Temat numeru
 
Zwycięstwo z Bogiem i Maryją
Marcin Więckowski

Kościół w czasie wojny 1920 roku

 

– Przez trupa Białej Polski prowadzi droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na naszych bagnetach przyniesiemy szczęście i pokój masom pracującym. Na zachód! – grzmiał komandarm Michaił Tuchaczewski równo sto lat temu, w rozkazie do żołnierzy sowieckiego Frontu Zachodniego. Po tym, jak marszałek Józef Piłsudski podjął próbę stworzenia na wschodzie federacji państw sojuszniczych z Ukrainą na czele i wiosną 1920 roku wyzwolił Kijów, kierownictwo bolszewickiej Rosji zarządziło na początek lipca potężną, letnią ofensywę. Zmasowane uderzenie sowieckiej piechoty i konnicy w ciągu mniej niż dwóch miesięcy doprowadziło Armię Czerwoną spod Kijowa do bram Warszawy. W sierpniowej bitwie u wrót polskiej stolicy rozstrzygnęły się losy nie tylko Drugiej Rzeczypospolitej, ale całej Europy i chrześcijańskiej cywilizacji.

 

Choć wojna potrwała jeszcze do jesieni, a o jej ostatecznym wyniku zadecydowała dopiero październikowa bitwa nad Niemnem, to już latem, w okolicach święta Wniebowzięcia, Lenin i Trocki zrozumieli, że ich próba podpalenia świata nie powiodła się…

 

Księża wzywają do broni

 

Latem 1920 roku w całej Polsce rozgrywały się podobne sceny: w wiejskim kościele, pośród zapachu świeżo skoszonego zboża i przekwitającego lnu, gromadzili się tłumnie wierni – od najmłodszych do najstarszych mieszkańców wsi. Z różańcami w rękach, wznosząc swoje oczy ku Niebu, błagali Boga przez Najświętszą Panienkę, aby odwrócił od Polski koszmar bolszewizmu nadciagającego ze Wschodu. Na ambonę w drewnianej świątyni wychodził ksiądz odziany w zdobiony ornat rzymski i zwracał się do chłopów w lnianych koszulach, często bez butów, do tych właśnie, którym bolszewicy obiecywali gruszki na wierzbie. Tłumaczył, że oto nadciąga Antychryst, którego trzeba powstrzymać za wszelką cenę. Zachęcał do wstępowania w szeregi Armii Ochotniczej. Obiecywał, że ci, którzy wrócą, dostaną od państwa ziemię, a ktokolwiek z nich zginie za Ojczyznę, będzie miał zasługę w Niebie.

Żadne państwowe instytucje, plakaty, ogłoszenia w prasie ani nawoływania władz nie przyczyniły się do tak skutecznej kampanii rekrutacyjnej, jak ta, którą przeprowadził Kościół katolicki ustami swoich kapłanów. To nie tylko ludność wielkich miast, ale także wsi ocaliła Polskę w 1920 roku. Synowie chłopów, często niepiśmienni, stanowili lwią część żołnierzy Armii Ochotniczej i to oni własną piersią ochronili Warszawę, a potem przystąpili do kontrofensywy, docierając aż na wschodnie rubieże odrodzonego państwa polskiego. Często tuż pod kościołem, gdzie po skończonej Mszy Świętej czekała komisja poborowa, młodzi mężczyźni zapisywali się do wojska. Ojcowie rodzin dążyli zwykle do tego, aby zachować przy sobie przynajmniej jednego syna, żeby było komu przekazać gospodarstwo. Jednak bojowe nastawienie było tak wysokie, że często bracia nie umieli porozumieć się co do tego, który z nich zostanie i zgłaszali się wszyscy. Zdarzało się, że nie wracał ani jeden. Takich rodzin były setki, a nawet tysiące. Była to straszna ofiara, lecz konieczna.

Obowiązkowy pobór sześciu roczników do Wojska Polskiego w 1919 okazał się niewystarczający rok później dla zatrzymania bolszewickiej nawały i gdyby nie ochotnicy – pobożni polscy chłopi niewyobrażający sobie kołchozów i pozamykanych kościołów – latem 1920 roku nie miałby po prostu kto bronić kraju. A o skutkach takiej sytuacji strach pomyśleć, nawet teraz, po stu latach.

 

Armia bohaterów – kapelania wojskowa

 

Księża nie tylko zachęcali chłopów do walki, ale poszli w bój razem z nimi, dzieląc trudy pola walki aż do końca wojny. Na mocy porozumienia biskupów polskich z lipca 1920 roku każda diecezja oddała 5 procent swoich księży dla wojska. Chłopi, przywiązani do wiary potrzebowali kapłana, spowiedzi i modlitwy. Dlatego razem ze 105 tysiącami żołnierzy Armii Ochotniczej poszła na front również armia kapelanów, którzy po wojnie wrócili do swoich parafii. Blisko 90 z nich zostało później uhonorowanych przez władze kościelne różnymi przywilejami i orderami. Ośmiu otrzymało najwyższe państwowe odznaczenie wojskowe – Order Virtuti Militari.

 

W czasie wojny polsko-bolszewickiej za ofiary działań bojowych uznano pięciu kapelanów. Trzech z nich: ks. Emeryk Borysowicz (kapelan 85 Pułku Piechoty), ks. Wilhelm Kroczek (ze szpitala epidemicznego w Krakowie) i ks. Jakub Zdanowicz (kapelan szpitala polowego nr 14) zaraziło się od rannych lub chorych żołnierzy i zmarło na tyfus. Dwóch zginęło od bolszewickich kul – zrządzeniem losu obaj służyli w tym samym pułku. Ks. Stanisław Rozumkiewicz, kapelan 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej, został zaskoczony w drodze do szpitala, w którym posługiwał i pojmany przez bolszewicki patrol w Lidzie, a następnie wyprowadzony poza miasto i rozstrzelany. Stało się to 16 lub 17 lipca 1920 roku. Natomiast jeden z najsłynniejszych uczestników wojny polsko-bolszewickiej, ks. Ignacy Skorupka, poległ w boju pod Ossowem 14 sierpnia.

 

Jest to postać, której należy poświęcić specjalne miejsce. Urodził się w 1893 roku w Warszawie w rodzinie szlacheckiej herbu Ślepowron; jego dziadek był powstańcem styczniowym. Powołanie kapłańskie odczuwał tak silnie, że nie skończywszy nawet gimnazjum, jako szesnastolatek wstąpił do warszawskiego seminarium duchownego. Po wybuchu I wojny światowej, wskutek zagrożenia niemiecką ofensywą, został odesłany wraz z innymi klerykami do Piotrogrodu, gdzie kontynuował naukę w Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej, jednocześnie konspirując przeciwko władzom rosyjskim. W 1916 roku przyjął święcenia kapłańskie. W toku bardzo skomplikowanych dziejów militarno-politycznych Wielkiej Wojny ks. Skorupka trafił na Ukrainę, a we wrześniu 1918 roku wrócił na ziemie polskie, gdzie posługiwał w świeckiej parafii w Łodzi. Tam zastała go niepodległość. W lipcu 1920 roku na ochotnika zgłosił się jako kapelan do Armii Ochotniczej. Został wcielony do 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej, złożonego ze studentów warszawskich uczelni, naprędce przeszkolonych, niejednorodnie umundurowanych i często słabo uzbrojonych – ale mających niesamowite „parcie na wroga”, nie do zatrzymania w ataku. 14 sierpnia, w czasie bitwy warszawskiej, pułk kontratakował na obrzeżach wsi Ossów w powiecie wołomińskim. Ksiądz Skorupka zginął trafiony w głowę. Istnieją jednak dwie, sprzeczne wersje opisu okoliczności śmierci kapelana: jedna mówi o poprowadzeniu przez niego ataku z krzyżem w ręce, a druga o tym, że kapłan oddał ducha, udzielając ostatniego namaszczenia śmiertelnie rannemu żołnierzowi. W 90. rocznicę bitwy warszawskiej w 2010 roku ks. Skorupka został pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego, najwyższym polskim odznaczeniem państwowym.

 

Męczeństwo duchowieństwa diecezjalnego

 

Choć może wydawać się to zaskakujące, straty wśród polskiego duchowieństwa diecezjalnego na terenach wschodniej i centralnej Polski okupowanych przez wojska sowieckie w 1920 roku były stosunkowo niewielkie. Jednak stało się tak tylko dlatego, że bolszewicy zajęci ofensywą na zachód, po prostu nie mieli czasu zajmować się osobami duchownymi i zostawili sobie to „zadanie” na później.

 

Historycy uważają, że w trakcie ofensywy bolszewickiej i odwrotu Armii Czerwonej z Polski zginęło kilkunastu księży. Oto kilka przykładów: w nocy z 5 na 6 sierpnia w parafii Krzemienica w diecezji wileńskiej bolszewicy rozstrzelali ks. Władysława Klamma. W parafii Żuprany, także na Wileńszczyźnie, jej proboszcz i dziekan dekanatu Oszmiana, ks. Ryszard Knobelsdorf (prywatnie kuzyn Piłsudskiego) został przywiązany do wozu i był ciągnięty pieszo kilkaset kilometrów z Oszmiany do Białegostoku, gdzie 22 sierpnia zakopano go żywcem. Według niektórych relacji, wcześniej oprawcy wycięli mu bagnetem skórę na plecach w kształt krzyża i obcięli palec z prałackim pierścieniem. W czasie odwrotu wojsk bolszewickich spod Warszawy, 20 sierpnia został porwany z plebanii w Ostrołęce ks. Stanisław Pędzich. Dwa dni później zakłuto go bagnetami w Szczuczynie.

 

Na ziemiach II Rzeczypospolitej, która skutecznie obroniła się przed bolszewizmem, to były tylko pojedyncze przypadki, ale prawdziwą gehennę przeszło duchowieństwo katolickie na terenach położonych na wschód od granicy ryskiej. Tam bolszewicki potwór pokazał, co działoby się w Polsce, gdyby przegrała tę wojnę. Tylko w latach 1918–1938 sowieckie sądy i trybunały rewolucyjne oficjalnie skazały na śmierć 170 kapłanów. Liczba zamordowanych bez jakiegokolwiek wyroku jest obecnie niemożliwa do ustalenia. Pierwszym męczennikiem za wiarę w państwie bolszewickim był Polak, ks. Eugeniusz Świętopełk-Mirski z Mohylewa, skazany na śmierć 23 marca 1918 roku. Czekiści wykonali wyrok kilka godzin po jego ogłoszeniu, a księdza przed zabiciem sadystycznie torturowano.

 

Ostatni sojusznik Polski

 

Zawsze w momentach trudnych dla narodu hierarchowie polskiego Kościoła wydawali specjalne akty zawierzenia, aby wyprosić w Niebiosach pomoc dla śmiertelnie zagrożonego kraju. W przypadku wojny polsko-bolszewickiej trzeba wspomnieć szczególnie o dwóch bardzo wzruszających działaniach. Pierwszym z nich był list biskupów polskich do papieża Benedykta XV z 7 lipca 1920 roku. Oto fragment:

Ojcze Święty! Ojczyzna nasza od dwóch lat walczy z wrogiem Krzyża Chrystusowego, z bolszewikami. Odradzająca się Polska, wyczerpana czteroletnimi zmaganiami się ościennych państw na jej ziemiach, wyniszczona obecną wojną, zdobywa się na ostateczny wysiłek. Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia Krzyża. Ojcze Święty, w tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za Ojczyznę naszą!

 

Papież odpowiedział za pośrednictwem Wikariusza Generalnego Stolicy Apostolskiej, kard. Bazylego Pompilego: Gdy wszystkie narody cywilizowane korzyły się w milczeniu przed przewagą siły nad prawem, jedynie Stolica Święta protestowała przeciw bezprawnemu podziałowi Polski i przeciw nie mniej niesprawiedliwemu uciskowi ludu polskiego. Obecnie wszakże chodzi o rzeczy o wiele poważniejsze: obecnie jest w niebezpieczeństwie nie tylko istnienie narodowe Polski, lecz całej Europie grożą okropności nowej wojny. Nie tylko więc miłość dla Polski, ale miłość dla Europy całej każe nam pragnąć połączenia się z nami wszystkich wiernych w błaganiu Najwyższego, aby za orędownictwem Najświętszej Dziewicy Opiekunki Polski zechciał oszczędzić Narodowi Polskiemu tej ostatecznej klęski, oraz by raczył odwrócić tę nową plagę od wycieńczonej przez upływ krwi Europy.

Odnośnie do roli papiestwa w wojnie 1920 roku należy koniecznie wspomnieć jeszcze o tym, że kiedy wszystkie państwa uznające Polskę ewakuowały swoje placówki dyplomatyczne z Warszawy w obliczu bolszewickiej ofensywy, pozostał tam tylko nuncjusz apostolski kard. ­Achille Ratti, który dwa lata później został papieżem Piusem XI (za swoją postawę otrzymał od władz polskich Order Orła Białego).


Drugim bardzo ważnym posunięciem polskich hierarchów w okresie wojny z bolszewią było złożenie 27 lipca 1920 r. na Jasnej Górze podwójnego aktu zawierzenia: poświęcenia narodu i kraju Najświętszemu Sercu Jezusa oraz ponownego obrania Matki Bożej Królową Polski.

 

Marcin Więckowski



NAJNOWSZE WYDANIE:
Chrystus Zmartwychwstał! Dla Ciebie i dla mnie
Wielki Post, Wielki Tydzień, Wielka Noc… Ten numer naszego pisma obejmuje czasowo jakże wielkie wydarzenia. Zatem pragniemy w temacie głównym odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie naszego Pana są Jego najwspanialszymi dla nas darami i dlaczego były niezbędne, byśmy mogli zbawić nasze dusze.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Wiarę wyniosłem z domu rodzinnego

Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…

 

– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.


Zaangażowanie w życie Kościoła


– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.


– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.

Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.


– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.


Duchowni w rodzinie


– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.


– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.


Wspieranie Stowarzyszenia


– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.


Pielgrzymka do Fatimy


– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.

– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.


Oprac. JK

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.

Stanisława ze Śląskiego

 

 Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!

Tadeusz z Małopolski

 

 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.

Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.

Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:

W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.

Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!

Mariola – Apostołka Fatimy

 

 Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.

Grażyna z Torunia

 

 Szanowny Panie Prezesie!

Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!

Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.

Z Panem Bogiem

Irena z Jastrzębia Zdroju

 

 Szczęść Boże!

Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!

Henryk z Tychów