Zasada hierarchii i porządku wewnętrznego w katolickim domu
Kiedy małemu chłopcu pokazałam zdjęcie księcia i księżniczki ubranych jak zwykli ludzie i wspomniałam o ich właściwym statusie społecznym, on spytał: „A gdzie mają korony?". Było to po części pytanie, a po części żądanie. Dziecko nie mogło pojąć, jak książę czy księżniczka mogli być pozbawieni właśnie tych insygniów.
Co to jest hierarchia?
Pytanie, które zadał ten chłopiec, jest jednym z tych, które zadają wszystkie dzieci swoim rodzicom czy też innym, którzy mają nad nimi władzę: „Gdzie macie korony?". Niewinność bowiem oczekuje hierarchii.
Słowo „hierarchia" jest definiowane jako „pewien system ludzi lub rzeczy wzajemnie podporządkowanych lub zależnych". Współczesne prądy filozoficzne, takie jak na przykład marksizm, są z natury swej egalitarne, co oznacza, że nie dopuszczają one żadnej hierarchicznej skali wartości, ale sprowadzają wszystko do tego samego poziomu.
Tymczasem jest to sprzeczne z Boską naturą, która świadczy o hierarchicznym porządku w życiu.
Hierarchiczny system utrzymuje porządek w świecie zwierząt. Podobnie w świecie biznesu, który może sprawnie funkcjonować dzięki temu, że każdy wie, jakie zajmuje stanowisko. Hierarchia utrzymuje ład w armii, w której mamy cały łańcuch zależności jasno określający, kto komu podlega i kto dowodzi. Jest wśród urzędników, dzięki czemu możliwe jest zarządzanie. Także hierarchiczny system rządzi Kościołem katolickim. Hierarchia dziewięciu chórów anielskich utrzymuje porządek we wszechświecie.
Podobnie Bóg ustanowił hierarchiczny porządek w domu wskazując na miejsce męża, który stoi ponad żoną, a oni oboje są ponad dziećmi. Św. Paweł pisze: Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła (Ef 5:22), Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu (Kol 3:20).
W ten sposób rodzina ustanowiona została jako monarchia, a nie demokracja. W greckokatolickiej ceremonii ślubnej panna młoda i pan młody mają zakładane na głowy korony na znak ustanowienia nowej rodzinnej monarchii.
Tutaj, podobnie jak i we wszystkich rzeczach ustanowionych na podobieństwo Chrystusa, istnieje zwykle system równowagi tego umownego układu. On jest królem, a ona królową. Nie jest to monarchia absolutna, gdyż małżonkowie nią się dzielą. Naturalnie żona nigdy nie może zapominać o tym, że to mąż jest rządzącym monarchą, a z kolei on nie może zapominać o tym, że ona jest jego żoną oraz królową i z tego powodu musi ją właściwie traktować.
Hierarchia w świecie rzeczy
Skoro istnieje hierarchia w świecie ludzi, to tym bardziej istnieje ona w świecie rzeczy.
Na przykład prawdziwa gruszka jest cenniejsza od plastikowej. Brylant jest cenniejszy od cyrkonii. Podobnie gromadzimy porcelanę, podczas gdy wyrzucamy plastikowe czy papierowe talerze. Solidnie wykonany mebel z drewna jest cenniejszy od mebla wykonanego ze sklejki. Odświętne ubranie jest bardziej eleganckie aniżeli ubranie codzienne.
Jest to gradacja wartości, która nadaje życiu smak. Gdyby wszystko to było równie dobre, to wtedy nie istniałby żaden impuls do działania ukierunkowanego na osiąganie.
Jeśli przed naszymi dziećmi wszystko zrównamy do jednego poziomu, wówczas zabijemy w nich siłę napędową, pchającą je do działania. A to właśnie niestety próbuje robić współczesne społeczeństwo.
Porządek jest uporządkowaniem rzeczy zgodnym z ich naturą. Porządek rodzi spokój. Spokojem porządku jest pokój. Harmonia jest działaniem rzeczy w stosunku do siebie zgodnym z porządkiem (Plinio Correa de Oliveira).
Dzieci uczą się przez patrzenie
Spróbujmy przyjrzeć się temu, co nas otacza na co dzień. Weźmy na przykład dżinsy. Spójrzmy na to, co uczynił z nimi komunistyczny dyktator w Chinach, który wprowadził siłą modę na noszenie swoistych błękitnych uniformów. Każdy nosi ubrania w stylu Mao Tse Tunga, od babć po tatusiów, od zwykłych pracowników po ich szefów. Jest to niemal nasz strój narodowy. A my przecież nie jesteśmy komunistami.
Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby nasz kraj nagle znalazł się w dziewiętnastym wieku, w którym to kobiety nosiły długie spódnice z falbanami i ogromne, szykowne kapelusze, a mężczyźni byli ubrani po męsku odpowiednio do swojej epoki. Gdyby im ktoś oświadczył, że za kilka dekad wszyscy bez względu na płeć, pozycję społeczną i wiek będą nosić bladoniebieskie, wytarte dżinsy, to z pewnością byliby zszokowani.
Obecnie dżinsy nosi się wszędzie. Do sprzątania, do pielenia w ogródku, idąc na zakupy, na przyjęcia, do Kościoła, nawet w niedzielę - nie dostrzega się żadnej różnicy. Dzieci widzą nas w dżinsach rano, po południu i wieczorem, od poniedziałku do niedzieli, praktycznie przez cały rok. A ponieważ ich niewinne oczy przyjmują wszystko na serio, toteż nie dostrzegają żadnej różnicy czy hierarchii wartości w życiu na co dzień.
Ostatnio widziałam billboard przedstawiający dobrze ubranego ojca z synkiem. Umieszczone tam było hasło następującej treści: „Ponieważ dzieci uczą się przez patrzenie". Z pewnością uczymy nasze dzieci, że ksiądz jest szczególną osobą, a kościół to dom Boży. Niedziela jest dniem Pana, że spodziewamy się, iż będą należeć do Kościoła. Ale co widzą nasze dzieci?
Czy nie trafia do nich jakiś dodatkowy przekaz?
Obecnie nawet wygląd księży nie różni się od naszego.
A Kościół, który jest Domem Bożym? A tabernakulum - miejsce najświętsze ze wszystkich?
Niestety, bardzo często miejsce, w którym przebywa Pan, nie jest niczym innym jak zwykłą drewnianą skrzynią gdzieś tam w rogu kościoła. W niektórych miejscach tabernakulum jest umieszczane na zewnątrz sanktuarium. Wielokrotnie Najświętsza Ofiara Mszy św. jest niczym innym jak tylko wielkim przyjęciem dopełnionym hałaśliwą, rockową muzyką. W ostatnim czasie architektura sakralna rywalizuje z architekturą w stylu wielkich hal. Nic nie jest piękne. Nic nie jest wspaniałe, nic nie jest ponad nami - nic nie jest wzniosłe, najwyższe, święte.
Dzieci uczą się bardziej przez rytuał aniżeli przez słowa
W okresie dorastania spożywanie posiłków w domu było czymś szczególnym. Może nie byliśmy zbytnio szczęśliwi, kiedy mama kazała nam ubrać odświętne stroje oraz nakryć do stołu, właściwie rozmieszczając naczynia z prawdziwej porcelany, ale jakaż to była nauka!
Istniała pewna gradacja ważności posiłków. Śniadanie było nieco mniej oficjalne od obiadu, toteż nie był wymagany strój odświętny. Nie wszyscy musieliśmy jeść je o tej samej porze. Mama stale nalegała, abyśmy do stołu przychodzili umyci, uczesani i odpowiednio ubrani. Jeśli pokazaliśmy się w kuchni bez sukni lub spodni, natychmiast musieliśmy wrócić i się ubrać. A jeśli zapomnieliśmy o modlitwie, wówczas ona mówiła: „Tylko pieski wstają bez porannej modlitwy".
Popołudniowy posiłek był bardziej oficjalny niż śniadanie i wtedy musieliśmy być obecni wszyscy o tej samej porze. Kiedy ojca nie było w domu, matka siadała na najbardziej honorowym miejscu przy stole i rozpoczynała od przeżegnania się i modlitwy dziękczynnej.
Mama potrafiła nam wpoić maniery właściwego zachowania się przy stole bezstresowo, bowiem podjęła wysiłek nauczenia nas tego, pokazując jak się wykonuje wszystkie czynności, zanim siądzie się do stołu; a także co należy przy nim czynić. Po prostu istniał cały rytuał jedzenia. Każdy z nas miał swoje miejsce oznakowane przez serwetki spięte pierścieniami. Kiedy już usiedliśmy wszyscy, kładliśmy serwety na kolana. Następnie mama nam usługiwała, ale nikt nie odważył się zacząć jedzenia dopóki ona tego nie uczyniła. To była dobra lekcja samodyscypliny. Mama nie zabraniała nam rozmawiać przy stole, ale zwracała uwagę, aby nie mówić z pełną buzią, nie wtrącać się, kiedy ktoś mówił, bądź nie krzyczeć. Jeśli ktokolwiek musiał na chwilkę odejść od stołu, pytaliśmy o pozwolenie i staraliśmy się do niego wrócić tak szybko, jak to tylko było możliwe. Popołudniowy posiłek kończył się wspólną modlitwą dziękczynną i wszyscy odkładaliśmy serwety na miejsce.
Obiad był wyjątkowym posiłkiem tylko dlatego, że ojciec siadał na honorowym miejscu, a matka po jego prawicy. Taki układ pokazywał nam, że miejsce po jego prawicy stawało się drugim najważniejszym miejscem przy stole.
W niedzielę - Dzień Pański - obiad był najwspanialszym posiłkiem. Nie mogło się obyć bez najlepszego obrusa, bez najlepszej porcelany, najlepszego szkła, najlepszych srebrnych sztućców i oczywiście odświętnych ubrań. Mama bardzo często przyrządzała coś szczególnego ze swoich książek kucharskich. Dzięki tej oprawie w sposób naturalny myśleliśmy, że Pan jest wspaniały, jest Królem królów, wszechpotężny i ukochany.
Rytuał to coś więcej niż słowa
Nie jestem w stanie wyrazić, czego mnie nauczył rytuał. Nikt nam nigdy nie mówił, że ojciec jest głową rodziny, że jest królem, a matka królową, a my księżniczkami i książętami - my to po prostu wiedzieliśmy. Oni „nosili swoje korony", chociaż ich przecież nie widzieliśmy.
Rodzice bardzo dbali o strój, by nie graniczył on z nieprzyzwoitością. Matka zawsze wyglądała dostojnie. Ubrana była w taki sposób, aby podkreślić kobiecość, a ojciec, tak jak przystało na mężczyznę.
Nie potrzebowaliśmy być upominani ani bici. Nie pamiętam, aby ojciec czy matka kiedykolwiek na nas krzyczeli. Podobnież, dalecy byli od dawania nam klapsów czy czegoś w tym rodzaju. Mieliśmy zbyt dużo szacunku dla nich i do wszystkiego, co się znajdowało w naszym domu, aby zachować się nierozsądnie. We wszystkim stykaliśmy się z wysoką jakością i wiedzieliśmy, że my naszym zachowaniem musimy to odwzajemniać.
I nie miało to żadnego związku z pieniędzmi. Co prawda nigdy ich nie brakowało w naszym domu, ale zawsze było też dużo miłości, dobroci, prawdy i dostojeństwa wokół nas.
Tak było dawniej, kiedy zasada hierarchii ustanawiała w naszych domach porządek i nadawała smak życiu.
Niestety, obecnie odeszliśmy od tego bardzo daleko... W domu rządzi telewizja szerząc hałas pogłębiający ogólny chaos.
Nie może istnieć prawdziwy porządek, prawdziwy pokój i prawdziwa harmonia bez prawdziwej hierarchii, to jest bez władzy krępowanej jasno określonymi granicami dobroci i miłości, i bez wyczucia hierarchicznych wartości przez całe życie.
