Rodzina
 
Muzyczna otchłań

muzyczna otchłańDzięki uprzejmości redakcji miesięcznika „Egzorcysta”, publikujemy obszerne fragmenty ważnego artykułu dr Małgorzaty Nieszczerzew­skiej na temat satanistycznych inspiracji w muzyce metalowej i ­ambientowej. Tekst ukazał się w 18. numerze tego pisma.

Dla człowieka wierzącego, wychowanego w kulturze chrześcijańskiej, muzyka może spełniać dwojaką rolę: podtrzymywać jego duchowy i kulturowy rozwój bądź kierować jego zainteresowania w przeciwną stronę. Problem ten dotyczy w szczególności ludzi młodych, którzy rozpoczynają własne, przynajmniej częściowo niezależne, życie we współczesnej kulturze. Trzeba jednak przyznać, że wielu ludzi dorosłych, traktując muzykę jedynie jako niegroźne źródło rozrywki i jedną z podstaw „kultury przyjemności”, nie zdaje sobie sprawy z jej negatywnego społecznego i duchowego oddziaływania bądź je zupełnie lekceważy.

Przesłanie antychrześcijańskie można odnaleźć w niemal każdym gatunku muzyki (rockowej – przyp. red.), szczególną uwagę warto jednak zwrócić na muzykę z gatunku black metal i dark ambient, które otwarcie promują treści satanistyczne, okultystyczne lub neopogańskie. Chociaż wydają się one funkcjonować wciąż na peryferiach muzyki popularnej, stają się, wbrew pozorom, coraz bardziej… pop. Świadczyć może o tym chociażby obecność w polskich mediach Adama Darskiego, wokalisty grupy Behemoth, mającej na Facebooku ponad milion fanów. Darski (Nergal) wykreowany został na jednego z celebrytów i muzycznych ekspertów, zaś jego artystyczna satanistyczna działalność jest bagatelizowana nawet przez niektóre autorytety kościelne.


Black metal

 

Gatunkiem, który właściwie od samego początku jawnie sprzeciwiał się wielu podstawowym zasadom organizującym chrześcijaństwo, był oczywiście rock and roll. Jednak bardzo radykalny stał się w tym dopiero hard rock i heavy metal, którego twórcy (muzycy Led Zeppelin, Black Sabbath, Black Widow czy Coven) otwarcie przyznawali się m.in. do fascynacji postacią Aleistera Crowleya, angielskiego okultysty przełomu XIX i XX w. Jak piszą autorzy słynnej książki o metalowym podziemiu, od tej pory chrześcijaństwo nie miało poddawać się powolnej erozji poprzez długotrwały rozkład wartości moralnych, a raczej zostać bezwzględnie wykorzenione i doszczętnie spalone (M. Moynihan, D. Soderlind, Władcy chaosu, Poznań 2010, s. 19). Antychrześcijańskie i bluźniercze treści najbardziej wyraźne są jednak w gatunku nazwanym „black metal”, powstałym w Norwegii na początku lat 90. XX w. Źródła inspiracji twórców najpopularniejszych norweskich zespołów można z łatwością odnaleźć w działaniach pionierów takich grup, jak Venom, Mercyful Fate, Bathory, Celtic Frost czy Slayer dekadę wcześniej.

Przyjmuje się, że nazwa gatunku pochodzi od albumu Black Metal formacji Venom. Badacze zainteresowani powstaniem i rozwojem muzycznego metalowego podziemia zgodnie twierdzą, że to właśnie w latach 90. pojawiła się w muzyce nowa fala bluźnierstwa, której owocem było nie tylko propagowanie antychrześcijańskich i satanistycznych treści, ale swoiste przejście od słów do czynów: częstsze przypadki zabójstw, rytualnych samobójstw oraz niszczenia chrześcijańskiego dziedzictwa kulturowego, np. bezczeszczenie cmentarzy, podpalanie kościołów czy profanacja Pisma Świętego. Istotny jest również fakt, że niemal wszystkie formacje z lat 80., które miały największy wpływ na rozwój black metalu jako gatunku, przyznawały się do znajomości Biblii Szatana autorstwa Antona Szandora La Veya, wydanej w 1969 roku i stanowiącej już w tamtym czasie integralną część „satanistycznej kultury masowej”. Blackmetalowe zespoły wyróżnia spośród innych sceniczny image oparty na czarno‑białym makijażu typu corpspaint oraz charakterystyczny strój i wokal. Brzmienie uzyskiwane przez zespoły tego gatunku potocznie określa się jako surowe, posępne i złowrogie.


Czarny krąg

 

Pierwszym zespołem, dzięki któremu gatunek przestał być peryferyjny, a stał się ikoną satanistycznego muzycznego podziemia, był norweski Mayhem, którego założyciel, Oystein Aarseth, noszący pseudonim Euronymous, został zasztyletowany przez Varga Vikernesa, innego członka norweskiej sceny blackmetalowej. Działalność zespołu była przełomowa również z innego powodu. Aarseth otworzył bowiem w Oslo sklep muzyczny o nazwie Helvète (piekło). Ściany tego miejsca, pomalowane oczywiście na czarno, przyozdobione były m.in. odwróconymi krzyżami i sprofanowanymi figurkami katolickich świętych. Swoją siedzibę miała tam założona również przez Euronymousa antychrześcijańska organizacja Black Circle (Czarny Krąg), która w sposób nieoficjalny gromadziła muzyków i fanów najbardziej liczących się ówczesnych formacji (Mayhem, Burzum, Darkthrone, Immortal, Enslaved czy Satyricon).

 

W czasie dość krótkiej działalności tej „organizacji” w Norwegii za jej sprawą spłonęło wiele kościołów (szacuje się, że w latach 1992–96 zniszczono od 50 do 60 świątyń, w tym kościoły zabytkowe), wiele innych zostało podpalonych, zbezczeszczono również dziesiątki cmentarzy. Do czynów tych przyznawali się zarówno poszczególni muzycy, jak i fani zainspirowani sceniczną i pozaartystyczną działalnością swoich idoli. Varg Vikernes, muzyk uznawany za prekursora tych działań, w jednym z wywiadów oznajmił: Chcę, aby chrześcijanie pamiętali, że to jest zemsta za palenie pogańskich świątyń. Za to, że zniszczyli wszystko, co było piękne i zawierało prawdziwą kulturę Norwegii, tę z czasów pogańskich (Władcy chaosu, s. 109).


Mroczna atmosfera

 

Dark ambient to jedna z odmian muzyki elektronicznej. Na scenie muzycznej pojawiła się również w latach 80., natomiast jej rozkwit datuje się na lata 90. XX w.

 

Nie obowiązuje tutaj harmonia, linia melodyczna czy rytm. To muzyka mroczna, której głównym zadaniem jest wywoływanie uczucia smutku, niepokoju, strachu, paranoi, a nawet przerażenia. Z wypowiedzi fanów wynika, iż jest to alternatywa dla wrażliwych na agresywne blackmetalowe dźwięki lub, wręcz przeciwnie, że dark ambient stanowi ich dopełnienie. Projekty darkambientowe fascynują i – jak twierdzą słuchacze – uzależniają. Nie dziwi również, że wielu twórców z tego kręgu przyznaje się do silnych inspiracji mistycyzmem, okultyzmem i ezoteryką, próbując nadać swym projektom rytualne i magiczne właściwości. Sami fani nazywają je muzyczną otchłanią, muzyką opętaną, ale jednocześnie piekielnie piękną, muzyką rodem ze szpitala psychiatrycznego, hałasem w służbie złych mocy, dźwiękami, które wwiercają się w mózg, muzyką odhumanizowaną, zimną, brudną i złą, nastrojem, który prowadzi cię w trakcie tej bezbożnej wędrówki. Dźwiękom elektronicznym towarzyszą często krzyki, jęki, płacz czy trudne do zidentyfikowania odgłosy.


Satanizm jako źródło muzycznej inspiracji

 

Dlaczego te odmiany muzyki satanistycznej pojawiły się i rozwinęły akurat w Skandynawii? Autorzy Władców chaosu tłumaczą to zjawisko kryzysem Kościoła Europy Zachodniej. W późniejszych latach otwarte przyznawanie się do wiary w istnienie piekła i Szatana uznawane było w kręgach kościelnych [w Norwegii – M.N.] niemal za tabu. Są to tematy, podobnie jak egzorcyzmy, o których po prostu się nie dyskutuje (s. 99). Widać więc, że chociaż w Kościele norweskim Szatan był praktycznie „martwy”, w kulturze popularnej miał się coraz lepiej. W oparciu o zbliżony scenariusz sytuacja rozwija się również w całej Europie Zachodniej.


Satanizm jako podstawa autonarracji

 

Pismo Święte ostrzega: Dzieci, strzeżcie się fałszywych bogów (1J 5,21). Adeptami muzyki jawnie ­propagującej wątki satanistyczne, zarówno w warstwie tekstowej, jak i stylistycznej, są z reguły nastolatki i ludzie dwudziestokilkuletni, którzy uzyskali względną niezależność, odrzucając dotychczas znane autorytety i zasady moralne. Muzyka to jedno z najbardziej istotnych narzędzi kreowania tożsamości w kulturze indywidualizmu. Antychrześcijański i bluźnierczy przekaz jest z jednej strony niezwykle skrajny, z drugiej natomiast bardzo jasny i czytelny, dlatego z zaskakująco dobrym skutkiem wpisuje się w proces tworzenia narracyjnej tożsamości jednostki, która w zachodniej kulturze zostaje pozbawiona twardych podstaw (na przykład kategorii płciowej, narodowej czy religijnej). Święci, którzy od wieków oddawali swe życie dla Chrystusa, są dzisiejszej młodzieży niemal zupełnie nieznani lub przez nią pomijani. Miejsce autorytetów zajęli natomiast eksperci i idole, którymi w przypadku muzyki są oczywiście twórcy i członkowie zespołów. Nastąpiło zatem wyraźne przesunięcie ze sfery religijnej do sfery magicznej i swoistej idolatrii, bałwochwalstwa. Dla chrześcijanina, który zaczyna interesować się satanizmem w muzyce, ma to poważne konsekwencje, jest bowiem złamaniem pierwszego, najważniejszego przykazania Dekalogu.


Satanizm w muzyce jako element wspólnototwórczy

 

Satanizm w warstwie dźwiękowej i tekstowej stanowi narzędzie spajające wspólnotę, grupy fanów są bowiem przykładem tzw. wspólnot empatycznych, nowych plemion. Chęć bycia sobą, bycia oryginalnym, „innym niż wszyscy”, paradoksalnie współistnieje z potrzebą stałego bycia we wspólnocie, bycia z tymi, którzy są do nas podobni i którzy utwierdzają nas w naszych przekonaniach. Poza spójnym wizerunkiem elementy wspólnototwórcze to oczywiście język i sfera niewerbalna, czyli gesty, takie jak słynna „dłoń rogata”, w krajach anglosaskich nazywana devilhorns (diabelskie rogi) – dłoń zaciśnięta w pięść, z wysuniętymi palcami wskazującym i małym. Ten gest jest często wypisany na amuletach, które mają chronić właściciela przed urokiem i zakląć ponadnaturalną siłę. Część fanów zespołów satanistycznych, należących do wyżej wymienionych gatunków, bardzo często pozdrawia się zwrotem Heil Satan, używając go świadomie lub nie przywiązując do niego większej wagi i nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Bez względu na okoliczności zwrot ten jest swoistym rytuałem w sferze komunikacji, bluźnierczym i profanacyjnym odwróceniem chrześcijańskiego pozdrowienia Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

 

Jak twierdzi norweski profesor teologii, pastor Jacob Jervell, kościół protestancki od czasu do czasu wspomina o Szatanie i choć wierzy w jego istnienie, w symbolice przedstawia go często jako niegroźnego kozła, groteskową postać. Tymczasem, zdaniem Jervella, bagatelizowanie postaci Szatana i jego siły powoduje, że zło zyskuje na atrakcyjności.


To nie tylko muzyka

 

Muzyka jest bardzo skutecznym narzędziem komunikacji, zdolnym do kształtowania myślenia, zachowań i postaw zarówno twórców, jak i odbiorców, bowiem treści i dźwięki przekazują ludzkiej podświadomości idee, które człowiek, prędzej czy później, przyjmuje za swoje. Dla części fanów, szczególnie tych, którzy nie mają odwagi do końca odrzucić wiary w Boga i chrześcijańskich norm, swoistym „odczarowaniem” sytuacji ma być powtarzanie, że to „tylko muzyka” i sceniczne oszustwo, zaś elementy satanistyczne to jedynie rekwizyty wykorzystywane w artystycznych i teatralizowanych działaniach. Bardzo często słuchacze usprawiedliwiają się, że nie ma w tym nic złego, gdyż to „tylko symbol i niewinny gest”. Innego zdania jest jednak Grzegorz Kasjaniuk, dziennikarz muzyczny, który w wywiadzie przeprowadzonym dla portalu pulspolonii.com mówi: Starałem się zrozumieć istotę ich muzyki, odróżnić oryginalność od fałszywego muzycznego przekazu i doszedłem do jednego wniosku – przekaz ich muzyki jest prawdziwy. Jest to robione z pełnym zapałem, z pełną wiarygodnością, ponieważ oni naprawdę wierzą w to, co robią.

 

Doświadczenia psychologów, psychiatrów, kapłanów oraz księży egzorcystów świadczą o tym, że dla wielu osób fascynacja satanizmem w muzyce może oznaczać problemy natury psychicznej i duchowej.

 

Przestrogą dla fanów powinny być zatem słowa Isahna, wokalisty zespołu Emperor, który w jednym z wywiadów stwierdza, że scena blackmetalowa stała się tak ekstremalna m.in. właśnie dzięki symbolice. Podkreśla on, że ludzie pojawiający się na scenie i wokół niej niekoniecznie od razu pałali nienawiścią do chrześcijaństwa. Ich wrogość wobec chrześcijan rosła jednakże w miarę wkraczania w świat black metalu (por. Władcy chaosu, s. 238).



NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego