
Skuteczność świętego Peregryna jako orędownika chorych jest tak wielka, że często nazywa się go „Potężnym Świętym”. Bez wątpienia wypływa ona z niezwykle silnej wiary, głębokiej relacji z Bogiem oraz ogromnej miłości do bliźnich, czego dał świadectwo podczas swojego życia.
Peregryn przyszedł na świat w 1260 lub 1265 roku we włoskim mieście Forli. Rodzina Laziosi, z której pochodził Peregryn, była bezpośrednio zaangażowana w średniowieczny konflikt gwelfów i gibelinów. Gibelini popierali roszczenia cesarzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego do władzy absolutnej w Europie, a gwelfowie stali po stronie papiestwa. Ojciec Peregryna był lokalnym przywódcą gibelinów.
Młodzieńca dysponującego dużym majątkiem rodzinnym początkowo nie interesowały spory polityczne. W pewnym momencie zaangażował się jednak w konflikt. Podobnie jak jego ojciec, stanął po stronie antypapieskiej.
Gdy region oficjalnie wypowiedział Państwu Kościelnemu wojnę, papież wysłał do Forli z misją pojednawczą przyszłego świętego – Filipa Benicjusza, pierwszego generała zakonu Sług Najświętszej Maryi Panny, nazywanych serwitami. Ten jednak został zakrzyczany, obrzucony wyzwiskami i wyrzucony z miasta. W zajściu tym aktywny udział wziął Peregryn Laziosi, który uderzył nawet Filipa w twarz. W odpowiedzi Filip nadstawił drugi policzek i zaczął się na głos modlić o nawrócenie młodzieńca – jak się miało okazać, bardzo skutecznie…
Po pewnym czasie Peregryn, wzruszony zachowaniem Filipa, pobiegł w ślad za nim i zapłakany na klęczkach prosił o wybaczenie. Święty zakonnik podniósł go, uściskał i oczywiście zapewnił o przebaczeniu.
Pod opieką Maryi
Po tym wydarzeniu Peregryn zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. Żarliwie modlił się, prosząc o wskazówki, jak nim pokierować. W końcu dostąpił łaski – podczas modlitwy ukazała mu się Matka Boża. Poleciła mu, aby udał się do Sieny i dołączył do serwitów – czyli do tego zgromadzenia, z którego pochodził spoliczkowany przez niego Filip Benicjusz. Po początkowych wahaniach Peregryn udał się we wskazane miejsce.
Bracia zakonni ze Sieny przyjęli go, nie okazując większego zdziwienia tym, że przysłała go Najświętsza Panna. Wiedzieli, że od samego początku Maryja czuwała nad swoim zakonem, wielokrotnie objawiając się jego członkom. We wspólnocie tej Peregryn początkowo poszukiwał tylko odosobnienia, spokoju i kontemplacji, gdyż tylko w tym upatrywał drogi do doskonałości.
Stopniowo jednak, wchodząc w wiek średni, wiedział już, że musi stać się przykładem, głosić Ewangelię, odwodzić od grzechu swoich bliźnich. Peregryn, z właściwym sobie zaangażowaniem, miał więc połączyć w swym życiu niesamowitą wytrwałość w praktykach pokutnych i pełne oddanie się działaniom na rzecz bliźnich.
Opiekun chorych i ubogich
Po kilku latach Peregryn powrócił do rodzinnego Forli, aby prowadzić tam działalność duszpasterską. Głosił poruszające kazania i nauki. Ale oprócz tego rozpoczął też działalność na rzecz ubogich i chorych.
Potrzebujący zwykle gromadzili się przed bramą klasztoru. Peregryn, podobnie jak jego Mistrz, Jezus Chrystus, nigdy nie odsyłał ich głodnych. W takich sytuacjach Peregryn zawsze posyłał swoich braci zakonnych, by rozdali chleb i wino ze spiżarni klasztoru. Często bracia znajdowali tam jedynie parę bochenków i kilka butelek wina. Peregryn brał je do rąk, odmawiał modlitwę i zaczynał rozdawać żywność potrzebującym. Okazywało się, że jedzenia w cudowny sposób starczało dla setek ludzi.
Anioł pokoju
Peregryn opinię świętości uzyskał już za życia. Poprzez świadectwo swojego postępowania dla wielu ludzi stał się wielkim wzorem i autorytetem. Szanowali go zarówno gibelini, jak i gwelfowie. Wiele czasu poświęcił na załagodzenie sporów jątrzących się w regionie Romanii.
W końcu w Romanii zapanował spokój, a Peregryna zaczęto nazywać „Aniołem pokoju” i „Apostołem Romanii”. Dzięki takiej właśnie postawie – oprócz orędownictwa w ciężkich chorobach – uznaje się go za wspomożyciela w kwestiach nawrócenia i ludzi podejmujących działania na rzecz pokoju.
Jezus schodzi z Krzyża
Peregryn ukochał pokutę i stosował w tym celu wyjątkowe praktyki. Gdy powrócił do Forli, zaczął umartwiać swoje ciało postami.
Postanowił, że ograniczy sen i w ogóle nie będzie przebywał w pozycji siedzącej. Przez przynajmniej trzydzieści lat trzymał się tej praktyki pokutnej – jadł na stojąco, modlił się na klęczkach, na krótko kładł się na kamieniu lub ławce na chórze.
Taka pokuta musiała w końcu odbić się na zdrowiu Peregryna. Gdy miał 60 lat, pojawiła się na jego nodze rana. W wyniku powikłań kości zaatakował nowotwór. Chorobie towarzyszył ogromny ból i nieznośny fetor z niegojącej się rany. Aby Peregryn mógł w ogóle przeżyć, nogę trzeba było amputować. Zakonnikowi groziło kalectwo. Tym samym nie mógłby się już opiekować innymi, ale sam wymagałby opieki.
Dlatego udał się do jedynego mogącego mu pomóc Lekarza – Jezusa Chrystusa. Wieczorem przed operacją mimo potwornego bólu, Peregryn poszedł do klasztornej kaplicy. Klęcząc z wielkim trudem przed obrazem Jezusa Ukrzyżowanego, zaczął żarliwie się modlić. Trawiony przez wysoką gorączkę w końcu bez sił osunął się na posadzkę. Podczas snu zobaczył, że Chrystus zszedł z Krzyża i dotknął jego nogi. Natychmiast się obudził. Okazało się, że kończyna jest cała, zdrowa i silna!
Wieść o cudownym uzdrowieniu Peregryna szybko się rozeszła. Do klasztoru zaczęli przybywać mieszkańcy trapieni różnymi dolegliwościami, prosząc, by się za nich modlił.
Do końca swoich dni pozostał cichym i skromnym zakonnikiem. Z troską pochylał się nad chorymi i gorliwie się za nich modlił. Często odwiedzał założony przez siebie szpital w Forli. Odszedł do Pana 1 maja 1345 roku. Nie wytrzymał silnego ataku febry.
Kult św. Peregryna
Po śmierci zakonnika jego trumnę wystawiono na widok publiczny. Tłumy przybywały, aby go pożegnać, a przekonanie o jego świętości było tak duże, że kolejki do klasztoru nie malały nawet nocą. Wiele osób zostało wtedy uzdrowionych.
Od tego czasu przez 700 lat, za wstawiennictwem św. Peregryna, wydarzyło się już tysiące cudów. Dzięki jego wstawiennictwu uzdrowieni zostali między innymi: św. Weronika Giuliani, a w bliższych nam czasach – papież Paweł VI.
Kult serwity szczególnie rozwinął się na cesarskim dworze w Wiedniu, gdzie ufundowano kaplicę ku jego czci. Poza Austrią zwłaszcza Hiszpania była sceną wielu cudów za jego wstawiennictwem. Peregryn został nawet ogłoszony patronem tego kraju. Legat apostolski w Hiszpanii zatrzymał się na cesarskim dworze w Wiedniu, gdzie ufundowano kaplicę ku jego czci. Poza Austrią, zwłaszcza Hiszpania była sceną wielu cudów za jego wstawiennictwem. Peregryn został nawet ogłoszony patronem tego kraju. Legat apostolski w Hiszpanii zauważył: Czym ze swymi znakami i cudami jest dla Italii św. Antoni, tym dla Hiszpanii jest św. Peregryn.
15 kwietnia 1609 roku Paweł V zaaprobował kult Peregryna, przyznając mu tytuł błogosławionego. 27 grudnia 1726 roku Peregryn został ogłoszony świętym przez Benedykta XIII. Wspomnienie św. Peregryna ustanowiono na 1 maja, a więc dzień jego narodzin dla Nieba.
Św. Peregryn jest patronem chorych na nowotwory, AIDS, cierpiących na schorzenia nóg oraz wszystkich przewlekle chorych. Za patrona chorych na raka uznano go ostatecznie w XX wieku.
Pielgrzym o pełnym sercu
Niewątpliwie daje do myślenia fakt, że patronem ciężko chorych został człowiek, który całym swoim życiem pokazywał, że uzdrowienie ciała, uwolnienie od bólu nie jest celem samym w sobie. Ma ono być tylko wstępem do uzdrowienia duszy. Zauważmy też, że imię Peregryn znaczy „wędrowiec, pielgrzym” – i święty Peregryn zdawał sobie sprawę, że – tak jak my wszyscy – był na tym świecie tylko pielgrzymem wędrującym do Królestwa Niebieskiego. Gdy podejmował decyzję, trwał przy niej z pełnym zaangażowaniem – w swoje działania wkładał całe serce. W pełni ufając Bogu, ani trochę nie odpuszczał modlitwy, pokuty, pracy. To wspaniały przykład dla nas wszystkich.
Wszyscy jesteśmy pielgrzymami i w naszej życiowej wędrówce nietrudno nam się poranić, ale jeśli idziemy do Chrystusa, On zejdzie z Krzyża, wyjdzie naprzeciw i wyleje na nas Swoją łaskę. Tak jak świętego Peregryna.
Paweł Kot
Zapraszamy na stronę SwietyPeregryn.pl, na której można zamówić książkę pt. Święty Peregryn – patron chorych na raka i inne ciężkie choroby wraz z dołączonym poświęconym różańcem i obrazkiem z relikwią.
Modlitwa
do św. Peregryna
Święty Peregrynie, dałeś nam przykład do naśladowania, bo jako chrześcijanin byłeś oddany miłości, jako serwita byłeś wierny w służbie, jako pokutnik pokornie uznawałeś swój grzech, dotknięty – cierpliwie znosiłeś cierpienie. Oręduj za nami u Ojca Niebieskiego, abyśmy jak Ty, oddani, pokorni i cierpliwi, mogli otrzymać od Jezusa Chrystusa łaskę, o którą prosimy.
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego