Z dziecięcej biblioteczki
 
Historia Ady Merton

Gdy Adę przyjęto do klasy pierwszokomunijnej, dziewczynka z trudem mogła powstrzymać wybuch radości. Wbiegła do elegancko umeblowanego gabinetu, w którym przebywali rodzice i oznajmiła:
- Mam wspaniałą nowinę.
Po chwili spojrzała nieśmiało w kierunku miejsca gdzie siedział ojciec i dodała:
- Obawiam się, że tacie ona się nie spodoba.
- Po prostu wyobraź sobie, że mnie tu nie ma - powiedziawszy to pan Merton schował głowę za gazetą.

Ada obawiała się reakcji ojca, gdyż jej kochany tatuś był ateistą. Nie uznawał Boga, ani też Kościoła ustanowionego przez Chrystusa, mimo że kiedyś był katolikiem. Mama Ady także była kiedyś żarliwą katoliczką, ale stała się kobietą światową. Mąż wprowadził ją do kręgu towarzyskiego, w którym nie wyznawano żadnej religii. Z biegiem czasu pani Merton także odeszła od wiary. Niestety dziewczynka, chociaż wiedziała, że tatuś jest niewierzący, nie przypuszczała, że i matka już nie wierzy w Boga.
- Mamusiu, siostra Felicja powiedziała, że już w tym roku będę mogła przystąpić do Pierwszej Komunii! - wykrzyknęła Ada, nie mogąc dłużej tłumić radości.

Pani Merton nie odpowiedziała na entuzjazm dziecka. Ada uważnie przyglądając się twarzy matki, poczuła chłód, który przyćmił jej szczęście.
- Co za brednie. To nonsens... zabobon - szemrał pan Merton.
Po chwili ze złością dodał:
- To rzeczywiście dobra nowina.

Zaraz też do rozmowy włączyła się mama Ady.
- Dziecko jesteś stanowczo za mała. Czy nie mogłabyś z tym zaczekać jeszcze rok, dwa, może trzy lata? Zrozumiesz wtedy, że właściwie postąpiłaś. Nieprawdaż kochanie?
- Ach mamusiu - jęknęła z płaczem dziewczynka.

Ojciec ukrył groźnie ściągnięte brwi za gazetą, a matka szybko przytuliła córeczkę i zaczęła ją uspokajać, mówiąc:
- Dobrze kochanie, zrób tak, jak uważasz, że powinnaś zrobić. Jeśli uczyni cię to szczęśliwą, cóż - niech tak będzie.
Po tych słowach dziewczynka uspokoiła się, chociaż w jej oczach wciąż migotały łzy. Od tego dnia Ada zaczęła sporo rozmyślać o rodzicach. Wiedziała, że ojciec jest ateistą i żarliwie modliła się za niego.

Inaczej było z matką. Pani Merton od najmłodszych lat przekazywała córce miłość do Boga. Kiedy zabrała Adę na pierwszą Mszę świętą, prosto i pięknie wytłumaczyła dziewczynce na czym polega jej istota, wskazała tabernakulum, postacie świętych, księdza i ministrantów. Pani Merton także zapisała Adę do szkoły przyklasztornej, powierzając siostrom kształcenie córki i pracę nad jej rozwojem duchowym.

Ada reagowała na naukę o Bogu, jak kwiat na promienie słoneczne. Każdy płatek jej duszy przyjmował najdrobniejszy wpływ religijny. Dziewczynka dorastała w miłości do Stwórcy i bliźnich, tak jak nauczał kardynał Manning, mówiąc „W taki sposób, w jaki kochamy Boga powinniśmy miłować wszystkich dookoła". Ada pochłonięta nauką i dorastaniem nie zauważyła jak oziębła wiara matki.

Pewnej nocy dziewczynka dłużej niż zwykle klęczała na klęczniku przed najdroższym skarbem - srebrnym krucyfiksem. Modliła się żarliwie za rodziców, którzy nie myśląc o czuwaniu córki, korzystali z przyjemności w gronie swoich znajomych. Najpierw odmówiła różaniec, później rozmyślała nad Męką Pańską, wreszcie uniosła szeroko rozpostarte ramiona i cichutko łkała. W tym samym czasie do pokoju weszła niania:
  - Panienko! Panienko! - poczciwa niania Małgorzata ledwie łapiąc oddech podbiegła do Ady, aby objąć modlące się dziecko. - Dlaczego robisz takie rzeczy? Chcesz zachorować?
- Ach Małgorzato, to ty! - Ada uśmiechnęła się i powiedziała: - Ja tylko modlę się za mamę i tatę.
- No dobrze, ale dlaczego płaczesz? spytała Małgorzata.
- Nianiu, jest mi bardzo przykro dlatego, że ojciec nie kocha i nie zabiega o miłość drogiego Zbawiciela, który oddał życie za niego, a także dlatego, że mama, która chociaż wierzy, wydaje się, że nie kocha Pana Boga tak jak dawniej.

Nie wiem co się stało powiedziawszy to, dziecko oparło się o łono niani i zaczęło szlochać.
- Moja kochana, malutka Ado wyszeptała delikatnie Małgorzata To wstyd, ale to cała prawda moje kochanie... cała prawda. Możemy się za nich tylko modlić, nawet za największego buntownika, którym jest twój ojciec. Jeśli będziemy się modlić wystarczająco, to w końcu zostaniemy wysłuchane moje dziecko.
- Tak Małgorzato, tylko że ja modlę się do Serca Jezusowego, które zawsze jest pełne łask i wydaje mi się, że moje modlitwy nie są wysłuchiwane.
- Zaczekaj troszeczkę kochanie - uspokajała ją niania - cierpliwość i wytrwałość zostaną wynagrodzone. Ja będę się z tobą modlić tak długo, aż mama i tata uwierzą w Boga i wszystkie Jego prawdy. A teraz najwyższy czas już spać. Powinnaś dobrze wypocząć moje kochane dziecko. Jesteś dobrą dziewczynką.

Powiedziawszy to staruszka pocałowała Adę na dobranoc i opuściła pokój, narzekając na ludzi, którzy nie wiedzą jaką drogą podążać. Pomyślała też, że nie zasługują oni na takiego aniołka.

***


Do pewnego czasu interesy pana Mertona szły dobrze. Jednakże w pewnym momencie uwikłał się on w kilka ryzykownych przedsięwzięć. Zaczął późno wracać do domu zmęczony i małomówny. Coraz częściej przestawał towarzyszyć pani Merton w spotkaniach ze znajomymi, tłumacząc się załatwianiem interesów do późna. Mama Ady zauważyła zmiany jakie dokonywały się w jej mężu, jednak nie reagowała. Pewnego wieczoru pan Merton wrócił do domu pijany. Wtedy przerażenie ogarnęło jego żonę, która nie mogła uwierzyć, że taki kulturalny człowiek, dżentelmen, kochający mąż zaczął szukać pocieszenia w kieliszku. Pani Mer-ton zadawała sobie pytanie, czy to koniec jej szczęścia...

Ciąg dalszy w następnym numerze



Z angielskiego przełożyła Agnieszka Stelmach na podst.: Ada Merton, Crusade - Magazine of the American TFP July - August 1998. Tę prawdziwą historię opisał w swojej książce jezuita o. Francis J. Finn



NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego