Obok ostatecznego spełnienia człowieka, jakim jest zbawienie wieczne, istnieje możliwość potępienia, którą nazywamy piekłem. Jest ono stanem ostatecznym i nieodwołalnym, w którym człowiek na wieki jest pozbawiony radości życia z Bogiem. Istotą cierpienia potępionych jest pozbawienie na zawsze widzenia Boga.
Człowiek jest stworzeniem, które nie może znaleźć ostatecznego spełnienia ani w niczym naturalnym, ani w samym sobie. Zasadniczo byty stworzone doświadczają spełnienia na skutek realizacji swojej natury. Natura ludzka zaś pod tym względem jest inna, wyjątkowa. Człowiek nie potrafi znaleźć spełnienia w samym sobie. I doświadczamy tego na co dzień.
Człowiek dąży do spełnienia i szczęścia. Bardzo często to pragnienie popycha go do zdobywania świata, do pogoni za przyjemnymi doznaniami. Niestety, wszystko, co stworzone, ostatecznie zawsze okazuje się zbyt małe, by zaspokoić serce człowieka. Zatem nawet gdyby człowiek zdobył cały świat, to okaże się on niewystarczający, by ukoić tęsknotę ludzkiego serca. Spełnienia doświadcza człowiek dopiero wtedy, gdy odnajduje Boga. Ponadto, jeśli celem ludzkiej natury jest wspólnota z Bogiem, to pozbawienie się tej możliwości prowadzi do wiecznej śmierci, do obumierania i destrukcji ludzkiej natury. Człowiek wszak sam z siebie nie posiada istnienia, ale nasze istnienie i spełnienie jest owocem jedności z Bogiem. Zatem człowiek pozbawiony Boga, oddzielony od Niego, znajduje się w stanie odcięcia od źródła swego istnienia.
Kogo wybierasz?
Bardzo istotne jest również to, że do istoty piekła nie należy jedynie oddzielenie od Boga, ale też nienawiść Boga. Człowiek w swoich doczesnych wyborach ostatecznie albo wybiera Boga i życie według Jego zasad, albo wybiera grzech i własne „ja”, gardząc Stwórcą. Jeśli w naszym życiu zaczynamy wybierać zło, to ono coraz bardziej określa i wpływa ostatecznie na naszą naturę. Konsekwentne wybieranie grzechu prowadzi do umiłowania grzechu. A to rodzi niechęć, a nawet nienawiść do Boga. Piekło zatem jest stanem, w którym ludzka wola ostatecznie przylgnęła do grzechu i przez to gardzi Bogiem.
Z tego może wynikać, że tak naprawdę potępienie jest aktem, którego dokonuje sam człowiek poprzez swoje wybory. W pewnym sensie oczywiście tak jest. Niemniej taka perspektywa nie może stać w sprzeczności z prawdą, że ostatecznie to Bóg jest Sędzią. Zatem moment sądu, w którym człowiek zostaje potępiony, jest rzeczywiście orzeczeniem Trybunału Boskiego, co nie wyklucza faktu, że człowiek zdeprawowany sam również z tym wyrokiem się zgadza.
Stopnie cierpienia
Osobną kwestią jest sam charakter cierpień piekielnych. W kwestii nauki o rzeczach ostatecznych wiemy jedynie tyle, ile zostało nam objawione. Zatem wiemy, że cierpienia piekielne są nieskończone. Wiemy, że istotą tych cierpień jest odrzucenie Boga i niemożliwość cieszenia się Jego życiem. Tradycja chrześcijańska jednak nie wywodziła z tego względu nigdy wniosku, że wszyscy potępieni cierpią jednakowo – aczkolwiek wszyscy jednakowo pozbawieni są widzenia Boga. Ze względu bowiem na Bożą sprawiedliwość spodziewać się możemy, że nie będzie jednakowo cierpiał człowiek, który „po prostu” odrzucił wiarę w Boga, i człowiek, który jednocześnie celowo czynił wiele zła. Piekło wszak nie jest jedynie konsekwencją odrzucenia Boga, ale jest też rzeczywistą karą. Stąd tradycja tak samo jak rozróżniała różne stopnie chwały w Niebie, tak też wyróżnia różne stopnie cierpienia w piekle. Oczywiście owo stopniowanie nie należy do dogmatycznej nauki Kościoła, ale jest teologicznym wnioskiem wywodzonym z dogmatów.
Podobnie jeśli chodzi o charakter cierpień piekielnych. Wiemy, że istotą i źródłem tych cierpień jest pozbawienie widzenia Boga. Wiemy jednak również, że owo widzenie nie jest jedynie aktem wewnętrznym i duchowym. Radość widzenia Boga i stan uwielbienia natury ludzkiej jest stanem, w którym uczestniczy cała natura ludzka. Zatem po śmierci dusza potępiona cierpi ze względu na swoje potępienie. Po zmartwychwstaniu ciała (gdyż potępieni również zmartwychwstaną ku wiecznemu potępieniu) owo cierpienie powiększy się, dotykając również ludzkiego ciała.
Boska przestroga
Tradycja owe cielesne cierpienia przedstawiała zazwyczaj w postaci ognia piekielnego. Rozumienie tego ognia różnie było interpretowane w przeszłości. Obecnie teolodzy bardziej skłaniają się ku metaforycznemu rozumieniu tego ognia. Jednakże tradycyjnie zaznaczano, że tak naprawdę nie mamy na ten temat wiedzy objawionej. Nie wiemy, czy ogień piekielny jest ogniem materialnym, jednak przez wzgląd na tradycję nie powinniśmy zbyt pochopnie takiej tezy odrzucać. I nie chodzi w tej kwestii o rozumienie materialne ognia piekielnego, jakoby był on podobny do ognia, którym posługujemy się w życiu doczesnym, ale chodzi o to, że cierpienie piekielne jest realnym cierpieniem, również cielesnym.
Cała prawda o wiecznym potępieniu nie została nam jednak objawiona ani ze względu na zaspokojenie naszej ciekawości, ani też po to, by nas straszyć. Została ona objawiona, by nas przestrzec. Przestroga jest aktem miłości. Pan Bóg nie chce potępienia nikogo, dlatego ostrzega swoje stworzenie przed obraniem fatalnej w konsekwencjach drogi. Zatem prawda o piekle została nam objawiona, byśmy mogli go uniknąć. Aby jednak uniknąć piekła nie wystarczy o nim wiedzieć, lecz należy przylgnąć do Boga.
Pojednaj się z Bogiem!
Zbawienie polega na zjednoczeniu z Bogiem. Z tego względu do zbawienia konieczna jest wiara i chrzest. Jednak nawet jeśli człowiek uwierzył i jest ochrzczony, nie gwarantuje to jeszcze zbawienia. Należy bowiem żyć wiarą. W praktyce polega to na tym, że aby dostąpić zjednoczenia z Bogiem, należy żyć już w świecie doczesnym według Ducha. Chrzest obdarowuje nas darem Ducha Świętego. Jednak nawet po chrzcie jesteśmy obarczeni skłonnością do grzechu. Praktyka życia chrześcijańskiego ma prowadzić do uśmiercania starego człowieka i życia według prawdy Bożej. A więc by być zbawionym, należy porzucić egoistyczne i grzeszne życie, a usiłować żyć w miłosnym posłuszeństwie Bogu.
Zatem niebezpieczeństwo piekła ściśle związane jest z grzechem. Grzech jest aktem woli, w którym odrzucamy Boga, a wybieramy nasze egoistyczne i grzeszne pragnienia. Przez grzech zatem odwracamy się od Boga. Utrwalenie tego stanu na wieki nazywa się właśnie piekłem. W ogromnym niebezpieczeństwie znajduje się więc osoba, która staje u progu śmierci w stanie grzechu ciężkiego, czyli pozbawiona łaski uświęcającej.
Nie oznacza to oczywiście, że możemy z pewnością stwierdzić, że jak ktoś umiera bez spowiedzi, to na pewno idzie do piekła. Nie oznacza to jednak, że możemy beztrosko grzeszyć. Człowiek, który w momencie śmierci nie ze swojej winy nie ma dostępu do sakramentu pojednania z Bogiem, może być zbawiony, jeśli rzeczywiście żałuje za swoje grzechy. Oczywiście, jego sytuacja nie jest jednakowa z sytuacją człowieka, który umiera pojednany z Bogiem. Jednak katolicka nauka stwierdza, że akt żalu, nawet jeśli jest to akt niedoskonały – czyli akt wynikający nie z miłości do Boga, ale z lęku przed potępieniem, nigdy nie odbywa się bez udziału działającej w nas łaski Bożej. Z tego względu mamy nadzieję i wierzymy, że jeśli człowiek nawet w ostatniej minucie życia pragnie odwrócić się od grzechu, to miłość i łaskawość Boża może go ocalić. Wszak miłość Boga jest bezwzględnie większa od jakiegokolwiek grzechu.
Miłość Boga i bliźniego
Owa moc żalu winna nas wspierać i popychać do walki o każdą duszę, nawet (a zwłaszcza) w ostatniej godzinie życia. Błędem byłoby jednak odkładanie skruchy na ostatnie chwile życia. Taki zabieg niestety trąci próbą oszukania Boga. Zatem w tym życiu z wiarą i pieczołowitością powinniśmy zabiegać o własne zbawienie, praktykując nade wszystko miłość Boga i bliźniego.
Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…
– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.
Zaangażowanie w życie Kościoła
– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.
– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.
Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.
– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.
Duchowni w rodzinie
– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.
– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.
Wspieranie Stowarzyszenia
– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.
Pielgrzymka do Fatimy
– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.
– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.
Oprac. JK
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.
Stanisława ze Śląskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!
Tadeusz z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.
Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.
Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:
W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.
Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!
Mariola – Apostołka Fatimy
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.
Grażyna z Torunia
Szanowny Panie Prezesie!
Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!
Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.
Z Panem Bogiem
Irena z Jastrzębia Zdroju
Szczęść Boże!
Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!
Henryk z Tychów