Rodzina
 
Jak wychowywać?
„Człowiek musi zostać wychowany,
aby mógł żyć jak człowiek"
(Juan Louis Lorda)


Wielu rodziców staje w obliczu poważnych problemów z dzieckiem. Wtedy zaczynają się zastanawiać, gdzie popełnili błąd. Czują się rozczarowani i nie potrafią znaleźć przyczyn swych kłopotów. Rzeczywistość unaocznia im, że wychowanie nie jest proste...
 
Wychowywanie to sztuka. To rodzaj mistrzostwa, do którego trzeba się dobrze przygotować, aby oszczędzić sobie wielu porażek. Znacznie łatwiej mają ci, którzy z taką sztuką mieli już do czynienia, sami będąc kształtowani, przede wszystkim przez roztropnych rodziców.
 
W RODZINIE człowiek czuje się bezpiecznie. Tu formuje się jego osobowość i duch. Tutaj w sposób naturalny przekazuje się niezmienne wartości moralne i wiarę, uwrażliwia na piękno i rozbudza chęć do doskonalenia się. Przyzwyczaja do powinności i obowiązków, uczy odpowiedzialności. Tu pomaga się dziecku odkryć jego powołanie i wspiera się go w najtrudniejszych momentach w życiu.
 
Jednak rodzice napotykają wiele trudności. Rewolucja kulturalna i powstałe w jej wyniku zmiany obyczajowości, a także nowoczesna pedagogia nie ułatwiają im zadania. Rodzice sami ulegając modzie, mają kłopoty z określeniem siebie.
 
Powstaje dylemat, czy podążać drogą tradycji, wiary, bronić niezmiennych uniwersalnych wartości moralnych, czy przeciwnie - odrzucić to wszystko, tworząc dla własnego użytku wybiórczy system etyczny, w którym będą liczyły się jedynie intencje dobre lub złe, a każdy może myśleć i robić, co zechce, jeżeli tylko innym pozwoli czynić podobnie. Zgodnie z takim podejściem to, co człowiek chce zrobić ze swoim życiem, to jest jego prywatna sprawa.
 
Ograniczenia mogą się pojawić tylko wtedy, kiedy zaistnieje konflikt interesów. Wtedy wkracza instytucja państwa, która ma za zadanie stworzyć takie prawo, które zachowa równowagę pomiędzy prawami jednostek, kiedy dojdzie pomiędzy nimi do konfliktów.
 
Wyznając taki system można tolerować nawet największe niegodziwości, błędnie mniemając, że tak należy rozumieć tolerancję.
 
JEŚLI wybierzemy pierwszą postawę, określaną mianem konserwatywnej, będziemy narażeni na ataki z powodu naszej „zasadniczości" i „ciasnoty umysłowej". Będziemy ośmieszani jako ci, którzy nie pasują do dzisiejszych czasów. Dlaczego?
 
Dlatego, że osoba ukształtowana przez wspaniałe i nieomylne Magisterium Kościoła wie, że człowiek ma naturę skalaną przez grzech pierworodny. Że jest w nim obecny pierwiastek dobra i zła, i że nie zawsze potrafi dokonać trafnych wyborów. Nie idealizuje człowieka. Nie ubóstwia go, w przeciwieństwie do liberałów. Nie pochwala spontanicznych reakcji będących odpowiedzią na pierwotne instynkty, tkwiące gdzieś w podświadomości. Konserwatysta, wręcz przeciwnie, widzi potrzebę nieustannej pracy nad sobą, mającej na celu opanowanie złych skłonności. Wie, że musi toczyć walkę z pokusami tego świata, bo przecież wszyscy zmierzamy w jednym kierunku - ku zbawieniu wiecznemu. Jest to zasada i fundament.

Człowiek został stworzony, aby Boga, naszego Pana wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu - i dzięki temu zbawił duszę swoją. Inne rzeczy na powierzchni ziemi stworzone zostały dla człowieka i po to, by mu służyć pomocą w zmierzaniu do celu, dla którego został stworzony.
(św. Ignacy Loyola, „Ćwiczenia duchowne")

Konserwatysta wie, że w świecie istnieje porządek naturalny i hierarchia, że we wszystkim należy zachować umiar i być roztropnym. Nie neguje, ale też nie podąża na oślep za postępem. Nie działa spontanicznie, ale stara się wszystko rozważyć. Nie jest jedynie utylitarny, lecz ma na względzie wyższe dobro człowieka, dobro duchowe.

JEŚLI wybierzemy drugą postawę, owszem, będziemy chwaleni za to, że jesteśmy postępowi, bardziej inteligentni, gdyż dostrzegamy, jak bardzo skomplikowany jest ten świat. Będziemy chwaleni za to, że uznajemy potrzebę eksperymentowania. Jednak godząc się na to, pozwolimy na łamanie zasad. Wybierając taką postawę, pewnym jest, że pozostaniemy z mnóstwem problemów i spraw, których nie będziemy sobie mogli wytłumaczyć ani ich rozwiązać. Od wyboru naszej postawy będzie zależało wychowanie naszych dzieci.
 
DLACZEGO konserwatywny sposób wychowania oparty na moralności chrześcijańskiej jest właściwy?
Opierając się na tradycji oraz doświadczeniach z przeszłości, a także na analizie społeczeństw, można wysnuć pewien wniosek. Dla nas, rodziców wystarczającymi mogą się okazać chociażby dane odnośnie tego, z jakimi problemami borykali się młodzi dawniej, a z jakimi mają do czynienia obecnie. Przykładowo, o ile w latach czterdziestych za największe przewinienia, jakich dopuszczała się młodzież szkolna, uznano: odzywanie się bez wezwania, żucie gumy podczas lekcji, hałasowanie, bieganie po korytarzach, przebieganie drogi, niezachowywanie zasad dotyczących ubioru i śmiecenie, o tyle w latach osiemdziesiątych największymi problemami było: narkotyzowanie się, uzależnienie od alkoholu, wczesne zachodzenie w ciążę, samobójstwa, gwałty, kradzieże, zabójstwa. (Dane podane przez stację telewizyjną CBS, 9 lutego 1987 r.).
 
Chociaż są to dane dotyczące Stanów Zjednoczonych, to zmiany te są obserwowane także w naszym kraju. Są to typowe problemy, z którymi przyszło się mierzyć dzisiaj rodzicom i nauczycielom. Dodają oni do tego kłopoty wynikłe ze zbyt częstego oglądania telewizji oraz przesiadywania przed komputerem, wskutek czego młodzi mają trudności z określeniem własnej tożsamości (łącznie z identyfikacją płciową) oraz z komunikacją.
 
Konserwatywne wychowanie zakłada wychowanie młodego człowieka do heroizmu. Papież Pius XII w jednym z przemówień wygłoszonym do młodych 20 sierpnia 1941 roku, mówił o codziennym heroizmie polegającym na wypełnianiu zwykłych obowiązków zwyczajnego życia. Bo właśnie przez to człowiek przygotowuje się do dnia, w którym Pan może zażądać od nas ofiary niezwykłej.
 
Już we wczesnych latach trzeba nauczyć dziecko zasad moralnych, aby w latach późniejszych były one jak światło wskazujące właściwą drogę. A z pewnością taki drogowskaz będzie potrzebny, bo z pokolenia na pokolenie następują daleko idące zmiany, wprowadzające w życie chaos, a w jego następstwie większe zepsucie. Profesor Plinio Correa de Oliveira powiedział, że chaos jest maszyną do mielenia dusz ludzkich i przemieniania każdego w leguminę pozbawioną formy, koloru i zapachu. Jest to coś, co mocno trzyma dusze i przyzwyczaja je do okropności w taki sposób, że nawet tam gdzie pojawiłby się szatan, ludzie to przyjmą z całkowitą obojętnością bądź uznają za normalne.
 
Trzeba pokazać dziecku, że życie nie jest jedynie łatwe i przyjemne, ale że są trudy, które trzeba znosić, że są pewne obowiązki, że trzeba pracować nad sobą i doskonalić się. Trzeba mówić o wartościach niezmiennych: o Bogu, rodzinie, porządku naturalnym, o hierarchii. Mówić o tym, skąd się wywodzimy i dokąd zmierzamy, bo jak zauważa św. Jan Bosko jedną z podstawowych wad czy niedoskonałości współczesnej pedagogii jest zredukowanie religii do czystego sentymentu. Z tego powodu nie mówi się dzieciom ani nawet nie wymawia podstawowych prawd o życiu wiecznym: o śmierci, sądzie ostatecznym, a tym bardziej o piekle.
 
Nie można też zapominać o dobrych manierach, o uwrażliwieniu na piękno, o rozwijaniu talentów. Trzeba rozbudzić w dzieciach pragnienie dobrego smaku, rozkoszowania się rzeczami pięknymi. A piękno, to proporcja kształtów, harmonia barw, dźwięków, wysoka wartość moralna.
 
LIBERALNA POSTAWA rodzi liberalną pedagogię. Wychodzi ona z założenia, że dzieci nie można stresować, dlatego trzeba im pozwolić na czerpanie przyjemności z każdej chwili. Dziecko ma dążyć do samorealizacji nawet kosztem sumienia i wykorzystując innych. Ma zaspokajać swoje podświadome pragnienia. Nie ma tu miejsca na wartości absolutne. Jasny i sprawiedliwy system wartości został zmącony. Rozwija się w nich tolerancję dla różnych niegodziwości. Pozwala się im na złe zachowanie. Wychodzi się z założenia, że nic nie jest pewne. Odrzuca się tradycję, uznane i sprawdzone przez setki lat zasady postępowania. Niszczy się wszelkie struktury hierarchiczne i spójne modele, przez które Bóg odzwierciedlany jest w społeczeństwie; w ich miejsce lansując modele niespójne i pustkę. Odrzuca się religię, moralność, a nawet etykę. Liberalna postawa kształtuje nihilistów, dla których wszystko jest względne. Nic nie jest naprawdę dobre czy złe, dlatego trzeba eksperymentować. Ponieważ nie ma wartości absolutnych, jest egoizm. Liczy się własne „ja". „Moje" potrzeby, „mój" rozwój, „moje" spełnienie. A jeśli na tej drodze pojawiają się przeszkody, to w sytuacji, gdy nie uznaje się prawie żadnych zasad, z łatwością można wyrządzić krzywdę innym. Można wszystko niszczyć, popadać w uzależnienia. Czy tego chcemy dla naszych dzieci?

Chciejmy czerpać z tradycji, uczyć się od przodków. Nie wstydźmy się naszego jasno określonego systemu wartości chrześcijańskich, który porządkuje cały świat i który zrodził cywilizację chrześcijańską, najwspanialszą cywilizację, jaka powstała w dziejach ludzkości. Dzięki niej Zachód powstał i dzięki niej nadal trwa.


Agnieszka Stelmach


NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego