We współczesnym świecie, a także w społeczności chrześcijan istnieje obecnie duża różnorodność w rozumieniu wiary. Bardzo wiele z tych poglądów nie do końca pokrywa się z nauczaniem Kościoła. Z drugiej strony – wiele z tych opinii na temat istoty i natury wiary w pewnej mierze wyraża jakiś jej aspekt. Problem z potocznym jej rozumieniem polega zatem najczęściej nie na tym, że jest ono wprost błędne, ale że jest fragmentaryczne, zredukowane…
Obecnie wiarę najczęściej utożsamia się z deklaracją czy poglądem na temat istnienia Boga. Człowiek wierzący to człowiek, który swoim rozumem uznaje istnienie Absolutu lub – w bardziej wąskim i precyzyjnym znaczeniu – uznaje bóstwo Jezusa Chrystusa. Oczywiście, wiara posiada ów element rozumowy i deklaratywny. Błędem jednak byłoby sprowadzenie jej tylko do poglądu. Istnieje bowiem taka możliwość, że ktoś deklaruje się jako wierzący i rzeczywiście uznaje istnienie Boga, jednak nie posiada wiary nadprzyrodzonej rozumianej jako cnota teologiczna.
Pogląd czy wiara?
Pogląd na temat istnienia Boga jeszcze nie stanowi o wierze, aczkolwiek jest jej niezbywalnym elementem. W ubiegłych dziesięcioleciach w duszpasterstwie dużo mówiono o tak zwanych wierzących, lecz niepraktykujących – i nie chodzi tutaj jedynie o praktykę liturgiczną czy duchową, lecz o aspekt szerszy. Wielu nominalnych katolików uznaje bowiem bóstwo Chrystusa, nie przyjmując jednocześnie pełnego nauczania Kościoła – chociażby w kwestiach moralnych. Innymi słowy – wierzą w Boga i w Chrystusa, jednakże nie w Bogu, Chrystusie i Kościele odnajdują zasadę swojego życia. W takim przypadku powinniśmy raczej mówić o poglądzie na temat Boga, a nie o prawdziwej wierze.
Prawdziwa wiara oprócz tej części intelektualnej posiada także element egzystencjalny. Najprościej można wyjaśnić tę zależność, przyglądając się procesowi rodzenia się wiary i jej dojrzewania.
Pismo Święte mówi, że wiara rodzi się ze słuchania. Oznacza to, że jest ona czymś, co przychodzi do człowieka z zewnątrz, a konkretnie z Objawienia. Człowiek daje posłuch wierze, tzn. przyjmuje jej tezy za wiarygodne. Przyjęcie wiary jest czymś, co posiada podstawę naturalną, jednak nie może obyć się bez łaski.
Sobór Watykański I jako dogmat podaje nam, że poznanie istnienia Boga jest możliwe dla naturalnego rozumu. Zatem to, iż Bóg istnieje, można wywnioskować z samego namysłu nad światem. Jednak teizm sam w sobie nie jest jeszcze tym, czym jest wiara. Jest raczej intelektualnym przeświadczeniem.
Człowiek poszukujący prawdy może zatem sam dojść do poznania istnienia Boga. Nie jest w stanie jednak dojść do poznania Jego istoty i głębi. Innymi słowy możemy naturalnie poznać, że Bóg jest, ale nie potrafimy sami dojść do tego, kim On jest. I tutaj potrzebne jest Objawienie.
Rozum oświecony łaską
Kiedy człowiek poszukujący prawdy zadaje sobie to fundamentalne pytanie: „kim jest Bóg?”, może uzyskać na nie właściwą odpowiedź tylko w Objawieniu. W tym znaczeniu właśnie wiara rodzi się ze słuchania. Oczywiście, rozpoznanie prawdy w Ewangelii nie jest już kwestią czystego rozumu. Prawdę Ewangelii rozpoznajemy dzięki temu, że nasz rozum zostaje oświecony łaską. Słowo Boże nie jest jedynie prostą informacją – to słowo samego Boga! Z tego względu Dobra Nowina, kiedy ją słyszymy i przyjmujemy, oświeca nas. Dlatego rozum człowieka, który przyjmuje prawdę Ewangelii, jest już oświecany i wspierany łaską Bożą. I dopiero w momencie tego Boskiego oświecenia może przyjąć wiarę. Dzieje się to poprzez akt przyjęcia prawdy niesionej przez Kościół.
Przylgnąć do prawdy
Łaska wiary nadprzyrodzonej zostaje nam udzielona w sakramencie Chrztu Świętego. Przed przyjęciem chrztu (mamy teraz na myśli osoby dorosłe) pod wpływem łaski Bożej uznajemy Ewangelię za wiarygodną. W momencie przyjęcia tego sakramentu otrzymujemy dar nadprzyrodzonej wiary.
Ta wiara nadprzyrodzona jest samym Bożym światłem, które staje się udziałem człowieka. Osoba wierząca nie tylko podziela swoim własnym rozumem prawdę Bożą, ale ma także w tym świetle udział. I tutaj dochodzimy do owego czynnika egzystencjalnego…
Na poziomie natury człowiek kieruje się w życiu własnym rozumem i własnym rozeznaniem. Przyjąwszy wiarę, rozum zostaje wyposażony w światło nadprzyrodzone. To oznacza, że człowiek w swoim życiu nie potrafi już ignorować Ewangelii i nauczania Kościoła. Wiarę rozpoznajemy zatem nie przez to, na ile nauczyliśmy się teologii, ale na ile przylgnęliśmy do jej prawdy. Zatem teolog znający wszystkie dogmaty, lecz kwestionujący je, ma mniejszą wiarę od wiernego świeckiego, który być może nie wszystko potrafi wyjaśnić i nazwać, lecz dla którego prawdy wiary są fundamentem. Przykładowo, teolog może doskonale znać antropologię chrześcijańską, a jednocześnie ją kwestionować (co jest świadectwem braków w wierze). Tymczasem wierny świecki być może nie zna niuansów dogmatu antropologicznego, lecz twardo obstaje za tym, że dzieci nienarodzonych nie wolno zabijać, a małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Twardo trwa przy tym, gdyż jest przywiązany do wiary. Teolog może snuć rozważania na temat natury Mszy Świętej, natomiast prawdziwie wierzący nie wyobraża sobie dnia świętego bez Najświętszej Ofiary, którą być może intelektualnie mniej rozumie.
Zatem wiara to nie tylko pogląd, ale to przylgnięcie całym życiem do tego, co objawił Bóg. A tak zwany „wierzący, lecz niepraktykujący” to sprzeczność sama w sobie.
Wiara upodabnia do Chrystusa
Z drugiej strony nie należy uważać, że samo intelektualne zgłębianie wiary jest nieistotne. Jeśli ktoś przylgnął do Chrystusa i Jego prawdy, to siłą rzeczy będzie chciał ją poznawać. I owo pragnienie i umiłowanie prawdy Bożej, poszukiwanie jej i usiłowanie zrozumienia w celu jeszcze głębszego przylgnięcia do niej zawsze było nazywane prawdziwą teologią. Stąd też nie można być prawdziwym teologiem bez łaski wiary. Teolog bez wiary to jedynie intelektualista i mędrek, który prawdziwej wierze przygląda się jako czemuś zewnętrznemu.
Z powyższego opisu wynika jeszcze kilka istotnych wniosków. Wiara nie jest i nie może być czymś skrajnie indywidualnym i subiektywnym. Wiara nie jest osobistym, wyrobionym przez siebie poglądem lub sposobem życia. Wiara w ścisłym sensie jest czymś, co zostało objawione i przekazane Kościołowi. Człowiek nie wzbudza w sobie wiary, ale pod wpływem łaski ją przyjmuje. Nie kształtuje jej, lecz kształtuje siebie w jej świetle. To nie człowiek ma ustalać i kształtować wiarę, ale ma kształtować siebie w wierze. Nie oznacza to oczywiście bezrefleksyjności. Wiary nie ustalamy, ale ją zgłębiamy. A im bardziej ją zgłębiamy, tym bardziej możemy do niej przylgnąć. Tymczasem absolutne jej przyjęcie winno ukształtować człowieka tak, że staje się w końcu święty. Wiara bowiem to życie według zasady, którą jest światło Boże. Jest ona zatem posłuszeństwem Bogu w Kościele.
W takim znaczeniu wiara powinna oddziaływać i ogarniać wszystkie sfery ludzkiego życia. Jeśli wierzę, to coraz bardziej zaczynam myśleć tak, jak myśli Bóg – gdyż wiara jest światłem Bożej prawdy i Bożego rozumu, które staje się udziałem rozumu ludzkiego. Jeśli wierzę, to zasady wiary powinny stawać się coraz głębszym wyznacznikiem i zasadą mojego życia. Wiara bowiem upodabnia człowieka do Chrystusa.
Wiara a emocje
Z drugiej strony głęboka wiara nie oznacza jednoznacznego posiadania wiedzy. Pozwala coraz bardziej przylgnąć do nauczania Kościoła i coraz jaśniej rozpoznawać autentyczną prawdę objawioną. Podobnie jest na poziomie emocji – wiara nie musi wzniecać płomienia emocjonalnego. Wierzyć to nie znaczy czuć. Oczywiście, wiara może rodzić uczucia – a nawet powinna je rodzić i przemieniać (podporządkowywać wierze także sferę uczuć). Jednakże na niektórych etapach życia duchowego emocjonalność w wierze może całkowicie zaniknąć. Człowiek wierzący to osoba, która tak przylgnęła do prawdy objawionej w Chrystusie, że się jej trzyma niezależnie od tego, czy coś czuje, czy nie albo czy całkowicie rozumie, czy nie. Wierzący klęka przed Hostią, gdyż wie, że to jest prawdziwy Bóg. A ta prawda jest niezależna od tego, czy to czuję, czy nie, a także niezależna od tego, czy potrafię zrozumieć tę tajemnicę, czy też tego nie potrafię.
Kościół fundamentem
Zatem wiara podporządkowuje sobie i ogarnia wszystkie sfery ludzkiego istnienia. Oświeca rozum, poddaje sobie sferę emocjonalną, kieruje naszą wolą. Może jednak obyć się bez absolutnego rozumienia czy bez odczuwania. Nie może jednak obejść się bez woli – czyli bez życia według zasad wiary.
Jeśli zatem człowiek czegoś nie rozumie, lecz wierzy Kościołowi, to istotnie posiada łaskę wiary. Jeśli żyje tym, co podaje Kościół, chociaż na poziomie emocjonalnym jest obumarły – to także posiada łaskę wiary. Nie jest jednak możliwa taka wiara, która nie oddziaływałaby na całość życia. Zatem twierdzenie, że ktoś wierzy, ale ta wiara nie wyraża się w praktykach pobożnych, jest błędna. Nie można bowiem wierzyć w Boga – przylgnąć do Niego i jednocześnie się nie modlić czy nie uczestniczyć w liturgii, w której On prawdziwie jest obecny. Taka wiara jest pozorem. Zatem człowiek, który głęboko „czuje” Boga, sam określa swój pogląd na Jego temat i jednocześnie dystansuje się od praktyk duchowych i Kościoła, ma zdecydowanie mniej wiary niż osoba, dla której Kościół jest fundamentem.
Udział w życiu Bożym
I ostatnia kwestia. Jeśli wiara jest światłem zewnętrznym, pochodzącym od Boga, światłem, które oświeca człowieka, to sama treść wiary nie jest czymś dowolnym. Nie można powiedzieć, że katolik i muzułmanin posiadają wiarę, lecz treść tej wiary jest inna. Ojcowie Kościoła byli bardzo świadomi tej zależności. Odrzucenie dogmatów Maryjnych czy odmienne rozumienie Eucharystii to nie jest inna wiara – bo wiara jest tylko jedna – ale jest to brak lub też ubytek wiary.
Wiara jest więc darem Bożej łaski. Jest skarbem, który otrzymaliśmy niezasłużenie. Otrzymaliśmy ją od Boga za pośrednictwem Kościoła w sakramentach. Daje nam ona udział w życiu Bożym. Uczy nas, kim jest Bóg. Pozwala nam wejść w Jego logikę i w Jego życie. Daje nam udział w tym Jego życiu. Tylko dzięki wierze możemy żyć z Bogiem i żyć Jego życiem. Wiara w ten sposób jednoczy z Bogiem. I z tego względu nie jest ona jedynie czynnikiem kształtującym nasze życie doczesne. Wiara daje nam zbawienie – bo zbawieniem jest poznanie i zjednoczenie z Bogiem. Dlatego też Chrystus Pan mówi, że kto uwierzy, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Stąd też, jak świadczy o tym List do Hebrajczyków, „bez wiary nie można podobać się Bogu” (por. Hbr 11,6). Wiara zatem jest skarbem, który należy chronić najbardziej ze wszystkich naszych skarbów. Jeśli bowiem stracimy wiarę, to utracimy Boga i życie wieczne, które jest w Nim.
– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.
Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. – Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.
Wysłuchane modlitwy
Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. – Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.
Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: – Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.
Zaczęło się od Różańca świętego
Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: – Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” – np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka – wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.
Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.
Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie
W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…
– Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.
– Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.
– Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.
Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: – Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej – oprócz zabytków i wycieczek – podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.
A pani Brygida dodaje: – Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.
Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.
Mariusz
Szczęść Boże!
Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Teresa z Mazowieckiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.
Helena ze Strzegomia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.
Wiesław z Warszawy
Szanowny Panie Prezesie!
Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.
Jolanta
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.
Alina z Gliwic
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!
Z wyrazami poważania i szacunku
Stała Czytelniczka