrze służył, On przyjdzie do ciebie - odpowiedział pustelnik.
Następnego ranka Offero i pustelnik wyruszyli nad rzekę. Lecz ledwie zeszli z gór, a już każdy napotkany podróżnik nakazywał im zawrócić. Wszyscy krzyczeli, że rzeka bardzo się burzy i że żaden człowiek nie może bezpiecznie przeprawić się na drugą stronę.

Pustelnik skinął głową i powiedział:
- Chodźcie, mam zaufanie do tego człowieka.

Offero zatrzymał się przy solidnym drzewie, o które mógł się oprzeć. Następnie wszedł do wody i tak długo walczył z nurtem rzeki, aż wreszcie złapał równowagę. Potem wziął pustelnika na plecy, po czym zanurzył się bez obawy w rwącej rzece. Woda sięgała mu aż do piersi i moczyła nawet kraj ubrania duchownego. Jednak nic nie przeszkodziło olbrzymowi w dotarciu na drugą stronę. Unosił się on ponad rzeką jak solidna, niewzruszona skała.
Jak tylko Offero wrócił, zaraz oblegli go podróżni, prosząc o przeniesienie na drugi brzeg. W ten sposób dobroduszny olbrzym rozpoczął swoją służbę dla króla, którego nigdy wcześniej nie widział.

Zajmował się tym cały dzień i całą noc. Wybudował na brzegu chatę, do której każdy pukał prosząc o pomoc. I każdy tej pomocy doświadczał.

Z każdym dniem twarz Offera stawała się coraz bardziej łagodna, a plecy cierpliwsze. Jednak w głębi serca nachodziły go wątpliwości, czy aby na pewno największy król go odnajdzie? I czy Chrystus rzeczywiście jest największym królem na świecie, który nikogo się nie boi?

Pewnej deszczowej nocy, olbrzyma obudził jakiś dźwięk. Offero zerwał się z posłania, zaświecił lampę i pospieszył do drzwi. U progu, w gwałtownej ulewie stało dziecko.
- Biedactwo, schroń się przed deszczem - olbrzym zaprosił je do chaty.
- Nie mogę zostać - powiedział chłopiec. Jeszcze tej nocy muszę przedostać się na drugi brzeg. Jednak rzeka jest za głęboka i zbyt wzburzona, abym mógł się sam przeprawić, dlatego przychodzę cię prosić o pomoc.

Offero zabrał kij i delikatnie wziął dziecko na plecy. Olbrzym wszedł do wody, która już sięgała kolan, a wzburzone fale smagały ciało jeszcze wyżej. Dziecko mocniej chwyciło się szyi tragarza. Dno było grząskie i tej nocy trudniej niż kiedykolwiek można było ustać.

Z każdym krokiem rzeka stawała się głębsza i bardziej rwąca. Dziecko, wydało się nagle cięższe niż dorosły człowiek. Silne plecy olbrzyma uginały się pod ciężarem, a fale uderzające po twarzy, dławiły go. Offero czuł jak ciężar dziecka go przygniata. Powoli zaczął tracić grunt pod nogami. Z trudem utrzymywał równowagę. Dopadło go zwątpienie.

Mimo to podjął ostatni wysiłek. Szybko złapał oddech, zatoczył się i jeszcze na chwilę zatrzymał się wyczerpany, smagany uderzeniami fal i kropel deszczu. Zaraz jednak wszedł w nurt płytszej wody. Już nie miało znaczenia to, jak ciężkie było dziecko, gdyż jego głowa unosiła się ponad falami.

Gdy już dotarli na drugą stronę, olbrzym położył chłopca na ziemi, upewniając się, czy nic mu się nie stało.
A on odpowiedział: - Dziękuję za troskę Offero. Służyłeś mi odważnie, przenosząc mnie i mój wielki ciężar przez wzburzoną rzekę.

Nagle niebo pojaśniało, porywisty wiatr ustąpił, a rzeka uspokoiła się.
- Mój ciężar - powiedziało dziecko poważnie, to największy ciężar, jaki kiedykolwiek ktokolwiek mógł unieść. Wziąłem na swoje ramiona wszystkie grzechy świata.

Offero znieruchomiał... A to dlatego, że zamiast dziecka stała przed nim pełna godności postać, pogodna, triumfująca z promiennym światłem wokół głowy.
- Jestem Chrystusem Królem, któremu służyłeś. A ponieważ wytrwale i z oddaniem mnie przenosiłeś na drugą stronę rzeki, toteż nie powinieneś mieć na imię Offero, lecz Christoffero, czyli posłaniec Chrystusa. Wszyscy powinni wiedzieć, że jesteś moim odważnym i oddanym sługą - powiedział ciepło Zbawiciel.
Olbrzym uklęknął, ale z przejęcia i radości nie mógł nic powiedzieć. Mógł jedynie wpatrywać się we wspaniałe oczy. I kiedy tak patrzył, najpotężniejszy Król odwrócił się i uniósł majestatycznie do nieba.
Christoffero już wiedział, że odnalazł największego władcę, który niczego się nie bał.
Tak to Offero, przez służbę, stał się świętym Christofferem czyli - po polsku - Krzysztofem.

Tłum. Agnieszka Stelmach
Eunice Fuller, The Book of Friendly Giants,
„Crusade Magazine", styczeń - luty 1993


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wierzę w Ciebie Boże żywy!
Drodzy Przyjaciele! Przeżywając październik, pamiętajmy o naszej Matce – Królowej Różańca Świętego. Prośmy Ją w tej pięknej modlitwie, by wyjednała nam łaskę mocnej i żywej wiary. Niech nasze przylgnięcie do Prawdy będzie pełne miłości i ufności, wszak wiara chrześcijanina jest spotkaniem z Jezusem Chrystusem – Synem Boga żywego i Bogiem, który zbawia!

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Apostolat pomaga w życiu

– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.

 

Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.


Wysłuchane modlitwy


Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.

Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.


Zaczęło się od Różańca świętego


Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.


Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.


Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie


W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…


Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.


Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.


Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.


Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej oprócz zabytków i wycieczek podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.


A pani Brygida dodaje: Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.


Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.


oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.

Mariusz

 

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.

Teresa z Mazowieckiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.

Helena ze Strzegomia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.

Wiesław z Warszawy

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.

Jolanta

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.

Alina z Gliwic

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!

Z wyrazami poważania i szacunku

Stała Czytelniczka