20 lutego mija 83. rocznica śmierci błogosławionej Hiacynty Marto - jednej z trojga pastuszków, którym w Fatimie objawiła się Matka Boża. Dziewczynka, mimo że nie skończyła jeszcze 10 lat, umarła w opinii świętości.
„Mam nadzieję, że Bóg dla chwały Najświętszej Dziewicy przyzna jej [Hiacyncie] aureolę świętości. Była tylko kilkuletnim dzieckiem, ale umiała już praktykować cnoty i okazywać Bogu oraz Najświętszej Dziewicy swoją miłość przez liczne ofiary i wyrzeczenia... Jest godne podziwu, jak dobrze rozumiała ducha modlitwy i poświęcenia, które Najświętsza Dziewica nam zaleciła... Przez te i inne niezliczone [fakty], zachowuję dla niej wielki szacunek, jak dla świętej" (1) (Słowa s. Łucji o Hiacyncie).
Hiacynta i jej brat Franciszek są dwojgiem najmłodszych błogosławionych niemęczenników w historii Kościoła. Czy było możliwe, by dzieci, które oddały dusze Panu - jedno nie skończywszy 10, a drugie - 11 lat, mogły praktykować trzy cnoty Boskie i cztery cnoty kardynalne w takim stopniu, aby zostać wyniesionymi na ołtarze? Z powodu tych wątpliwości „przez sześć miesięcy osiemnastu znawców tematu zastanawiało się nad życiem dwojga dzieciątek i oddało swój pozytywny głos na piśmie do Kongregacji do Spraw Świętych".(2)
Franciszek: duch niewinny, prosty i rozważny
Franciszek i Hiacynta Marto, dzieci Manuela Piotra Marto, zwanego Ti Marto, męża Olimpii de Jesus Santos, urodziły się w wiosce Aljustrel, leżącej w gminie Fatima.
Ti Marto mówił o swoim najmłodszym synu: „Franciszek był krzepki. Miał dobre zdrowie; przepowiadaliśmy więc, że będzie energiczny, silny i śmiały. Był bardziej odważny i opanowany niż jego siostrzyczka. Nie był ani trochę bojaźliwy".(3)
Jak wszystkie dzieci, Franciszek miał swoje małe wady. Według relacji Ti Marto: „Pewnej nocy, kiedy nie chciał pójść na modlitwę, poszedłem w miejsce gdzie się schował. Kiedy zobaczył, że zbliżam się do niego, wykrzyknął natychmiast: - Ach, mój dobry ojcze! I zaraz udał się na modlitwę". Ale, jak wyjaśnił ojciec: „To było przed objawieniem Matki Boskiej, bo później to się nie zdarzyło, raczej to oni [Franciszek i Hiacynta] nawoływali nas, żebyśmy przychodzili odmawiać Różaniec."
Jednakże sam ojciec przyznał, że Franciszek był potulny i wzorowo posłuszny. Nie kłócił się z nikim. A Łucja dodała: „Ja sama nie bardzo go lubiłam, ponieważ jego pokojowy temperament kontrastował z moją nadmierną żywotnością".(4) Chłopiec był bardzo niewinny i miał wrażliwe sumienie. Kiedy pewnego ranka jego matka zasugerowała mu, żeby wykorzystał nieobecność matki chrzestnej i poszedł paść owce na jej pole, on odpowiedział, że tego nie zrobi. Gdy matka wymierzyła mu policzek, zapytał z godnością: - A więc to moja matka uczy mnie kraść?... I poszedł na pastwisko dopiero, kiedy otrzymał pozwolenie od matki chrzestnej.(5) Artystyczna dusza Franciszka zachwycała się pięknem stworzenia: rozgwieżdżonym niebem, strumykami, kwiatami, a przede wszystkim słońcem, które było dla niego symbolem mocy Boga. Taki był Franciszek przed objawieniami: niewinny, powściągliwy, prostoduszny, ale być może trochę zbyt ustępliwy, co nie przeszkodziło, żeby został litościwie wybrany na powiernika Matki Bożej.
Hiacynta: temperament wrażliwy, prostota ducha
Hiacynta, według Łucji, była przeciwieństwem Franciszka. Jak wspominał ze wzruszeniem Ti Marto: „Była zawsze bardzo spokojniutka. Jeszcze jako niemowlę zawsze przystawała na wszystko. Jeśli była głodna, dawała znak, popłakując przez chwilę, a później była już spokojna. Nic jej nie przeszkadzało. Była jak dar z Nieba". (6)
Hiacynta była wyjątkowo wrażliwa. Zdaniem Łucji „już w wieku mniej więcej pięciu lat słysząc opowiadanie o cierpieniach Naszego Boskiego Zbawiciela, rozczulała się i płakała.
Tak jak jej brat Franciszek, a być może nawet bardziej niż on, Hiacynta miała duszę szlachetną, delikatną i uczuciową.
Hiacynta kochała kwiaty. Jedną z jej ulubionych rozrywek było ich zbieranie na pastwisku. - Biedaczek Nasz Pan - szeptała - ja nie popełnię nigdy żadnego grzechu, nie chcę, żeby Jezus już więcej cierpiał."
Kochała księżyc, lampę Matki Boskiej, bardziej niż słońce, „bo nie wyrządza krzywdy wzrokowi"; a kiedy księżyc był w pełni, biegła przekazać dobrą nowinę: - Mamo, tam przybywa Mateczka z Nieba!
Czy ten aniołek nie miał wad? Być może niewielkie. Łucja mówi, że będąc najmłodszą w licznej rodzinie, Hiacynta została trochę rozpieszczona. Dlatego czasami, kiedy sprzeczano się z nią, dąsała się. I aby zgodziła się wrócić do zabawy, trzeba było pozwolić jej wybrać nie tylko zabawę, ale też partnera. Tak oto ta dusza, mająca w sobie tak wiele anielskiej niewinności, była przeznaczona przez Łaskę Boską do przyjęcia wizyt niebiańskich.
Objawienia skłaniają dusze dziecięce ku świętości
Wiosną 1916 roku życie trojga wesołych i beztroskich pastuszków w wieku zaledwie 9, 8 i 6 lat miało ulec nagłej przemianie. „Serca Jezusa i Maryi zważają na głos waszych błagań" - powiedział im Anioł Portugalii, Anioł Pokoju. „Składajcie nieustannie Najwyższemu ofiary i módlcie się. To jest program świętości, kierowany jedynie do prawdziwie bliskich Bogu. Troje portugalskich dzieci wy-pełniło go dokładnie i z zapałem, z prawdziwą radością i z pełnym miłości oddaniem. Z wszystkiego, z czego możecie, składajcie ofiarę Panu w akcie zadośćuczynienia za grzechy, którymi On został obrażony, i błagajcie o nawrócenie grzeszników... Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z pokorą cierpienie, które Pan wam ześle."I tak, mniej więcej rok później, byli gotowi na wizytę Królowej Niebios. A Ona przybyła, powtarzając zaraz w pierwszym spotkaniu zaproszenie do modlitwy i do cierpienia wypowiedziane przez Anioła: „Będziecie więc musieli wiele wycierpieć. Ale łaska Boga będzie waszym pocieszeniem." Modlitwa i cierpienie jako zadośćuczynienie Niepokalanemu Sercu Maryi i Najświętszemu Sercu Jezusa, tak bardzo obrażonym przez odstępstwo ludzkości od wiary - oto co stało się treścią życia trojga pastuszków.
Franciszek - pocieszyciel Boga
Mimo, że niewinny i wolny od ziemskich przywiązań, Franciszek na pewno miał jeszcze jakieś słabości albo małe wady, z którymi musiał walczyć. Nie przeszkodziło mu to zobaczyć Anioła i Matki Bożej, ale nie słyszał nic z tego, co mówili.
Jednakże kiedy Najświętsza Panna powiedziała, że będzie musiał „zmówić wiele cząstek Różańca", aby Ona również jego zabrała do Nieba, Franciszek wykrzyknął: „O moja Matko Boska! Zmówię tyle cząstek, ile będziesz chciała!".
Jest ciekawe, że to Franciszek, według Łucji, najmniej przejął się straszną wizją piekła, ponieważ tym, co najbardziej go w niej zaabsorbowało, był Bóg, Trójca Święta „w tym ogromnym świetle, które przeszywało nawet najgłębszy zakątek naszej duszy".
Łucja powiedziała, że „podczas gdy Hiacynta wydawała się przejęta jedyną myślą, by nawrócić grzeszników i uwolnić dusze z piekła, on myślał jedynie o pocieszeniu Naszego Pana i Matki Boskiej, którzy mu się wydawali tak bardzo smutni". Słuszne są słowa autora: „Nie jest możliwe czynić zadość jako pocieszyciel, tak jak to wyrażają słowa Franciszka, bez wyjątkowej łaski". (7)
Idąc za wezwaniem do kontemplacji, Franciszek coraz częściej odsuwał się od dwóch dziewczynek, aby modlić się w samotności. Kiedy pytały go, co robi, pokazywał im Różaniec. Kiedy nalegały, żeby poszedł pobawić się z nimi, odpowiadał: „Nie pamiętacie, że Matka Boska powiedziała, że muszę zmówić wiele cząstek Różańca?"
Kiedy dziewczynki znajdowały go pogrążonego w myślach i pytały, co robi, odpowiadał: „Myślę o Bogu, który jest tak bardzo smutny z powodu tylu grzechów. Gdybym był zdolny ofiarować mu trochę radości!" Oto, co znaczy praktykować w sposób doskonały Pierwsze Przykazanie Boże, zapominając o sobie samym i kochając Boga ponad wszystko.
Mali, ale z wielkim duchem poświęcenia
Aby umartwiać się, troje pastuszków wymyślało wiele rzeczy: oddawali swoje posiłki biednym, jedli korzenie i żołędzie, wybierając te najbardziej gorzkie; wstrzymywali się od picia, czasami przez cały dzień (pomimo wielkiego pragnienia); nacierali pokrzywą ciało, aby je udręczyć; przez długie godziny odmawiali z twarzą przy ziemi modlitwy, których nauczył ich Anioł. To tylko niektóre ze sposobów umartwiania się.
Pewnego dnia znaleźli kawałek szorstkiego powrozu, który następnie zawiązali sobie wokół pasa pod ubraniem. Przeszkadzało im to tak bardzo, że wiele razy uniemożliwiało im sen. Matka Boża poradziła im, żeby na noc zdejmowali to "narzędzie" męki.
Kiedy dzieci rozpoczęły naukę w szkole, Franciszek powiedział dwóm dziewczynkom: "Słuchajcie, wy idźcie, a ja zostanę w kościele przy ukrytym Jezusie. (...) Niedługo pójdę do Nieba. Kiedy będziecie wracać, wstąpcie tutaj, by mnie zawołać".
„Jest bardzo możliwe - jak skomentował inny autor - że w ten sposób, bez kierownictwa duchowego, Franciszek nauczył się praktykować kontemplację i rozmyślania. Nauczył się u samego Mistrza lekcji, którą Święta Teresa wykłada w swojej "Drodze do Doskonałości": modlitwa wysoka wymaga miłości, odosobnienia, odsunięcia się od świata, uwolnienia się od ziemskich przywiązań lub od zmysłowości".(8)
23 grudnia 1918 roku dwójka rodzeństwa zachorowała na zapalenie oskrzeli. Nawet w czasie choroby kontynuowali modlitwy, a cierpienie ofiarowywali w intencji grzeszników. Łucja tak pisze o Franciszku: „Cierpiał z heroiczną cierpliwością, nie pozwalając nigdy, by wydobył się z niego jęk lub najlżejsza skarga." „Zapytałam go pewnego dnia na krótko przed śmiercią: - Franciszku, bardzo cierpisz? Tak, cierpię. Ale cierpię wszystko z miłości do Naszego Pana i Matki Boskiej".4 kwietnia 1919 roku bez żadnego jęku ani grymasu twarzy, z anielskim uśmiechem na ustach, Franciszek odszedł na spotkanie z Najświętszą Dziewicą, która czekała na niego z otwartymi ramionami.
Hiacynta: ofiara wynagradzająca, powaga i szlachetność Po objawieniach, Hiacynta tak przejęła się modlitwą za grzeszników, że została obdarzona licznymi szczególnymi łaskami. Miała wizje prorocze, wypraszała dla innych uzdrowienia i łaski uznane za cudowne.
Jeszcze w rok po objawieniach, Matka Boska ukazała jej się trzy razy.(9) Jej ciężka choroba była okazją do zaofiarowania wielu cierpień Bogu: "Za każdym razem coraz więcej trudu sprawia mi picie mleka lub rosołu; ale nie mówię nic i przyjmuję wszystko z miłości do Naszego Pana i Niepokalanego Serca Maryi".
Wysoki stopień świętości Misja zadośćuczynienia Hiacynty jest ściśle powiązana z Niepokalanym Sercem Maryi. Kiedy Matka Boska pokazała piekło trzem pastuszkom, powiedziała im: „Widzicie piekło, gdzie idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ocalić, Bóg chce ustanowić na świecie kult mojego Niepokalanego Serca".
Żegnając się z Łucją przed wyjazdem do Lizbony, Hiacynta powiedziała jej z naciskiem: „Ty pozostajesz tutaj, aby głosić, że Bóg chce ustanowić na świecie kult Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy będziesz musiała to mówić, nie ukrywaj się."
I dodała: „Powiedz całemu światu, że Bóg przydziela nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi. Niech ją o nie proszą. Powiedz, że Serce Jezusa chce, żeby oprócz Niego czcić też Niepokalane Serce Maryi".
Dlatego „Hiacynta słusznie zasługuje na tytuł wzorowej ofiary prze-błagalnej Niepokalanego Serca Maryi". (10)
Pewnego dnia wyznała Łucji, że często wstaje z łóżka, aby zmówić modlitwę Anioła: - Ale teraz już nie jestem w stanie modlić się z głową przy ziemi. Modlę się tylko na kolanach".
Jak Hiacynta, taka mała dziewczynka, mogła przyjąć i zrozumieć tak głęboko ducha umartwienia i pokuty? Według Łucji: „Po pierwsze, dzięki szczególnej łasce Boga, którą ją obdarował za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi. A po drugie, bo widziała piekło i nieszczęście dusz, które tam trafiają".
Matka Boska zapytała Hiacyntę, czy chciałaby zostać trochę dłużej na Ziemi, aby cierpieć za nawrócenie grzeszników. Szlachetna dziewczynka odpowiedziała, że tak. Na skutek tego przebywała jeszcze w dwóch szpitalach, gdzie bardzo cierpiała. Umarła w Lizbonie, z dala od rodziny. Ale Matka Boska nie zostawiła jej samej. Ukazywała jej się często, pouczając, doradzając i ostrzegając o sytuacji na świecie i o zbliżających się karach. Matka Maria da Purificaçăo Godinho, której Hiacynta się zwierzała, zapisała wiele z objawień niebiańskich i rozważań młodej pasterki, które ukazały się w różnych książkach i które ukazują stopień dojrzałości duchowej, jaki osiągnęła ta dziewczynka, mając niecałe 10 lat.
Głębokie zrozumienie wieczności
Widząc osoby ubrane nieskromnie, które przychodziły w odwiedziny do chorych, albo bardzo wystrojone pielęgniarki, Hiacynta mówiła do Matki Godinho: „Do czego służy to wszystko? Gdyby one pomyślały, że muszą umrzeć i wiedziały, co to jest wieczność!" O niektórych lekarzach-ateistach mówiła:
„Biedacy! Mimo całej swojej wiedzy nie wiedzą, co ich czeka."
W lutym 1920 r. Hiacynta była ponownie operowana. W związku z jej złym stanem zdrowia, można było użyć jedynie chloroformu i znieczulenia miejscowego. Usunięto jej dwa żebra, zostawiając otwór tak wielki, że można było do niego włożyć rękę. Ona cierpiała cały czas w milczeniu, czasem tylko pojękując cicho: „Ach, moja Matko Boska!" Ale aby pocieszyć tych, którzy widzieli jej cierpienia, mówiła: „Cierpliwości! Wszyscy musimy cierpieć, aby wejść do chwały Nieba." W piątek, 20 lutego 1920 r. Matka Boża przyszła po Hiacyntę. Dziewczynka, mimo że nie skończyła jeszcze 10 lat, umarła w opinii świętości.
Oprac. LP, BB
(1) Siostra Łucja, Wkład osobistych wspomnień do biografii małej Hiacynty, według O. Luís Gonzaga Ayres da Fonseca S.J., Editora Vozes Ltda. Petrópolis, wydanie piąte, 1954, Prolog.
(2) Cfr. O. Luis Kondor, Wicepostulator Trybunału, Będą święci między dziećmi... wkrótce, „Osservatore Romano", wydanie portugalskie, 6 marca 1999 r.
(3) O. Joăo de Marchi, I.M.C., Była to Pani bardziej błyszcząca niż Słońce..., Seminarium misji Matki Boskiej Fatimskiej, Cova da Iria, wydanie czwarte, 1954, p. 35.
(4) Ibidem, str.35-37.
(5) Ibidem, str.37.
(6) Ibidem, str.40.
(7) O. Joaquín Maria Alonso, Doktryna i duchowość przesłania fatimskiego, Arias Montano Editores, SL, Madrid, 1990, p. 127.
(8) William Thomas Walsh, Our Lady of Fatima, Image Books, Garden City (NY), 1954, p. 157.
(9) Cfr. Oficjalny raport przeora ówczesnej parafii, zakończony w sierpniu 1918 roku i dostarczony Władzom Kościelnym 28 kwietnia 1919 roku, in O. Luís Gonzaga Ayres da Fonseca, S.J., Matka Boska Fatimska, Editora Vozes, Petrópolis, wydanie piąte, 1954, pp.148-149.
(10) O. Alonso, op. cit. P. 143.
Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…
– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.
Zaangażowanie w życie Kościoła
– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.
– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.
Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.
– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.
Duchowni w rodzinie
– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.
– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.
Wspieranie Stowarzyszenia
– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.
Pielgrzymka do Fatimy
– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.
– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.
Oprac. JK
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.
Stanisława ze Śląskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!
Tadeusz z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.
Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.
Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:
W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.
Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!
Mariola – Apostołka Fatimy
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.
Grażyna z Torunia
Szanowny Panie Prezesie!
Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!
Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.
Z Panem Bogiem
Irena z Jastrzębia Zdroju
Szczęść Boże!
Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!
Henryk z Tychów