Stare opowieści
 
Dwie korony

Przełożonym ojca Maksymiliana Kolbe pewnie przez myśl nie przeszło, że ten niepozorny z wyglądu zakonnik założy kiedyś świetnie prosperującą misję w Japonii i ze swym apostolskim przesłaniem dotrze do milionów ludzi. Tymczasem człowiek ten okazał się gigantem o niespożytej energii i niezwykłych zdolnościach, który z miłości do Jezusa i Maryi wykonał tytaniczną pracę dla pozyskania dusz.


Zrezygnował z błyskotliwej kariery matematyka i wynalazcy... Zrezygnował ze światowej sławy, prestiżu i władzy. I choć założył największy na świecie w owym czasie klasztor oraz dobrze prosperujące wydawnictwa, znany jest przede wszystkim ze swej męczeńskiej śmierci, którą poniósł w obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Miłość do Maryi


Już w dzieciństwie ojcu Kolbe miała ukazywać się Matka Boża. W miejscu, które służyło za domowy ołtarzyk, między dwoma szafami jednopokojowego mieszkania, stała prosta kapliczka z figurą Maryi. Tam mały Maksymilian często wchodził „na rozmowę” z Matką Bożą. Długo się modlił w skupieniu. Potem wstawał odmieniony. Nieraz ocierał łzy...

Na początku matka nie zwracała jeszcze na to uwagi, ale pewnego razu, gdy ujrzała wychodzącego z „kapliczki” wzruszonego chłopca, zaniepokoiła się zachowaniem syna i poprosiła, żeby jej wyjawił, co się stało. Maksymilian nie chciał, ale pod wpływem nalegań powiedział, że bardzo kocha Matkę Najświętszą i że Ona również jego kocha, i mu nawet powiedziała, że... Chłopiec nie dokończył.

Tymczasem matka dalej nalegała. Więc chłopiec kontynuował, że raz, gdy był w kościele i prosił Ją, by mu wyjawiła, co z nim będzie w przyszłości, ukazała mu się w takiej postaci, w jakiej przedstawiona była na obrazie i pokazała mu dwie korony. A potem powiedziała, że biała korona to korona czystości, a czerwona – męczeństwa. Potem jeszcze spytała go, którą koronę chce wybrać, a on odpowiedział, że obie.
Przez całe życie, gdy Maksymilian realizował – za pośrednictwem prasy, a później również radia – kolejne etapy pozyskiwania coraz większej liczby dusz dla dzieła Bożego, zawsze towarzyszyły mu rozważania o czerwonej koronie. Zastanawiał się, kiedy i w jakich okolicznościach przyjdzie mu ją przyjąć. Ale ta myśl nie przesłaniała pracy, którą miał do wykonania jako członek, a przede wszystkim założyciel Milicji Niepokalanej.

Nie wszystko było takie oczywiste w życiu tego świętego człowieka. Wahał się, którą drogą pójść. Szatan kusił go myślą o realizowaniu się w roli naukowca, przed którym cały świat stał otworem. Wszak wszyscy rozpływali się w zachwytach nad jego niezwykłymi umiejętnościami matematycznymi. Trzeba przyznać, że początkowo Maksymilianowi bardzo podobała się ta myśl o zaszczytach i prestiżu. Również bardzo podobała mu się myśl o służbie w wojsku. Dzięki jednak mądrym zakonnikom, którzy przeprowadzili go przez ten trudny okres i dzięki modlitwom kierowanym do Matki Bożej, Maksymilian zdał sobie sprawę, że jego powołanie jest inne.

Milicja Niepokalanej


Podczas pobytu na studiach w Rzymie założył Milicję Niepokalanej. Obserwując rozprzężenie obyczajów, szerzący się ateizm i triumfy masonerii, głoszącej, że – co prawda religii katolickiej nie zwycięży się rozumowaniem, lecz psuciem obyczajów – uznał wraz z kilkoma innymi zakonnikami, że będzie zwalczać bezbożnictwo poprzez naprawę tych obyczajów. W ten sposób narodziła się idea utworzenia Milicji. Mając w pamięci słowa z Księgi Rodzaju: „Ona zmiażdży mu głowę, a On (szatan) czyhać będzie na piętę Jej”, milicjanci pewni triumfu Maryi przystąpili do działania.

Koła Milicji Niepokalanej najpierw powstały wśród krakowskich kleryków, później wśród młodzieży i osób świeckich. Ojciec Maksymilian miał liczne odczyty na temat konieczności zwracania się o pomoc do Matki Bożej. Stworzył bibliotekę. Wreszcie postanowił wydawać miesięcznik, rozpowszechniający ideę Milicji Niepokalanej. Ojciec prowincjał wydał zgodę, zastrzegł jednak, żeby dzieło to realizowano bez konieczności obciążania jego i prowincji kosztami.

Wielu współbraci wyśmiewało się z ojca Kolbe. No bo kto w dobie kryzysu, bez grosza przy duszy chce otwierać pismo. Żartowali z niego: – Maksiu, Maksiu! Puknij się w czoło. Pisma ci się zachciało i własnej drukarni. Tylko jeden z pierwszych gorliwych członków Milicji, o. Wenanty Katarzyniec z seminarium lwowskiego obiecał swoją pomoc. Ale była to już pomoc z Nieba, bo umarł, zanim jeszcze ukazał się pierwszy numer „Rycerza Niepokalanej”.

„Dla Ciebie...!”


Skromny to był numer. Bez okładek, napisany prawie w całości przez założyciela, w nielicznej ilości egzemplarzy. Przechodnie nie chcieli przyjmować go nawet za darmo.

By pokryć dług związany z wydrukiem pisma, ojciec Kolbe wyszedł na ulice kwestować. Mimo zebranych ofiar, wciąż brakowało potrzebnej sumy. Wtedy to wszedł do kościoła, by wyżalić się przed Matką Bożą. Gdy wszystkie te troski Jej opowiedział, gdy wyżalił się do ostatka, wstał z klęcznika i dostrzegł na mensie ołtarza jakieś zawiniątko, a w zawiniątku karteczkę z napisem „Dla Ciebie, Niepokalana!”, a w zawiniątku tyle pieniędzy, że wystarczyło na zapłacenie długu za pierwszy numer miesięcznika.

Z czasem jednak wytrwała modlitwa i praca przyniosły efekt niezwykły. W całym kraju zaczęły powstawać koła Milicji Niepokalanej. Udawało się wydawać „Rycerza Niepokalanej” w coraz większej liczbie egzemplarzy. W pewnym momencie osiągał on ponad milion nakładu. Ojciec Kolbe rozbudowywał wydawnictwo w Niepokalanowie, organizując w nim po mistrzowsku pracę każdej z osób. Papież Pius XI udzielił swojego błogosławieństwa „Rycerzowi Niepokalanej”, a Milicję Niepokalanej obdarzył licznymi odpustami.

W Polsce ojcu Kolbe udało się jeszcze uruchomić gazetę codzienną. „Mały Dziennik” docierał w najodleglejsze zakamarki kraju.

W Kraju Kwitnącej Wiśni


Ojciec Kolbe, gdy już rozbudował w kraju dom zakonny i wydawnictwo, śmiało mógł myśleć o podbijaniu świata dla Królowej Nieba i Ziemi. W tym celu udał się do Nagasaki. Ciężko było polskiemu zakonnikowi w Japonii. Szybko musiał nauczyć się języka, by móc prowadzić zajęcia ze studentami w tamtejszym seminarium. Musiał także zjednać sobie przychylność Japończyków, którym chciał opowiedzieć o Niepokalanej. I tutaj wydawał po japońsku „Rycerza Niepokalanej” i obdarowywał nim napotkanych przechodniów. Z czasem udało mu się nabyć ziemię pod budowę domu dla współbraci oraz wydawnictwa.

Japoński Niepokalanów – osada Mugenzai no Sono rozrastała się. Maryja błogosławiła temu dziełu w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Chcę pójść za mojego kolegę...


Gdy wybuchła wojna, do Niepokalanowa udawali się uchodźcy, prosząc o jedzenie i wsparcie. Nikomu go nie zabrakło. Ojciec Kolbe osobiście opiekował się rannymi żołnierzami. Nigdy nie tracił spokoju ducha, nawet gdy Niemcy przeszukiwali klasztor. I choć wszystko plądrowano i niszczono, on powtarzał:

Jakie by to było szczęście bracia moi, gdybyśmy mogli krwią własną przypieczętować to, czego nauczamy. To byłoby największe szczęście na tym świecie. I by pocieszyć zmartwionych zakonników, stale powtarzał:
– Lecz wy się nie martwcie, gdy mnie zabraknie. Matka Najświętsza bowiem wszystkim pokieruje na większą chwałę Boga.

Zabrany z Niepokalanowa i później przewieziony do obozu koncentracyjnego, Maksymilian Kolbe dał najlepsze świadectwo tego, w co wierzy. Pocieszając w Auschwitz braci współwięźniów i nadając sens życiu obozowemu, wspiął się na wyżyny świętości. To, o czym marzył, miało się ziścić wtedy, gdy komendant wybierał spośród więźniów tych, którzy mieli zginąć śmiercią głodową w odwecie za ucieczkę jednego z nich.

Komendant wskazał od niechcenia mężczyznę stojącego obok Maksymiliana.

– O Jezusie Święty
– płakał mężczyzna. – Na śmierć głodową! A w domu czeka mnie żona i dzieci... Boże! Ja nie chcę umierać!

Ojciec Maksymilian bardzo przeżywał rozpacz swego sąsiada. Popatrzył mu w oczy i już postanowił. Uśmiechnął się do swego postanowienia, wystąpił z szeregu i zaczął zmierzać w kierunku komendanta Fritscha.

– Co się stało?
– krzyknął jeden z oficerów, chcąc zmusić go do powrotu.

Tymczasem ojciec zbliżył się do komendanta i powiedział spokojnym głosem:

Chcę pójść na śmierć za swego kolegę. Proszę mnie przeznaczyć na jego miejsce.
Zaskoczony komendant zamilkł na chwilę. Z niedowierzaniem mierzył Maksymiliana wzrokiem, a potem spytał:

– Zawód?


– Ksiądz katolicki
– odpowiedział Maksymilian.
– Dlaczego chcesz pójść za tamtego?


– On jest potrzebny swoim dzieciom i żonie. Ja już nikomu.


Komendant wciąż jeszcze nie dowierzał temu, czego był świadkiem. Przez chwilę się zastanawiał nad tym, co zaszło, bo nie mógł zrozumieć tego dziwnego człowieka. Po chwili coś w nim pękło... Opanował się.

– Zgadzam się!
– rzucił z wysiłkiem, ale i z ulgą.
 
* * *

W głodowym bunkrze mijały dni. Ojciec Maksymilian wraz ze swoimi towarzyszami modlił się głośno i śpiewał. Wtórowali mu więźniowie z sąsiednich bunkrów. Podziemie zamieniło się w katakumby, w których wierni chrześcijanie przygotowywali się na śmierć i wielbili Pana. Z każdym dniem ich głosy cichły, przemieniając się w szept, by wreszcie zamilknąć. Po trzech tygodniach zniecierpliwieni Niemcy czterem pozostałym przy życiu, w tym ojcu Maksymilianowi, postanowili wstrzyknąć fenol.

Ojciec Maksymilian umarł 14 sierpnia 1941 r. śmiercią męczeńską z miłości do bliźniego. W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którą tak ukochał.

Agnieszka Stelmach


Na podstawie „Dwie korony” Gustawa Morcinka.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Twoja wiara cię uzdrowi!
Bezspornie kwestia zdrowia jest bardzo ważna. Zwrócił też na nią uwagę Kościół Święty, nadając Matce Najświętszej tytuł Uzdrowienia Chorych, św. Józefowi – Nadziei Chorych, a także ustanawiając świętych patronów, których przyzywamy w różnych dolegliwościach.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Niebo zaczyna się w Fatimie
Łukasz Dankiewicz

Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.

 

W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.


Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…


Tam, gdzie mówiła Maryja


Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.


Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.


Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.


Szlakiem portugalskiej historii


W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.


W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.


Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.


Słowa podziękowania


Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.


Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!


Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.


* * *


Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi


W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.

Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.

28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.

Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.

KG

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.

Anna z Ostrowca

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!

Stała czytelniczka Zofia

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!

Tadeusz z Pomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.

Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.

Maria z Choszczna

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.

Marian z Garwolina

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.

Regina z Lubuskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…

Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!

Ewa