Temat numeru
 
Świadczą o Bożym Miłosierdziu

boże miłosierdzieOrędzie Jezusa Miłosiernego za pośrednictwem św. Siostry Faustyny i jej naśladowców rozprzestrzenia się po całym świecie, dotyka wielu serc i sprawia, że coraz więcej ludzi klęka przed trybunałem Miłosierdzia, przystępując do sakramentu pokuty i pojednania, prostuje ścieżki swego życia i otwarcie wyznaje: Jezu, ufam Tobie! Tych dowodów nawróceń, cudów, ale i trwania w powołaniu, stanie, zawodzie właśnie za wstawiennictwem św. Faustyny – jest wiele, są one także żywym potwierdzeniem skuteczności działania Miłosierdzia Boga.


Potwierdziła to także liczba świadectw, jakie napłynęły do nas m.in. od Was, Drodzy Czytelnicy! Część z nich znajdzie się w książce Świadectwo Bożego Miłosierdzia, obok poruszających historii, jakie opowiedzieli nam znani artyści, dziennikarze, sportowcy. Niektóre publikujemy jednak już teraz w „Przymierzu z Maryją”, by niosły wieść o niezgłębionym Miłosierdziu Bożym.
 
Przemysław Babiarz:
GŁĘBOKIE DOŚWIADCZANIE JEZUSA

Żyjemy w czasie wielkiego zapotrzebowania na świętych. Błogosławiony Jan Paweł II znakomicie to czuł. Współczesność domaga się tych przykładów ludzi bezkompromisowych, którzy dali świadectwo własnym życiem.
 
W swojej historii Kościół ma cztery kobiety, które stały się Doktorami Kościoła: św. Teresę z Avila, św. Katarzynę ze Sieny, św. Teresę od Dzieciątka Jezus i św. Hildegardę z Bingen. Myślę, że piątą kobietą Doktorem Kościoła będzie św. Siostra Faustyna. Wprawdzie nie przeczytałem całego Dzienniczka, ale kiedy wchodzi się w tę lekturę, nie ma żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z wielowarstwowym opisem tak głęboko zanurzającym się w relacji między Bogiem a człowiekiem, że to jest właśnie to bycie na poziomie Doktora. Jest w tym objawieniu coś niesłychanie optymistycznego, ponieważ kolejny raz potwierdza się, że Pan Bóg do nas mówi przez ludzi, którzy na pierwszy rzut oka w hierarchiach tego świata byliby albo niezauważeni, albo pominięci. Św. Faustyna pochodziła z rodziny ubogiej, w zakonnej hierarchii była nisko, nie miała wykształcenia, żadnych podstaw filozofii, teologii itd. Wszystko, co pisze, wynika z głębokiego doświadczenia, z życia. Ta jej niezwykła relacja z Panem Jezusem… Jeśli my byśmy mieli choć jedno takie doświadczenie, chodzilibyśmy z pewnością 10 cm nad ziemią. A ona stacza nieustanną walkę pomiędzy tym, co ma w sercu, a tym, co ją otacza – cały czas jest sprawdzana przez swoich przełożonych, sama siebie sprawdza, nawet Pana Jezusa sprawdza, czy nie jest tylko jej przywidzeniem.
 
OJCIEC W STANIE GOTOWOŚCI
 
Z Koronką do Bożego Miłosierdzia zetknąłem się dosyć późno, nie więcej niż 10 lat temu. Zaskakujące było dla mnie to, że odmawia się ją też na różańcu, że ten rytm jest taki sam. Myślałem: miłość, miłosierdzie – to są synonimy, a o miłości jako głównym przykazaniu wiemy od samego Pana Jezusa, więc cóż to za odkrycie? Bardzo powoli docierała do mnie myśl, że ja, że każdy człowiek potrzebuje takiego poczucia, że w każdej chwili, z każdej sytuacji życiowej, nawet największego błędu można wrócić.
 
Jeśli byśmy porównywali Boże Miłosierdzie do przypowieści o synu marnotrawnym, gdzie ojciec wychodzi przed dom, aby powitać syna, to w przesłaniu św. Faustyny Ojciec nie tylko wyszedł przed dom w pół drogi, ale stoi tuż przy tym człowieku, który być może za chwilę spróbuje wstać. Czyli Pan Bóg widzi, że współczesny człowiek jest na tyle słaby, że trzeba mu dać bardzo daleko idącą szansę. Wiadomo, że wola człowieka jest do tego konieczna, ale na każde najmniejsze jej drgnienie Pan Bóg od razu jest w gotowości. Widocznie we współczesnym świecie, w którym jesteśmy atakowani gigantyczną liczbą informacji, fałszywych idei, złych tropów – to miłosierdzie jest nam dane jak ostatnie koło ratunkowe.
 
WEWNĘTRZNE UMOCNIENIE
 
Podobnie jest z rytmem odmawiania Koronki, jej językiem (poezja najwyższych lotów!) – wyzwala on dzisiejszego spieszącego się człowieka ze zgiełku rzeczywistości. Na co dzień przemawiamy innym językiem niż język Koronki, bardziej potocznym. Odmawiając ją, napełniamy się czymś, co przebija w nas tę skorupę potoczności. To rodzaj takiej modlitwy ustawicznej, która otwiera nas na zupełnie inną perspektywę. To dowód na to, że Kościół jest żywy i autentyczny. Ponadto prostota tej modlitwy powoduje, że mamy łatwość natychmiastowego jej odmawiania. Odmówienie jednej dziesiątki zajmuje do 60 sekund, więc jeżeli człowiek może wyrwać się z kontekstu zdarzeń, to zyskuje niesłychane umocnienie wewnętrzne, które przychodzi do nas przez tak prostą i krótką modlitwę.
 
Radosław Sawczyński:
CUDOWNE NAWRÓCENIE
Będąc z pielgrzymką w Częstochowie w 2007 roku, powiedziałem Matce Bożej: Wiem, że dzieją się tu cuda. Jak się jakiś stanie, to uwierzę. I Pani Jasnogórska wysłuchała mojego wołania. Rezultatem tego była spowiedź z całego życia w Wieczerniku. Jako pokutę zadano mi pójść do Kaplicy Wieczystej Adoracji na Jasnej Górze. Wystawiony był Najświętszy Sakrament. Uklęknąłem przed obrazem Jezusa Miłosiernego. Patrząc na niego, zauważyłem, jak na Czole i Dłoniach pojawia się Krew. Spływała z obrazu. Klęczałem jak nieruchomy i straciłem kontakt ze światem. Potem, będąc na placu jasnogórskim, opowiedziałem naszej liderce ze wspólnoty, co widziałem. Powiedziała, że były to grzechy, które tak raniły Pana Jezusa.
Tak zaczął się mój powrót z mroku ciemności do Światła Prawdy.
 
Wiesław Gul:
JEZUS CHRYSTUS JEST MOIM PANEM

Miałem problem z uzależnieniami. Przez prawie 20 lat paliłem papierosy, nie potrafiłem ich rzucić, gdyż uważałem, że to jest jedyna moja przyjemność. Ja po prostu kochałem palić… Niestety, nie myślałem, że zabijam powoli siebie i niszczę zdrowie innych. Pewnego dnia Pan Jezus pojawił się w moim życiu jako mój Pan i Zbawca. Był to czas Wielkanocy, rok temu, gdy miałem 34 lata. Zabrał ode mnie ten nałóg, jakby go w ogóle nie było.
Doświadczyłem również uwolnienia od hazardu, w który byłem uwikłany przez 10 lat. Wydawałem wiele zarobionych pieniędzy, aby mieć ich jeszcze więcej. Chciwość i pycha grały pierwsze skrzypce, a ja myślałem, że to jest dobre, że mi na czymś zależy, że jestem wytrwały w dążeniu do celu. Jednak to nie było prawdą; hazard niszczył mnie i moją żonę. Pomoc przyszła znowu od Pana Jezusa. Przy czytaniu Pisma Świętego dostałem słowa, które nakazały mi, abym z tym skończył. Pan Jezus dotknął mnie aktem zaufania i wiary w Niego i nałóg hazardu minął. Chwała Panu!
Doświadczyłem też uzdrowień cielesnych. Chorowałem na kamienie nerkowe. Lekarze uczynili wszystko, co mogli, byłem kierowany na rozbijanie kamieni, ale to nie pomogło. Zostałem zapisany do szpitala w celu wykonania zabiegu wydobycia kamieni, przyznaję, że się bałem. Pomoc znowu przyszła od Pana Jezusa – obyło się bez zabiegu, bo zdjęcie nie pokazało kamienia.
 
Minął rok, jak żyję z Panem Jezusem i tak naprawdę wydarzyło się przez ten czas więcej dobrego niż mógłbym sobie wyobrazić. Obecnie Zbawiciel obdarza łaskami mnie i moją żonę, mogę tylko powiedzieć, że dotyczy to dzidziusia, o którego staraliśmy się przez 7 lat bez nadziei, jaką dawali nam lekarze, ponieważ moja żona choruje na endometriozę, przeszła kilka operacji laparoskopowych, a jednak Pan Jezus znowu przychodzi ze swoją mocą i obietnicą, którą pragnie spełnić. Słowo Pana jest ponad wszystko. (…)
 
Ufajcie, po prostu ufajcie, ale bez zwątpienia. Pan Jezus czeka, aby nas poprowadzić, mnie już prowadzi i bardzo mnie zaskakuje. Panie Jezu, prowadź mnie Twoją drogą! Jezu, Ufam Tobie!
 
Kasia Bierszacka:
BÓG OKAZAŁ MI SWOJE MIŁOSIERDZIE

Parę lat temu, kiedy stojąc w kolejce na poczcie, przeglądałam różne foldery oraz reklamy, wśród nich zainteresowała mnie ulotka, gdzie można było zupełnie za darmo zamówić książkę o świętej Faustynie i Miłosierdziu Bożym. Oczywiście zamówiłam ją, z niecierpliwością na nią czekałam, i w końcu doszła… Zaczęłam czytać i wówczas miałam uczucie, jakby ogarniał mnie niesamowity spokój. Byłam tylko ja i św. Faustyna, która najpierw opowiedziała mi swoją historię, a później opowiadała o bezgranicznym Miłosierdziu Bożym.
 
Od tej chwili bardzo pragnęłam pojechać do Łagiewnik, nawiedzić jej relikwie oraz odwiedzić celę św. Faustyny, gdzie mieszkała i gdzie objawiał jej się Miłosierny Jezus Chrystus. Dzięki Bożemu Miłosierdziu w niedługim czasie udało mi się pojechać do Łagiewnik. Przeżycia miałam niesamowite. Zakupiłam Dzienniczek św. Faustyny i do teraz z nim się nie rozstaję. Czytam go codziennie, kończę i zaczynam od nowa, i za każdym razem odkrywam coś nowego, mam wrażenie, że czytam go po raz pierwszy.
 
Jestem czcicielką Bożego Miłosierdzia i zarażam tym innych. Ponieważ mam tę świadomość, że moje wszystkie prośby kierowane do Bożego Miłosierdzia za wstawiennictwem św. Faustyny zostały wysłuchane! A było ich dużo…
 
Mój mąż z człowieka agresywnego, pysznego i znęcającego się psychicznie nade mną i dziećmi, stał się czułym, kochającym, opiekuńczym, cudownym człowiekiem, z którego jestem dumna. Po 15 latach małżeństwa stał się moim najlepszym przyjacielem, jesteśmy teraz nierozłączni, wspiera mnie we wszystkim, gotuje, ma świetny kontakt z dziećmi. Ale nie byłoby tak słodko, gdyby Bóg nie okazał mi Swojego Miłosierdzia. Ubóstwiam Go za Jego bezinteresowną miłość.
 
Codziennie o godzinie 15.00 odmawiam Koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz modlitwę o uproszenie łask za przyczyną świętej Faustyny. Pragnę, aby wszyscy poznali Boże Miłosierdzie i doświadczyli cudownych łask za przyczyną św. Faustyny.
 
Joanna Mysiakowska:
DO WIECZORA PO BÓLU NIE BYŁO ŚLADU

W Wielką Sobotę bardzo mocno bolało mnie gardło, z każdą godziną ból się nasilał. Nie pomagały zażywane lekarstwa. Ból sprawiał, że nie miałam ochoty na prowadzenie żadnych, nawet najmniejszych rozmów z moimi bliskimi.
 
O godzinie 15.00 postanowiłam przyłączyć się do modlitwy transmitowanej przez Radio Maryja w godzinie Miłosierdzia Bożego. Trzymając w ręku różaniec, odmawiałam Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Podczas modlitwy nie prosiłam Pana Jezusa w jakiś szczególny sposób o uzdrowienie mojej dolegliwości. Może gdzieś podświadomie prosiłam o to Pana Boga. Prawdziwy cud wydarzył się po zakończeniu audycji radiowej. Już po 30 minutach, kiedy jadłam obiad, zaczęłam odczuwać ulgę. Ból stopniowo się zmniejszał i do wieczora nie było już po nim śladu. Zostałam uzdrowiona!
Jezus Miłosierny obdarzył mnie wielką łaską. Alleluja!
 
Wysłuchał i opracował Michał Wikieł


NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego