Temat numeru
 
Dlaczego świat prześladuje Chrystusowy Kościół?
o. Jan Strumiłowski OCist

Według różnych raportów ośrodków monitorujących zjawisko prześladowań na tle religijnym, statystycznie co kilka minut na świecie ginie jeden chrześcijanin ze względu na swą wiarę. Obecnie prześladowania przybierające krwawą postać najczęściej dotyczą krajów, w których dominującą religią jest islam. W raportach tych nie uwzględnia się jednak innych form represji – tych, które są obecne w tak zwanym Starym Świecie, czyli na terenach, które kulturowo wyrastają z chrześcijańskich korzeni.

 

W zachodnim, liberalnym świecie, prześladowania dotyczą bądź bezpośrednich ataków na różnego rodzaju obiekty religijne (niszczenie kościołów czy przedmiotów kultu religijnego jak święte obrazy, figury…), bądź też dotykają praw chrześcijan do swobodnego życia według wyznawanej przez nich religii. Coraz częściej słyszy się o napiętnowaniu w przestrzeni kulturowej czy w miejscach pracy wyznawców Chrystusa na przykład za wyznawanie swego światopoglądu (głównie dotyczy to kwestii obyczajowych czy antropologicznych jak np. natura małżeństwa czy tożsamości płciowej).

Wrogość wobec Prawdy

 Nie ulega wątpliwości, że żyjemy w czasach, w których chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół katolicki budzi ogromny sprzeciw. W pewnej mierze jednak chrześcijaństwo zawsze było obiektem – mniejszych lub większych – prześladowań.


W starożytności prześladowania chrześcijan były dyktowane głównie pewnego rodzaju wyjątkowością chrześcijaństwa. Wyznawcy Jezusa Chrystusa w Imperium Rzymskim nie godzili się na oddawanie czci innym bogom, co według pogan burzyło porządek społeczny. Co ciekawe, chrześcijaństwo nie było jedyną tego rodzaju religią. Podobnym charakterem odznaczał się judaizm, a jednak ta religia nie była tak prześladowana, jak chrześcijaństwo. Co więcej, prowodyrami prześladowania chrześcijan w dużej mierze w starożytności byli właśnie Żydzi. Oprócz tych zewnętrznych prześladowań, Kościół od samego początku zmagał się również z trudnościami wewnętrznymi – z herezjami. Wydawać by się mogło, że wewnętrzne sprawy Kościoła nie mogą być w żadnym wypadku kojarzone z prześladowaniami. Jeśli jednak uwzględnimy fakt, że zasadą prowadzącą do prześladowań jest walka z samym chrześcijaństwem, to wewnętrzne błędy i herezje, które mają prowadzić do zniszczenia prawdziwej tożsamości Kościoła, mogą być inspirowane tą samą wrogością wobec Prawdy. Zatem możemy mieć tutaj do czynienia (spoglądając na sytuację oczami wiary) z tą samą inspiracją duchową. Wszak jak mówi Pismo, walka nie toczy się przeciwko ciału i krwi, ale dotyczy pierwiastków duchowych, wrogich jedynej Prawdzie.

Nienawiść do Kościoła

Względny spokój w kwestii prześladowań zewnętrznych panował w średniowieczu. Jednak co znamienne, właśnie na progu średniowiecza, kiedy europejski świat wydawał się coraz bardziej chrześcijański, narodził się islam, który programowo walczył z chrześcijaństwem.


W nowożytności zaczął natomiast rodzić się duch w ogóle antyreligijny i ateistyczny. Co jednak ciekawe, przeciwnicy religii znowu ze szczególnym upodobaniem za obiekt swojej walki obierali chrześcijaństwo. Nowożytne ideologie, które mieniły się oświeconymi, humanistycznymi, walczącymi o człowieka, niezależnie od swojego rodowodu jednakowo identyfikowały swojego wroga w Kościele świętym. Niezależnie od tego, czy była to masoneria, marksizm, komunizm czy współczesne ideologie wywodzące się z rewolucji seksualnej – wszystkie jednakowo coraz zacieklej nienawidzą Kościoła.

Tajemnica nieprawości

W takim kontekście rodzi się pytanie: dlaczego Kościół stale jest narażony na prześladowania? Dlaczego budzi sprzeciw? Patrząc na przesłanki jedynie naturalne, można powiedzieć, że sprzeciw budzi zawsze to, co jest inne. W ten sposób na prześladowania są narażone wszelkie grupy odznaczające się odmiennością. Niewątpliwie była to przesłanka wzmacniająca prześladowania w starożytności. Dlaczego jednak obecnie sytuacja wydaje się odwrócona? Dlaczego dzisiaj, nie bójmy się tego powiedzieć, to mniejszości, jak na przykład mniejszości seksualne, prześladują Kościół? Dlaczego w historii prześladowania chrześcijan prowadzą albo do bardzo krwawych incydentów, albo do ograniczania wolności, które osiąga rangę tak ogromną, że wydaje się ona przeczyć fundamentalnym zasadom zdrowego rozsądku? Dlaczego nie należy obawiać się wygłaszania poglądów, że istnieje kilkadziesiąt płci, ale należy się obawiać głoszenia poglądu, że istnieją jedynie dwie płcie?


Wydaje się, że owej nienawiści, zadającej czasami gwałt samemu rozumowi, nie sposób wyjaśnić jedynie wedle naturalnego porządku rzeczy. Nie sposób wyjaśnić tych paradoksów bez odwołania się do realności istnienia świata nadprzyrodzonego, albo mówiąc konkretniej, nie da się nienawiści do Kościoła zrozumieć bez zauważenia tego, co Pismo Święte nazywa mysterium iniquitatistajemnicą nieprawości.

Wrogość świata do Kościoła

Nowy Testament opisując zależność między Kościołem i światem, wskazuje, że wrogość świata do Kościoła nie jest czymś przygodnym, czymś, co może zostać przezwyciężone na drodze kompromisu czy dialogu. Sprzeciw świata wobec Kościoła nie jest tymczasowy, ale jest czymś stałym, a wynika on z faktu, że świat, przez grzech pierworodny, jest w niewoli szatana. Nie oznacza to, że chrześcijanin ma odgrodzić się od świata. Kościół jest powołany właśnie do tego, by wyzwalać świat z mocy złego. Nie do tego, by się z nim ułożyć, ale by przemienić go w Królestwo Boże. Świat niedotknięty łaską (według zasady wynikającej z grzechu) sprzeciwia się jednak Kościołowi. Ów sprzeciw nie jest zaś jedynie wynikiem słabości natury ludzkiej, skutkiem skażenia natury grzechem. Obserwując skalę prześladowań, rzeczywiście dostrzec możemy realne działanie tajemnicy nieprawości, sprzeciw szatana wobec wielkiego dzieła Bożego, które dokonuje się w świecie za sprawą Kościoła. Świat będzie nieprzyjacielem Kościoła aż do czasu ostatecznego zwycięstwa Chrystusa – tzn. aż do czasu ponownego przyjścia Zbawiciela.


Kościół oczywiście może dla dobra świata w sprawach doczesnych współpracować z tymi, którzy jeszcze nie stali się dziećmi Bożymi. Natura ludzka, chociaż bowiem została skażona grzechem, to sama w sobie jest dobra i chce dążyć do dobra. Jednakże nadprzyrodzona moc Kościoła i Chrystusa, wyzwalająca ten świat z niewoli grzechu i podnosząca do życia Bożego, zawsze będzie budziła sprzeciw wobec wszystkiego, co w języku biblijnym jest określane mianem „światowego” czy „cielesnego”. Kościół, paradoksalnie, jest znienawidzony przez świat nie w swojej strukturze instytucjonalnej, ale ze względu na pierwiastek nadprzyrodzony.

Krew męczenników jest nasieniem Kościoła

Historia Kościoła zatem jest trudna. I tak ją zapowiadał również Jego założyciel – Jezus Chrystus. Jednakże mimo przemocy zła i szatana, prześladowania w historii zawsze wydawały się umacniać Kościół. Ojcowie Kościoła już zauważyli, że krew męczenników jest nasieniem Kościoła. Z jednej strony ten fakt pokazuje prowizoryczność mocy złego. Prowizoryczność ta nie polega na tym, że prześladowania są pozorne. Polega ona na tym, że chociaż prześladowania dotykające chrześcijan naprawdę z całą mocą nakierowane są na ich zniszczenie, to jednak nie mają one mocy zniszczenia Kościoła. Chrystus bowiem naprawdę zwyciężył świat!


Z innej strony, sama teologia męczeństwa mówi nam, że tam, gdzie jest przelewana krew za Chrystusa, tam Kościół jakby bardziej się uobecnia i realizuje. Męczennik w starożytności był nazywany „świadkiem”. Męczeństwo jest świadectwem nie tylko wiary rozumianej jako przeświadczenie rozumu o prawdziwości Ewangelii, ale też potwierdzeniem życia rzeczywistością nadprzyrodzoną. Męczennik może oddać ziemskie życie, bo jego życiem staje się prawdziwy i żywy Bóg, który jest większy od śmierci. Ponadto akt męczeństwa jest aktem konsekracji. Jest momentem, w którym chrześcijanin zostaje przeniknięty Duchem Świętym, zostaje przemieniony definitywnie w Bożego syna. Już opis męczeństwa pierwszego męczennika św. Szczepana, zamieszczony w Dziejach Apostolskich, ukazuje, że męczennik w chwili swojej śmierci staje się podobny do Chrystusa, staje się jakby drugim Chrystusem. Jeśli więc męczennik może oddać swoje życie tylko dlatego, że realnie żyje w nim Chrystus, jeśli sam jest z Nim zjednoczony tak, że dzieli z Nim Jego życie, to czy męczeństwo nie jest rzeczywistym i realnym uobecnieniem Męki Chrystusa w konkretnych okolicznościach czasu i przestrzeni? A jeśli tak jest, to czy tak prawdziwa obecność Chrystusa w męczenniku nie może przynieść prawdziwych owoców duchowych i wzrostu Kościoła?

Mądrość i majestat Boga

I wreszcie, czy nie okazuje się tutaj właśnie wielka mądrość i majestat Boga, który dopuszczając nienawiść szatana, sprawia, że staje się ona jakby pośrednim narzędziem uświęcania chrześcijan? Czy nie na tym polega moc Boża, że dopuszczając nienawiść diabła, Bóg może obdarzyć swojego wiernego taką łaską i mocą z wysoka, która nie tylko nie ugnie się pod naporem potęgi zła, ale jeszcze sam atak nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego uczyni narzędziem uobecniania się przemieniającej i zbawiającej mocy Chrystusa?


Bóg jest większy od prześladowań. Większy nie tylko w ten sposób, że kiedyś położy wszystkich swoich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jest większy również w ten sposób, że tych, którzy są Mu wierni, obdarza męstwem większym niż cała przemoc świata i rzeczywiście w ten sposób ich samych uświęca i czyni ich narzędziami rozlewania się Jego łaski w świecie.

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Chrystus Zmartwychwstał! Dla Ciebie i dla mnie
Wielki Post, Wielki Tydzień, Wielka Noc… Ten numer naszego pisma obejmuje czasowo jakże wielkie wydarzenia. Zatem pragniemy w temacie głównym odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie naszego Pana są Jego najwspanialszymi dla nas darami i dlaczego były niezbędne, byśmy mogli zbawić nasze dusze.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Wiarę wyniosłem z domu rodzinnego

Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…

 

– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.


Zaangażowanie w życie Kościoła


– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.


– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.

Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.


– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.


Duchowni w rodzinie


– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.


– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.


Wspieranie Stowarzyszenia


– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.


Pielgrzymka do Fatimy


– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.

– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.

Stanisława ze Śląskiego

 

 Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!

Tadeusz z Małopolski

 

 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.

Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.

Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:

W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.

Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!

Mariola – Apostołka Fatimy

 

 Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.

Grażyna z Torunia

 

 Szanowny Panie Prezesie!

Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!

Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.

Z Panem Bogiem

Irena z Jastrzębia Zdroju

 

 Szczęść Boże!

Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!

Henryk z Tychów