
To przecież tylko kilka drzew na wzgórzu… W dodatku najpewniej nie tych drzew. Ale w bogatej przecież w skarby naszej wiary Jerozolimie, niemal nic nie robi bardziej piorunującego wrażenia.
To bez wątpienia było tam. Stąpałeś w sandałach po tej właśnie górze, tak jak ja teraz w swych zakurzonych od bliskowschodniego pyłu butach. Ja lekko spociłem się, wchodząc po chodniczku pod górę, Ty zaś pociłeś się Krwią. Cierpiałeś w tym właśnie miejscu, wiedząc dokładnie, co stanie się za kilka godzin. Pociłeś się, bo widziałeś wszystkie grzechy świata, zarówno te, które już się dokonały, jak i te, które dopiero dokonać się miały.
Jest mi wstyd na tej górze. Bo gdzieś pośród tych drzew oliwnych Ty widziałeś mój każdy grzech – najmniejszy i największy. I postanowiłeś za to umrzeć. Mój wstyd miesza się z wdzięcznością za to, co dla mnie zrobiłeś Panie, za to co zrobiłeś dla nas wszystkich. Jakże wielka musi być Twoja miłość! Jak niepojęcie nieograniczona…
Dziś w dawnym ogrodzie Getsemani rośnie już tylko kilka drzew, zapewne inaczej niż wtedy. Są piękne, dostojne, już na pierwszy rzut oka widać, że stare, doświadczone. Pamiętają czasy – jak wyliczyli uczeni – pierwszych krucjat. Zasmuciło mnie, gdy się o tym dowiedziałem, miałem bowiem olbrzymią nadzieję, że są to te same drzewa – niemi świadkowie Twojej świętej trwogi. Ale czytam, że liczą sobie „zaledwie” około dziewięciuset lat. Czytam jednak również, że oliwki mogą ponownie wyrosnąć z korzeni ściętych drzew, więc ci sami uczeni wcale nie wykluczają, że ich korzenie mogły przetrwać od Twoich czasów, Panie.
A więc być może to jednak te same drzewa.
O które z nich opierałeś się Panie Jezu, przyjmując na Siebie kielich, którego Ojciec Niebieski nie odsunął? Kielich Krwi pozostającej najbardziej niezgłębionym napojem miłosnym. Pod którym drzewem klęczałeś, modląc się już zlany Krwią, mimo iż nikt jeszcze Cię nie uderzył? Korona, na której rosły oliwki, mogła być ci schronieniem, gdy Twoi uczniowie, zamiast być przy Tobie, oddali się drzemce?
Skierowałeś wówczas do nich słowa pełne wyrzutu: Czy jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? I ja teraz, stojąc w tym samym ogrodzie, pytam ich, również z serdecznym wyrzutem – czy nie mogliście czuwać!? Ale po chwili powiew wiatru, który w gorącym Jeruzalem jest przecież zwykle bardzo przyjemny, przypomina mi, że te słowa przeznaczone były nie tylko dla uszu apostołów, ale i dla mnie. Ileż to razy moje serce nie czuwało z Tobą! Ileż to razy zdradziło Cię, a Ty widziałeś każdą z tych zdrad, już klęcząc pod tymi drzewami. Dlaczego nie mogłem czuwać z Tobą?! Zadaję sobie to pytanie co dzień, od kiedy usłyszałem je ponownie, zerkając przez drobne liście drzewa oliwnego w stronę starego miasta, świętego dla tych, do których przyszedłeś.
Piękne to miasto, przejmujące, zjawiskowe. Nawet w XXI wieku. Więc jakże czarowne musiało być dla ludzi Twojego pokolenia! Dziś patrząc na nie z góry, na której Cię pojmano, widzę wieże Twoich kościołów, dachy synagog goszczące tych, którzy Ci nie uwierzyli, oraz złotą kopułę wyznawców miecza skropionego krwią niewinnych.
A co widziałeś Ty, Panie, nim nadszedł tamten najgorszy w dziejach świata czwartkowy zmierzch?
Widziałeś świątynię, przecudnie złoconą tak, by odbijało się od niej światło, wskazując, że nie ma ważniejszego miejsca na ziemi. Miejsce, do którego przyniosła Cię Matka, słysząc przy tym przejmującą mowę Symeona świadczącego Jej o Tobie: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.
Widziałeś przybytek, z którego wyrzuciłeś przekupniów, przypominając, że Twój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, a nie jaskinią zbójców. I już wtedy miasto, na które teraz patrzyłeś spod drzewa oliwnego, chciało Cię zgładzić. Wszak arcykapłani i uczeni w Piśmie czuli lęk przed Tobą, gdyż cały tłum był zachwycony nauką Twoją, Panie.
Szedłeś już wcześniej po tych ciasnych uliczkach. Próbowali Cię tam upokorzyć, schwytać w pułapkę słów. Zastałeś tam niewiarę i wiedziałeś, że nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.
Widziałeś miasto, które zaledwie kilka dni wcześniej przyjęło Cię i powitało najgoręcej, jak potrafiło. Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!
Widziałeś lud, o którym wiedziałeś przecież, że lada moment znów Cię odrzuci. Który zamiast Hosanna, wołać będzie Ukrzyżuj, ukrzyżuj! Chcemy Barabasza!
Wszystko to widziałeś z góry, z której ja dwa tysiące lat później, stojąc obok starych oliwek, obserwowałem miejsce, w którym wznosiła się niegdyś świątynia, a dziś rzeczywiście pozostało jedynie kilka kamieni.
Całuję więc ziemię Getsemani. Całuję ziemię, po której stąpałeś, Panie, i na której ukazał Ci się Anioł z Nieba i umacniał Cię, bo w tak tragicznej w dziejach świata godzinie nawet Ty, Syn Boga Żywego, potrzebowałeś umocnienia.
Chciałbym dotknąć dłonią drzew, ale od oglądających oddzielono je płotem. Zbyt wielu chciałoby pewnie uszczknąć sobie na pamiątkę kawałek ich kory, wszak i mnie przeszło to przez myśl. Gdy Ty, Panie, dotykałeś tutejszych drzew, pod górą oliwną już gromadziła się zgraja zbójców na czele ze zdrajcą. Pojmali Cię, a uczniowie, cóż, zbudzili się dopiero wtedy. To stąd zabrali Cię w ostatnią drogę, gdzie stałeś się Drogą każdego z nas. Gdzie Twa Najświętsza Matka spotkała Cię, choć przecież boleściwa, to jako jedyna spośród tłumu była pewna, że jeszcze Cię spotka. Na ulicę, na której twarz otarła Ci Weronika. Poprzez miejsce, w którym zaparł się Ciebie Piotr. Do miasta, któremu kazałeś wtenczas płakać nie nad Tobą, ale nad sobą i nad jego dziećmi.
Do miasta, w którym skazano Cię na śmierć i zabito.
Za moje grzechy.
Do miasta, które widział Twój uczeń umiłowany jako Kościół święty, który tworzyłeś nauczając, umierając i zmartwychwstając.
I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, co trzymają siedem czasz pełnych siedmiu plag ostatecznych, i tak się do mnie odezwał: Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka. I uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte – Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga. źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu: Miało ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach – dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela. Od wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od południa trzy bramy, i od zachodu trzy bramy. A mur Miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka. (Ap 21,9–14)
Wspinając się po eleganckim chodniku do ogrodu oliwnego, mijałem wielu tutejszych i wielu turystów. Część z nich patrzyła na drzewa jak ja, szukając w nich Ciebie, Panie. Część z nich zachwycała się okolicznymi zabytkami, zbudowanymi wszak ku Twojej czci. A jeszcze inni przechodzili obojętnie, uważając zapewne, że to przecież tylko kilka drzew na wzgórzu.
Krystian Kratiuk
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego