Rozważając o współczesnym kryzysie wiary, warto przypomnieć, że zazwyczaj słabość jednych współistnieje z heroizmem drugich. Przykłady prześladowań katolików można by wymieniać godzinami. Tu pochylimy się na moment nad sytuacją, w jakiej znalazły się Kościoły greckokatolickie pod butem bezbożnego komunizmu.
Papież św. Jan Paweł II, w czasie swojej jedynej pielgrzymki na Ukrainę w 2001 roku, beatyfikował we Lwowie aż 28 osób, z czego 27 było męczennikami. W grupie tej znalazło się dziewięciu biskupów, siedmiu księży diecezjalnych, trzy zakonnice i siedmiu zakonników, a także jedna osoba świecka.
NAJBARDZIEJ RYZYKOWNY „ZAWÓD”: BISKUP
Kościół greckokatolicki w przedwojennej Polsce był podzielony na trzy diecezje (eparchie): lwowską, stanisławowską i przemyską oraz specjalną administrację apostolską Łemkowszczyzny z siedzibą w Sanoku. Administratorzy trzech z tych czterech wspólnot ponieśli śmierć męczeńską w pierwszych latach po II wojnie światowej: błogosławiony biskup Grzegorz Chomyszyn ze Stanisławowa, dwukrotnie aresztowany, oddał ducha w 1945 roku w więzieniu NKWD w Kijowie, błogosławiony biskup Jozafat Kocyłowski z Przemyśla zmarł w 1947 w kolonii karnej Czapajiwka pod Kijowem, a błogosławiony biskup Grzegorz Łakota, który miał zostać ordynariuszem oddzielnej diecezji sanockiej (ostatecznie, po utworzeniu administracji apostolskiej, zarządzał jej wschodnią częścią jako pomocniczy biskup przemyski), został zamęczony w 1950 roku w łagrze pod Workutą. Ponadto w 1949 roku w Karagandzie odszedł do Boga bł. biskup Nykyta Budka, pomocniczy biskup lwowski.
Na terenach, na których grekokatolicy stanowią mniejszość, Kościół greckokatolicki nie tworzy diecezji, lecz egzarchie. I tak, na przeważnie prawosławnym Wołyniu, Podlasiu i Polesiu egzarchą grekokatolików był bł. biskup Mikołaj Czarnecki, który zmarł w 1959 roku we Lwowie po powrocie w fatalnym stanie zdrowia z zesłania. Obrazu bezwzględnej walki władz sowieckich z hierarchami Kościoła greckokatolickiego dopełnia Zakarpacie. Ten region ze stolicą w Mukaczewie, który przed II wojną światową należał do Czechosłowacji, w 1944 roku został przyłączony do sowieckiej Ukrainy. Eparchą diecezji mukaczewskiej był wtedy bł. biskup Teodor Romża. W 1947 roku został ciężko pobity przez żołnierzy NKWD, a następnie zamordowany w szpitalu przez współpracownice sowieckich służb specjalnych przebrane za pielęgniarki.
Oznacza to, że w ciągu kilku lat po wojnie wszystkie greckokatolickie diecezje straciły swoich zwierzchników, także lwowska, w której abp Andrzej Szeptycki zmarł śmiercią naturalną w 1944 roku, a władze sowieckie nie pozwoliły na wybór następcy. Po jego śmierci Kościół greckokatolicki na sowieckiej Ukrainie został zdelegalizowany, a wszystkie diecezje oficjalnie przeniesiono do Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, która stała się narzędziem w rękach Stalina i służb specjalnych. Niepokorni kapłani greckokatoliccy, którzy odmówili przejścia na prawosławie, działali odtąd w podziemiu.
Ich sytuacja nie zmieniła się niemal aż do rozpadu Związku Sowieckiego. Pomocniczy biskup stanisławowski, bł. Symeon Łukacz, po 10 latach spędzonych w łagrze został ponownie aresztowany i zmarł w 1964 roku w więzieniu pod Stanisławowem. Jego bliski współpracownik, biskup koadiutor bł. Iwan Słeziuk, nie zaznał spokoju od ciągłego nękania przez KGB i przesłuchań aż do śmierci w 1973 roku. Pół roku wcześniej w kanadyjskim Winnipeg odszedł bł. biskup Wasyl Wełyczkowski. Jako wielokrotnie więzionego przez władze sowieckie i zmarłego na wygnaniu Kościół również jego uznaje za męczennika.
ŻADEN PROBOSZCZ NIE BYŁ BEZPIECZNY
26 czerwca 1941 roku błogosławiony ks. Mikołaj Konrad wracał na plebanię w Stradczu, wsi położonej na zachód od Lwowa, od chorej kobiety, której udzielił ostatniego namaszczenia. Szedł z nim kantor miejscowej cerkwi, bł. Włodzimierz Pryjma, mąż i ojciec trójki dzieci. Miało to miejsce cztery dni po ataku Niemców na Związek Sowiecki. Krążący po okolicy patrol NKWD uznał ks. Konrada i kantora Pryjmę za „faszystowskich dywersantów”. Zostali zastrzeleni.
Tego samego dnia ks. Andrzej Iszczak został zabity bez żadnego konkretnego powodu przez wycofujące się oddziały Armii Czerwonej w miejscowości Sychów (obecnie osiedle w granicach Lwowa). Błogosławiony ks. Emilian Kowcz zginął w 1944 roku w hitlerowskim obozie koncentracyjnym na Majdanku. Błogosławiony ks. Piotr Werhun zmarł w 1947 roku w Angarsku pod Irkuckiem, bł. ks. Mykoła Cechelski został zamęczony w 1951 roku w łagrze Jawas w rosyjskiej Republice Mordowii, a bł. ks. Aleksy Zarycki odszedł pod Karagandą w 1963 roku.
Wyjątkowo straszną śmierć poniósł w 1949 roku bł. ks. Roman Łysko z Gródka Jagiellońskiego. W więzieniu NKWD we Lwowie wielokrotnie podsuwano mu do podpisania deklarację konwersji na prawosławie. Po kilku odmowach został brutalnie pobity przez enkawudzistów, a następnie zamurowany żywcem w ścianie więzienia, gdzie umarł z głodu.
MĘCZEŃSTWO OSÓB KONSEKROWANYCH
Błogosławiona siostra Tarsycja Maćkiw posługiwała w Zgromadzeniu Sióstr Służebnic Niepokalanej Panny Maryi w Krystynopolu. 17 lipca 1944 roku, w dniu wyparcia z miasta Niemców przez oddziały Armii Czerwonej, do furty klasztornej zadzwonił sowiecki żołnierz. Siostra Tarsycja akurat pełniła tam służbę. Otworzyła, po czym została zastrzelona serią z pistoletu maszynowego. W czasie procesu przed sądem wojskowym czerwonoarmista przyznał się, że zabił zakonnicę z nienawiści do Kościoła.
W grupie 27 męczenników znalazły się także dwie greckokatolickie józefitki. Błogosławiona siostra Olimpia Bida została aresztowana przez NKWD za prowadzenie tajnego nauczania religii i zesłana do łagru pod Tomskiem w Rosji, gdzie zmarła w 1951 roku. Błogosławiona siostra Laurencja Harasimiw została aresztowana z tego samego powodu i zmarła w tym samym łagrze, rok później niż siostra Olimpia.
Błogosławiony ojciec Leonid Fiodorow, studyta, jako jedyny z opisywanej grupy męczenników nie był Ukraińcem ani Rusinem, tylko Rosjaninem. Był egzarchą petersburskim Rosyjskiego Kościoła Katolickiego, który zachował prawosławną liturgię, ale uznał zwierzchnictwo papieża. Zginął jako pierwszy z 27 męczenników, już w 1935 roku, w łagrze nad rzeką Wiatką. Drugim studytą zamęczonym przez sowieckie władze był bł. ojciec Klemens Szeptycki, egzarcha apostolski Rosji, prywatnie wnuk polskiego pisarza Aleksandra Fredry. Zmarł w 1951 roku w więzieniu we Włodzimierzu nad Klaźmą.
Do grona błogosławionych męczenników zaliczono także trzech ojców bazylianów z jednego klasztoru w Drohobyczu. Błogosławieni ojcowie: Seweryn Baranyk i Joachim Sieńkiwski zostali zamordowani w czerwcu 1941 roku w czasie straszliwych „masakr więziennych” NKWD, masowych likwidacji więźniów bez wyroku sądowego, dokonywanych tuż przed wkroczeniem Niemców. Błogosławiony ojciec Witalis Bajrak cudem uniknął wtedy śmierci, ale Sowieci o nim nie zapomnieli. Gdy wrócili do Drohobycza, w 1946 roku pobili go na śmierć w tym samym więzieniu, w którym pięć lat wcześniej zamordowali jego współbraci.
Pozostali w tym gronie jeszcze dwaj greckokatoliccy redemptoryści. ¬Błogosławiony ojciec Zenon Kowalik zginął w celi więzienia NKWD na Brygidkach we Lwowie, gdzie według relacji świadków został ukrzyżowany na drzwiach swojej celi… Błogosławiony ojciec Iwan Ziatyk, pochodzący z Odrzechowej pod Sanokiem, zmarł w 1952 roku w łagrze Brack pod Irkuckiem.
EPILOG
Dopiero 31 marca 1991 roku dekret Stalina delegalizujący Kościół greckokatolicki został anulowany przez władze sowieckie w Kijowie. Pięć miesięcy później Ukraina ogłosiła niepodległość. Większość przymusowo „przechrzczonych” na prawosławie parafii przeszła do nowo utworzonej Ukraińskiej Cerkwii Greckokatolickiej. Obecnie liczy ona 4,5 miliona wiernych.
Dziś, kiedy dopada nas smutek i rozgoryczenie z powodu postępującego kryzysu Kościoła, możemy wspomnieć życie i śmierć dwudziestu siedmiu greckokatolickich męczenników. Aresztowani, zakatowani pracą ponad siły w łagrach, mordowani w więzieniach i we własnych domach, wierni wszystkich stanów, od biskupów do prostych zakonnic, dali świadectwo wiary w nieludzkich czasach. Wydawało się, że z tego Kościoła nic już nie zostanie, że prześladowania zetrą go na proch. A jednak nasi bracia grekokatolicy przetrwali ten straszliwy kryzys prześladowań.
Czyż i my nie przetrwamy więc obecnego kryzysu?
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel