Z dziecięcej biblioteczki
 
Mały Żongler Matki Bożej
Znacie opowieść o małym chłopcu, zwanym „żonglerem z Notre Dame"? Jest to bardzo stara historia pochodząca z Francji. Na pewno Was zainteresuje, więc przeczytajcie uważnie...

Bohaterem tej opowieści jest Barnaba. Żonglowanie było tym, co kochał i robił znakomicie. Można powiedzieć, że miał to we krwi, bowiem żonglerami byli jego ojciec i dziadek. Tatuś nauczył Barnabę podrzucać piłeczki, tańczyć, robić salta w powietrzu i śpiewać. Chłopiec uwielbiał obserwować ojca podczas przedstawień dawanych na ulicach Paryża. Razem z nim chodził od miasta do miasta i zabawiał dzieci oraz dorosłych. Obaj - ojciec i syn - żonglowali na rynkach i targowiskach w zwykłe dni i podczas świąt oraz na weselach. Właśnie wtedy ludzie byli bardzo szczodrzy i rzucali im miedziane oraz srebrne monety. Był to bardzo szczęśliwy okres w życiu małego żonglera.

Jednak gdy Barnaba skończył dziesięć lat, wydarzyło się coś bardzo smutnego - zmarł jego ojciec. Dzielny chłopiec, zmuszony szukać pracy, pozbierał skarby, które mu pozostawił tatuś: kilka obręczy, dwie laski, parę jaskrawych piłeczek i kilka jabłek. Zapakował wszystko do starego kocyka, który zarzucił na plecy i wyruszył w drogę. Od tej pory chłopiec musiał sam zarabiać, by przeżyć.

Każdego ranka udawał się do innego miasteczka, gdzie rozkładał kocyk i skakał, tańczył, żonglował najlepiej jak potrafił. Ludzie zatrzymywali się, aby podziwiać jego sztuczki. Jak na swój wiek, Barnaba w żonglowaniu był prawdziwym mistrzem. Wiosną i latem chłopiec wędrował po okolicy i swoimi pokazami zarabiał na jedzenie. W nocy spał pod gołym niebem, a za dnia spotykał się z życzliwością ludzi.

Wszystko układało się dobrze do czasu, gdy było ciepło. Lecz kiedy zbliżała się zima i z dnia na dzień wiał coraz chłodniejszy wiatr, coraz mniej ludzi zatrzymywało się, aby popatrzeć na małego żonglera. Odziani w ciepłe płaszcze, często pospiesznie mijali Barnabę, nie zwracając uwagi na popisy chłopca. Mała sakiewka z pieniędzmi z każdym dniem stawała się chudsza, aż wreszcie zrobiła się pusta...

Pewnego dnia, trzęsący się z zimna samotny Barnaba siedział oparty o pień starego dębu. Usiłował daremnie powstrzymać łzy. Spadające płatki śniegu tworzyły wokół niego milczące zaspy, a chłód był tak przeszywający, że wydawało się, iż zamrozi nawet jego myśli. Właśnie wtedy mały żongler usłyszał ciche kroki; spojrzał do góry i zobaczył nad sobą mnicha.
- Gdzie twój dom, chłopcze? - zapytał łagodnie zakonnik. Chłopiec spojrzał na odmrożone palce i bezradnie potrząsnął głową.
- Chciałbyś pójść ze mną? - zapytał mnich. - Chodź, teraz będzie ci ciepło.

Barnaba poszedł z mnichem, dzięki któremu znalazł nowy dom. Kilka następnych tygodni spędził w cieple, dobrze odżywiany w klasztornej kuchni.

Tymczasem szybko zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Na tę okoliczność mnisi przygotowywali dary dla Dzieciątka Jezus i Jego Matki. Wszyscy byli bardzo zajęci. Brat Jan komponował nowe utwory, do których brat Mateusz pisał teksty. Brat Jerzy rzeźbił piękny żłobek, a brat Józef czyścił świeczniki na nowy ołtarz, aż zaczęły połyskiwać jak złoto. Inni mnisi pracowali nad pięknymi rękopisami, a jeszcze inni malowali cudowne freski w kapliczce klasztornej, w której osadzono figurę Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus. Barnaba obserwował pracujących. Stopniowo stawał się coraz smutniejszy.
- Jakże jestem bezużyteczny - ubolewał. - Jakim prawem jestem w klasztorze, skoro nie potrafię zrobić niczego pożytecznego? Nawet nie wiem, jak należy się modlić!

Z powodu tych smutnych myśli złapał się za głowę i zapłakał. Pewnego dnia, gdy mnisi uczestniczyli we Mszy Świętej w klasztornym kościele, Barnaba uklęknął w kaplicy i spojrzał na figurkę Matki Bożej.
- Och, słodka Panno Maryjo - westchnął - chciałbym Ci służyć tak, jak czynią to inni! Nagle zaczęły bić dzwony i wszystko wypełniło się cudowną muzyką. Chłopiec podskoczył podekscytowany.
- Och! - wykrzyknął - Wiem, co mogę zrobić dla Ciebie. Spójrz na mnie! - zwrócił się do Matki Bożej, którą wyobrażała figurka w kościelnej kaplicy.

Barnaba rozłożył swój kocyk na posadzce. Następnie wyciągnął dwie laski, obręcze, piłki i jabłka. Wziął głęboki wdech i nagle zaczął podskakiwać i koziołkować w powietrzu. Robił salta do przodu, do tyłu i na boki. Po chwili złapał laski i obręcze i zaczął je podrzucać. Żonglował piłeczkami i jabłkami, tworząc barwną tęczę za plecami i pod nogami. Po chwili podskoczył i znowu zaczął robić salta. W końcu pół godziny później, po wielu akrobacjach, mały żongler upadł u stóp figury:
- Och Słodka Pani, dałem ci moje najlepsze przedstawienie. Nie potrafię robić takich rzeczy jak mnisi, ale będę przychodzić tutaj codziennie. Kiedy oni będą się modlić, ja będę żonglować dla Ciebie i Twego Syna.

Mijał dzień za dniem, a Barnaba spędzał wiele godzin podskakując i fikając koziołki dla Matki Bożej i Jej Dzieciątka. Po pewnym czasie braciszkowie zaczęli się zastanawiać, co robi chłopiec w czasie, gdy oni się modlą. Dwa dni przed Bożym Narodzeniem brat Jerzy postanowił odkryć, co takiego robi Barnaba w kaplicy. Dyskretnie podążył za chłopcem i spojrzał przez szparę w drzwiach. Był zdumiony tym, co ujrzał! A zobaczył on chłopca uśmiechniętego od ucha do ucha, żonglującego radośnie przed figurą Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus.
- Coś takiego! To skandal! - wykrzyknął mnich do siebie. - Podczas gdy my dbamy o nasze dusze, ten mały głupiec podskakuje jak kozioł w naszej kaplicy. Muszę o tym powiadomić przeora! Zrobił tak, jak postanowił. Przeor był dobrym i mądrym człowiekiem i nigdy nie osądzał ludzi bez poznania przyczyny czyjegoś postępowania.
- Cóż - zwrócił się do brata Jerzego - nie działaj pochopnie. Pozwól mi to zobaczyć na własne oczy. Następnym razem, gdy zacznie swoją żonglerkę, zawiadom mnie, ale nikogo więcej! Nadszedł dzień Bożego Narodzenia. Wszyscy mnisi obdarowywali Maryję i Dzieciątko Jezus swoimi prezentami. Barnaba stwierdził, że nigdy nie oglądał tak cudownej procesji. Jednak widząc to wszystko, posmutniał.
- Och Matko Boża! - westchnął - jakże żałuję, że nie mam niczego wyjątkowego, co mógłbym Ci podarować!

Kiedy ceremonia się zakończyła, a mnisi powrócili do swoich cel, mały żongler poszedł znowu do kaplicy. Rozmyślał w samotności. Jednak zza konfesjonału, znajdującego się w najciemniejszej części kaplicy, każdy jego ruch śledziły dwie pary oczu. Chłopiec rozłożył swój kocyk i ukłonił się nisko przed figurą. Przeor i brat Jerzy patrzyli jak Barnaba radośnie podskakiwał, stał na rękach, później na jednej nodze, następnie na drugiej. Tańczył i żonglował tak, jak nigdy w życiu. Tej nocy, kiedy narodził się malutki Chrystus, chłopiec chciał zrobić co tylko potrafił najlepszego dla Dzieciątka Bożego. Tuż po przedstawieniu mały żongler upadł na podłogę ciężko dysząc. Przeor i mnich patrzyli w zdumieniu. Widzieli jak z niszy, w której stała figurka, zstąpiła lśniąca Pani. Jej suknia błyszczała diamentami i szafirami. Zaś powietrze wokół niej wypełniło się jakimś anielskim dźwiękiem.

Cudowna Pani zbliżyła się do leżącego na posadzce Barnaby, następnie wytarła jego czoło jedwabną chusteczką, pochyliła się i delikatnie ucałowała twarz małego żonglera. Zanim ktokolwiek zdążył poruszyć się, Ona już wróciła na swoje miejsce w niszy, powyżej schodów.

Nazajutrz przeor poprosił Barnabę do siebie.
- Pewnie dowiedział się, że żongluję w kaplicy i każe mnie odesłać - pomyślał sobie roztrzęsiony chłopiec. Ku jego ogromnemu zdziwieniu przeor objął go i spytał:
- Barnabo, mój synu, czy chciałbyś zostać z nami w klasztorze?
- Och tak, Ojcze! - wykrzyknął chłopiec cały promieniejąc.
- My także chcemy, abyś z nami pozostał. Ale od teraz będziesz musiał żonglować dla Najświętszej Panny i Dzieciątka Jezus otwarcie. Jestem przekonany, że twoje podskakiwanie bardzo im się podoba - powiedział przeor uradowanemu Barnabie.

Tłum. Agnieszka Stelmach


NAJNOWSZE WYDANIE:
Wierzę w Ciebie Boże żywy!
Drodzy Przyjaciele! Przeżywając październik, pamiętajmy o naszej Matce – Królowej Różańca Świętego. Prośmy Ją w tej pięknej modlitwie, by wyjednała nam łaskę mocnej i żywej wiary. Niech nasze przylgnięcie do Prawdy będzie pełne miłości i ufności, wszak wiara chrześcijanina jest spotkaniem z Jezusem Chrystusem – Synem Boga żywego i Bogiem, który zbawia!

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Apostolat pomaga w życiu

– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.

 

Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.


Wysłuchane modlitwy


Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.

Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.


Zaczęło się od Różańca świętego


Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.


Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.


Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie


W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…


Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.


Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.


Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.


Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej oprócz zabytków i wycieczek podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.


A pani Brygida dodaje: Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.


Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.


oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.

Mariusz

 

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.

Teresa z Mazowieckiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.

Helena ze Strzegomia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.

Wiesław z Warszawy

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.

Jolanta

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.

Alina z Gliwic

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!

Z wyrazami poważania i szacunku

Stała Czytelniczka