Bóg ustanowił taki porządek po to, aby nas wywyższyć, abyśmy pragnęli piąć się w górę, właśnie do Niego.
Zróbmy, co w naszej mocy, aby przywrócić ten porządek w naszych domach!
Z angielskiego przełożyła Agnieszka Stelmach na podstawie pisma „Quest", magazynu australijskiego TFP
– Do Apostolatu Fatimy należę od lipca 2021 roku. Mam takie przekonanie wewnętrzne, że należy wspierać organizacje, które robią coś na rzecz innych – mówi pani Krystyna, mieszkająca na co dzień w Koźmicach Wielkich koło Wieliczki.
Ze Stowarzyszenia otrzymuję „Przymierze z Maryją”, które czytam od A do Z, a także „Apostoła Fatimy”, którego po przeczytaniu przekazuję koleżance, a ona swojej siostrze itd. Obraz Matki Bożej Fatimskiej oprawiłam i powiesiłam w sypialni na głównym miejscu. Figurkę Fatimskiej Pani mam na stoliku, obok mojego łóżka, a drugą przekazałam córce, która mieszka wraz z rodziną w Kopenhadze. Ze Stowarzyszenia dostałam też różaniec, na którym się modlę. Co roku otrzymuję również kalendarz z Matką Bożą Fatimską, który wieszam w kuchni – jestem z niego bardzo zadowolona.
Nie wstydzę się wiary
– Zostałam wychowana w typowo chrześcijańskiej rodzinie. Jestem wierząca i zawsze to podkreślam. Dzieci też wychowałam w takiej wierze. Moją pierwszą parafią była parafia św. Klemensa w Wieliczce, ale odkąd zbudowaliśmy kościół w mojej miejscowości Koźmice Wielkie, należę już do swojego kościoła parafialnego pw. Trójcy Świętej.
– W 2010 roku miałam udar, z którego wyszłam nad podziw dobrze. Jestem pewna, że stało się tak dzięki wstawiennictwu św. Józefa, o którym przeczytałam, że jak się ktoś do niego zwraca, to otrzymuje pomoc. Leżąc w szpitalu, ciągle się do niego modliłam, nie tylko za siebie, ale i za wszystkich, którzy potrzebują pomocy. Mam taki sposób modlitwy i takie przekonanie, żeby nie skupiać się tylko na sobie, ale myśleć też o innych i za nich też się modlić.
Palec Boży
– Chciałam osobiście podziękować za tę łaskę i w 2012 roku wraz z mężem pojechałam do Ziemi Świętej z pielgrzymką Caritasu. Wtedy jeszcze pracowałam i fundusze były większe, dlatego mogłam sobie pozwolić na taki wyjazd. Teraz jestem emerytką, dlatego gdy usłyszałam, że zostałam wylosowana na pielgrzymkę do Fatimy, to bardzo się ucieszyłam i podziękowałam Panu Bogu. Wydaje mi się, że to jest Palec Boży i nagroda za moje datki na rzecz Afryki, ponieważ staram się wspierać różne organizacje, które do mnie piszą i proszą o ofiary.
– Mąż był bardzo zaskoczony i miał pewne obawy, że to może jakieś oszustwo, ale ja byłam przekonana, że choć jest wiele organizacji oszukujących ludzi, to wiedziałam, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi jest prawdziwe i uczciwe. Mąż pojechał ze mną do Fatimy i przekonał się o tym sam. Podobnie jak ja był bardzo zadowolony.
Świetnie zorganizowana pielgrzymka
– To był mój pierwszy raz w Fatimie. Zawsze chciałam tam pojechać. Pielgrzymka była świetnie zorganizowana. Pani przewodnik miała bardzo dużą wiedzę. Wprawdzie teraz nie było z nami księdza, ale wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką: w pierwszy dzień byliśmy na Mszy Świętej, którą sprawował kapłan ze Słowacji, a na drugi i trzeci dzień była Msza, w której wzięliśmy udział z innymi grupami z Polski.
– Podczas pielgrzymki kupiłam sobie szkaplerz, który poświęciłam od razu w sanktuarium. Szkaplerz poświęcony Matce Bożej dostałam wprawdzie wcześniej ze Stowarzyszenia, ale gdzieś zgubiłam i dlatego kupiłam nowy.
Matka Boża Fatimska ocaliła nas!
– Mam pięcioro wnucząt. Ostatnio, gdy wracaliśmy z wnuczką z przedszkola, z podporządkowanej ulicy wyjechał samochód i nie zatrzymując się, sunął wprost na nas. Myśleliśmy, że będzie wypadek, a on tuż przed naszym autem wykręcił i zahamował. W ten sposób uniknęliśmy wypadku, a ja wtedy powiedziałam do mojej wnuczki Elenki: – Widzisz! Ocaliła nas Matka Boża Fatimska, bo miałam szkaplerz na szyi. Później, przez całą drogę powrotną do domu wnuczka powtarzała: Matka Boża Fatimska ocaliła nas od wypadku!
Pozdrawiam serdecznie Zarząd Stowarzyszenia i wszystkich Apostołów Fatimy.
Życzę szczęśliwego Nowego Roku!
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Jestem Apostołką Fatimy. Każda kampania zorganizowana przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi jest wielką nauką pobożności i poświęcenia się Matce Bożej, która może rozwiązać wszystkie problemy, jakie nas dotykają. W moich modlitwach polecam Bogu i Matce Najświętszej wszystkich pracowników Stowarzyszenia. Życzę, aby Wam Pan Bóg błogosławił w Waszej codziennej pracy. Z Panem Bogiem!
Zofia z Mazowsza
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kocham Maryję i Jezusa od dzieciństwa i tak myślę, że mam za to wielką zapłatę, bo trzy razy będąc w bardzo trudnej sytuacji, uniknęłam śmierci. Gdy byłam w lesie, przewróciło się na mnie drzewo, uderzyło mnie w głowę i straciłam przytomność, a mimo to nic złego poza bólem głowy, ramion i kręgosłupa mi się nie stało. Następnie w 2016 roku miałam masywną zatorowość płucną, a w 2020 roku następną. W miarę możliwości pragnę wspierać akcje ochrony dzieci nienarodzonych. Być może poprzez nasze prośby i modlitwy do Maryi i Jezusa kobiety opamiętają się i przestaną zabijać swoje poczęte dzieci, może ruszy ich sumienie, że ich nienarodzone dzieci nie są niczemu winne.
Halina z Mazowieckiego
Szanowny Panie Prezesie!
W pierwszych słowach mojego listu serdecznie Pana pozdrawiam, życząc Panu wielu sił i mocy płynącej z Najświętszego Sakramentu w tej nieustającej i żmudnej pracy, jaką jest Pańska działalność. Przede wszystkim również pragnę złożyć Panu gorące podziękowania za wszystkie listy, które od Pana otrzymywałam i otrzymuję, które czytam zawsze z wielkim zainteresowaniem oraz z ogromną cierpliwością, gdyż sama nie mam wyrobionego daru, aby móc na wszystkie odpowiadać. Na marginesie dodam, że całą korespondencję od Pana przechowuję w prawie trzech segregatorach. Dziękuję również za wszelkie inne przesyłki, a w szczególności za pisma: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”. Przyznaję, że obydwa periodyki czytam zawsze od deski do deski, czekając na nie z utęsknieniem, gdyż bez nich już nie wyobrażam sobie po prostu dobrze przeżytego dnia. Tym drugim z pism dzielę się również z moim sąsiadem, dając mu je do przeczytania. I chociaż niektóre artykuły w „Polonii Christiana” nie zawsze napawają optymizmem, niejednokrotnie wręcz smutkiem, lękiem i goryczą, opisując trudne czasy i rzeczywistość, której nie owijają w bawełnę, to zawsze cieszę się, kiedy pisma do mnie docierają i nie mogę doczekać się kolejnego nowego egzemplarza, najbardziej dziękując Maryi, że o mnie wciąż pamięta. Ponadto sądzę, że celowe okłamywanie jest jak zdrada, a nieopisywanie rzetelnie prawdy przez dziennikarzy i redaktorów z mediów przeciwnego nurtu, nastawione przede wszystkim na pranie mózgu i robienie z niego przysłowiowej wody, jest nie tylko szkodliwe, ale jest też najpodlejszą ze zdrad… Dlatego też wolę wziąć do ręki magazyn „Polonia Christiana” czy też „Przymierze z Maryją”, gdyż one kształtują nasze poglądy i charaktery, z nich też czerpię przydatną wiedzę i otrzymuję prawdziwe informacje, a przy tym – podobnie jak Pismo Święte – w dużym stopniu służą mi radą w wielu różnych kwestiach. Krótko mówiąc, pisma „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana” są mądre i natchnione, dlatego wspieram je finansowo. Na zakończenie tego mojego listu chciałabym przeprosić Pana za moje wcześniejsze milczenie i jeszcze raz życzyć Panu wielu sił i pogody ducha od Pana Jezusa i Maryi mimo przeciwności oraz dla całego Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi i wszystkich redaktorów, a także Przyjaciół „Przymierza z Maryją” i pisma „Polonia Christiana”.
Anna z Włocławka
Szczęść Boże!
Po dłuższym milczeniu z mojej strony, chciałam wraz z moim mężem podziękować Wam za wszystko, co otrzymujemy od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Nie będziemy wymieniać poszczególnych materiałów, bo brakłoby kartki. Bóg zapłać za to, że przyjęliście nas do grona czcicieli Matki Bożej Fatimskiej. Dziękujemy za to dzieło, jakie tworzycie. W dzisiejszym chaosie cały czas szukamy Boga (chociaż de facto, to On nas szuka i znajduje). Dobrze, że jesteście i działacie, bo przecież tyle nierozumienia i mieszania prawdy z kłamstwem jest wszędzie…
Jesteśmy też odbiorcami Waszych programów i audycji internetowych. To jest piękne! Nie umiemy tego wyrazić słowami. Powtórzymy więc – dobrze, że jesteście i Prawda jest przekazywana! Niech Pan Bóg Wam zawsze błogosławi, a Matka Najświętsza okrywa Wasze dzieło Swoim płaszczem. Z Panem Bogiem!
Ewa i Bogdan ze Śląska
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za Wasze przesyłki, za „Przymierze z Maryją” i za setny numer magazynu „Polonia Christiana”. Historia powołania Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi jest mi znana. Podzielam Waszą odwagę i inicjatywę. Przypomina mi to czas, kiedy byłem starostą semestru na uczelni.
Otrzymałem od Pana Prezesa podziękowanie za moją pracę, jestem Panu za to bardzo wdzięczny. (…) Ja każdego dnia jestem na Mszy Świętej, która jest odprawiana w kościele Matki Bożej Częstochowskiej, a wieczorem odmawiam Różaniec wraz z widzami telewizji TRWAM. Modlę się za rodzinę, za Was, a także za wszystkich biednych powodzian. To straszna klęska. Ale mimo wszystkich trudności i dramatów, pragnę złożyć Panu gratulacje i wyrazy szczerego szacunku w związku z jubileuszem 25-lecia działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. To szmat czasu i wiele poświęceń, aby osiągnąć to wszystko, co Wam się udało zrobić. Życie trzeba tak przeżyć, żeby też coś wartościowego po sobie zostawić. Życzę miłych i owocnych dalszych dni życia oraz realizacji planów. Niech Pan Bóg Wam błogosławi!
Józef z Olsztyna
Szczęść Boże!
Niech tajemnica przeżytego Bożego Narodzenia przypomina, że prawdziwa wielkość rodzi się w prostocie, a odwaga miłości potrafi przemieniać nawet najtrudniejsze czasy. W obliczu obecnych wyzwań życzę Państwu, abyśmy wspólnie odnajdywali w sobie mądrość i jedność, tak potrzebne do budowania świata, w którym harmonia i sprawiedliwość staną się codziennością.
Mariusz