Święte wzory
 
Św. Karol Boromeusz - gorliwy książę Kościoła

Św. Karol Boromeusz był tą osobą, która wywarła zasadniczy wpływ na życie i kształt Kościoła. Jako biskup gorliwie wprowadzał w życie postanowienia Soboru Trydenckiego. Ukochawszy Kościół Chrystusowy z całego serca, duszy, ze wszystkich sił swoich, zdobywał dla Zbawiciela dusze, pomagał ubogim, dbał o katolickie wykształcenie i zakony. Był księciem Kościoła, prowadzącym twarde pokutnicze życie. Jego wspomnienie obchodzimy 4 listopada.

Św. Karol przyszedł na świat 2 października 1538 roku na zamku w Arona, nad brzegiem jeziora Lago Maggiore. Pochodził z wybitnej mediolańskiej rodziny – był synem Gilberta i Małgorzaty Medici. Rodzice mieli już córkę i dwóch synów, a zatem – zgodnie ze ówczesnym zwyczajem – Karol był przeznaczony do stanu kapłańskiego. Już w wieku 7 lat otrzymał habit. Kiedy miał 9 lat, umarła jego matka. Ojciec jeszcze dwa razy się ożenił. Jednakże i on wkrótce przedwcześnie umarł. Karol zyskał sobie tym samym opiekuna w swym wuju, kardynale Giovannim Angelo Medici. Pierwsze nauki pobierał Karol na zamku rodzinnym w Arona, gdzie szybko opanował łacinę. Po ukończeniu studiów w domu poszedł na uniwersytet w Pavii, który ukończył podwójnym doktoratem z prawa kościelnego i cywilnego. Już wtedy dał się poznać jako człowiek pełen powagi, niezwykłej pobożności i gorliwości tak w wierze, jak i w pracy. Kiedy w sierpniu 1559 r. umarł papież Paweł IV, jego następcą został wuj Karola, kard. Medici – jako Pius IV. Nowy papież wkrótce sprowadził do Rzymu swego krewnego. Karol w wieku 21 lat został Sekretarzem Stanu i kardynałem, choć jeszcze nie był księdzem. Święcenia kapłańskie przyjął dopiero w 1563 roku, w tymże roku otrzymał też sakrę biskupią. Rozmyślanie i codzienna ofiara Mszy św. doprowadziły go do jeszcze większego pogłębienia wiary. Jego dewiza zawierała się w dwóch słowach: modlitwa i umartwienie.


Wykonawca reform soborowych


Pogański humanizm Renesansu zrodził protestantyzm. Według Lutra zbawienie miała zapewniać sama wiara, według Kalwina – sama łaska. Kościół katolicki nauczał, że potrzeba wiary, łaski i uczynków. Zwołany w 1545 roku Sobór Trydencki był zdecydowanym zwrotem w historii świata chrześcijańskiego. Sprecyzował liczne punkty nauki i dyscypliny. Wprowadził reformę biskupstwa (zakazano gromadzenia dóbr, nakazano zachowywanie rezydencji biskupów). Określił warunki, jakie trzeba spełnić, aby móc przyjąć święcenia. Ojcowie soborowi zajęli się formacją kapłańską i postanowili zredagować katechizm dla nauczania wiernych. Nakazano zakładanie seminariów, wprowadzono indeks ksiąg zakazanych. Sobór ten przyniósł wielkie owoce. Pozwolił m.in. zacieśnić więzy, jakie powinny łączyć papieża ze wszystkimi członkami Kościoła. Był więc czymś o wiele większym niż tylko prostym odparciem protestanckiej rewolucji. Było to głównie zasługą papieża, który go zamknął, św. Piusa V. Większość soborowych uchwał wyszło z wielkiego serca kapłańskiego św. Karola Boromeusza. On też był inicjatorem utworzenia kongregacji kardynałów, która miała za cel przypilnowanie, by uchwały soboru były wszędzie zastosowane.


Arcybiskup Mediolanu

Św. Karol, zostawszy biskupem Mediolanu (1564), ostro wziął się do pracy. Zwołał synod prowincjonalny skupiony na trzech punktach: stłumienie nadużyć; reforma obyczajów; zażegnanie konfliktów. Od początku jasno określił, że należy wykazać się całkowitym posłuszeństwem wobec papieża jak i postanowień soboru. Zakładał seminaria duchowne, popierał zakony, dla świeckich zakładał bractwa. Szczególnie popierał Bractwo Nauki Chrystusowej, mające na celu katechizację dzieci. Doprowadził do tego, że było ono w każdej parafii. Dla umożliwienia ubogiej młodzieży studiów wyższych założył przy uniwersytecie w Pavii osobne kolegium. Z jego inicjatywy powstała w Mediolanie szkoła wyższa teologii i filozofii. Ponadto zakładał szkoły, fundował sierocińce oraz przytułki dla bezdomnych, upadłych dziewcząt i kobiet. W czasie epidemii, które kilkakrotnie nawiedzały Mediolan, rozdawał żywność ubogim. Zachęcał duchowieństwo do szczególnej opieki nad chorymi i ich rodzinami. Nakazywał stałe modlitwy oraz pokuty dla wyproszenia kresu zarazy. W styczniu 1577 r. św. Karol zorganizował wielką procesję wynagradzającą. Sam szedł na jej czele boso. Na wiosnę 1577 roku zaraza się skończyła. W samym tylko Mediolanie pochłonęła 13 tys. ofiar, a w jego okolicach – 8 tys. Na temat posługi biskupiej miał jasny pogląd: Biskup to człowiek, który powinien zaprzeć się samego siebie, umartwić swoje ciało i swoją wolę. Wypełniać ma jedynie to, co jest mu poddane przez wolę Boga i cześć dla Niego oraz dla spraw i korzyści swych owieczek. Umartwienie jego życia pociągnie tych, którymi będzie kierował i dzięki temu zwyciężą niebezpiecznego nieprzyjaciela, jakiego stale nosimy w sobie. Jeśli biskup będzie pierwszy w niesieniu krzyża, wtedy będzie mógł im rzec wraz z Chrystusem: „Czyńcie to, co Ja czynię"... (Z homilii św. Karola Boromeusza z 15 lipca 1584 r.)

Podczas swojej gorliwej posługi biskupiej przeprowadził 13 synodów diecezjalnych i 5 prowincjonalnych. Kapłani i zakonnicy szybko pojęli, że ich biskup jest świętym i musieli uznać szczęśliwe owoce reform, jakie wprowadzał. Przyjęli więc jego autorytet, gdyż wszelkie zasady głosił głównie swoim własnym przykładem. Codziennie przeprowadzał rachunek sumienia i swoim kapłanom także to zalecał. Aby dobrze poznać diecezję mu powierzoną kardynał Boromeusz przedsiębrał liczne systematyczne podróże duszpasterskie. W parafiach, które nawiedzał, szukał kontaktu z ludnością, całymi godzinami sam spowiadał, głosił Słowo Boże, odprawiał Mszę św. Jego prostota i świętość pozwoliła mu zdobywać dusze dla Chrystusa. Kiedy św. Karol obejmował diecezję jako arcybiskup Mediolanu, jej stan religijny był żałosny, tak w odniesieniu do duchowieństwa, jak i świeckich. Kiedy umierał, diecezja ta była już wzorem dla całego chrześcijańskiego świata.


Modlitwa, umartwienie, narodziny dla nieba

Święty Karol Boromeusz nie oszczędzał się. Rzadko zdarzało mu się spać więcej niż 4-5 godzin. Kładł się na zwykłej pryczy. Potrafił też całą noc spędzić na modlitwie i rozmyślaniu. Brewiarz odmawiał na kolanach. Karmił się chlebem i wodą, rzadko – jarzynami. W zimie rezygnował z ogrzewania. Nosił włosiennicę. Do tego doszła nadludzka wręcz praca... W październiku 1584 roku Karola zaatakowała gorączka. Od tego czasu czuł się bardzo źle. Nie zważając na to, rozpoczął wizytację szwajcarskiego górskiego kantonu Tessin (2 listopada 1584). W czasie tej wizyty zasłabł i musiał powrócić do Mediolanu. Następnej nocy narodził się dla nieba nowy święty. Św. Karol opuścił ziemię w wieku 46 lat. Kanonizował go papież Paweł V w roku 1610, wyznaczając na dzień jego dorocznej pamiątki 4 listopada. W 300. rocznicę tej kanonizacji papież św. Pius X wydał encyklikę o Świętym.

 

Oprac. Bogusław Bajor


NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego