Temat numeru
 
Ból i smutek cierpiącego Zbawiciela
W CZASIE, GDY KOŚCIÓŁ KATOLICKI W SPOSÓB SZCZEGÓLNY UPAMIĘTNIA MĘKĘ I ŚMIERĆ NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA, PUBLIKUJEMY PARĘ ZDJĘĆ PIĘKNEGO BAROKOWEGO KRUCYFIKSU Z EPOKI KOLONIALNEJ. NIECH TE ZDJĘCIA I ZWIĄZANE Z NIMI ROZWAŻANIA POSŁUŻĄ NAM DO POBOŻNEJ MEDYTACJI NAD NIEWYPOWIEDZIANYMI CIERPIENIAMI NASZEGO ZBAWICIELA, KTÓRY CIERPIAŁ DLA NASZEGO ZBAWIENIA. ROZWAŻAJĄC TE CIERPIENIA Z TYM WIĘKSZĄ WDZIĘCZNOŚCIĄ OCZEKIWAĆ BĘDZIEMY NIEDZIELI ZMARTWYCHWSTANIA.

Najbardziej poruszający w tym dziele sztuki jest ból i smutek Boskiego Ukrzyżowanego. Przyczyniły się do tego bólu ciosy zadane przez oprawców, którzy bez niegodziwej pomocy o nadprzyrodzonym charakterze, pomocy szatańskiej, zapewne nie osiągnęliby takiego stopnia okrucieństwa.

Bóg-Człowiek cierpiał w swojej naturze ludzkiej. Żaden człowiek, bez specjalnej pomocy Ojca Niebieskiego i Aniołów, nie byłby w stanie znieść takiego cierpienia. A wypada zaznaczyć, że smutek Odkupiciela wynika bardziej z grzechów ludzkości odkupionej przez Jego Mękę i Śmierć niż z udręk fizycznych przez Niego znoszonych.
 
Od dawien dawna widok Jezusa Chrystusa cierpiącego na Krzyżu wywiera ogromne wrażenie, zwłaszcza na ludziach wierzących. Mimo że w czasie Męki miały miejsce inne dramatyczne i wzruszające wydarzenia - takie jak Biczowanie i Cierniem Ukoronowanie, jednak to właśnie kontemplowanie Boskiego Zbawiciela u kresu Jego cierpienia, przybitego do Krzyża, najbardziej porusza pobożność katolickiej duszy.

A przecież to nastawienie jest z gruntu sprzeczne ze światową radością, na którą wpływ ma w dużej mierze atmosfera kreowana w naszych czasach przez środki masowego przekazu i TV: radością sztuczną, frenetyczną, która sięga obłędu, chciwą grzechu lub też już w nim unurzaną.
 
Są tacy, którzy mówią, że katolik powinien zawsze demonstrować radosny wyraz twarzy pełen zadowolenia i przywołują tutaj dla uprawomocnienia tego stanowiska myśl św. Franciszka Salezego: „Smutny święty to święty nieszczęśliwy". Należy przy tym rozróżnić smutek zdrowy i niezdrowy. Ten sam święty mówi o tym jasno w swoim dziele: „Myśli pocieszające" powołując się na nauczanie świętego Tomasza z Akwinu: „Smutek może być dobry lub zły, w zależności od efektów, jakie w nas wywołuje". Tak więc właściwa postawa cnotliwej duszy może polegać na odczuwaniu dobrego smutku, a nawet jego uzewnętrznianiu, ponieważ ubogaca on bliźniego. Nasz Pan doświadczył tego smutku i w pełni dał mu wyraz w Ogrodzie Oliwnym, mówiąc: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci". Także z wyżyn krzyża, ukazując smutek i rozdzierającą boleść osamotnienia, Bóg Słowo Wcielone poruszał i nawracał: przykład dobrego łotra czy Longinusa. Podobnie smutek uzewnętrzniany przez cnotliwe osoby może pociągać i budować. Jest to ten rodzaj smutku, do którego nawiązuje Duch Święty: „bo przez smutek twarzy poprawia się umysł przestępnego". (Koh 7,4 Pismo Święte w przekładzie o. Jakuba Wujka).

Podobnie jak można rozróżnić dwa rodzaje smutku, tak samo można mówić o radości świętej, która buduje, i radości światowej, która gorszy. To do tej ostatniej radości odnosi się Duch Święty, gdy mówi: „...bo jak trzask ciernia pod kotłem gorejącego, taki jest śmiech głupiego. Ale i to marność". (Koh 7,7 op. cit.). Niestety w czasach szaleństwa i nierozwagi, w jakich przyszło nam żyć, w większości środowisk przeważa ta fałszywa radość. Epoka ta wstrząsana jest ogromnym kryzysem o charakterze religijnym i moralnym, który wycisnął łzy na licznych wizerunkach Matki Bożej w wielu zakątkach świata.
 
W obliczu tego wszystkiego jest zrozumiałe, że prawdziwy katolik, chociaż może odczuwać i uzewnętrzniać zdrową radość, nie przestaje odczuwać w głębi duszy tego szczególnego, godnego i mężnego smutku, właściwego temu, kto towarzyszy Męce Naszego Pana aż na szczyt Kalwarii. A tym bardziej temu, kto dzisiaj przyłącza się do Świętej Męki, do Męki Kościoła - Mistycznego Ciała Chrystusa. I dla każdego katolika, cierpiącego w związku z - jak określił to papież Paweł VI - „przedziwnym procesem autodestrukcji" Kościoła, ból odbity na tak wyrazistym obliczu Ukrzyżowanego z tego krucyfiksu nabiera szczególnego znaczenia!


Zdjęcie 1. - Dwa aspekty tej rzeźby pod względem kunsztu artystycznego, a zwłaszcza ekspresji w przedstawieniu fizjonomii, osiągnęły doskonałość. Po pierwsze otwarte usta, między którymi można dostrzec zęby. Lekko opuszczony podbródek sprawia wrażenie takiego osłabienia, które nie pozwala nawet domknąć ust. Następnie oczy, które ze smutkiem wpatrują się w dal. Jednocześnie, paradoksalnie zdają się one nie widzieć tego, co dzieje się wokół. Spojrzenie błądzi gdzieś daleko, jakby utkwione w czymś zupełnie innym, co sprawia Mu niewymowny ból.

Lecz mimo niewyobrażalności tego cierpienia - bardziej o charakterze duchowym niż fizycznym - można zauważyć w postaci Ukrzyżowanego spokój, miłosierdzie i subtelność uczuć, w których nieobecny jest gniew. Co innego smutek. On jest obecny we wszystkim. Lecz smutek tego skazanego na śmierć, Jego postawa jest tak wysublimowana, że o wiele bardziej przewyższa majestat króla!

Artysta bardzo dokładnie przedstawił włosy Naszego Pana. Nie są one starannie uczesane, nie miałoby to sensu, zważywszy na cierpienia, przez które przeszedł. Są więc artystycznie zburzone, tworząc przepiękne sploty. Broda jest tak niewielkich rozmiarów, że trudno byłoby ją zwichrzyć. Dlatego opada w uporządkowany sposób, okalając twarz.

Obrazu dopełnia srebrna aureola nad Boską Głową, w centrum której błyszczy topaz, przemawiając symboliką szlachetnego kamienia. Wyraża on coś, co trudno byłoby wyrazić słowami, gdyby go zabrakło. Topaz, kamień o złocistym odcieniu, zdaje się sugerować, że poza i ponad bólem mimo wszystko jest coś, co jaśnieje promienistym blaskiem: Chwała!

Zdjęcie 2. - Ekspresja rzeźby na tym zdjęciu wydaje się jeszcze bardziej przejmująca niż na poprzednim. Odnosi się wrażenie, jakby lada chwila można było się znaleźć w polu widzenia Ukrzyżowanego. Wyraz smutku jest jeszcze bardziej poruszający. Korona cierniowa jest lepiej widoczna. Wielkie ciernie przeszywają czoło Naszego Pana. Na czole, powyżej lewego oka można zauważyć kłutą ranę. Wygląda na to, że cierń przeniknął to miejsce, pozostawiając głębokie cięcie przedstawione tu przez rubin. Także krew, która spływając, delikatnie ześlizguje się po Boskim ciele, tworzy długie strużki, zakończone kroplami wyobrażonymi również przez rubiny.


Zdjęcie 3. - Mimo że opis ten jest w pewnym sensie subiektywny, można mieć wrażenie, że ból, osamotnienie w cierpieniu i bezbronność zostały lepiej uchwycone na tym zdjęciu niż na wcześniejszych. To ból, który jawi się jako nieunikniony, bezgraniczny i nieubłaganie kończący się śmiercią. Nadchodzi ona nie z zapowiedzią Niebiańskiego pocieszenia, lecz spowita jest w głębokie osamotnienie. Bowiem Ukrzyżowany ma przed oczami zło ludzi, którzy porywają się przeciwko Niemu.

Oczywiście wyraz tej twarzy różni się od wyrazu malującego się na obliczu dobrego łotra, w chwili, gdy słuchał on z ust Zbawcy pocieszających słów: „Jeszcze dziś będziesz ze Mną w Raju". Nasz Pan zapewnił go wówczas, że On tam również będzie i że dobry łotr spotka się z nim. Św. Dyzmas był przeto pierwszym kanonizowanym w historii. Dobry łotr poprosił o wybaczenie i Odkupiciel mu wybaczył. W tamtej chwili Nasz Pan przychylił się łaskawie do jego prośby, aby ten z odwagą mógł przekroczyć straszliwe progi śmierci. Jednak nie widać na Boskim obliczu radości. I jest to zrozumiałe, bowiem Pan Nasz Jezus Chrystus zechciał wychylić czarę goryczy do końca - wypić czarę żółci i wycierpieć to, co było do wycierpienia. Lecz towarzyszowi męki Boski Nauczyciel zechciał w ostatniej godzinie udzielić pocieszenia.

Później On sam doświadczył wzniosłej radości, gdy Przenajświętsza Jego Dusza, hipostatycznie złączona z Trójcą Świętą, odłączyła się od ciała i wyzwoliła z cierpień cielesnych i duchowych. Consumatum est! Ofiara, przyjęta dobrowolnie z miłości do nas i przeżyta w całości, dobiegła końca.

Zdjęcie 4. - Na tym zdjęciu z profilu ból, osamotnienie i cierpienia wydają się jeszcze głębsze. Można by powiedzieć, że śmierć jest już blisko. A cierpienie duchowe, spowodowane grzechami całej ludzkości, wydaje się szczególnie odbite na Boskim obliczu Zbawiciela. Cierpienie to o wiele bardziej przewyższa cierpienia fizyczne, a wyraz twarzy, odzwierciedlający pewne rozterki duchowe, zdaje się wyrażać niewymowną skargę: „Takie wyżyny osiągnęła bezbożność ludzi?"


ODWAGA WIERNOŚCI
Czy nie byłoby właściwe, abyśmy, chcąc zachować Wiarę, unikali wszystkiego, co może jej zagrozić? Unikali lektur mogących ją obrazić? Unikali towarzystwa, w którym jest ona narażona na niebezpieczeństwo? Szukali środowisk, w których Wiara rozkwita i zapuszcza korzenie? Czyż nie żyjemy w pogoni za ziemskimi i przejściowymi przyjemnościami, przebywając tam, gdzie Wiara więdnie i popada w ruinę?

Każdy człowiek, z uwagi na swój instynkt społeczny, ma tendencję do przyjmowania opinii innych. W dzisiejszych czasach te opinie, podobnie jak większość dominujących prądów, są z reguły antychrześcijańskie. Myśl sprzeczna z nauczaniem Kościoła dominuje w sferze filozofii, socjologii, historii, nauk ścisłych i sztuki, czyli właściwie wszystkiego.

Nasi znajomi przystosowują się do sytuacji - idą z prądem. Czy mamy odwagę się z nimi nie zgodzić? Czy strzeżemy naszej duszy przed infiltracją różnych błędnych idei? Czy kierujemy się nauką Kościoła we wszystkim i pomimo wszystko? Czy też niedbale żyjemy, bezwolnie akceptując wszystko to, co narzuca nam duch czasu, po prostu dlatego, że taki jest?

Być może jeszcze nie wypędziliśmy Pana Boga z naszej duszy. Lecz jak traktujemy tego Boskiego Gościa? Czy to On jest przedmiotem wszystkich naszych atencji, centrum naszego życia intelektualnego, duchowego i uczuciowego? Czy to On jest Królem? Czy też po prostu zostawiamy Mu tylko skromne miejsce, gdzie jest On ledwie tolerowany niczym drugorzędny gość, ktoś nieciekawy, ktoś, kto zjawia się raczej nie w porę? Gdy Boski Nauczyciel jęczał, płakał, pocił się krwią w czasie swojej Męki, dręczył Go nie tylko ból fizyczny i cierpienia spowodowane nienawiścią tych, którzy wówczas Go prześladowali. Dręczyło Go także to wszystko, co w nadchodzących wiekach mieliśmy uczynić przeciwko Niemu i Kościołowi. Płakał On z powodu nienawiści wszystkich złych ludzi, wszystkich heretyków i apostatów, lecz płakał również, ponieważ widział przed sobą niekończący się orszak gnuśnych dusz, dusz obojętnych, które choć Go nie prześladowały, nie kochały Go jednak tak, jak należy.

To niezliczony tłum tych, którzy przeżyli życie bez nienawiści i bez miłości. Według Dantego mają oni pozostawać poza piekłem, ponieważ nawet w piekle nie ma dla nich odpowiedniego miejsca. Czy my także znajdujemy się wśród tego tłumu? Oto wielkie pytanie, na które, z Łaską Bożą, musimy udzielić sobie odpowiedzi w tym czasie skupienia, pobożności i pokuty, jakim powinien być nasz Wielki Tydzień.

Oprac. Leonard Przybysz i Sławomir Skiba
na podstawie tekstu Plinia Correi de Oliveira


NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego