Temat numeru
 
Dialog dwóch pasterzy
Valdis Grinsteins

Dawid i Izaak byli dwoma pastuszkami owiec. Kiedy mieli po 13 lat, pozwolono im już przebywać z dorosłymi na ceremoniach religijnych, więc pewnej bardzo mroźnej zimowej nocy rozmawiali między sobą o tym, co usłyszeli od dyskutujących rabinów z Betlejem, wioski, w której mieszkali.

Rabini twierdzili, że nadszedł już czas wskazywany przez proroka Daniela jako czas przybycia Mesjasza. I wtedy na niebie Izraela pojawiła się bardzo jasna gwiazda.

Czy ta jedna rzecz miała coś wspólnego z drugą? Obu pastuszkom wydawało się, że tak, ponieważ – jak rozumowali – jeśli Bóg jest Panem nieba, to jest czymś normalnym, że umieszcza tam, w górze, znak swojego nadejścia. Niemniej jednak nie zgadzali się zupełnie co do tego, jaki powinien być obiecany Mesjasz.

– Mesjasz musi być potężnym Królem, który zstąpi z Nieba na chmurze ognia i samym swoim spojrzeniem sprawi, że Rzymianie rzucą się do ucieczki –
mówił Izaak.

– Tego nie jestem pewien
– odpowiedział Dawid. – Wydaje mi się, że nasz Bóg nie może być jak bogowie pogan ziejący ogniem z ust.

– Więc czego chcesz? Słabego Boga? Nie! To musi być kolos. Z Nim pokonamy Rzymian i umieścimy jednego z naszych na tronie Cezara.

– Nie mówię, że Bóg ma być słaby
– odpowiedział Dawid. – W końcu Bóg jest wszechmogący. Ale nie wydaje mi się, aby Mesjasz był wysłannikiem politycznym, mającym za zadanie obalać ziemskie imperia.

– Nie, nie, nie! Musi być Bogiem wzbudzającym strach u wszystkich, który będzie prowadzić nas od zwycięstwa do zwycięstwa
– naciskał Izaak.

– Ale przecież Mesjasz przybywa, aby naprawić grzech Adama i otworzyć nam bramy Raju, więc co to ma wspólnego z imperium rzymskim?

Po odpowiedzi Dawida zapadła długa cisza… Zawsze tak było, ponieważ obaj pastuszkowie czasu mieli aż nadto. Nie spali, ponieważ Cezar zarządził spis ludności i drogami, w obie strony, wędrowały tłumy ludzi. A złodzieje starali się oczywiście wykorzystać ten ruch na drogach, aby przywłaszczyć sobie owcę i zjeść ją po kryjomu. Dlatego pasterze czuwali owinięci w swoje skóry i prowadzili dialog przerywany ciszą potrzebną na przemyślenia.

– Według mnie Mesjasz przybędzie na ogromnym białym koniu, w zbroi z litego złota, z ognistym mieczem w dłoni –
znów upierał się Izaak.

– Ale skoro Mesjasz będzie tak potężny, to dlaczego prorok Daniel mówi, że po 72 tygodniach zostanie zgładzony?

Znów zapadła cisza, podczas której obaj obserwowali padający śnieg. To była wyjątkowo mroźna zima. Najlepiej byłoby przebywać gdzieś pod dachem. Ale ponieważ tak wiele osób przybyło do Betlejem, nie było miejsca dla nikogo, chyba że miało się… pieniądze. Tak! Pieniądze otwierały wszystkie drzwi.

– Wiesz? Wydaje mi się, że Mesjasz powinien być wzorem –
powiedział Dawid.

– Wzorem czego?

– Wszelkiego dobra. Kimś, kto nauczy nas być dobrymi dla siebie nawzajem, przestrzegać przykazań, myśleć o Niebie…

– Tak. I pewnie pozostawi Rzymian przy władzy… Nie! Przede wszystkim Mesjasz musi być wojownikiem!
– krzyknął Izaak.

– Nie sądzę
– odpowiedział Dawid. – Ponieważ religia jest czymś wewnętrznym, jest naszym związkiem z Bogiem. Mesjasz nie może być politykiem zajmującym się rzeczami zewnętrznymi, ale kimś, kto przede wszystkim nauczy nas, jak doskonalić się wewnętrznie.

– A ja słyszałem od rabina faryzejskiego, że Mesjasz będzie przestrzegać 172 zasad dotyczących jedzenia, 65 zasad dotyczących picia, 87 zasad dotyczących mycia się i 231 zasad dotyczących odmawiania modlitw w miejscach publicznych!

– I czemu służy przestrzeganie tylu zasad zewnętrznych, jeśli oni są później tak przepełnieni dumą, że nie możesz zapytać ich o nic, bo nawet cię nie słyszą? Nie sądzę, aby rabini faryzejscy mieli rację –
powiedział Dawid.

Znów zapadła długa cisza. Izaak nic nie odpowiadał, bo wiedział, że prawdą jest, iż faryzeusze zajmowali się jedynie przestrzeganiem pozorów religii, pełnych wszelkiego rodzaju zasad. Ale nie było w tym praktykowania cnoty. Jednak Izaak pragnął Mesjasza, którego zazdrościłyby im inne narody, bałyby się Go i nie pozostawałoby im nic innego, jak uznać wyższość Izraela.

– Szaty Mesjasza będą ze złota. Jego miecz też będzie złoty i tak mocny, że wystarczy, że oprze go na kamieniu, aby przeciąć go na pół
– znów upierał się Izaak.

– A więc Mesjasz urodzi się w bogatej rodzinie?
– zapytał Dawid.

– Oczywiście!
– odparł z przekonaniem Izaak. – Biedny Mesjasz, niemający nawet pieniędzy, aby kupić sobie miecz, nie przekona nikogo. Musi mieć dużo pieniędzy, być z nich dumny i wykorzystać je do uzbrojenia wojska!

– Powiedz mi, czy pokora jest cnotą?

– Oczywiście.

– Więc Mesjasz powinien mieć w sobie pokorę, prawda?

Izaak, który nie był głupcem, już wiedział, do czego zdąża ta rozmowa, więc zmieniając nieco temat, powiedział:

– Przede wszystkim Mesjasz musi nauczyć pokory naszych wrogów. Sprawić, że pochylą głowy przed wojskami Izraela!

– A więc Mesjasz odetnie głowy połowie świata? Nie sądzę, aby przez to ludzie stali się lepsi. Przecież pierwsze przykazanie Prawa Bożego to kochać Boga ponad wszystko, a nie bać się Go ponad wszystko…

– Dawidzie, więc jakiego ty chcesz Mesjasza? Takiego, który będzie wybaczał wszystkim?
– zapytał rozgorączkowany Izaak.

– Już ci powiedziałem. Chciałbym Kogoś, kto byłby wzorem cnót. Kogoś, kto będzie przebaczał, kiedy trzeba przebaczyć, karcił, kiedy trzeba skarcić, zawsze nauczał, dużo się modlił, nie szukał ani pieniędzy, ani przemijającej władzy, bo te kończą się wraz ze śmiercią. Tego właśnie oczekuję, bo właśnie w ten sposób możemy wrócić do Raju.

Zapadła długa cisza… Izaak liczył owce, aby sprawdzić, czy są wszystkie. Dawid poszedł poszukać drewna, aby dorzucić je do ogniska. W oddali ujrzeli grupę pasterzy, którzy zbliżali się do nich powoli.

– Stanowczo nie dojdziemy do porozumienia
– powiedział Izaak. – Dla mnie Mesjasz musi być przede wszystkim potężny, silny, bogaty, napawający strachem, miażdżący wroga. Pokora? Oczywiście. Musimy być pokorni, kiedy On przekaże nam sprawowanie urzędu lub dowodzenie wojskiem. Ale Mesjasz musi sprawić, że Izrael będzie ponad całym światem.

– I znów chcesz Mesjasza zajmującego się sprawami zewnętrznymi, jak chcą tego faryzeusze. A przecież najważniejsze jest to, co jest wewnątrz, co dzieje się w twojej duszy, twój związek z Bogiem –
odpowiedział Dawid.

– Dobrze, zróbmy zakład
– zaproponował Izaak. – Jeśli Mesjasz przybędzie wspaniale ubrany, ze złotym mieczem, na białym koniu, w otoczeniu potężnych żołnierzy i nakaże Rzymianom, aby natychmiast wracali do swego kraju, ty nadal będziesz pilnować owiec przez całą noc, a ja będę mógł pójść spać spokojnie. Jeśli jednak przybędzie w inny sposób, z tą pokorą, o której tyle mówisz, to ja będę pilnować owiec, a ty pójdziesz spokojnie spać.

– Dobrze. Układ zawarty.

Po tych słowach zaczęli spędzać stado i ruszyli w drogę wraz z innymi pasterzami, patrząc w ciszy na padający śnieg i obserwując gwiazdę, która świeciła bardzo mocno na niebie…

I wtedy nagle otoczyła ich ogromna światłość, tak że bardzo się przestraszyli. I zobaczyli anioła, który powiedział do nich: – Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam wielką radość. Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie.

Wtedy aniołowie zaczęli śpiewać: – Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.

A gdy odeszli, pasterze mówili nawzajem do siebie: – Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło. Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę leżące w żłobie.

Wszyscy byli szczęśliwi, ale najszczęśliwszy był pastuszek Dawid. Wiedział bowiem, że narodził się Mesjasz, który będzie wzorem cnót dla wszystkich ludzi.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego