Święte wzory
 
Święta Katarzyna Labouré – pośredniczka Maryi

Życie św. Katarzyny Labouré to przykład, że wartości tego świata nie pokrywają się z hierarchiami Królestwa Bożego. Skromna, cicha, niewykształcona dziewczyna stała się pośredniczką między Królową Nieba a ludzkością. Nie władcy, nie możni tego świata, lecz zwykła nowicjuszka zakonna rozpowszechniła wśród ludzi dar dający ludziom szansę na zmierzenie się z trudnymi czasami.

 

Św. Katarzyna Labouré przyszła na świat w rodzinie zamożnych rolników w burgundzkiej wiosce Fain‑les‑Moutiers 2 maja 1806 roku. Na chrzcie otrzymała imię Katarzyna, jednak wszyscy nazywali ją Zoe. Była dziewiątym (i wcale nie ostatnim) dzieckiem Magdaleny i Piotra Labouré. Niestety, beztroskiemu dzieciństwu Katarzyny położyła kres śmierć matki. Dziewięcioletnia dziewczynka zamieszkała więc u ciotki Małgorzaty. Niedługo jednak wróciła, by prowadzić ojcu dom.

 

Długa droga do klasztoru

 

Zoe czuła, że jej miejsce jest w klasztorze. Jednak, z jednej strony nie była pewna autentyczności swego powołania, a z drugiej – zdecydowanie przeciwny wstąpieniu córki do zakonu był jej ojciec.


Pewnej nocy miała dziwny sen. Znajdowała się w kościele, w którym Mszę Świętą odprawiał nieznajomy ksiądz. Po zakończeniu liturgii przywołał ją do siebie. Jednak ona zmieszana uciekła. W dalszej części snu ponownie spotkała tajemniczego kapłana w domu chorej kobiety, której złożyła wizytę. – Teraz uciekasz przede mną, lecz przyjdzie dzień, kiedy będziesz się miała za szczęśliwą, że możesz przyjść do mnie. Bóg ma szczególniejsze zamiary względem ciebie – powiedział do niej.


W tym czasie Zoe utwierdzała się w decyzji o wstąpieniu do klasztoru. By ten zamiar urzeczywistnić, musiała spełnić wymogi formalne, a jednym z nich była znajomość czytania i pisania. W młodości zajęta pracą nie miała czasu na edukację. Teraz skorzystała z propozycji kuzynki i udała się do prowadzonego przez nią pensjonatu w Chatillon‑sur‑Seine. Pomagała krewniaczce, a przy okazji uzupełniała braki w wykształceniu.

 

Podczas pobytu w Chatillon nieoczekiwanie znalazła wyjaśnienie zagadkowego snu. Pewnego razu wraz z kuzynką odwiedziła miejscowy dom Sióstr Miłosierdzia. W trakcie wizyty w jednym z pomieszczeń wzrok jej przykuł wiszący na ścianie portret duchownego. Tak, to był kapłan z wizji sennej! Zapytana zakonnica wyjaśniła jej, że portret przedstawia założyciela tego zgromadzenia, św. Wincentego á Paulo. Teraz wiedziała, że jej miejsce jest wśród szarytek, czyli Sióstr Miłosierdzia. Niestety, ze względu na sprzeciw ojca musiała odłożyć realizację marzeń.

 

W końcu jednak Piotr Labouré uległ prośbom i Zoe w wieku 24 lat wstąpiła do nowicjatu szarytek. Jako siostra Katarzyna zamieszkała w domu zgromadzenia przy Rue du Bac w Paryżu. Od dzieciństwa rozmiłowana w modlitwie, szybko postępowała na drodze wzrostu duchowego. Pan Bóg zaczął obdarzać ją nadprzyrodzonymi wizjami. Niestety, zapowiedzi przyszłych losów Francji i świata ciężkim brzemieniem obciążyły serce szarytki.


Wkrótce okazało się, że Pan Bóg nie opuścił grzesznej ludzkości i za pośrednictwem Maryi i… Katarzyny ofiarował jej koło ratunkowe.

 

Objawienia Maryi

 

Tuż przed północą z 18 na 19 lipca 1830 roku Katarzynę Labouré obudził głos dziecka, które poleciło jej pójść do kaplicy. Tam ukazała jej się Matka Boża. Pouczała ją o potrzebie szacunku dla spowiednika i głosem przepełnionym bólem zapowiedziała nadejście niespokojnych dla Francji czasów: kolejnej rewolucji, która, jak się wkrótce okazało, miała wybuchnąć za kilkanaście dni.

27 listopada tegoż roku Maryja ponownie ukazała się Katarzynie. Już nie jako stroskana losem dzieci Matka, lecz promieniejąca blaskiem chwały Królowa. Stała na kuli, a w rękach trzymała drugą kulę. Siostra Labouré tak opisała później spotkanie z Najświętszą Panną:

 

Niepokalana mówiła: „Kula, którą widzisz, przedstawia świat, a szczególnie zaś Francję i każdą duszę poszczególną”. Zrozumiałam, że mówi mi o tej kuli, która była pod stopami. Potem jeszcze raz zaczęła przemawiać do mnie, objaśniając mi, co znaczą te świecące pierścienie na Jej palcach: „Oto symbol łask, które Ja zlewam na tych ludzi, którzy mnie o nie proszą”.

 

 

Następnie Najświętszą Pannę otoczył podłużno‑okrągły pas, a na nim znajdował się napis: O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.

Potem usłyszałam głos mówiący do mnie: „Postaraj się o wybicie medalika według tego wzoru. Wszyscy, którzy go będą nosili, dostąpią wielkich łask, szczególniej jeżeli go będą nosili na szyi. Ci, którzy we mnie ufają, wieloma łaskami obdarzę”. W tej chwili zdawało mi się, że obraz się obraca. Potem ujrzałam na drugiej stronie literę „M” z wyrastającym ze środka krzyżem, a poniżej monogram Najświętszej Maryi Panny, Serce Jezusa otoczone cierniową koroną i Serce Maryi przeszyte mieczem bólu.

 

 

W ten sposób Katarzyna otrzymała misję przekazania ludzkości sakramentalium, które miało ułatwić ludziom czerpanie ze źródła łask Bożych, których Maryja, z woli Najwyższego, stała się pośredniczką.

Jeszcze raz Matka Boża ukazała się swojej służebnicy w kaplicy przy Rue du Bac, by ponownie zlecić jej rozpowszechnienie medalika. Na koniec pożegnała się z nią następującymi słowami: Córko moja droga, już mnie odtąd więcej nie zobaczysz, lecz głos mój często będziesz słyszała podczas modlitwy.

 

 

Cudowny Medalik

 

By jak najszybciej spełnić polecenie Matki Bożej, siostra Katarzyna powiedziała o wszystkim swemu spowiednikowi ks. Aladelowi ze Zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego á Paulo. Z początku kapłan ten z niedowierzaniem przyjmował wyznania nowicjuszki. Jednak z czasem przekonał się, że jej relacje z przeżyć mistycznych nie są urojeniami, ale rzetelną prawdą. Ze zdumieniem obserwował bowiem ziszczanie się proroctw młodej zakonnicy.

 

Mimo wszystko ks. Aladel zwlekał z podjęciem starań o zatwierdzenie przez władze kościelne nowego medalika. Dopiero napomnienie ze strony Maryi przekazane mu za pośrednictwem Katarzyny, zmobilizowało go do czynu. Wreszcie pierwsze 1500 sztuk medalików, wykonanych ściśle według wzoru nakreślonego przez Niepokalaną, opuściło warsztat jubilerski i trafiło do wiernych. Sławę Cudownego Medalika, jak szybko zaczęto go nazywać, wzmogły liczne uzdrowienia, jakie nastąpiły wśród noszących go podczas epidemii cholery w lipcu 1832 roku.

 

Nagłe uzdrowienia z pewnością robią wielkie wrażenie na ludziach, dużo donioślejsze, choć może dla świata mniej spektakularne, były natomiast liczne nawrócenia grzeszników, które nastąpiły w związku z nabożeństwem do Cudownego Medalika.

 

Skromna i wierna

 

Tymczasem w 1831 roku Katarzyna Labouré złożyła śluby zakonne i została skierowana do pracy w przytułku dla starców na przedmieściu Paryża. Najpierw pracowała w kuchni, później w pralni. Przez pewien czas zajmowała się także hodowlą krów oraz pracą w ogrodzie. W końcu powierzono jej opiekę nad starcami. Pielęgnowała ich z wielkim oddaniem.

 

Odznaczała się wielką pokorą. Cnotę tę zresztą świadomie w sobie doskonaliła. Wystarczy wspomnieć, że nikt z jej otoczenia nie wiedział, że to właśnie jej Matka Najświętsza powierzyła misję przekazania ludziom Cudownego Medalika. Milczenie przerwała dopiero pół roku przed śmiercią, zwierzając się z sekretu przed siostrą przełożoną. A zrobiła to tylko dlatego, że pozostała jej do wypełnienia jeszcze jedna misja zlecona przez Maryję – wykonanie rzeźby Niepokalanej w takiej postaci, w jakiej ukazała się w kaplicy przy Rue du Bac.

 

Grubo myliłby się ten, kto uznałby siostrę Labouré za sentymentalnego pięknoducha, bez ikry. Że tak nie było, świadczy choćby postawa świętej podczas krwawej rewolucji, zwanej Komuną Paryską (1871). Gdy bandy pijanych komunardów bezcześciły i grabiły paryskie świątynie, prześladowały księży, ona w towarzystwie innych szarytek wieszała na szyjach rewolucjonistów Cudowne Medaliki, ufając, że z pomocą Niepokalanej przynajmniej niektórzy dostąpią łaski nawrócenia. Wielokrotnie była przesłuchiwana, obrzucana wyzwiskami i zmuszana do składania zeznań przed trybunałem rewolucyjnym. Za to potem, gdy państwo francuskie karało komunardów za liczne przestępstwa, s. Katarzyna rozdawała medaliki skazanym na śmierć.

 

Zmarła 31 grudnia 1876 roku. Mieszkające w jednym domu z nią zakonnice dopiero wtedy ze zdziwieniem poznały prawdziwą historię Świętej. Beatyfikacji siostry Katarzyny dokonał 28 maja 1933 r. Ojciec Święty Pius XI. W poczet świętych zaliczył ją kolejny papież – Pius XII w 1947 roku. Kościół wspomina ją 31 grudnia.

 

Opracował Adam Kowalik



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego