Okres adwentowo-bożonarodzeniowy to czas wyjątkowy, kiedy mimo panującego na zewnątrz grudniowego zimna, czujemy wewnętrzne ciepło, a długie noce rozświetla nam światło Wiary, Nadziei i Miłości. Oczekując na narodziny Zbawiciela i celebrując to Wydarzenie, na przestrzeni wieków nasi przodkowie wytworzyli szeroki wachlarz zwyczajów i obrzędów, z których wiele przetrwało do dziś.
Słowo „adwent” pochodzi od łacińskiego adventus – przyjście. Adwent rozpoczyna rok kościelny. Liczy się od niedzieli po św. Andrzeju (30 listopada) do Bożego Narodzenia. Jako okres liturgiczny kształtował się przez wiele wieków. Na pewno był praktykowany już w IV wieku na terenach Hiszpanii. Pierwotnie miał przygotować wiernych do Epifanii, czyli Objawienia Pańskiego. Cztery tygodnie Adwentu nawiązują do 4 tysięcy lat, przez które Żydzi wyczekiwali Mesjasza. Dziś – zgodnie nauczaniem Soboru Watykańskiego II – słyszymy, że Adwent jest czasem religijnego i radosnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela. Być może właśnie dlatego niektórzy zarzucili posty i wyrzeczenia, jakie przez całe wieki praktykowano w tym szczególnym okresie. Wierni nie jedli wtedy mięsa i nie pili alkoholu. Post ścisły obowiązywał trzy dni w tygodniu – w środy, piątki i soboty.
W tradycji ludowej wraz z nadejściem Adwentu milkła muzyka, zaprzestawano wszelkich zabaw. W tym czasie nie zawierano ślubów, nie urządzano hucznych chrzcin. Nie wykonywano też pewnych prac.
Roraty, świeca roratnia, wieniec adwentowy
Do dziś w Polsce żywa jest adwentowa tradycja odprawiania codziennie przed świtem Mszy św. ku czci Najświętszej Maryi Panny, czyli rorat. Z różnych powodów coraz częściej są one odprawiane także wieczorem. Nazwa „roraty” pochodzi od pierwszego słowa pieśni adwentowej Rorate caeli desuper (Niebiosa rosę spuśćcie z góry) opartej na słowach proroka Izajasza, wyrażających tęsknotę za obiecanym Mesjaszem. Podczas Mszy zapala się wysoką, białą lub jasnożółtą świecę, przewiązaną białą wstążką i udekorowaną zielenią. Symbolizuje ona Maryję – która grzesznej ludzkości niesie Chrystusa – Prawdziwą Światłość. W kościołach świeca jest stawiana na ołtarzu. Można też ją stawiać na domowym ołtarzyku.
Do odgrywającej dużą rolę w adwentowej liturgii symboliki światła nawiązują także lampiony noszone przez dzieci podczas rorat. Tu z kolei nasuwa się skojarzenie z ewangelicznymi lampami oliwnymi, przygotowanymi przez wyczekujące na przyjście oblubieńca Panny Mądre.
Symbolem Adwentu jest też wieniec adwentowy. Wykonuje się go z gałązek szlachetnych drzew iglastych, takich jak: świerk, jodła, daglezja lub sosna. W okrągłym wieńcu umieszczane są cztery świece symbolizujące cztery niedziele Adwentu, które często są koloru szat liturgicznych poszczególnych niedziel, tzn. trzy koloru fioletowego i jedna – różowego (III niedziela zwana jest Gaudete – Radujcie się).
Wigilia
To dla większości Polaków najważniejszy, najbardziej wzruszający dzień w roku. Oczekujemy Zbawiciela, który już za kilka godzin do nas przyjdzie. W Wigilię nie wolno było wykonywać cięższych prac. Zabronione było szycie i tkanie. Do dziś w niektórych domach – mimo pewnej nerwowości związanej z przygotowaniami do wigilijnej wieczerzy – mieszkańcy starają się kontrolować swoje zachowanie. Starsi mieli dawać przykład i zachowywać się wzorowo: wstać rano, zmówić pacierz, zrobić toaletę, schludnie się ubrać i zająć się tymi pracami, na które zezwalał obyczaj. Uważano, by się nie kłócić, nie przeklinać. Broń Boże nie doprowadzać do bójek. Wyznawano bowiem zasadę: jaka Wigilia, taki cały nadchodzący rok. Zgodnie z wcześniejszymi wymogami Kościoła (jakaż szkoda, że ostatnio formalnie zarzuconymi!) przestrzegano postu.
Wieczerza wigilijna
Gdy na nieboskłonie zabłysła pierwsza gwiazdka, wszyscy domownicy zasiadali do uroczystej kolacji. Tak jak dziś, rozpoczynała ją ceremonia składania sobie życzeń oraz łamania opłatkiem. Tradycja nakazywała, by do stołu zasiadła parzysta liczba osób. Zwyczaj ten sprzyjał podtrzymywaniu kontaktów z samotnymi krewnymi czy sąsiadami. Dbano też, by zostawić pusty talerz dla „zbłąkanego przechodnia”. Składający się z 12 dań posiłek był charakterystyczny dla bogatszych domów. W biedniejszych jadano skromniej. Po kolacji barwione opłatki zanoszono także do stajni, by nakarmić nimi zwierzęta. Po wieczerzy wigilijnej czas do wyjścia na pasterkę, czyli Mszę św. odprawianą o północy, wypełniano śpiewaniem kolęd i pastorałek.
Pasterka
Adwent zamyka Pasterka – Msza Święta odprawiana o północy, u progu Bożego Narodzenia. Zwyczaj jej celebrowania narodził się na przełomie V i VI wieku w Rzymie. Jako pierwsi sprawowali ją papieże w kaplicy Narodzenia Bazyliki Matki Bożej Większej. Była to pierwsza z trzech Mszy odprawianych w uroczystość Bożego Narodzenia. Nazwą swą nawiązuje do pokłonu pasterzy przed nowonarodzonym Dzieciątkiem Jezus. Odmawiane w jej trakcie modlitwy nawiązują do światła dostrzeżonego przez pasterzy na niebie, symbolizującego nadejście Zbawiciela.
Boże Narodzenie
Dzień Bożego Narodzenia nasi przodkowie spędzali w gronie najbliższej rodziny w atmosferze powagi i skupienia. Wstrzymywali się od wszelkich prac, z wyjątkiem karmienia zwierząt. Po powrocie z uroczystej Mszy św. posilano się przygotowanym dzień wcześniej jedzeniem, modlono i śpiewano kolędy.
Choinka
Trudno sobie wyobrazić Boże Narodzenie bez choinki, która przyozdabia nasze domy, wprowadzając doń specyficzną atmosferę i piękny zapach. Zwłaszcza dla dzieci to zawsze jest atrakcja. Mogą na niej znaleźć różne smakołyki, a pod nią – prezenty. W Polsce jest to tradycja młoda, nieco ponad stuletnia. W krajach niemieckich choinka znana była już w 1509 roku.
W świecie chrześcijańskim choinka symbolizuje rajskie drzewo życia. Jej zieleń przypomina nam o nadziei na życie wieczne. Dawniej zapalano na niej świeczki (dziś pozostałością tego są światełka choinkowe) – to z kolei symbol Chrystusa – Światłości Świata. Inne ozdoby świątecznego drzewka – jabłka i łańcuchy‑węże – to nawiązanie do niewoli grzechu pierworodnego, a gwiazda na szczycie to odpowiednik gwiazdy betlejemskiej.
Kolęda, czyli wizyta duszpasterska
Z okresem bożonarodzeniowym związana jest tzw. kolęda czyli wizyta duszpasterska w naszych domach kapłana, który się z nami wspólnie modli, kropi nasze domostwa wodą święconą i ma pogłębiać więź z parafianami. Ci ostatni wspierają wtedy parafię darowizną.
Pierwsze wzmianki o kolędowych wizytach duszpasterskich spotykamy w XIV stuleciu, kiedy to biskup krakowski Jan Bodzanta (Bodzęta) nakazywał duchowieństwu, by kolędy od parafian poniewolnie nie wymagali, lecz kto co da. Z kolei w 1607 roku Synod Piotrkowski zobowiązywał kapłanów, aby na kolędzie grzeszników napominali, każdego do pełnienia obowiązków i przyzwoitości nakłaniali, nieszczęśliwych pocieszali.
Św. Szczepan, kolędnicy i Święci Młodziankowie
Dzień po Bożym Narodzeniu, czyli 26 grudnia poświęcony jest św. Szczepanowi – pierwszemu chrześcijaninowi‑męczennikowi. Szczepan został ukamienowany, gdy przyznał się przed Sanhedrynem do wiary w Chrystusa.
Obchody dnia św. Szczepana w tradycji ludowej mają podłoże rolnicze, ale oficjalnie nawiązują do ukamienowania męczennika. Do dziś w wielu wiejskich parafiach obrzuca się kapłana poświęconym w kościele ziarnem, zwykle owsem. Dawniej na wchodzących do świątyni wiernych zrzucano z chóru owies, jęczmień, groch, bób, małe ziemniaki czy kamyczki. Po Mszy święcono ziarno, które potem dodawano do siewu i obsypywano nim „na urodzaj” drzewa owocowe. Poświęcony owies dawano także koniom, by chronił przed chorobami i dawał siłę.
Dwa dni po św. Szczepanie, obchodzimy Święto Młodzianków, dziś już niestety nieco zapomniane. Upamiętnia ono rzeź dzieci płci męskiej dokonaną na rozkaz Heroda Wielkiego, obawiającego się proroctwa związanego z przyjściem na świat króla żydowskiego. Ich kult datuje się już na I wiek, a Ojcowie Kościoła, jak św. Augustyn, nadali im tytuł męczenników, bo zginęli z powodu Jezusa. Ze świętem Młodzianków związany jest dawny zwyczaj, gdy dziewczęta stroiły się w tym dniu w wianki z wiecznie zielonej ruty, zwanej „ziołem smutku”. Z powodu swej goryczy symbolizowało ono między innymi żal i skruchę.
Kolędnicy
26 grudnia rozpoczynał się także sezon kolędowy. Grupy młodych ludzi z gwiazdami, szopkami czy też w tradycyjnych kolędniczych strojach ruszały w obchód po domach z życzeniami, śpiewem i krótkimi inscenizacjami. Ten zwyczaj utrzymuje się nadal, zwłaszcza na wsiach i w mniejszych miejscowościach.
Szopka i jasełka
Czy możemy wyobrazić sobie Boże Narodzenie bez szopki? Piękny zwyczaj ustawiania w świątyniach żłóbka wprowadził św. Franciszek z Asyżu w 1223 roku. O istnieniu tej tradycji w Polsce świadczą trzy figurki z ok. 1370 roku, zachowane z szopki królowej węgierskiej – Elżbiety, siostry Kazimierza Wielkiego i babki królowej Jadwigi. Z czasem rozwijano motyw szopki, wzbogacając je o figurki związane z historią danego kraju. Od początku XX wieku w polskich szopkach pojawia się korowód polskich bohaterów narodowych i postaci historycznych. Oprócz Dzieciątka, Maryi oraz św. Józefa, bohaterami szopek są: Trzej Królowie‑Mędrcy uosabiający intelekt, Pastuszkowie – intuicję, prostotę i ufność serca, oraz wół i osioł – oddające Dzieciątku pokłon wcześniej niż ludzie, wskazują na konieczność poznawania Boga instynktem.
W XVI wieku do inscenizacji szopkowej dołączono teksty jasełek, czyli przedstawień z udziałem aktorów lub kukiełek. Były one bardzo popularne, łączyły wątki bożonarodzeniowe ze świeckimi.
Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.
Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.
W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…
Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.
Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…
Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.
Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!
Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…
Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…
Szanowni Państwo!
Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.
Maria z Jarosławia
Szczęść Boże!
Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!
Kinga z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.
Bronisław
Szanowni Państwo!
Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!
Wiesława z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!
Emilia
Szczęść Boże!
Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!
Maria z Zachodniopomorskiego
Szczęść Boże!
Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.
Anna z Lubelskiego