Historia
 
Uniccy Męczennicy Wołynia
Marcin Więckowski

11 lipca obchodziliśmy kolejną rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu, kulminacyjnego punktu ludobójstwa z 1943 roku, kiedy ukraińscy chłopi i oddziały UPA wymordowali mieszkańców ponad stu polskich wsi, atakując ludzi zgromadzonych w kościołach na niedzielnej Mszy Świętej. Warto przy tym pamiętać – szczególnie w kontekście obecnych wydarzeń – że znalazło się tam również wielu Ukraińców, którzy pomagali Polakom i zostali za to zamordowani przez własnych rodaków. Wśród nich było dwóch unickich księży.

Głównymi bohaterami tej opowieści będą ks. Serafin Jarosiewicz i ks. Józef Gaducewicz. Obaj byli kapłanami niewielkiego Kościoła obrządku słowiańsko-bizantyjskiego, skrawka prawosławia zjednoczonego odnowioną unią z Kościołem powszechnym. Zanim jednak przedstawimy historię życia i śmierci tych dwóch bohaterskich kapłanów, musimy wpierw zapoznać się z szerokim kontekstem geograficzno-historycznym, bez którego zrozumienie ich męczeństwa jest niemożliwe.

Unickie wysepki na prawosławnym morzu


Cofnąć się w naszych rozważaniach możemy aż do roku 1054, kiedy nastąpiła wielka schizma w Kościele powszechnym. Bardziej z przyczyn politycznych niż dogmatycznych, Kościół podzielił się wtedy na część zachodnią, wierną Stolicy Apostolskiej, nazywaną odtąd Kościołem rzymskim lub łacińskim, oraz na część wschodnią, Kościół bizantyjski z centralnym ośrodkiem w Konstantynopolu, później nazwanym Kościołem prawosławnym.


Na Rusi schizma dokonała się wszakże dopiero dwa stulecia później, po najeździe mongolskim. Wschodnie diecezje słowiańskie, choć początkowo przyjmowały do siebie legatów papieskich, praktykując przy tym bizantyjską liturgię, w końcu uległy wpływom „świętej Góry Athos” i zerwały łączność ze Stolicą Apostolską. Kiedy po odejściu Mongołów na wschodzie zaczęła wyrastać nowa potęga, Moskwa, ze swoją schizmatycką teorią „trzeciego Rzymu”, a jednocześnie do XVI wieku większość ziem dzisiejszej Ukrainy i Białorusi znalazła się we władaniu połączonego państwa polsko-litewskiego, pojawił się dość palący problem wpływów Cerkwi zależnej od władcy obcego, wrogiego mocarstwa, której wiernymi było ponad 9 mln mieszkańców Rzeczypospolitej.


Dlatego dzięki dążeniom m.in. króla Zygmunta III Wazy i jego nadwornego kaznodziei, jezuity Sługi Bożego ks. Piotra Skargi, w roku 1596 biskupi dziewięciu diecezji prawosławnych złożyli przysięgę na Filioque i wierność papieżowi. Tak powstał Kościół unicki, którego dalsza historia miała się okazać prawdziwą drogą krzyżową.


Już od XVII wieku chłopi prowokowani przez popów, którzy odrzucili unię, zabijali unickich kapłanów, jak św. Jozafata Kuncewicza. Patron Polski św. Andrzej Bobola także został zamordowany przez Kozaków za krzewienie unii. Natomiast po upadku Rzeczypospolitej pod koniec XVIII wieku unici byli wywożeni przez Moskali na Syberię, siłą nawracani na prawosławie i rozstrzeliwani, jak 13 męczenników z Pratulina, dlatego na terenach wcielonych do Imperium Rosyjskiego unia prawie całkowicie zanikła. Do tych terenów należał wówczas również Wołyń.


Trochę na południe, w Małopolsce Wschodniej rządzonej przez katolickich Austriaków, unici ocaleli, tworząc w łączności z Rzymem małą strukturę kościelną, nazywaną od XIX wieku Kościołem ukraińsko-bizantyjskim albo greckokatolickim. Istnieje on do dziś na tych terenach pod nazwą Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka. Nie o niej jednak jest ten tekst.


Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 roku, kiedy na terenie Drugiej Rzeczypospolitej ponownie znalazły się ponad 4 mln obywateli wyznania prawosławnego, z jednej strony podjęto starania o szybkie utworzenie Polskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej, aby uniezależnić polskich prawosławnych od wpływów Moskwy, a z drugiej strony odrodziły się ruchy unickie. Szczególnie silne te głosy były na Podlasiu i Chełmszczyźnie, terenach bardzo zróżnicowanych etnicznie. Z tego powodu władze polskie nie chciały zgodzić się na włączenie chętnych parafii do Kościoła greckokatolickiego, który kojarzono z ukraińskim nacjonalizmem. Pojawił się więc pomysł stworzenia nowej struktury kościelnej. Szczególnym orędownikiem tego rozwiązania był biskup siedlecki Henryk Przeździecki, który w 1923 roku otrzymał od papieża Piusa XI instrukcję Zelum Amplitudinis, zgodnie z którą na terenie Polski miał powstać nowy obrządek katolicki tradycji bizantyjskiej. Tak zaczął się formować Kościół neounicki, który w chwili wybuchu wojny liczył 47 parafii, jednego biskupa, 39 księży i 31 zakonników. 11 parafii neounickich znajdowało się na Wołyniu.


Zapomniane męczeństwo


Ks. Serafin Jarosiewicz urodził się w 1896 roku. Wychowywał się w wierze prawosławnej i w niej został wyświęcony na kapłana, ale w latach 30. przeszedł na obrządek bizantyjsko-słowiański. Od 1929 roku był proboszczem neounickiej parafii w Żabczach na Wołyniu. Mamy niewiele relacji na jego temat. Jedna osoba, która uciekła przed mordami z tamtych terenów, podała, że za stawanie w obronie Polaków oraz za odmowę przejścia na prawosławie ksiądz został wraz z grupą wiernych spalony żywcem w drewnianej cerkwi.


Tak o śmierci ks. Serafina pisał w liście do kurii łuckiej ks. Dionizy Baran, proboszcz pobliskiej rzymskokatolickiej parafii Sienkowiczówka: Dnia 27 maja o godzinie siódmej wieczorem w stronę Boremla ujrzeliśmy wielki pożar. Tymczasem rano naoczni świadkowie opowiadają, że spłonęła cerkiew greckokatolicka w Żabczu. Szczegóły takie: Ksiądz Jarosiewicz przez maj wieczorem odprawiał nabożeństwa. Otóż tego wieczoru grupa bandytów otoczyła cerkiew i wypędziła ludzi zebranych na nabożeństwie i podpaliła cerkiew. Ksiądz Jarosiewicz spożył Najświętszy Sakrament i stanął przed ołtarzem z monstrancją w rękach, czekając powolnej śmierci w ogniu. (…) Hic erat Dei et Ecclesiae amator. Stabat in magna constantia (To był wielki czciciel Boga i Kościoła. Stał sprawiedliwy w wielkiej niezłomności).


Drugim unickim męczennikiem Wołynia jest ks. Józef Gaducewicz. Był rówieśnikiem ks. Jarosiewicza, a konwersji na katolicyzm dokonał jeszcze przed wstąpieniem na ścieżkę kapłańską. Uczył się w Papieskim Seminarium Wschodnim w Dubnie, utworzonym specjalnie dla nowego obrządku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1935 roku. Tuż przed wybuchem wojny objął neounicką parafię w Kuśkowcach Wielkich. Tam został zamordowany w 1943 roku w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.


Z kolei w Lubieszowie na północy Wołynia zginęły z rąk banderowców także dwie neounickie zakonnice: pochodząca z Moskwy s. Maria Alojza Gano, która uciekła do Polski po rewolucji bolszewickiej, i rodowita wołynianka s. Andrzeja Ossakowska. Według nielicznych dostępnych relacji, po opanowaniu miasta 9 listopada 1943 roku partyzanci UPA zażądali od nich przejścia na prawosławie, a kiedy odmówiły, zostały wrzucone do drewnianej szopy razem z blisko 200 miejscowymi Polakami, gdzie zginęły w płomieniach.


Sens życia, sens śmierci


Dlaczego zabito tych duchownych? Bo w obłąkańczej ideologii banderowskiej nie było miejsca na Boga, a religię wykorzystywano wyłącznie instrumentalnie. Choć werbalnie odwoływali się do chrześcijaństwa, ukraińscy nacjonaliści byli w rzeczywistości poganami, na co wskazują ich dokumenty programowe, w których o Bogu pisali jak o jakiejś „mocy” i „duchu walki”, a nie o Osobie. Postawienie wartości doczesnych ponad wiarą i wypaczenie samego rozumienia istoty Boga doprowadziły do ludobójstwa, w którym zginęło w sumie 130 tysięcy ludzi.


Nie pozwólmy, aby błędy osób opętanych przez szatana pod banderowską czarno-czerwoną flagą kiedykolwiek zostały powtórzone. Pamiętajmy też o sprawiedliwych Ukraińcach, którzy w chwili największego upadku moralnego swojego narodu potrafili wzbić się na wyżyny człowieczeństwa i oddać własne życie za drugiego człowieka oraz świętą katolicką wiarę!



NAJNOWSZE WYDANIE:
Chrystus Zmartwychwstał! Dla Ciebie i dla mnie
Wielki Post, Wielki Tydzień, Wielka Noc… Ten numer naszego pisma obejmuje czasowo jakże wielkie wydarzenia. Zatem pragniemy w temacie głównym odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie naszego Pana są Jego najwspanialszymi dla nas darami i dlaczego były niezbędne, byśmy mogli zbawić nasze dusze.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Wiarę wyniosłem z domu rodzinnego

Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…

 

– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.


Zaangażowanie w życie Kościoła


– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.


– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.

Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.


– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.


Duchowni w rodzinie


– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.


– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.


Wspieranie Stowarzyszenia


– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.


Pielgrzymka do Fatimy


– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.

– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.

Stanisława ze Śląskiego

 

 Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!

Tadeusz z Małopolski

 

 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.

Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.

Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:

W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.

Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!

Mariola – Apostołka Fatimy

 

 Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.

Grażyna z Torunia

 

 Szanowny Panie Prezesie!

Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!

Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.

Z Panem Bogiem

Irena z Jastrzębia Zdroju

 

 Szczęść Boże!

Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!

Henryk z Tychów