Rozmowa z Prezesem Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi, Sławomirem Olejniczakiem.
Panie Prezesie, jaka jest geneza Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi?
– Nasze Stowarzyszenie powstało z inicjatywy katolików świeckich, zatroskanych sytuacją Polski po przemianach w roku 1989 roku, gdy wydawało się, że po upadku bezbożnego reżimu komunistycznego nastąpi odnowa moralna i religijna narodu. Wiemy jednak, jak potoczyła się historia – doświadczyliśmy bowiem nowej odsłony antychrześcijańskiej rewolucji. Tym razem już w wersji obyczajowej. Pojawiła się pełzająca rewolucja seksualna ze wszechobecną pornografią. Za PRL-u tego nie widzieliśmy. Polacy zachłysnęli się wolnością, jednak nie była to wolność w rozumieniu chrześcijańskim, gdzie człowiek praktykuje cnoty i jest wolny od grzechu, który go zniewala. To była „wolność” od wszystkiego, która wyraża się w dobrze nam znanym haśle „Róbta, co chceta”. Zatem liberalizm i konsumpcjonizm, którymi Polska się zachłysnęła, zastopowały odnowę moralną i religijną, do której wzywał w 1991 roku podczas swej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II.
Zatem od roku 1989 możemy mówić o nowej fazie rewolucji?
– Tak. To faza rewolucji antychrześcijańskiej, która nie dokonuje się poprzez zmiany bazy ekonomicznej, poprzez wywłaszczanie ludzi i likwidację rzekomych „klas wyzyskujących”, tylko jest to rewolucja kulturowa, obyczajowa. Niestety, w tamtym czasie – w latach 90. nie pojawiało się zbyt wiele inicjatyw ze strony katolików, które stanowiłyby reakcję na te procesy. Widzieliśmy wiele uśpionych sumień. I myślę, że to była główna inspiracja do powołania Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Do tego doszła nasza fascynacja katolicką myślą prof. Plinia Corrêi de Oliveiry, który napisał książkę Rewolucja i Kontrrewolucja. Zrozumieliśmy wtedy, że procesy dechrystianizacyjne nie dzieją się spontanicznie, tylko są w jakiś sposób zorganizowane, no i mają różnorakie fazy historyczne. Wprawdzie faza czerwona, bolszewicka, się skończyła, ale to nie znaczy, że ta rewolucja umarła. Przeciwnie, przeszła metamorfozę. Po 35 latach widzimy to przepoczwarzenie marksizmu w neomarksizm – z całą tą polityczną poprawnością, promocją LGBT, walką z rzekomą „mową nienawiści”… To wszystko są elementy nowej rewolucji. Wobec tego stwierdziliśmy, że należy podjąć działania sprzeciwiające się tym trendom, żeby wzywać ludzi do opamiętania i uderzenia w te sumienia, które były uformowane na sposób katolicki. Stąd nasze główne hasło: „Przebudźmy sumienia Polaków”. Dlatego też za patrona obraliśmy wybitnego kaznodzieję czasu Kontrreformacji, ks. Piotra Skargę, który te sumienia budził, wzywając ludzi do pokuty i nawrócenia. My też przestrzegamy, że dobrobyt i konsumpcjonizm nie są gwarancją trwałego pokoju i szczęścia społecznego. Jeśli ludzie odejdą od praktykowania cnót i będą pławić się w grzechach, a z tych grzechów uczynią jeszcze elementy prawa czy kultury, to wcześniej czy później skończy się to dla społeczeństwa totalną katastrofą. Przed tym ostrzegamy!
Czym de facto jest Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi?
– Funkcjonujemy w oparciu o prawo o stowarzyszeniach. Jesteśmy prywatnym stowarzyszeniem katolików świeckich i działamy na własną odpowiedzialność. Nie prosiliśmy władz kościelnych o zgodę i aprobatę, ale taka formuła jest dopuszczalna. To daje nam swobodę działania w wielu obszarach. Większość członków Stowarzyszenia to osoby żonate. Łączą nas ideały katolickie. Wszyscy pragniemy odnowy moralnej i religijnej naszej Ojczyzny. Bo jeżeli Polska odrzuci katolicyzm, to wcześniej czy później przestanie istnieć. Chrześcijaństwo bowiem konstytuuje nasz naród. Cezurą jest tutaj moment chrztu w 966 roku. Jeżeli od tego odejdziemy, to z pewnością nastąpi koniec…
Jakie były reakcje na pierwsze kampanie Stowarzyszenia?
Bardzo dobre. Na przykład 8 grudnia 2000 roku zorganizowaliśmy akcję protestacyjną przed krakowskim kinem „Wanda” przeciw wyświetlaniu tam filmu Dogma. Osobom wchodzącym do kina zwracaliśmy uwagę na to, że jest to film bluźnierczy, obrażający katolików. Rozdawaliśmy ulotki, odmówiliśmy Różaniec wynagradzający. To pierwsze wystąpienie miało swoje reperkusje, bo zmobilizowało katolików do działania.
Później rozpoczęliśmy dużą akcję ulotkową pod hasłem „Orędzie Fatimskie nadzieją dla Polski”, związane z promocją książki Antonia Borellego Fatima – Orędzie tragedii czy nadziei?. Ta ogólnopolska akcja była strzałem w dziesiątkę. Odzew był ogromny. W pierwszym roku ponad 100 000 osób odpowiedziało na naszą ofertę i zamówiło tę książkę. Jednocześnie ci sami ludzie zaczęli wspierać nas swymi datkami. Dzięki temu mogliśmy też pozyskać środki na działalność, rozpowszechniając jednocześnie orędzie Matki Bożej Fatimskiej. I tak oto od 25 lat rozwijamy działalność. Nasi przyjaciele wspierają nas dobrowolnie, z potrzeby serca, bo utożsamiają się z misją Stowarzyszenia.
Które inicjatywy Stowarzyszenia wspomina Pan w sposób szczególny?
Z pewnością akcję związaną z propagowaniem Orędzia Fatimskiego, a także utworzenie Apostolatu Fatimy – jedynej w swoim rodzaju wspólnoty osób zaangażowanych w naszą działalność poprzez regularną modlitwę i wsparcie finansowe. To wielkie dzieło!
Ponadto niedługo minie 20 lat od momentu, gdy nasza masowa akcja doprowadziła do zablokowania w Sejmie procedowania prac nad legalizacją tzw. związków partnerskich. Gdyby nie ta inicjatywa i reakcja naszych Przyjaciół (ponad 100 000 protestów wysłanych do marszałku Sejmu!), to grzech homoseksualizmu stałby się w naszym kraju „prawem”. Szczęśliwie jednak do tej pory nie udało się zalegalizować tego zgorszenia!
Podejmujemy także działania związane z obroną życia. Warto tutaj wspomnieć o odbywających się od 2006 roku w całym kraju Marszach dla Życia i Rodziny. Trzeba też wspomnieć o akcji, w ramach której przestrzegaliśmy przed profanacją Ciała Pańskiego związaną z praktyką tzw. Komunii na rękę.
Oprócz tego warto wymienić wiele naszych kampanii promujących zdrową, tradycyjną pobożność. W obronie obecności Krzyża w przestrzeni publicznej zorganizowaliśmy akcję „Nie wstydzę się Jezusa”. Rozprowadziliśmy w całym kraju ponad milion breloków z takim hasłem i cytatem z Ewangelii św. Mateusza: Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem (Mt 10,33). To też był strzał w dziesiątkę! Dodaliśmy odwagi wielu katolikom, przede wszystkim młodszemu pokoleniu.
Jaką rolę ma dziś spełniać Stowarzyszenie?
Będziemy wypełniać naszą misję. Na obecnym zakręcie dziejów jesteśmy jeszcze bardziej potrzebni. Ryzykujemy wiele, ale nie wycofamy się. W obliczu możliwych prześladowań mamy dawać świadectwo Prawdzie. I będziemy wzywać ludzi do opamiętania. By nie pogrążali się w grzechach i się nie potępili. Bo chodzi przecież o nasze zbawienie, a nie tylko o spokój i doczesny dobrobyt. Jesteśmy przekonani, że Niepokalane Serce Maryi ostatecznie zatriumfuje. Przecież to Ona zapowiedziała to zwycięstwo w Fatimie w roku 1917. I ten triumf głosimy. To jest nasza nadzieja. Musimy być wierni – Polonia semper fidelis!
W tym miejscu pragnę także podziękować wszystkim naszym Przyjaciołom i Darczyńcom, którzy obdarzyli nas swym zaufaniem. Dziękuję za modlitwę i wsparcie finansowe. To właśnie nasi Przyjaciele dają nam impuls do działania w obliczu wielu przeszkód. Razem możemy zmieniać bieg historii, pracując z Maryją dla odbudowy katolickiej Polski!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Bogusław Bajor
Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.
Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.
W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…
Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.
Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…
Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.
Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!
Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…
Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…
Szanowni Państwo!
Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.
Maria z Jarosławia
Szczęść Boże!
Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!
Kinga z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.
Bronisław
Szanowni Państwo!
Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!
Wiesława z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!
Emilia
Szczęść Boże!
Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!
Maria z Zachodniopomorskiego
Szczęść Boże!
Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.
Anna z Lubelskiego