Według różnych raportów ośrodków monitorujących zjawisko prześladowań na tle religijnym, statystycznie co kilka minut na świecie ginie jeden chrześcijanin ze względu na swą wiarę. Obecnie prześladowania przybierające krwawą postać najczęściej dotyczą krajów, w których dominującą religią jest islam. W raportach tych nie uwzględnia się jednak innych form represji – tych, które są obecne w tak zwanym Starym Świecie, czyli na terenach, które kulturowo wyrastają z chrześcijańskich korzeni.
W zachodnim, liberalnym świecie, prześladowania dotyczą bądź bezpośrednich ataków na różnego rodzaju obiekty religijne (niszczenie kościołów czy przedmiotów kultu religijnego jak święte obrazy, figury…), bądź też dotykają praw chrześcijan do swobodnego życia według wyznawanej przez nich religii. Coraz częściej słyszy się o napiętnowaniu w przestrzeni kulturowej czy w miejscach pracy wyznawców Chrystusa na przykład za wyznawanie swego światopoglądu (głównie dotyczy to kwestii obyczajowych czy antropologicznych jak np. natura małżeństwa czy tożsamości płciowej).
Nie ulega wątpliwości, że żyjemy w czasach, w których chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół katolicki budzi ogromny sprzeciw. W pewnej mierze jednak chrześcijaństwo zawsze było obiektem – mniejszych lub większych – prześladowań.
W starożytności prześladowania chrześcijan były dyktowane głównie pewnego rodzaju wyjątkowością chrześcijaństwa. Wyznawcy Jezusa Chrystusa w Imperium Rzymskim nie godzili się na oddawanie czci innym bogom, co według pogan burzyło porządek społeczny. Co ciekawe, chrześcijaństwo nie było jedyną tego rodzaju religią. Podobnym charakterem odznaczał się judaizm, a jednak ta religia nie była tak prześladowana, jak chrześcijaństwo. Co więcej, prowodyrami prześladowania chrześcijan w dużej mierze w starożytności byli właśnie Żydzi. Oprócz tych zewnętrznych prześladowań, Kościół od samego początku zmagał się również z trudnościami wewnętrznymi – z herezjami. Wydawać by się mogło, że wewnętrzne sprawy Kościoła nie mogą być w żadnym wypadku kojarzone z prześladowaniami. Jeśli jednak uwzględnimy fakt, że zasadą prowadzącą do prześladowań jest walka z samym chrześcijaństwem, to wewnętrzne błędy i herezje, które mają prowadzić do zniszczenia prawdziwej tożsamości Kościoła, mogą być inspirowane tą samą wrogością wobec Prawdy. Zatem możemy mieć tutaj do czynienia (spoglądając na sytuację oczami wiary) z tą samą inspiracją duchową. Wszak jak mówi Pismo, walka nie toczy się przeciwko ciału i krwi, ale dotyczy pierwiastków duchowych, wrogich jedynej Prawdzie.
Względny spokój w kwestii prześladowań zewnętrznych panował w średniowieczu. Jednak co znamienne, właśnie na progu średniowiecza, kiedy europejski świat wydawał się coraz bardziej chrześcijański, narodził się islam, który programowo walczył z chrześcijaństwem.
W nowożytności zaczął natomiast rodzić się duch w ogóle antyreligijny i ateistyczny. Co jednak ciekawe, przeciwnicy religii znowu ze szczególnym upodobaniem za obiekt swojej walki obierali chrześcijaństwo. Nowożytne ideologie, które mieniły się oświeconymi, humanistycznymi, walczącymi o człowieka, niezależnie od swojego rodowodu jednakowo identyfikowały swojego wroga w Kościele świętym. Niezależnie od tego, czy była to masoneria, marksizm, komunizm czy współczesne ideologie wywodzące się z rewolucji seksualnej – wszystkie jednakowo coraz zacieklej nienawidzą Kościoła.
W takim kontekście rodzi się pytanie: dlaczego Kościół stale jest narażony na prześladowania? Dlaczego budzi sprzeciw? Patrząc na przesłanki jedynie naturalne, można powiedzieć, że sprzeciw budzi zawsze to, co jest inne. W ten sposób na prześladowania są narażone wszelkie grupy odznaczające się odmiennością. Niewątpliwie była to przesłanka wzmacniająca prześladowania w starożytności. Dlaczego jednak obecnie sytuacja wydaje się odwrócona? Dlaczego dzisiaj, nie bójmy się tego powiedzieć, to mniejszości, jak na przykład mniejszości seksualne, prześladują Kościół? Dlaczego w historii prześladowania chrześcijan prowadzą albo do bardzo krwawych incydentów, albo do ograniczania wolności, które osiąga rangę tak ogromną, że wydaje się ona przeczyć fundamentalnym zasadom zdrowego rozsądku? Dlaczego nie należy obawiać się wygłaszania poglądów, że istnieje kilkadziesiąt płci, ale należy się obawiać głoszenia poglądu, że istnieją jedynie dwie płcie?
Wydaje się, że owej nienawiści, zadającej czasami gwałt samemu rozumowi, nie sposób wyjaśnić jedynie wedle naturalnego porządku rzeczy. Nie sposób wyjaśnić tych paradoksów bez odwołania się do realności istnienia świata nadprzyrodzonego, albo mówiąc konkretniej, nie da się nienawiści do Kościoła zrozumieć bez zauważenia tego, co Pismo Święte nazywa mysterium iniquitatis – tajemnicą nieprawości.
Nowy Testament opisując zależność między Kościołem i światem, wskazuje, że wrogość świata do Kościoła nie jest czymś przygodnym, czymś, co może zostać przezwyciężone na drodze kompromisu czy dialogu. Sprzeciw świata wobec Kościoła nie jest tymczasowy, ale jest czymś stałym, a wynika on z faktu, że świat, przez grzech pierworodny, jest w niewoli szatana. Nie oznacza to, że chrześcijanin ma odgrodzić się od świata. Kościół jest powołany właśnie do tego, by wyzwalać świat z mocy złego. Nie do tego, by się z nim ułożyć, ale by przemienić go w Królestwo Boże. Świat niedotknięty łaską (według zasady wynikającej z grzechu) sprzeciwia się jednak Kościołowi. Ów sprzeciw nie jest zaś jedynie wynikiem słabości natury ludzkiej, skutkiem skażenia natury grzechem. Obserwując skalę prześladowań, rzeczywiście dostrzec możemy realne działanie tajemnicy nieprawości, sprzeciw szatana wobec wielkiego dzieła Bożego, które dokonuje się w świecie za sprawą Kościoła. Świat będzie nieprzyjacielem Kościoła aż do czasu ostatecznego zwycięstwa Chrystusa – tzn. aż do czasu ponownego przyjścia Zbawiciela.
Kościół oczywiście może dla dobra świata w sprawach doczesnych współpracować z tymi, którzy jeszcze nie stali się dziećmi Bożymi. Natura ludzka, chociaż bowiem została skażona grzechem, to sama w sobie jest dobra i chce dążyć do dobra. Jednakże nadprzyrodzona moc Kościoła i Chrystusa, wyzwalająca ten świat z niewoli grzechu i podnosząca do życia Bożego, zawsze będzie budziła sprzeciw wobec wszystkiego, co w języku biblijnym jest określane mianem „światowego” czy „cielesnego”. Kościół, paradoksalnie, jest znienawidzony przez świat nie w swojej strukturze instytucjonalnej, ale ze względu na pierwiastek nadprzyrodzony.
Historia Kościoła zatem jest trudna. I tak ją zapowiadał również Jego założyciel – Jezus Chrystus. Jednakże mimo przemocy zła i szatana, prześladowania w historii zawsze wydawały się umacniać Kościół. Ojcowie Kościoła już zauważyli, że krew męczenników jest nasieniem Kościoła. Z jednej strony ten fakt pokazuje prowizoryczność mocy złego. Prowizoryczność ta nie polega na tym, że prześladowania są pozorne. Polega ona na tym, że chociaż prześladowania dotykające chrześcijan naprawdę z całą mocą nakierowane są na ich zniszczenie, to jednak nie mają one mocy zniszczenia Kościoła. Chrystus bowiem naprawdę zwyciężył świat!
Z innej strony, sama teologia męczeństwa mówi nam, że tam, gdzie jest przelewana krew za Chrystusa, tam Kościół jakby bardziej się uobecnia i realizuje. Męczennik w starożytności był nazywany „świadkiem”. Męczeństwo jest świadectwem nie tylko wiary rozumianej jako przeświadczenie rozumu o prawdziwości Ewangelii, ale też potwierdzeniem życia rzeczywistością nadprzyrodzoną. Męczennik może oddać ziemskie życie, bo jego życiem staje się prawdziwy i żywy Bóg, który jest większy od śmierci. Ponadto akt męczeństwa jest aktem konsekracji. Jest momentem, w którym chrześcijanin zostaje przeniknięty Duchem Świętym, zostaje przemieniony definitywnie w Bożego syna. Już opis męczeństwa pierwszego męczennika św. Szczepana, zamieszczony w Dziejach Apostolskich, ukazuje, że męczennik w chwili swojej śmierci staje się podobny do Chrystusa, staje się jakby drugim Chrystusem. Jeśli więc męczennik może oddać swoje życie tylko dlatego, że realnie żyje w nim Chrystus, jeśli sam jest z Nim zjednoczony tak, że dzieli z Nim Jego życie, to czy męczeństwo nie jest rzeczywistym i realnym uobecnieniem Męki Chrystusa w konkretnych okolicznościach czasu i przestrzeni? A jeśli tak jest, to czy tak prawdziwa obecność Chrystusa w męczenniku nie może przynieść prawdziwych owoców duchowych i wzrostu Kościoła?
I wreszcie, czy nie okazuje się tutaj właśnie wielka mądrość i majestat Boga, który dopuszczając nienawiść szatana, sprawia, że staje się ona jakby pośrednim narzędziem uświęcania chrześcijan? Czy nie na tym polega moc Boża, że dopuszczając nienawiść diabła, Bóg może obdarzyć swojego wiernego taką łaską i mocą z wysoka, która nie tylko nie ugnie się pod naporem potęgi zła, ale jeszcze sam atak nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego uczyni narzędziem uobecniania się przemieniającej i zbawiającej mocy Chrystusa?
Bóg jest większy od prześladowań. Większy nie tylko w ten sposób, że kiedyś położy wszystkich swoich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jest większy również w ten sposób, że tych, którzy są Mu wierni, obdarza męstwem większym niż cała przemoc świata i rzeczywiście w ten sposób ich samych uświęca i czyni ich narzędziami rozlewania się Jego łaski w świecie.
– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.
Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. – Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.
Wysłuchane modlitwy
Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. – Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.
Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: – Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.
Zaczęło się od Różańca świętego
Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: – Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” – np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka – wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.
Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.
Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie
W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…
– Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.
– Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.
– Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.
Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: – Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej – oprócz zabytków i wycieczek – podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.
A pani Brygida dodaje: – Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.
Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.
Mariusz
Szczęść Boże!
Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Teresa z Mazowieckiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.
Helena ze Strzegomia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.
Wiesław z Warszawy
Szanowny Panie Prezesie!
Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.
Jolanta
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.
Alina z Gliwic
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!
Z wyrazami poważania i szacunku
Stała Czytelniczka