Przysłowie powiada: „Małe dziecko – mały kłopot, duże dziecko – duży kłopot”. Szkoda, że to przysłowie nie mówi jeszcze, że największym kłopotem rodziców jest, kiedy duże dziecko staje się młodzieńcem, dorosłą panną, i są u wylotu z domu rodzinnego przed założeniem nowego ogniska domowego. Rodzice mają wówczas największe zmartwienie: czy szczęśliwe będzie małżeństwo dziecka, którego ślub niedługo ma się odbyć.
Wszyscy rodzice martwią się o losy swoich dzieci w małżeństwie, ale – niestety – wielu jest takich, którzy poprzestają na zmartwieniach, a oddają się na los szczęścia, zamiast rozumem, planowym wychowywaniem starać się zapewnić swoim dzieciom szczęśliwe pożycie małżeńskie.
Chcąc zapewnić swoim dzieciom szczęśliwe małżeństwo, trzeba je do tego przygotować, a tego właśnie wielu rodziców nie czyni. Uczy się dzieci zasad grzeczności, towarzyskości, elegancji, żeby się potrafiły znaleźć w towarzystwie czy na ulicy; uczy się ich sportu, tańców, języków, muzyki, ale nie przygotowuje do rzeczy najważniejszej: jak trzeba żyć, żeby być szczęśliwym w małżeństwie. Nie zapominajmy, że jest dalsze i bliższe przygotowanie do szczęśliwego małżeństwa. (…)
Dalsze przygotowanie do małżeństwa
Spośród dalszych przygotowań do dobrego małżeństwa wskażę trzy niezbędne sprawy. Są to: panowanie nad sobą, prostota i czystość duszy. Wszystkie trzy są tak ważnymi cnotami, że bez nich nie można sobie wyobrazić szczęśliwego małżeństwa.
Przede wszystkim twierdzę, że rodzice przygotowują swoje dzieci do szczęśliwego małżeństwa, jeśli uczą ich panowania nad sobą. Sądzę, że nie potrzeba tego udowadniać.
Czym jest małżeństwo? Wspólnym życiem. Wspólnego życia nie można sobie wyobrazić bez panowania nad sobą, bez przebaczania i wyrozumiałości. O, tak. Wspólne życie wymaga ustawicznego przebaczania i panowania nad sobą. Istotną przyczyną tragedii wielu małżeństw jest fakt, że małżonków w dzieciństwie nie przyzwyczajano do panowania nad sobą i do poszanowania cudzej woli. Nie potrzeba udowadniać, że to niebezpieczeństwo grozi przede wszystkim jedynakom, którzy nie mają rodzeństwa, którym we wszystkim i zawsze dogadzano.
Kto w małżeństwie szuka siebie, swoich osobistych interesów, wygód, osobistego zadowolenia i szczęścia, tego pożycie małżeńskie nie będzie harmonijne, bo taki mąż zawsze będzie szukał w swojej żonie, albo żona w swoim mężu, narzędzia do osiągnięcia swoich przyjemności. A nie zapominajmy, że fundamentem harmonii życia małżeńskiego jest uznanie strony drugiej jako osoby równorzędnej, uszanowanie jej woli i prawa, czyli należy wstępować w związek małżeński nie po to, żeby być szczęśliwym, ale żeby uszczęśliwić, a przez to osiągnąć i własne szczęście!
Nie mniej ważne jest – zwłaszcza w czasach obecnych – przyzwyczajać młodzież do prostoty, skromności, do poskramiania swych wymagań.
Z bólem musimy stwierdzić, że często przeszkodą do małżeństwa jest brak pracy, brak środków materialnych i rozmaite inne zewnętrzne warunki, uniemożliwiające założenie rodziny, ale również i to prawda, że wielu ludzi ma zbyt wysokie wymagania. Nie miejcie mi za złe, Szanowne Czytelniczki – nie wszystkich to dotyczy – ale muszę stwierdzić, że niektóre kobiety mają zbyt wielkie wymagania.
Trudno, ale trzeba się liczyć z tym, że większość młodych mężczyzn najczęściej nie ma takich dochodów, żeby zadowolić wymagania kobiety-żony, która się mało zna na gospodarstwie, na kuchni, a wcale na wychowaniu dzieci, a za to całą duszą oddaje się przyjmowaniu gości, uczęszcza na zabawy, myśli o tym, by mieć wypolerowane paznokcie, ufryzowaną głowę, żywo interesuje się sztuką i pracą społeczną! Trudno, nie można mieć wielkich wymagań, jeśli jest mała pensja!
Ale jeśli trafi się na skromną, gospodarną pannę, która obok umiejętności życia i pewnej inteligencji ma zamiłowanie do pracy, smak i jest oszczędna, można się z nią śmiało ożenić, choćby się miało tylko dziesiątą rangę uposażenia.
„Materiał” na żonę
„Proszę księdza – powie wiele panien – jeśli będziemy takie zacofane, staroświeckie w stosunku do kawalerów, to nigdy nie wyjdzie żadna z nas za mąż. Proszę zobaczyć, z jakimi pannami najwięcej bawią się chłopcy! Z pewnością nie z gospodarnymi, skromnymi dziewczętami, ale z takimi, które potrafią się ładnie wymalować, które doskonale znają się na flircie i umieją sobie zjednywać kawalerów”.
Takie zdanie ma wiele dobrych dziewcząt, ale jeśliby się lepiej przyjrzały życiu, przekonałyby się, że nie mają racji. Owszem, chętnie bawią się kawalerowie z frywolnymi pannami, ale nie chcą ich mieć za żony! I mają słuszność, bo ożenić się z kobietą, która treść życia widzi w ciągłych zabawach – równa się wielkiej katastrofie.
Niech pocieszy skromne, niewyzywające, niemalujące się, niebogate, ale mądre, miłe i gospodarne panny trafne powiedzenie włoskiego pisarza, który porównuje charaktery kobiet do rozmaitych zegarów. Modnie ubrana, flirtująca panna jest jak zegar wieżowy: każdy mu się przyjrzy, ale nikt nie pragnie go mieć. Piękna, ale pusta panna jest jak zegar kurantowy: z początku nas ciekawi, ale w końcu nudzi. Bogata panna jest jak złoty zegarek: ledwie mu się człowiek przyjrzy, zaraz się pyta o cenę. Plotkująca, wygadana panna jest jak budzik, drażniący niemile ucho. A skromna, gospodarna panna? Jest jak zegar wahadłowy: skromna, ale z pewnością można jej zaufać…
Zgódźmy się, że dzieci przyzwyczajone do skromności i prostoty, nawet wśród ciężkich warunków życia dojdą do szczęśliwego małżeństwa.
Obok uczenia młodzieży skromności i panowania nad sobą, powinni wychowawcy przede wszystkim dbać o czystość jej życia i moralności!
Bez względu, czy kto wyznaje chrześcijaństwo, czy inną religię, czy jest wierzący, czy ateusz – musi przyznać, że najlepszym przygotowaniem do szczęśliwego życia małżeńskiego i najcenniejszym posagiem jest zachowanie czystości i niewinności. Czyste, moralne życie dlatego ma największą wartość, bo jest doskonałą szkołą ćwiczenia woli, bo na nim opiera się panowanie nad sobą, niezbędne w życiu małżeńskim, bo jest dowodem, że sprawy seksualne nie stanowią istoty życia ludzkiego. Są to rzeczy znane.
Dlatego na rodzicach ciąży wielki obowiązek: powinni odpowiednio wychować swoje dzieci. Pozwólcie, że rozpatrzę szczegółowo wasz podwójny obowiązek.
Rodzice, uświadamiajcie swoje dzieci!
Młodzież w wieku dojrzewania spostrzega na sobie dotąd nieznane objawy; kto powinien jej to wytłumaczyć, jeśli nie ojciec i matka? Kto jej ma dopomóc do poznania siebie, do zrozumienia tajemniczych, nieznanych zmian ciała i duszy, które w tym okresie z woli Bożej rozwój naturalny jej przynosi? Jest to zadanie rodziców. Kto ma wytłumaczyć dojrzewającemu młodzieńcowi i dorastającej córce, jeśli nie ojciec i matka, czym są zmiany fizjologiczne, które nastąpiły w ich rozwoju, z których muszą zdać sobie sprawę?
Kto powie młodzieńcowi, jak powinien myśleć o kobiecie, a dorastającej pannie, jak pojmować mężczyznę, jeśli nie rodzice? Oni powinni zasiać w duszy dziecka ziarno, z którego później wyrośnie szacunek, delikatność, rycerskość, uszanowanie i uprzejmość dla przeciwnej płci.
Kto, jeśli nie rodzice, ma wytłumaczyć dorosłej młodzieży, że nie istnieje podwójna moralność, przed ślubem i w małżeństwie! Że narzeczonych obowiązują jedne prawa moralne, że te same prawa obowiązują męża jak i żonę. O, gdyby to wszyscy chcieli zrozumieć, przejąć się tym i stosować w życiu – z pewnością byłoby więcej szczęśliwych, zgodnych małżeństw, byliby zdrowsi małżonkowie i dzieci! Czy wiecie, że zniknęłyby z powierzchni ziemi najokropniejsze choroby? Czy wiecie, że zniknąłby rozpaczliwy płacz zawiedzionych kobiet i matek, nie byłoby tragedii zdradzonych mężów?
Dusza dziecka jest jak powój…
Gdyby niektórzy rodzice unikali tego obowiązku, wymawiając się, że jest „zbyt trudny i drażliwy”, niech się zastanowią nad tym porównaniem: dusza dziecka podobna jest do powoju: chętnie przyczepia się do silnego dębu, żeby dostać się jak najwyżej, ale jeśli nie ma dębu, zadowalała się spróchniałym słupem, walącą się ścianą, zgniłym pniem. Zaczepiając się o niego, sam ginie!
Życzliwie radzę: rodzice, uświadamiajcie swoje dzieci!
Po drugie: pomagajcie dzieciom w należytym rozumieniu życia! Wiedza tu nie wystarcza, wszystko zależy od silnej woli. Czuwajcie nad swoimi dziećmi, uczcie je, żeby umiały wykorzystać wszystkie naturalne i nadprzyrodzone środki, które im pomogą do zachowania czystości życia i nauczą ich panowania nad sobą. Powinny znać i stosować środki naturalne, np. jak uszlachetnić uczucie, jak wypełnić czas pożytecznymi zajęciami, jak używać racjonalnej gimnastyki. Nie zaniedbajcie żadnej sposobności, która może wpłynąć na wyrobienie ich woli.
Jeśli już zrobiliśmy to wszystko, jeszcze nasze zadanie nie jest skończone. Musimy się posługiwać również środkami nadprzyrodzonymi: sakramentami, pogłębieniem życia religijnego młodzieży. Posłuchajcie słów świętego Augustyna: O miłości, która zawsze płoniesz, a nigdy nie gaśniesz, Miłości, Boże mój, zapal mnie! Nakazujesz powściągliwość: daj, co rozkazujesz, a rozkazuj, co chcesz.
W stosunku do fałszywych pojęć dzisiejszych – podłych i zwodniczych stosunków życiowych, nauczcie swoje dzieci wiary i ufności! Nauczcie ich, żeby wierzyli i ufali, że można zachować czystość duszy i zupełną powściągliwość aż do ślubu, bo Bóg, który zna naturę, pragnienia i namiętności, ale również zdaje sobie sprawę z sił nadprzyrodzonych, jakimi obdarzył człowieka, tego wymaga. Nigdy nie przestańmy głosić, że prawdziwą wolność zdobędzie tylko ten, kto potrafi zapanować nad ślepą siłą instynktów. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile sił zdobywa młodzież, jeśli stawia zdecydowany opór pokusom grzesznej lubieżności. Starajmy się w ten sposób przedstawić młodzieży jej zadanie: zakosztuj radości zwycięstwa, które będziesz czuł, jeśli potrafisz zerwać kajdany grzesznych pożądań i wzbić się do wolności życia czystego!
Tak wygląda dalsze przygotowanie dzieci do szczęśliwego małżeństwa: obowiązek ten rodzice powinni spełnić umiejętnie i z głęboką miłością!
Bp Tihamér Tóth, Małżeństwo chrześcijańskie, Warszawa 2001, s. 38-43.
Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…
– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.
Zaangażowanie w życie Kościoła
– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.
– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.
Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.
– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.
Duchowni w rodzinie
– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.
– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.
Wspieranie Stowarzyszenia
– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.
Pielgrzymka do Fatimy
– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.
– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.
Oprac. JK
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.
Stanisława ze Śląskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!
Tadeusz z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.
Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.
Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:
W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.
Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!
Mariola – Apostołka Fatimy
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.
Grażyna z Torunia
Szanowny Panie Prezesie!
Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!
Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.
Z Panem Bogiem
Irena z Jastrzębia Zdroju
Szczęść Boże!
Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!
Henryk z Tychów