ŚW. PAWEŁ – DROGA DO DAMASZKU
Kim był Szaweł (Paweł) z Tarsu? On sam podaje swą skróconą biografię: Obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, pod względem stosunku do Prawa faryzeusz (Flp 3,5); urodzony w Tarsie, w Cylicji. Był zatem prawowitym Żydem. Po zapoznaniu się z nową doktryną opartą na rodzącej się Ewangelii, uznał ją za herezję i chciał ją całkowicie wyplenić.
Kiedy zapadł wyrok na chrześcijańskiego diakona Szczepana, Szaweł wziął udział w jego ukamienowaniu, przytrzymując szaty egzekutorów. Śmierć św. Szczepana zainicjowała falę prześladowań rodzącego się Kościoła. Naśladowcy Chrystusa masowo uciekali z Jerozolimy, docierając aż do Damaszku. Szaweł udał się tam z misją pojmania i uwięzienia zbiegów.
Scena nawrócenia świętego Pawła jest dobrze znana: wraz ze swymi towarzyszami zmierzał do Damaszku, gdy nagle niebo rozświetlił oślepiający błysk, który powalił go na ziemię. Szaweł usłyszał wtedy poruszający głos:
– Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?
Leżąc na ziemi, spojrzał w górę i ujrzał Jezusa Chrystusa.
– Kim jesteś, Panie? – zapytał.
– Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz.
Wtedy strumień światła zalał jego duszę.
– Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić.
Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział (Dz 9,1-8).
Towarzysze zaprowadzili go do Damaszku. Tam, przez następne trzy doby w samotności, w mroku pościł i medytował. Tak Paweł stał się wielkim apostołem, który nawracając pogan, potwierdził swą wiarę, oddając za nią życie.
ŚW. AUGUSTYN – OD HEREZJI DO ŚWIĘTOŚCI
Święty Augustyn, biskup Hippony, napisał w swoich Wyznaniach: Stworzyłeś nas Boże jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze dopóki w Tobie nie spocznie. Zaiste – po wielu latach błądzenia – jego serce spoczęło w Bogu i zyskało spokój.
Święty Augustyn, ojciec i doktor Kościoła, zanim stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci chrześcijaństwa, prowadził rozpustne życie. Związał się z kobietą, z którą żył bez ślubu, miał z nią dziecko. Niestety, przystąpił też do heretyckich manichejczyków. Na to wszystko z ogromnym bólem patrzyła jego pobożna matka – św. Monika.
Pochodzący z Kartaginy Augustyn był wykładowcą retoryki, później udał się do Italii – do Rzymu, a następnie do Mediolanu. Matka podążyła za nim, mając pewność, że Pan Bóg nie odrzuci jej długiej, prawie dwudziestoletniej modlitwy o nawrócenie syna.
Augustyn spotkał w Mediolanie św. Monikę zalaną łzami. Na ten widok odezwał się poruszony: Matko, jestem pewien, że syn tylu łez musi powrócić do Boga.
I łaska wiary zamieszkała w tym gorącym człowieku. Dwuletni pobyt w Mediolanie był kluczowy. Wielkie wrażenie zrobiły na nim kazania tamtejszego biskupa, św. Ambrożego i listy św. Pawła.
W pewnym momencie zastanawiając się nad sensem swego życia, usłyszał głos dziecka: Bierz i czytaj! Zrozumiał, że to głos samego Boga. Chwycił więc Ewangelię, gdzie natrafił na fragment Listu do Rzymian: Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom. (Rz 13,13-14)
To był właśnie ten moment zwycięstwa nad sobą. W Wielki Czwartek, 22 kwietnia 387 roku zostało ono potwierdzone oficjalnym wyznaniem wiary. W Wielką Sobotę św. Ambroży odmówił nad nim egzorcyzmy, a w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego Augustyn zasilił szeregi Mistycznego Ciała Chrystusa. Kościół zyskał wielkiego filozofa, gorliwego biskupa, ojca i doktora Kościoła, a przede wszystkim wielkiego świętego.
FRYDERYK CHOPIN – NAWRÓCENIE W OSTATNIEJ CHWILI
Urodzony w Żelazowej Woli, został ochrzczony w kościele św. Rocha w Brochowie. Po przyjeździe do Paryża wszedł w tamtejszy świat bohemy artystycznej. Wciągnęła go też miłość do kochanki Georges Sand. Cały ten światowy blichtr sprawił, że wczesna pobożność, którą Chopin „wyssał z mlekiem matki”, pozostała jedynie rodzinnym wspomnieniem.
Ciężka choroba, gruźlica, która spalała jego organizm, powoli budziła w nim chęć powrotu do Boga. Świadkiem tego był zmartwychwstaniec, ks. Aleksander Jełowiecki, który był przy autorze Marsza Żałobnego do samego końca. Wyniszczony chorobą Fryderyk, zachęcony przez pobożnego kapłana, ze łzami w oczach najpierw ucałował krucyfiks, a następnie przyjął wiatyk. I – jak wspominał zmartwychwstaniec – odtąd stał się już innym człowiekiem. Kapłan był też świadkiem małego cudu, gdy widział przyjaciół i znajomych kompozytora – ateuszy i protestantów, którzy zachęceni przez artystę, zaczęli odmawiać w intencji umierającego Litanię do Wszystkich Świętych.
W końcowej fazie życia genialny pianista zrozumiał, czym jest cierpienie. Jego słowa przekazał ks. Jełowiecki: O pięknaż to umiejętność przedłużać cierpienia. Gdybyż jeszcze na co dobrego, na jaką ofiarę! O jakże Bóg dobry, że mię na tym świecie karze! O jakże Bóg dobry! Piękne słowa i jakże aktualne zwłaszcza dziś, w dobie propagowania zbrodni eutanazji pod płaszczykiem fałszywej litości.
Chopin tuż przed śmiercią powiedział do swego przyjaciela-kapłana, dziękując mu za udzielone sakramenty: Bez ciebie, mój Drogi, zdechłbym jak świnia! A na koniec wymówił najsłodsze imiona: – Jezus, Maryja, Józef, ucałował Krzyż, powiedział: Jestem już u źródeł szczęścia. I skonał. Uratował duszę!
GILBERT KEITH CHESTERTON – DROGOWSKAZY DO NIEBA
Pan Bóg postawił na życiowej drodze tego świetnego angielskiego pisarza osoby, które pomogły mu dotrzeć do światła wiary.
Urodzony w 1874 roku w Londynie, został wychowany w dobrze sytuowanej rodzinie. Rodzice ochrzcili go we wspólnocie anglikańskiej. I na tym – na pewien czas – zakończyła się jego przygoda z chrześcijaństwem. Uznawał wprawdzie, że istnieje jakaś „siła wyższa”, ale odrzucał Kościół, dogmaty, sakramenty…
Zaczął interesować się buddyzmem, ezoteryką, spirytyzmem. Ale, co ciekawe, mimo to, żywił wielką sympatię do św. Franciszka z Asyżu i fascynował go katolicki kult Matki Bożej. Jak wiadomo, w zgodzie ze św. Bernardem nigdy nie słyszano, aby Maryja opuściła tego,
kto się do Niej ucieka, Jej pomocy wzywa, Ją o przyczynę prosi, więc za jakiś czas Kościół zyskał w osobie Chestertona wielkiego i niezwykle inteligentnego obrońcę.
Jak już wspomniałem, Pan Bóg postawił na jego drodze różne osoby, które powoli pomagały mu się nawrócić.
W 1901 roku ten wróg „instytucjonalnego chrystianizmu” ożenił się z głęboko wierzącą anglikanką Frances Blogg. Pod jej wpływem zaakceptował chrześcijaństwo jako „instytucję publiczną”. W dalszej konwersji pomagał mu jego przyjaciel, katolicki pisarz Hilaire Belloc, słusznie przekonany o wyższości katolickiej cywilizacji nad wszystkimi innymi. Następnym drogowskazem był anglikański kapłan Conrad Noel z sympatią odnoszący się do „papistów”. Otworzył mu oczy na fakt, że katolicy zgodni co do swojej wiary, mogą różnić się w poglądach na różne kwestie, co nasz bohater bardzo sobie cenił.
Przez kilkanaście lat pisarz pozostawał anglikaninem, ale skłaniał się ku katolicyzmowi, w czym sporą zasługę miał katolicki ksiądz z Irlandii John O’Connor. Jego inteligencja i wielka intuicja imponowały Chestertonowi.
W 1920 roku wraz z żoną odwiedził Ziemię Świętą i Włochy, gdzie przed obrazem Maryi złożył obietnicę, że po powrocie do kraju zostanie katolikiem. Stało się to jednak dopiero w 1922 roku. We wrześniu przyjął sakrament bierzmowania. Po czterech kolejnych latach cieszył się z przejścia na katolicyzm swojej żony. Oddał duszę Bogu 14 czerwca 1936 roku.
* * *
Przypadki głośnych nawróceń można by wymieniać długo. Św. Teresa Benedykta od Krzyża, czyli Edyta Stein, Żyd Alfons Ratisbonne, Dietrich von Hildebrand, ojciec Otto Augustin Pavlicek…
Stwórca każdemu daje szansę. Puka do naszych serc i dusz. Nieraz dramatycznymi, czasem radosnymi, najczęściej zwykłymi, ale też niezwykłymi wydarzeniami. I czeka na naszą odpowiedź.
Pan Bóg stworzył nas bez naszego udziału, ale bez naszego udziału i naszej dobrej woli nas nie zbawi. Zatem, jak mówi Kościół w Środę Popielcową: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!
Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem (Koh 3,1). Po raz kolejny mogłam się o tym przekonać, kiedy dostałam możliwość towarzyszenia jako opiekun naszym Przyjaciołom – Apostołom Fatimy w pielgrzymce do miejsc, gdzie Matka Boża objawiła się trojgu pastuszkom.
Odkąd pamiętam, maj gra melodię „łąk umajonych”. Wszystko dzięki mojemu tacie, który od najmłodszych lat zabierał mnie na nabożeństwa majowe. Uczciwie trzeba przyznać, że z biegiem lat, wśród natłoku codziennych spraw i zmartwień, zdarza się zaniedbywać w sprawach Nieba, ale Matka Najświętsza o swoich dzieciach nie zapomina nigdy. Najlepszy dowód stanowi dla mnie ta możliwość, by miesiąc po ślubie móc razem z mężem zawierzyć nasze małżeństwo i rodzinę bezpośrednio Fatimskiej Pani.
Jestem przekonana, że choć nasza grupa pielgrzymów została wyłoniona na drodze losowania, nikt z nas nie znalazł się tutaj przypadkiem. I tak z sercami przepełnionymi wdzięcznością za ten niespodziewany dar, o trzeciej nad ranem 16 maja 2024 roku wyruszyliśmy w podróż do miejsca, gdzie Niebo dotknęło ziemi.
Fatima przywitała nas pochmurnym niebem i deszczem. Nie popsuło nam to bynajmniej radości z faktu, że dotarliśmy do naszej ukochanej Matki. Co ciekawe podobna pogoda towarzyszyła nam w ciągu całego wyjazdu. Szare i posępne poranki zamieniały się w słoneczne, ciepłe popołudnia. Całkiem jak w życiu, kiedy co dzień splatają się chwile radosne i smutne.
Po pierwsze: Fatima
Każdy dzień rozpoczynaliśmy od Mszy Świętej w Kaplicy Objawień, a kończyliśmy wspólnym Różańcem i procesją z figurą Matki Bożej. Niesamowity był to widok na wielki plac wypełniony modlitwą i śpiewem tysięcy ludzi, rozświetlony światłem tysięcy świec.
Jeden dzień naszej pielgrzymki poświęciliśmy, by poznać miejsca i historię związaną z objawieniami. Odwiedziliśmy muzeum, w którym przechowywane są wota ofiarowane w podzięce Matce Bożej. Przeszliśmy Drogę Krzyżową, wędrując ścieżkami, którymi chodzili Łucja, Hiacynta i Franciszek. Zobaczyliśmy miejsca, w których mieszkali. Mogliśmy wyobrazić sobie, jak wyglądało ich codzienne życie. Zwiedziliśmy również przepiękną bazylikę Matki Bożej Różańcowej, gdzie pochowani są pastuszkowie z Fatimy. Niestety, majestat tego miejsca objawień niszczy brzydota wybudowanej naprzeciwko bazyliki poświęconej Trójcy Przenajświętszej…
Po drugie: zachwyt
Pielgrzymka do Fatimy, oprócz uczty dla duszy, była okazją do zobaczenia perełek architektury portugalskiej. Klasztor hieronimitów w Lizbonie, zamek templariuszy w Tomar, klasztor cystersów w Alcobaça, klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha… aż trudno uwierzyć, że te majestatyczne budowle zostały zbudowane przez ludzi, którzy do dyspozycji mieli tylko „sznurek i młotek”. Przez, zdawałoby się, zwykłe mury tchnie duch ad maiorem Dei gloriam i przypomina o czasach, kiedy ludzie w większości potrafili wyrzec się korzyści dla siebie, bo wiedzieli, po co i dla Kogo na tym świecie żyją. Może jeszcze wrócą czasy dzieł Bogu na chwałę i ludziom na pożytek…
W czasie pielgrzymowania mieliśmy także okazję odwiedzić małe, urocze miasteczko Obidos. Pełne wąskich uliczek, białych domów, gdzie czas płynie zdecydowanie wolniej i przypomina o tym, jak ważne jest dobre przeżywanie tu i teraz. Ogromne wrażenie zrobiła też na nas pięknie położona nadmorska miejscowość Nazaré, z przepiękną plażą i oceanem, którego ogrom jednocześnie przeraża i zachwyca. Tutaj także znajduje się najstarsze portugalskie sanktuarium Maryjne, gdzie przechowywana jest figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą – jak głoszą legendy – wyrzeźbił sam św. Józef!
Po trzecie: ludzie
Jednak te wszystkie miejsca, widoki, przeżycia nie byłyby takie same, gdyby nie towarzystwo. Wielką wartością było dla mnie poznanie naszych drogich Apostołów. Nieoceniona była również rola pani pilot, która swoimi barwnymi opowieściami ożywiała wszystkie odwiedzane przez nas miejsca.
Z dalekiej Fatimy…
To były cztery dni wypełnione modlitwą, zwiedzaniem, rozmowami… Intensywne, ale warte włożonego wysiłku. Odwiedzenie miejsca, do którego z Nieba osobiście przybyła Matka Najświętsza, to wielki przywilej i łaska. Nie można jednak zapominać, że najważniejsza jest prośba, którą kieruje Ona codziennie do każdego z nas – by chwycić za różaniec i zapraszać Ją do naszych zwyczajnych spraw i obowiązków!
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję za wszystkie „Przymierza z Maryją”. To jest moja lektura, na którą czekam i którą czytam „od deski do deski”. Wciąż odnajduję w niej coś nowego i pożytecznego. Składam serdeczne podziękowania i życzę całej Redakcji dużo zdrowia i wytrwałości w tym, co robicie. Jest to dla wielu ludzi olbrzymim wsparciem!
Anna z Podkarpacia
Szczęść Boże!
Bardzo szlachetna i potrzebna jest Wasza kampania poświęcona Matce Bożej Rozwiązującej Węzły. Różne węzły-problemy dotykają bardzo wielu Polaków. Jestem również zaniepokojony, że coraz więcej dzieci i młodzieży zmaga się z depresją i zaburzeniami lękowymi, jak również z wszelkimi uzależnieniami, czy to od alkoholu, czy innych używek. To bardzo niepokojące, gdyż problem ten nasila się i jest bardzo trudny do rozwiązania. Myślę jednak, że uda się rozwiązać większość węzłów za sprawą Matki Najświętszej.
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Na Pana ręce składam najserdeczniejsze podziękowania za nadesłane mi piękne i budujące życzenia urodzinowe. Pamiętam w moich modlitwach zanoszonych do Bożej Opatrzności o wszystkich pracownikach Stowarzyszenia na czele z Panem. Modlę się o Boże błogosławieństwo w życiu osobistym i zawodowym.
Zofia z Mielca
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jako Apostołka Fatimy, na temat kampanii „Maryja rozwiąże każdy Twój problem” wypowiadam się z wielką ufnością do Matki Bożej, która pomoże rozwiązać każdy problem, gdy Ją o to prosimy. Wierzę w to głęboko. Jestem wzruszona, gdy czytam, jakie ludzie mają ciężkie sytuacje życiowe. Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za wielkie dzieła, jakie tworzycie w Waszym Stowarzyszeniu. Dziękuję za poświęcony piękny obrazek, za książeczkę Maryjo, rozwiąż nasze węzły!, kartę, na której zapisałam problemy rodzinne. W modlitwie polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Szczęść Wam Boże na dalsze lata. Z Panem Bogiem!
Irena z Bielska-Białej
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za przesłanie książki Św. Rita z Cascii. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Już czytamy, modlimy się. Za jej wstawiennictwem wypraszamy potrzebne łaski i opiekę nad rodziną i naszą Ojczyzną. Co roku pielgrzymujemy z parafii do sanktuarium w Nowym Sączu. Od dawna modlę się codziennie, aby za jej wstawiennictwem otrzymać łaski nieraz w trudnych sytuacjach. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Szczęść Wam Boże!
Józefa z Małopolskiego