Ziemia uświęcona obecnością Zbawiciela, Jego Matki, św. Józefa, Patriarchów, Proroków, Świętych. Ta Kraina jest świadkiem narodzenia, nauczania, męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Przesiąknięta Jego krwią, a także krwią proroków, męczenników, wyznawców, pielgrzymów i zwykłych mieszkańców – oczekuje wraz z całym światem ponownego przyjścia Tego, którego wydała. Jedyne takie miejsce na Ziemi…
Ziemia Święta. Daleka i bliska zarazem. Geograficznie i kulturowo. Cywilizacyjny tygiel oddalony od Polski o ponad 2500 kilometrów, ale lot z Krakowa trwa niecałe 3,5 godziny. Dla porównania – podróż z podwawelskiego grodu do Gdańska superszybkim pociągiem trwa 2 godziny dłużej… Pozwólcie, Drodzy Czytelnicy, że w ogromnym skrócie przybliżę Wam kilka miejsc, tak jak je zapamiętałem.
Nazaret
Tutaj wszystko się zaczęło… Według apokryficznej Protoewangelii Jakuba, Joachim i Anna długo nie mogli doczekać się dziecka, przysięgli więc Bogu, że jeżeli da im potomka, oddadzą Mu go na służbę. Pewnej nocy Annie przyśnił się Anioł, który oznajmił jej, że urodzi córkę. Maria – bo takie imię miała otrzymać dziewczynka, zasłynie z czystości, piękna, dobroci. Cały świat będzie ją wysławiał.
Dziewięć miesięcy później przyszła na świat Ta, która wraz ze Swym Synem zdeptała głowę węża pradawnego – szatana. Miała trzy lata, gdy została oddana na wychowanie kapłanom i kobietom usługującym w świątyni. Jako czternastolatka wróciła do Nazaretu i poślubiła Józefa z królewskiego rodu Dawida z pokolenia Judy.
Późniejsza historia jest już znana. Powtarzamy ją codziennie w południe podczas modlitwy: Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego… To bezprecedensowe wydarzenie miało miejsce w Grocie Zwiastowania. Dziś to część może niezbyt pięknej, acz imponującej bazyliki Zwiastowania NMP.
Będąc tam, czułem że dotykam wieczności. Niby to wszystko wiedziałem, słyszałem i czytałem o tym dziesiątki razy, a jednak wizyta w miejscu, w którym 2000 lat temu odbyła się rozmowa Maryi z Archaniołem Gabrielem, podczas której wypowiedziała słynne niech mi się stanie według słowa twego, pozostawiła we mnie głęboki ślad. Trudno się dziwić – wszak ostatecznym skutkiem rozmowy jest Zbawienie. Moje i Twoje, Drogi Czytelniku!
Po zwiastowaniu Maryja udała się do swej krewnej Elżbiety, która również oczekiwała potomka – Jana Chrzciciela. Udała się do swej krewnej… – to może brzmieć dość banalnie, do czasu aż się tego wszystkiego nie zobaczy, nie doświadczy. Dom Elżbiety i Zachariasza w Ain Karim (Ein Kerem) koło Jerozolimy był oddalony od Nazaretu o ponad 150 kilometrów. Na piechotę ta młoda brzemienna dziewczyna szła przez górzysty, niebezpieczny teren 5–6 dni… To pierwsza Misjonarka, która niosła pod sercem Chrystusa! Ale dla Tej, której dusza wielbi Pana, nic nie było trudne. Bo wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny…
Dzisiejszy Nazaret nie jest ładnym miastem. Miałem wrażenie chaosu. Zmierzają tutaj liczne chrześcijańskie pielgrzymki, ale samo miasto chrześcijańskie nie jest. Mówi się o nim nawet „arabska stolica Izraela”.
Zresztą rodzinne miasto Chrystusa przyjęło jego misję z lekceważeniem. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu powszechnego niemal niedowiarstwa (por. Mt 13,58). A po nauce, jakiej udzielił zgromadzonym w tamtejszej synagodze, groźny tłum porwał Go z miejsca, wyrzucił z miasta i wyprowadził aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich, oddalił się. Udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei (por. Łk 4, 29–31).
Zaiste, żaden prorok nie jest mile widziany w swojej Ojczyźnie. A tutaj przecież był Ktoś więcej niż prorok! Nie wiem, może to jakieś uprzedzenie, ale czułem, że dziś w Nazarecie sytuacja mogłaby się powtórzyć…
Jerozolima – Via Dolorosa
Byłem nieco zaskoczony, gdy zorientowałem się, że oto jestem na jerozolimskiej Drodze Krzyżowej. W Polsce na różnych Kalwariach, inaczej to wygląda. A tutaj? Jakoś tak mało nabożnie… Kolejne stacje jakby poukrywane. Za to w oczy rzucają się sklepy, handel, minitarg, usługi. Palestyńczycy oferują soki pachnące i wyglądające niezwykle kusząco. Jest gorąco i gwarno – jak to na Bliskim Wschodzie. Odniosłem wrażenie, być może mylne, że tutejsi handlarze nie mają chyba jakiejś głębszej refleksji, związanej z miejscem, w którym oferują swój towar. No, chyba że można na Drodze Krzyżowej zarobić… A, to co innego! Możemy tutaj nabyć np. korony cierniowe, krzyże…
I tak się zastanawiałem, czy dwa tysiące lat temu było inaczej? No tak, wtedy nie sprzedawali krzyży i koron cierniowych… Ale gdy zdruzgotany za nasze winy Pan Jezus niósł Swój ciężki Krzyż, drogę tę wypełniał tłum. Wśród ludu byli Jego zatwardziali wrogowie. Niewykluczone jednak, że kilka dni wcześniej podczas triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy wołali na Jego cześć: Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.
Teraz jednak nastroje społeczne się zmieniły.
Zbawiciel dźwigający Krzyż zauważył też Swych zwolenników, uczniów, płaczące niewiasty i ich smutek, rezygnację, poczucie klęski. Nie chciał, by nad Nim płakano…
Na Via Dolorosa złorzeczenia przeplatały się z błogosławieństwami, nienawiść z aktami miłości i heroizmu – vide: św. Weronika, mającą odwagę wytrzeć twarz Skazańcowi idącemu na haniebną śmierć krzyżową. I wreszcie krok w krok podążała za Nim Matka. Tradycja Drogi Krzyżowej poświęciła jedną stację na upamiętnienie spotkania Jezusa z Maryją. Ale przecież ich wzrok mógł się tam skrzyżować wielokrotnie.
Byli tam jego wrogowie, nieliczni zwolennicy. Ale można przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że większość stanowili „letni” handlarze i ich klienci, oddający się dyskusjom, kłótniom, targowaniu. Dla nich „ten z krzyżem” był tylko jednym ze skazańców. Obojętny był im Jego los, byli głusi na Jego naukę, ślepi na znaki, które czynił. Może wrażenie robił na nich niezwykły widok pokrytego ogromną ilością ran od biczowania, zakrwawionego człowieka, który mimo tak fatalnej kondycji, miał siłę nieść Krzyż. Tak, to mogło zastanawiać… Ale odkąd zaczął mu pomagać jakiś Szymon, w dodatku nie stąd, tylko gdzieś z libijskiej Cyreny, stracili resztki zainteresowania.
Obojętni, neutralni światopoglądowo… Także dziś takich osób jest mnóstwo. Nie tylko w Ziemi Świętej. Do nich skierowana jest Boska przestroga: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3,15–16).
I jeszcze polskie pamiątki związane z jerozolimską Via Dolorosa. Kaplice poświęcone stacjom: Pierwszego Upadku i Spotkania z Matką zwane są kaplicami polskimi. Wiąże się to z aktywnością ks. Stefana Pietruszki‑Jabłonowskiego i hojnością polskich żołnierzy, którzy odnowili kaplicę Pierwszego Upadku. Wewnątrz znajdują się polskie akcenty: orzeł, krzyż niesiony przez żołnierzy podczas wielkopiątkowej procesji w 1941 roku oraz obraz przedstawiający „drogę krzyżową Polski”. Z kolei w następnej kaplicy, wykonany z białego marmuru ołtarz podtrzymują dwa białe orły, zdobi go rzeźba Tadeusza Zielińskiego ukazująca spotkanie Jezusa z Matką.
Jerozolima – Bazylika Grobu Pańskiego
Religijny tygiel. Taka była moja pierwsza myśl, gdy znalazłem się przed Bazyliką Grobu Pańskiego. Miejscem tym opiekują się grecy, ormianie, katolicy. Swoje malutkie miejsce mają w nim także koptowie. Przed bazyliką wielobarwny tłum pobożnych pielgrzymów, obojętnych religijnie turystów, saudyjskie kobiety w nikabach, brodaci salafici, uzbrojeni żołnierze, policjanci i strażnicy izraelscy, od czasu do czasu przemykający gdzieś w oddali ortodoksyjni żydzi. Mieszanina języków, słychać chrześcijańskie modlitwy i zagłuszający je głośny krzyk muezzina z pobliskiego minaretu. Taka jest dziś rzeczywistość miejsca, w którym umarł i zmartwychwstał nasz Pan.
Po wejściu do bazyliki, po prawej stronie – pięć metrów nad posadzką świątyni znajduje się Golgota. Tutaj dokonało się nasze Zbawienie. Triumf cnoty nad grzechem, dobra nad złem, życia nad śmiercią, Chrystusa nad szatanem. Najważniejsze miejsce na świecie zaznaczone jest srebrną okrągłą płytą. Nad nią znajduje się ołtarz, a za nim wiszący na Krzyżu Jezus i towarzysząca Mu Maryja ze św. Janem. Obok ołtarza – fragment skały z widoczną szczeliną. Tak! Powstała wtedy, gdy Chrystus oddał ostatnie tchnienie i zatrzęsła się ziemia.
Pod miejscem kaźni Jezusa znajduje się kaplica Adama. Według tradycji tam właśnie znajduje się grób pierwszego człowieka. Krew umęczonego i przybitego do Krzyża Chrystusa spłynęła szczeliną na jego czaszkę, obmywając go symbolicznie z grzechu, który popełnił w Raju.
Mistyka tego miejsca połączona ze wzruszeniem, odbiera mowę. Cisza, kontemplacja, modlitwa, prośby, postanowienia i wdzięczność. Tylko to mogę ofiarować…
Drugim miejscem jest kaplica Grobu Świętego. „Kościółek w kościele”, do którego dzień w dzień stoją długie kolejki. Nad sprawnym wejściem do grobu czuwa grecki ortodoks. Brodaty mnich, pełen powagi. Wprawdzie nie wyobrażam sobie uśmiechu na jego ustach, ale żałuję, że nie jest w pełnej jedności z Kościołem katolickim. Potrzebni są u nas tak twardzi duchowni.
Samo miejsce, w którym spoczął Pan Jezus, a po trzech dniach zmartwychwstał – maleńkie, ciasne, niskie. Żeby doń wejść trzeba się skłonić, uniżyć. Po ostatnich pracach archeologicznych widoczna jest skała, na której leżał Chrystus. To milczący świadek Zmartwychwstania. Jestem pewien, że króciuteńka wizyta w tym miejscu przyniesie owoce. Bo już nie tyle wierzę, ale wiem, że On zmartwychwstał!
Ciąg dalszy nastąpi…
Bogusław Bajor
Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.
Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.
W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…
Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.
Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…
Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.
Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!
Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…
Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…
Szanowni Państwo!
Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.
Maria z Jarosławia
Szczęść Boże!
Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!
Kinga z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.
Bronisław
Szanowni Państwo!
Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!
Wiesława z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!
Emilia
Szczęść Boże!
Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!
Maria z Zachodniopomorskiego
Szczęść Boże!
Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.
Anna z Lubelskiego