Od pewnego czasu coraz częściej dostrzegamy, że świat i Kościół są dotknięte kryzysem. Kryzys w Kościele jest definiowany w różnoraki sposób. Niektórzy zauważają, że jego przyczyną jest zbytnie dostosowanie, a nawet upodobnienie się Mistycznego Ciała do świata, które wiąże się z pewnego rodzaju ustępstwami i kompromisami w nauczaniu, prowadzącymi do rozmycia odwiecznej doktryny. Inni z kolei twierdzą, że przyczyna jest dokładnie odwrotna; że kryzys związany jest z brakiem dostosowania, że wynika on z faktu, że Kościół nie nadąża za zmieniającym się światem…
W tym drugim przypadku wydaje się, że rozpoznanie przyczyn tej zapaści wynika z błędnego zrozumienia natury Kościoła, a sama diagnoza opiera się na danych statystycznych.
Chrystus – tak, Kościół – nie?
Wnioskowanie wydaje się tutaj na pozór proste: zauważamy, że wierni odchodzą od Kościoła. Apostazje są związane z tym, że współczesny świat ze swoimi wartościami jest odmienny od tego, co proponuje Kościół, a zatem człowiek ukształtowany we współczesnym świecie, jeśli chciałby zachować nauczanie Kościoła, musi być postawiony w stan konfliktu wewnętrznego, co stawia go przed wyborem: albo „normalne” życie w świecie z całym dobrobytem jego współczesnych osiągnięć ideologicznych, albo Kościół.
Jeszcze inną, osobną grupę stanowią ci, którzy przyczyn kryzysu Kościoła upatrują w nagłaśnianych skandalach obyczajowych duchowieństwa. Skoro Kościół jest święty, a jego geneza jest boska, to grzechy ludzi Kościoła przeczą tej prawdzie. Prowadzi to albo do negacji nauki o świętości Kościoła, albo do jej deformacji, która w konsekwencji może rodzić przeświadczenie, że Kościół jest, owszem, instytucją prowadzącą do Boga, ale instytucją niekonieczną i skompromitowaną. Z tego względu coraz częściej możemy usłyszeć zdanie: Chrystus – tak, ale Kościół – nie, co ma wyrażać przeświadczenie, że Chrystusa można poznać i można się z Nim zjednoczyć bez pomocy Kościoła. Takie twierdzenie jest oczywiście błędem.
Kryzys – co robić?
Co jednak w obliczu tak zawiłej i trudnej sytuacji ma począć wierny katolik? W jaki sposób ma reagować na kryzys i zgorszenia? W tym obszarze pojawiają się również różne reakcje. Niektórzy sądzą, że rozwiązaniem jest pewnego rodzaju sprzeciw wobec Kościoła. Jeśli Kościół zaczyna zmieniać swoją doktrynę, jeśli podąża za światem, to uchronienie wiary jest możliwe poprzez wypowiedzenie posłuszeństwa. I, niestety, możemy zaobserwować coraz częstsze głosy stwierdzające, że papież nie jest papieżem, że hierarchia sprzeniewierza się Chrystusowi, a więc należy ją porzucić; że najlepszym rozwiązaniem jest stworzenie bezpiecznej enklawy na marginesie Kościoła, która nie będzie utrzymywała z hierarchicznym Kościołem stosunku zależności posłuszeństwa.
Skrajnie odmienną postawą jest natomiast naiwne przekonanie, że skoro Kościołem kieruje Duch Święty, to kościelne zarządzenia zawsze i bezwzględnie są słuszne, nawet jeśli rodzą opór wielu wiernych (według takiej wizji papież posiada władzę nadrzędną wobec Kościoła i wszelka zmiana w Kościele jest słuszna, jeśli tylko jest zarządzeniem Stolicy Apostolskiej). Inni z kolei mówią, że owszem, niektóre posunięcia współczesnej hierarchii są błędne, ale nie musimy się tym przejmować, gdyż Bóg sobie poradzi z każdym kryzysem i właściwie nie z takimi kryzysami mieliśmy już do czynienia w historii, a jednak Duch Święty zawsze wyprowadzał Kościół Chrystusowy na proste drogi. Wszystkie te reakcje oczywiście nie są pozbawione pewnych właściwych podstaw, jednak wszystkie są błędne. W jaki sposób więc chrześcijanin powinien reagować na obecny zamęt i kryzys w Kościele?
Wszczepieni w Ciało Chrystusa
Dla zrozumienia kwestii tego kryzysu bardzo ważne jest zrozumienie samej istoty Kościoła. Jest on niewątpliwie Mistycznym Ciałem Chrystusa. Oznacza to, że między Kościołem a Chrystusem istnieje mistyczna i nierozerwalna więź. Z tego względu rzeczywiście jest on święty – i nie jest to jedynie postulat. Skąd zatem w Kościele pojawiają się zgorszenia?
Otóż, chociaż Kościół jest zjednoczony z Chrystusem i od Niego czerpie swoją świętość, to jednak nie jest z Nim absolutnie tożsamy. Chociaż jest Jego Mistycznym Ciałem, to zarazem jest instytucją i zgromadzeniem ludzkim. Sam Chrystus, kiedy mówił o zgorszeniach, stwierdzał, że one muszą przyjść. Kościół więc jest instytucją, bytem, który składa się z grzesznych ludzi, ale nie grzeszni ludzie są jego źródłem. W sensie teologicznym Kościół jest czymś więcej niż tylko zgromadzeniem ludzi wierzących. Posiada on tożsamość, która jest inna od tożsamości zbiorowości wiernych. Pismo Święte mówi, że Kościół jest osobą mistyczną, oblubienicą Baranka, która zjednoczyła się z Nim tak ściśle, że stanowią jedno Ciało – a konkretnie Mistyczne Ciało Chrystusa. Zatem tożsamość Kościoła nie zależy od ludzi i nie jest kształtowana przez ludzi. Człowiek poprzez chrzest staje się jego członkiem. Przez wszczepienie w Kościół mamy udział w życiu wyższym, przekraczającym nas. Będąc w Kościele, jesteśmy wszczepieni w Ciało Chrystusa, a zatem mamy udział w Jego życiu i Jego Boskiej tożsamości.
Grzech skutkiem sprzeniewierzenia się…
Przez Chrystusa w Kościele mamy udział w życiu Bożym. Jednak owo wszczepienie w życie Chrystusa nie pozbawia nas naszego indywidualnego życia naznaczonego piętnem grzechu pierworodnego. Grzeszny człowiek poprzez komunię z Kościołem ma dostęp do innego życia niż to naturalne, które jest naznaczone grzechem. Zatem poza Mistycznym Ciałem i bez Niego człowiek jest niejako skazany na swoje grzeszne życie. W Kościele ma dostęp do życia innego – nadprzyrodzonego. Jednakże wraz z włączeniem do Kościoła to pierwsze, grzeszne życie nie zanika, ale pojawia się obok niego inne – nadprzyrodzone. Dlatego mimo że człowiek ma w Kościele udział w życiu Bożym, to jednak może z niego nie korzystać i po prostu nadal grzeszyć. Może jednak również swoje życie naturalne poddawać tej nowej zasadzie, która przez Mistyczne Ciało jest mu dostępna – to znaczy może swoje życie naturalne podporządkowywać temu nadprzyrodzonemu – już nie według ciała, ale według Ducha.
Ta podwójna sytuacja sprawia, że każdy chrześcijanin jest dzieckiem Bożym, ale może jednocześnie sprzeniewierzyć się tej godności, gdyż Kościół nie pozbawia go wolnej woli. Jednakże oznacza to, że każdy akt cnoty i świętości płynie z tego, co daje nam Kościół. Każda świętość jest wynikiem realizowania tego życia, które jest nam udzielone przez Chrystusa w Kościele. Każdy grzech zaś jest wynikiem naszej inicjatywy, jest tym, co wynika ze sprzeniewierzenia się Kościołowi i życia według zasady naszej natury dotkniętej grzechem pierworodnym. Święci często właśnie z tego względu każde dobro w swoim życiu przypisywali Bogu, a każde zło przypisywali sobie. W takiej też perspektywie powinniśmy patrzeć na zgorszenia w Kościele.
Grzechy duchowieństwa, zarówno te powszednie, jak i te najcięższe nie są w sensie ścisłym grzechami Kościoła i nie świadczą o jego tożsamości. Każdy grzech jest skutkiem sprzeniewierzenia się Kościołowi. Niestety, w ludzkiej percepcji właśnie to, co nasze, jesteśmy skłonni przypisywać Kościołowi, natomiast dobro przypisujemy zazwyczaj sobie (co jest również przejawem grzechu pychy).
Reagować na zło
Zatem objawem niezrozumienia istoty Kościoła jest zarówno postawa, w której odchodzimy od Niego ze względu na grzechy księży, jak i postawa, w której pomimo rzekomych grzechów Kościoła trwamy w Nim, bo my jesteśmy szlachetni i naszą szlachetnością chcemy Kościół ubogacić, uzdrowić lub chociażby we wspólnocie Kościoła to nasze dobro realizować. Tymczasem jedynym słusznym powodem trwania w Kościele jest wiara w jego mistyczną więź z Chrystusem, pomimo faktu, że wielu wbrew tej więzi bardziej żyje nadal swoim grzechem.
Oczywiście owa jedność Kościoła z Chrystusem i względna odrębność członków Kościoła od Chrystusa nie powinna rodzić w nas obojętności wobec grzechów ludzi Kościoła. Ci, którzy są wszczepieni w Mistyczne Ciało Chrystusa, są zobowiązani do życia Jego życiem i Jego Duchem. Jeśli tego nie robią, powinni doświadczyć naszego braterskiego napomnienia. Jeżeli ono jednak nie odniesie skutku, to i jawnego sprzeciwu, gdyż swoim życiem zadają oni kłam pięknu Kościoła, a grzechami plamią jego nieskalane oblicze w oczach świata.
Depozyt wiary
Dokładnie ta sama zasada opisująca istotę Kościoła powinna być odniesiona w kwestii zamętu doktrynalnego. Kościół, będąc Mistycznym Ciałem Chrystusa, posiada strukturę hierarchiczną. Apostołowie i ich następcy otrzymali od Chrystusa władzę strzeżenia depozytu wiary, głoszenia tegoż depozytu i jego wyjaśniania. Wraz z tą władzą otrzymali charyzmaty i dary, które pozwalają im spełniać to zadanie. Z natury bowiem żaden człowiek nie jest zdolny do autorytarnego definiowania czy określania prawdy. Prawda Objawiona została nam przekazana z góry. My jej ani nie wymyśliliśmy, ani nawet sami jej nie odkryliśmy. Ona została nam przekazana, gdyż prawda Boża jest wyższa od nas. Zatem jest ona względem nas niezależna. Mamy w niej udział, ale nie możemy jej tworzyć. Biskupi z papieżem na czele mają obowiązek jej strzeżenia i wyjaśniania – a są do tego zdolni ze względu na namaszczenie Duchem, które otrzymali wraz ze święceniami episkopatu. Dar Ducha dla strzeżenia depozytu nie jest jednak czymś działającym automatycznie. Sytuacja ma się tutaj analogicznie jak powyżej. Tak jak chrześcijanin ma przystęp do życia Bożego pozwalającego zwyciężyć grzech, co nie oznacza, że automatycznie staje się bezgrzeszny, tak pasterze Kościoła posiadają dar autentycznej interpretacji Objawienia, co nie sprawia, że nie mogą popełnić błędu. Jeśli w sprawowaniu swojego urzędu nie będą wierni Chrystusowi, nie będą podporządkowani Kościołowi i nie będą uważali siebie za sługi Kościoła, lecz będą realizowali własne pomysły i aspiracje traktując Kościół jako podrzędną im własność, to niechybnie pobłądzą. Nie będą bowiem zarządzali Kościołem według danego im charyzmatu, lecz według własnych upodobań. Zatem, chociaż Kościół jest nieomylny, a ta nieomylność realizuje się w konkretnych charyzmatach nieomylności papieża i kolegium biskupów, to jednak nie stanowi to bezwzględnego zabezpieczania przed błędem w zwyczajnym nauczaniu naszych pasterzy. Z tego względu od początku istnienia Kościoła herezje się pojawiały i Kościół musiał z nimi walczyć.
Kościół depozytariuszem Objawienia
Czy zatem Kościół może pobłądzić tak, że jedynym wyjściem będzie odrzucenie jego struktur i założenie małej wiernej wspólnoty poza jego granicami? Otóż nie. Chociaż pasterze Kościoła nie są bezwzględnie chronieni przed błędem, a nawet sam papież pomimo charyzmatu niemylności nie jest przed błędem strzeżony w swoim zwyczajnym czy prywatnym nauczaniu, to jednak Kościół jako całość otrzymał taką gwarancję od samego Chrystusa. Zatem nie jest możliwe, by Kościół jako całość zbłądził. Nie jest możliwe, by Objawienie przetrwało poza Kościołem, gdyż to Kościół jest jego depozytariuszem. Nie oznacza to oczywiście, że w swojej większości na pewno nie pobłądzi. Tutaj nie działa statystyka, arytmetyka czy zasada demokratyczna. Mamy gwarancję, że w łonie struktury Kościoła zostanie zachowany nienaruszony depozyt. Nie mamy gwarancji co do żadnego konkretnego chrześcijanina czy biskupa, lecz co do Kościoła – co oznacza, że na pewno pozostanie na świecie do końca czasów jakaś wspólnota zachowująca i realizująca wszystkie przymioty i właściwości Kościoła powszechnego (łącznie ze strukturą sakramentalną i hierarchiczną) która pozostanie wierna Objawieniu Bożemu.
Czy to z kolei powinno nas uspokajać tak, że w sposób beztroski przestaniemy reagować na błędy i zgorszenia? Również nie. W Kościele bowiem działa Duch Święty, który jest duszą Kościoła i gwarantem jego wierności. Jednak ten Duch działa w nas i wymaga naszej współpracy.
W historii Kościoła widzieliśmy różne błędy, zgorszenia i zawirowania. I rzeczywiście, zawsze Kościół wychodził z tych zmagań zwycięską ręką. Jednak nigdy to się nie działo bez heroicznego zaangażowania świętych, którzy z miłości do Kościoła walczyli o jego czystość i dla których pojawiające się błędy nigdy nie były czymś obojętnym.
Prawdziwa miłość do Kościoła
Zatem błędy w Kościele mogą się pojawiać. Nie są one chciane przez Boga, ale są dopuszczone przez Niego ze względu na uszanowanie naszej wolności. Bóg daje nam bezwzględny i bezcenny dar nadprzyrodzonego życia, lecz nas do niego nie przymusza. Gwarantuje jednak, że zawsze do tego daru będziemy mieli przystęp i żadna moc piekielna nie będzie potrafiła tego daru zniszczyć, tak by przestał on być dla ludzi dostępny. Wiemy, że ten dar będzie zawsze dostępny w Kościele, a nigdy poza Nim. Zatem czasy zamętu szczególnie powinny nas pobudzać do wierności Kościołowi, do czujności i braterskiego napomnienia. Nigdy nie powinny w nas budzić zwątpienia w sam Kościół, lecz powinny być dla nas okazją ku jeszcze większemu zaangażowaniu w życie Kościoła i w życie nadprzyrodzone. Czasy zamętu niejako wymuszają w nas postawę wiary aktywnej. Tutaj nie można być biernym, ale należy miłość do Chrystusa, Jego Prawdy i Kościoła uczynić czymś aktywnym. Miłość nadprzyrodzona do Kościoła bardziej niż kiedykolwiek właśnie w czasach zamętu musi być prawdziwą treścią naszego życia.
Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.
W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.
Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…
Tam, gdzie mówiła Maryja
Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.
Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.
Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.
Szlakiem portugalskiej historii
W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.
W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.
Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.
Słowa podziękowania
Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.
Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!
Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.
* * *
Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi
W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.
Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.
28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.
Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.
KG
Szanowna Redakcjo!
„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.
Anna z Ostrowca
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!
Stała czytelniczka Zofia
Szanowny Panie Prezesie!
Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!
Tadeusz z Pomorskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.
Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.
Maria z Choszczna
Szczęść Boże!
Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.
Marian z Garwolina
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.
Regina z Lubuskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…
Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!
Ewa