Temat numeru
 
Kapłaństwo – wychowanie do świętości
O. Jacek Woroniecki OP

Wychowanie kapłańskie to przerobienie całego swojego ja na modłę Chrystusową, to uświęcenie osobiste i wyrobienie w sobie charakteru w sposób najbardziej odpowiadający celowi, któremu ma służyć kapłaństwo. Sacerdos – alter Christus.

(…) Usposobień do stanu duchownego nie ma, ale każde zdrowe i normalne usposobienie może być tak wychowane, aby się stać podkładem mocnego powołania kapłańskiego, i pracę tę każdy kandydat do stanu duchownego musi nad sobą przeprowadzić w czasie swojego pobytu w seminarium. Tego spodziewa się po nim Kościół w tym okresie przygotowawczym jego powołania, do tego zmierza cała ta pomoc i opieka duchowa, którą go w seminarium otacza – na tym wreszcie i sąd swój w ostatecznej linii oprze w chwili, kiedy trzeba będzie go na zawsze przez święcenia wyższe ze sprawą Bożą związać.

Światło światasól ziemi


Już w Starym Przymierzu mamy z całą siłą wyrażone żądanie Boga, aby ci, co się Jego służbie poświęcają, byli świętymi. (…)

Jasne jest, że dawszy w Nowym Przymierzu Swym wiernym tak cudowne i potężne środki do uświęcenia się, Chrystus w pierwszej linii spodziewa się, że korzystać z nich będą ci, których do Swej służby powołał, aby byli światłem świata i solą ziemi (Mt 5,13–14). (…)

Chrystus uniezależnił daną kapłanom sakramentalną moc uświęcania dusz od ich osobistej świętości, tak iż dosięga ona dusz wiernych tak samo za pośrednictwem najświętszego z nich, jak i najniegodniejszego. Uczynił On to i ze względu na wiernych, którym przez to dał większą pewność dostąpienia łask sakramentalnych i ze względu na samych kapłanów, którym by w przeciwnym razie było nieraz bardzo trudno określić, jakiego stopnia świętości potrzeba z ich strony, by sakramenta przez nich udzielane mogły wywrzeć swój wpływ.

Oczywistym jest jednak, że czyniąc ich w ten sposób Swymi narzędziami przekazującymi duszom wiernych świętość Jego, a nie ich własną, Chrystus nie myślał zwalniać ich od dbania o świętość osobistą; owszem, do tego stopnia Mu o nią chodziło, że i do tych łask, które przez nich zsyła innym, dodał cały szereg takich, które dla duszy kapłana godnie sprawującego sakramenta są przeznaczone, natomiast gdy śmie je niegodnie sprawować, wówczas te łaski, uświęcające innych, jemu, gdy przez niego przechodzą, jeszcze bardziej śmierć zadają, skoro sprawowanie sakramentów w stanie grzechu zawsze nowy grzech stanowi.

Wina spada na niegodne sługi Boże


Są zresztą jeszcze inne poboczne racje, które nawet w sprawowaniu sakramentów wymagają od kapłanów świętości. Oto sakramenta nie odbywają się bez akcji, w cichości i milczeniu, przeciwnie, mają one swoją stronę liturgiczną, która im służy za oprawę i do łask sakramentalnych dodaje łaski płynące z modlitw zanoszonych przez kapłana do Boga. Te łaski zależą zupełnie od świętości kapłana i choć wartością nadprzyrodzoną ustępują łaskom sakramentalnym, to wierni mają także do nich prawo i kiedyś na Sądzie Bożym będą mogli się o nie dopomnieć. Oprócz tego, łaski sakramentalne, aby na duszę oddziałać, muszą ją znaleźć należycie usposobioną; otóż nieraz się zdarza, że brak świętości kapłanów tak źle wolę ludzką usposabia, iż buntuje się ona przeciw Bogu i zamyka przez to dostęp do swego wnętrza łaskom sakramentalnym.

Św. Franciszek z Asyżu, żyjąc w czasach, w których ogólne obniżenie świętości życia w duchowieństwie wywołało herezję katarów, niepozwalającą przyjmować sakramentów z rąk niegodnych kapłanów, ukląkł raz przed kapłanem znanym z nieodpowiedniego prowadzenia się i nogi mu całował; chciał on przez to pokazać, jak tę godność narzędzia łask Bożych nawet w niegodnym osobniku czcić należy. Ale tak głębokiej wiary u ogółu chrześcijan spodziewać się nie można i choćby nie bez winy byli ci, którzy by dla braku świętości kapłanów odsuwali się od Boga, od Kościoła i od sakramentów, to łatwo sobie wyobrazić, jak wielka część tej winy spada na niegodne sługi Boże, które swym życiem gorszą, miast budować!

Świadectwo wiary


A weźmy teraz to drugie zadanie powołania kapłańskiego, nauczanie i kierowanie duszami. I tu także słowa Chrystusa, odnoszące się do faryzeuszów: Cokolwiek by wam powiedzieli, zachowajcie i czyńcie, ale wedle ich uczynków nie postępujcie, mówią bowiem, a nie czynią (Mt 23,3), zachowały na zawsze swą wartość dyrektywy. Zbawiciel, przewidując ludzkie ułomności Swych sług, chciał w tych słowach bardzo wyraźnie zaznaczyć, że przyjęcie Jego nauki nie może być uzależnione od postępowania tych, co ją głoszą, bo ona ma wartość absolutną, opartą na powadze Boga, a nie na powadze tych, co jej nauczają.

A jednak wiemy, jak potężnym czynnikiem w rozpowszechnianiu nauki chrześcijańskiej jest całkowite przejęcie się nią ze strony tych, co ją opowiadają; jak inaczej się słucha tych, którzy najpierw czynią, a potem mówią; którzy żyją z wiary. I nic w tym dziwnego: wiara nie polega na przyjęciu do umysłu pewnych twierdzeń, ale na przejęciu się nimi do tego stopnia, żeby aż życie podług jej wymogów ukształtować. I jakże do takiego, nieraz trudnego wysiłku może zachęcić ktoś, kto sam tylko ustami głosi prawdy wiary, ale nie myśli dostosować do nich swego życia? Czyż można się dziwić, że jeśli miłość nie przerobi go na modłę przepisaną przez wiarę, której uczył, to będzie on w swym nauczaniu tylko cymbałem brzmiącym (1 Kor 13,1).

Własnym życiem chwałę Bożą szerzyć


Jeszcze bardziej bezpłodna, jeśli nie szkodliwa, będzie jego działalność w kierowaniu duszami. W dziedzinie praktycznej wiadomości nasze nigdy nie są całkowite, jeśli pojęcia i zasady teoretyczne nie zostaną uzupełnione praktycznym i konkretnym ich zastosowaniem; choćby człowiek znał doskonale określenie jakiej cnoty i umiał o niej mądrze rozprawiać, zawsze można powiedzieć, że jej nie zna całkowicie, póki jej nie posiadł sam, póki jest w rozumie jako przedmiot poznania, a nie ma jej w duszy, w samym podmiocie rozumującym; wszystkie najpiękniejsze dysertacje na jej temat nic nie są warte bez praktycznej znajomości praw jej powstania, bez przeżycia w sobie tych walk, które trzeba o nią staczać, tych zabiegów, koniecznych do utrwalenia jej i rozwinięcia w duszy. Kto tego nie przeszedł, ten o pożytecznym kierowaniu wychowaniem cudzym ani myśleć nie może: będzie on jak ci faryzeusze, którym Chrystus Pan zarzucał, że wiążą ciężkie i nieznośne brzemiona i wkładają je na barki ludzkie, sami zaś palcem swym nie chcą ich ruszyć (Mt 23,4). I dlatego to właśnie brzemię, które podobni kierownicy innym na barki wkładają, jest takie ciężkie, że sami oni nigdy nie próbowali go ponieść, że w sobie nie mają miary jego ciążenia, że nie znają praw jego rozwoju i nie umieją go rozłożyć i stopniowo przystosować do cudzych sił; chcą je wcisnąć od razu w gotowej formie, bez względu na stopień, w jakim dusze gotowe są mu się poddać, bez tej umiejętności dopasowania go do bark tak, iżby pomimo swego ciężaru stało się ono i lekkie, słodkie (Mt 11,30 i 1 J 5,3).

Weszliśmy w cały szereg szczegółów, aby wykazać prawdę, która już a priori wydawała się oczywista, a mianowicie, że kapłan obowiązany jest do świętości życia z racji swych zadań kapłańskich względem dusz. Łatwo ten jego obowiązek ująć w jedno krótkie zdanie: mając pracować nad tym, aby ziemia promieniowała chwałą Bożą, aby się na niej Imię Boże święciło, powinien on w pierwszej linii sam własnym życiem chwałę Bożą szerzyć i całym swym postępowaniem przynosić cześć Świętemu Imieniu swojego Boga i Pana,które ma wciąż na ustach.

Oddać się Bogu całkowicie


Obowiązek to wielki i trudny; każdy by powinien się przed nim zawahać, gdyby nie to, że nie samymi siłami przyrodzonymi trzeba będzie go wykonać. Bóg mocą wewnętrzną Swej łaski zawsze gotów wesprzeć tych, którzy Mu się całkowicie oddadzą, a Kościół, ujmując w swe ręce wychowanie przyszłego kapłana, wprowadza go niejako stopniowo i powoli na drogę powołania i ułatwia tym sposobem to gruntowne przerobienie charakteru pod wpływem działania łaski Bożej, które św. Paweł zwykł był tak pięknie nazywać, przywdzianiem Chrystusa (Rz 13,14; Ga 3,27).


* O. Jacek Woroniecki, Królewskie kapłaństwo, Oficyna Wydawnicza Viator, Warszawa 2000, s. 62–66. Tytuł i śródtytuły od redakcji. 

 



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel