Temat numeru
 
Duch Święty jak… powietrze!
Jerzy Wolak

Co mamy na myśli, gdy odmawiając Skład Apostolski wypowiadamy słowa: Wierzę w Ducha Świętego? Wyznajemy wiarę – w Kogo?

 

Niełatwo wierzyć w Trójcę Świętą. I to nawet nie tyle w trójosobowość Jedynego – tę bez problemu da się wytłumaczyć Bożą wszechmocą. Skoro Pan Bóg jest wszechmogący – czyli może wszystko – to znaczy, że może istnieć Jeden w Trzech Osobach. Proste. Co innego stanowi problem – to mianowicie, że z niejednakową łatwością przychodzi nam wiara w poszczególne Osoby Trójcy Przenajświętszej.


Czy Duch jest Bogiem?


Stosunkowo łatwo wierzyć w Boga Ojca – wszak że jest jeden Bóg (…) także i złe duchy wierzą i drżą (Jk 2,19). Bóg Ojciec – najwyższa siła sprawcza wszechświata – jest oczywistością. Trzeba być zakutym postchrześcijańskim ateistą, żeby negować Jego istnienie. Nie pozwoli sobie na to żaden szanujący się wyznawca religii abrahamicznych, zaratusztrianizmu, części hinduizmu, a także wielu kultów naturalnych. Po prostu – z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13,5).


Znacznie trudniej wyznawać wiarę w Syna Bożego. Wprawdzie fakt istnienia człowieka o imieniu Jezus potwierdzają liczne źródła historyczne, również pióra autorów niechrześcijańskich, jak rzymski historyk Publiusz Korneliusz Tacyt, który pisząc o chrześcijanach, nadmienia, iż początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata. Inny rzymski pisarz, Swetoniusz, w biografii cesarza Klaudiusza wspomina fakt wypędzenia przezeń Żydów z Rzymu, ponieważ bezustannie wichrzyli, podżegani przez jakiegoś Chrestosa. Podobną wzmiankę faktograficzną znajdziemy w żydowskim Talmudzie: W wigilię Paschy powieszono Jeszu. Jeszcze półtora wieku po Chrystusie grecki poganin Lukian z Samosaty zanotował, że czciciele tamtego wielkiego człowieka, ukrzyżowanego w Palestynie (…) żywią przekonanie, że po wsze czasy będą nieśmiertelni i że ich życie trwać będzie na wieki.


Ale co innego uznanie istnienia postaci historycznej, a co innego dostrzeżenie w niej Syna Bożego. Nie udało się to przytłaczającej większości starszyzny żydowskiej oraz intelektualnej elity starożytnego Izraela. Przywołajmy Mateuszową relację z procesu Jezusa w pałacu arcykapłana (Mt 26,63–68). Oto najwyższy kapłan Kajfasz zwraca się do Jezusa z pytaniem:

– Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?

Jezus odpowiada bez wahania:

– Tak, Ja Nim jestem.

Wtedy arcykapłan wpada w niezrozumiały amok i rozdzierając swe szaty, przejmująco woła:

– Zbluźnił! Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo.


Zaiste niepojęte to zachowanie wykształconych Żydów, którzy zęby zjedli na studiowaniu proroctw głoszących nadejście Mesjasza i na oczekiwaniu nań. Ale tak się, nieszczęśni, przyzwyczaili do obrazu, jaki sobie w głowach wymodelowali, że gdy stanął On przed nimi we własnej Osobie, z miejsca Go odrzucili. Mało tego! Jak pies ogrodnika zatroszczyli się o to, by swych mniej nadętych pychą współwyznawców odciągnąć od wiary kłamstwem, jakoby uczniowie Ukrzyżowanego przyszli w nocy i wykradli Go, gdy wartownicy smacznie spali…

Tak czy inaczej jednak w Jezusa Chrystusa łatwiej uwierzyć, gdyż w Jego osobie możemy oglądać Boga twarzą w twarz (1 Kor 13,12). Jest on wszak jedyną widzialną Osobą Trójcy Świętej i wielu faktycznie Go widziało – także po Jego zmartwychwstaniu.


Najtrudniej za to przychodzi nam – również wierzącym i praktykującym katolikom – wiara w Ducha Świętego. Nie od dziś katecheci spotykają się z następującą reakcją katechizowanych:

– Czy Ojciec Niebieski, Stwórca wszechświata jest Bogiem?

– Oczywiście!

– Czy Syn Boży sam też jest Bogiem?

Chwila zawahania.

– Yyy…, jest Bogiem…

– Czy Duch Święty jest Bogiem?

– Noo…, chyba taak… Jest w Trójcy Świętej, więc raczej tak…

– Ale czy jest w pełni Bogiem?

Konsternacja. Milczenie.


Niby gołębica


Ducha Świętego najtrudniej sobie wyobrazić – bo przecież wierzymy zmysłami: dusza operuje w nas za pośrednictwem mózgu. Jaki więc obraz ducha rozwijają przed człowiekiem jego władze umysłowe? Zazwyczaj eterycznej czy „ektoplazmatycznej” półprzezroczyście mglistej zjawy jak z tandetnych horrorów. Katolicy na szczęście tak sobie Ducha Świętego nie wyobrażają. Jeżeli już przywołują przed oczy duszy jakiś Jego obraz, to raczej jako gołębicy – zgodnie z zapisem Ewangelii Łukaszowej, jak to podczas chrztu Pana Jezusa w Jordanie Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica (Łk 3,22).


Tak należało ukazać Ducha Świętego, zstępującego na Pana, aby każdy zrozumiał, iż jeśli ma Ducha Świętego, musi być prosty jak gołębica, musi z braćmi utrzymywać prawdziwy pokój, który oznaczają pocałunki gołębi
– przekonuje święty Augustyn z Hippony.


Jednakowoż Ducha Świętego nie wolno utożsamiać z gołębicą, ponieważ to grozi wypaczeniem chrześcijaństwa w stronę religii naturalnej. Duch Święty przecież nie jest gołębiem, tylko się akcydentalnie w takiej postaci objawił. Jak sobie Go zatem lepiej, pełniej wyobrazić? Niezwykle trudne to zadanie, przeto wielu chrześcijan woli sobie Ducha Świętego wcale nie wyobrażać. Nie żeby Go nie uznawali, Boże broń! Nie żeby Go jakoś postponowali – niekiedy wszak kilkanaście razy dziennie wymieniają Jego imię – czy to czyniąc znak krzyża, czy odmawiając modlitwę Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu… Ot, po prostu traktują Go jak część krajobrazu. Tak właśnie – wielu wierzących traktuje Ducha Świętego jak powietrze.


Jak uderzenie wiatru


Ale paradoksalnie są w tym znacznie bliżej prawdy i rzeczywistości, niż by się mogło wydawać (i niż sami to sobie uświadamiają). Przecież Duch Święty w pewnym sensie jest jak powietrze. Sam Pan Jezus utożsamia Go z wiatrem, mówiąc, iż wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża (J 3,8). Apostołowie w dzień Pięćdziesiątnicy odebrali Ducha Świętego jako uderzenie gwałtownego wiatru (Dz 2,2). Oba języki biblijne opisują Go synonimem wiatru, podmuchu, tchnienia (w Starym Testamencie hebrajskim słowem ruah, w Nowym Testamencie zaś greckim słowem pneuma. Co ciekawe, w jakże odległej kulturowo Słowiańszczyźnie sprawa przedstawia się całkiem podobnie – słowo „duch” wyraźnie kojarzy się etymologicznie ze słowem „dech” (od prasłowiańskiego duchъ, opartego na praindoeuropejskim rdzeniu dheu-s-).


Tak, Duch Święty to powietrze, którym oddycha Kościół. A czy można żyć bez powietrza? W środowisku i oddziaływaniu Ducha Świętego żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28). Bez Ducha Świętego żadną miarą nie byłaby w stanie przetrwać Owczarnia Chrystusowa, albowiem – jak uczy święty Augustyn – czym dusza jest w naszym ciele, tym Duch Święty jest w ciele Chrystusa, którym jest Kościół. A czy można żyć bez duszy?


Duch Święty jest wieczny. Duch [pneuma] przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (1 Kor 2,10). Towarzyszy światu od jego stworzenia: Duch Boży [ruah elohim] unosił się nad wodami (Rdz 1,2).

Jaki Ojciec i Syn, taki Duch


Duch Święty pochodzi wszak od Boga Ojca, a kiedy się mówi o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca – tu jeszcze raz odwołajmy się do świętego Augustyna – trzeba to rozumieć w taki sposób, że pochodzi On również od Syna, co jednak Syn otrzymał od Ojca. Jeśli bowiem wszystko, co Syn ma, otrzymuje od Ojca, w takim razie od Ojca ma również i to, że od Niego Duch Święty pochodzi.


A pochodząc od Ojca i Syna, nie może Duch Święty być jedynie Ich częścią (tak samo jak Syn nie jest częścią Ojca), lecz jest On pełną Osobą Boską, współistotną z Ojcem i Synem, ponieważ Bóg jako Najwyższa Doskonałość nie istnieje w autonomicznych częściach, lecz każda Osoba Trójcy jest całym Bogiem.


Duch Święty jest Bogiem. Najpełniej i najpiękniej prawdę tę wyraża Symbol Atanazjański – równy autorytetem Symbolowi Nicejsko-Konstantynopolskiemu i Składowi Apostolskiemu, acz niestety rzadziej używany w katolickiej liturgii – w którym padają słowa: Ojca i Syna, i Ducha Świętego jedno jest Bóstwo, równa chwała, współwieczny majestat. Jaki Ojciec, taki Syn, taki Duch Święty. (…) Ojciec Bogiem, Syn Bogiem, Duch Święty Bogiem. A przecie nie trzej bogowie, lecz jeden Bóg.


Jednoznacznie na ten temat wypowiada się również katolicki katechizm. Co prawda w katechizmie z roku 1992 sprawa trochę gubi się w wielomówstwie, za to niezawodny katechizm kardynała Pietra Gasparriego przedstawia ją ze spiżową zwięzłością: Wierzymy w Ducha Świętego tak, jak w Ojca i Syna, ponieważ Duch Święty jest prawdziwym Bogiem, jak Ojciec i Syn, i jest jednym Bogiem z Ojcem i Synem.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego