Przypatrz się polska potomności, jak wielki pożytek przyniosła ci cześć Bogurodzicy, którą razem z rzymsko-katolicką wiarą twój apostoł św. Wojciech, arcybiskup gnieźnieński i męczennik, tak troskliwie rozszerzał! Idź więc za świętymi przykłady swoich przodków, bo jeżeli cześć Maryi zachowywać, z gorliwością ją rozszerzać i wspaniałomyślnie bronić będziesz, najwięcej tedy pożytku sobie przyniesiesz dla samych zwolenników piekła straszną się staniesz. Niech patrzy i dziwi się świat chrześcijański, jak dzielnie nasza Królowa i Pani Nieba i ziemi broni wiernego Sobie królestwa i jak skuteczny niesie ratunek Swoim, ludzkiej pomocy pozbawionym sługom! Oby anioł wojsk Pańskich, stróż Polski, mógł pobudzić zastępy niebieskie do składania wspólnie z nami dzięków Najwyższemu Majestatowi Boga za tak wielkie dobrodziejstwo i niech wszystkich nieprzyjaciół, którzy się sprzysięgli na wykorzenienie w Polsce czci Królowej Aniołów, potężną swą ręką rozproszy - tymi słowami o. Augustyn Kordecki, przeor klasztoru paulińskiego na Jasnej Górze, stojący na czele bohaterskich obrońców sanktuarium przed szwedzkim najazdem, zwraca się do nas, czytających jego słowa w Pamiętniku Oblężenia Częstochowy 1655r. W tym roku obchodzimy 350. rocznicę obrony Jasnej Góry przed szwedzką nawałnicą.
Potop szwedzki
Był rok 1655, kiedy w Polsce wypełniały się słowa przepowiedni zmarłego 43 lata wcześniej królewskiego kaznodziei ks. Piotra Skargi, który wzywał do nawrócenia zanarchizowany naród: Nastąpi postronny nieprzyjaciel, jąwszy się za waszę niezgodę, i mówić będzie „Rozdzieliło się serce ich, teraz poginą".(...) I ta niezgoda przywiedzie na was niewolę, w której wolności wasze utoną.(...) Wie czasy swoje Pan Bóg, gdy karać i gubić ma.(...) Tak się popsuje, i w niwecz obróci, i w dym a w perzynę pójdzie chwała wasza, i wszytkie dostatki, i majętności wasze. Tak też się stało, o czym pisze o. Augustyn Kordecki w swym Pamiętniku: Gdy Bóg najwyższy postanowił ukarać Polaków, w dobroci Swojej zesłał wpierw ku opamiętaniu rozmaite przepowiednie i znaki, przyszłą klęskę zwiastujące(...) Roku więc następnego, niby bicz Boży, przeciwko Polakom wyruszył z północy Karol Gustaw, królem szwedzkim wybrany.
Na skutek zdrady książąt Janusza i Bogusława Radziwiłłów, Litwa znalazła się pod rządami Karola Gustawa. Od strony Pomorza Szczecińskiego Szwedzi najechali Wielkopolskę i po zdradzie podkanclerzego Hieronima Radziejowskiego i wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego doprowadzili do kapitulacji pod Ujściem koronne pospolite ruszenie. Zaciężne polskie wojska ponosiły kolejne klęski: pod Piątkiem, Żarnowem i Wojniczem. Padły: Warszawa, Toruń i Kraków. Poddawały się polskie miasta, a wrogie wobec katolicyzmu wojska szwedzkie bezcześciły kościoły. Król Jan Kazimierz schronił się na Śląsku. Spalono zamki i kościoły, zrujnowano miasta, wielu z magnatów i szlachty zdradziło, przechodząc na stronę Karola Gustawa. Zniszczenia objęły ponad 60 procent wszystkich polskich twierdz obronnych. Jakże trafnym określeniem tamtego tragicznego czasu jest miano "potopu szwedzkiego". Rozzuchwalona armia na czele z Karolem Gustawem, która zdobyła po kolei niemal wszystkie polskie miasta, zapragnęła zająć święte dla narodu miejsce - Jasną Górę.
Próba nakłonienia do kapitulacji
Zanim jednak szwedzkie wojska uderzyły na klasztor, posłano na początku listopada jako posła Jana hrabiego Wejcharda, który dla przypodobania się królowi szwedzkiemu miał nakłonić zakonników do oddania klasztoru. Kiedy wraz ze swymi wojskami hrabia stał pod murami klasztoru, w imieniu całej wspólnoty zakonnej udali się do niego z prośbą o oszczędzenie sanktuarium dwaj bracia paulini Benedykt Jaraczewski i Marcelin Tomicki. Przypominając mu, iż jest katolikiem, starali się wpłynąć na odstąpienie od oblężenia, na co hrabia im odpowiedział: Bez obawy zdajcie mojej opiece wasz klasztor; tak bowiem radzi czas i okoliczności - zyskajcie upragnioną spokojność, dla klasztoru zaś bezpieczeństwo.
Mimo obietnic i zapewnień hrabiego, odpowiedź obrońców była zdecydowana. Póki konieczność nie nagli - zwracał się do swoich współtowarzyszy jeden z obrońców Jasnej Góry - Stefan Zamojski, miecznik sieradzki - dalekim od nas niech będzie poddanie się woli nieprzyjaciela; haniebną albowiem i niegodziwą jest rzeczą przez sromotne uleganie szukać u wiarołomnego nieprzyjaciela niepewnego pokoju. Schroniliśmy się tu z własnej woli i z miłości ku świętemu miejscu z żonami i dziećmi najdroższymi, oddając się w opiekę Najświętszej Bogurodzicy; z niezachwianą zatem wiarą postanowiliśmy żyć z wami, najbogobojniejsi Ojcowie, i z wami raczej umierać, jeżeli tak Bóg zachce, aniżeli przyjąć, jaki warunek nikczemnej niewoli, lub patrzeć na zniewagę świętości. O! Zapewne ta Matka Najwyższego Boga, która nas natchnęła szlachetną żądzą bronienia Jej czci przeciwko bezbożnym bluźnierstwom heretyków, przybędzie w pomoc pobożnym usiłowaniom sług swoich i sprawę słusznej obrony wesprze.
Kiedy więc decyzja obrońców była tak jednoznaczna, wysłano znów posłańców z odpowiedzią do hrabiego, aby odstąpił od swych zamiarów. Wówczas hrabia Wejchard rozłoszczony nieugiętym stanowiskiem załogi częstochowskiej postawił klasztorowi warunki poddania się, m.in. zrzeczenie się wszelkich związków z królem Janem Kazimierzem, złożenie przez duchownych przysięgi wiernopoddańczej Karolowi Gustawowi, królowi szwedzkiemu, przyjęcie hrabiego i jego wojska jako komendanta warowni i bezwzględne posłuszeństwo w sprawach wojennych, oddanie wszelkiej broni nowej załodze oraz zapłacenie pewnej kwoty na rzecz hrabiego.
Zakonnicy odpowiedzieli: Byłoby świętokradztwem, ażeby zakonnicy, którzy Bogu jedynie ślubami się zobowiązali, przysięgali na rzeczy świeckie; bezbożnym byłoby znieważać obecnością niewiernych czci Bożej poświęcone miejsca; przeznaczeniem zaś ich (zakonników) jest raczej uczciwie polegnąć, niż żyć bezbożnie.
Słysząc to hrabia wpadł w gniew i na odchodnym podpalił zabudowania przy kościele św. Barbary. Cztery dni później wraz z wojskiem napadł na posiadłości klasztorne i ukradł trzymane tam bydło oraz świnie. Później zaś radził generałowi Millerowi jak najszybszy napad na klasztor, w którym - jak mówił - znajdują się liczne bogactwa.
Ojciec przeor zwołał naradę w klasztorze, podczas której wszyscy ojcowie jednomyślnie zadecydowali bronić Jasnej Góry, powierzając się Panu Bogu i Matce Najświętszej. Jednocześnie o. Kordecki rozesłał listy do króla Jana Kazimierza i Stefana Czarnieckiego wskazując na sytuację, w jakiej się znalazło sanktuarium i oczekując od nich pomocy. Raz jeszcze zwrócono się do Jana Wejcharda posyłając mu wizerunek Matki Bożej, aby przez wzgląd dla Bogurodzicy odstąpił od zamiarów oblegania Jej miejsca. Nie zmiękczyło to jednak pysznego serca hrabiego.
Nadzieja w Bogurodzicy
Na wieść o nadciągających wielotysięcznych wojskach szwedzkich, wielu przebywających w klasztorze zaczęło rozmyślać o poddaniu się. Jednakże przeor zwrócił całą swoją wolę na obronę świętego dla Królestwa Polskiego miejsca. Zachęcał też współbraci, aby walcząc zrobili ofiarę ze swego życia na cześć Bogurodzicy i ufali, że Ona w tej trudnej chwili przybędzie na ratunek swoim wiernym sługom. 18 listopada zwołał przeor wszystkich przebywających na Jasnej Górze na Mszę Świętą przed ołtarzem Matki Bożej. Przeprowadzona została procesja z Najświętszym Sakramentem wokół murów. Pobłogosławiono wszystkie armaty i całą amunicję. Wszyscy obrońcy zostali pokrzepieni słowami o. Kordeckiego, który zachęcał, aby każdy pełniąc swój obowiązek, który na niego przypadł, bez trwogi czekał na nieprzyjaciela.
Klasztor oblężony...
18 listopada 1655 roku około godziny drugiej po południu niemal 9-tysięczne wojska szwedzkie dowodzone przez generała Burcharda Millera stanęły pod murami Jasnej Góry. Wewnątrz twierdzy u stóp Najświętszej Maryi Panny schroniły się resztki obrońców Ojczyzny. Całą załogę częstochowskiej twierdzy stanowiło 250 osób, w tym 160 żołnierzy, trochę szlachty z rodzinami i służbą oraz 70 zakonników. Nad wszystkimi sprawował władzę nieugięty przeor klasztoru o. Augustyn Kordecki.
Tymczasem Szwedzi napadli już przyklasztorny folwark i zabili jego zarządcę Jana Konopskiego. Obrońcy Jasnej Góry nie pozostawali bezczynni i odpowiedzieli salwami z dział.
Nie odstępując od oblężenia i walk w ciągu następnych dni Miller słał kolejne żądania oddania klasztoru. Załoga Jasnej Góry, dzięki postawie o. Kordeckiego pozostawała niezłomna.
Kiedy Miller przekonywał się, że nie zdoła złamać ducha obrońców, posyłano kolejnych posłów. Jeden z nich - polski szlachcic - udał się do klasztoru i przemawiając głosem „pełnym troski o Rzeczpospolitą" przewrotnie nakłaniał obrońców do poddania się.
Jego słowa wywołały zamieszanie w sercach wielu obrońców, tak iż zaczęli myśleć o ucieczce i zdradzie. Porozumiewali się też w sprawie potajemnego wydania klasztoru. Kiedy jednak wierna część załogi dowiedziała się o spisku, zaraz powiedzieli o tym przełożonemu klasztoru. Ten zniszczył zaraz w zarodzie bunt tajemnie się szerzący, podwoiwszy miesięczną płacę załodze i odebrawszy od niej przyrzeczenie, że do ostatniej kropli krwi klasztoru stale bronić będzie. Ażeby zaś nie tak łatwo chwiały się umysły żołnierzy, za poradą dowódcy usunął sprawcę knowania od obowiązku i z przywódcą buntu wypędził.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel