W marcu ubiegłego roku Ojciec Święty Benedykt XVI podpisał dekret stwierdzający heroiczność cnót Sługi Bożego księdza Luigiego Novarese, Nadzwyczajnego Szambelana Papieskiego i Domowego Prałata Papieskiego Jego Świątobliwości Piusa XII. Najpiękniejszym dziełem ks. Novarese jest wspólnota Cichych Pracowników Krzyża, której jedyny polski dom mieści się w Głogowie nad Odrą.
Luigi Novarese przyszedł na świat 29 lipca 1914 roku jako ostatnie dziecko Giusta Carla i Teresy. Już jako niespełna roczne dziecko stracił ojca, który dopóki żył, codziennie odmawiał nad kołyską najmłodszego syna Sekwencję do Ducha Świętego. W dniu śmierci męża Teresa miała trzydzieści lat – dziewięcioro dzieci do wychowania i schorowanych teściów pod opieką. Siłę do wypełnienia tego niełatwego zadania czerpała z głębokiej wiary, a szczególnie z pobożności maryjnej, którą zaszczepiła wszystkim swoim dzieciom. Mały Luigi bardzo lubił odmawiać wspólnie z mamą Salve Regina, którą nazywał „długą modlitwą”.
Pierwsza Komunia… pięciolatka
Pierwszym zdarzeniem sygnalizującym duchową wrażliwość naszego bohatera było przyjęcie Pierwszej Komunii Świętej, które odbyło się w sposób dość niekonwencjonalny. Podczas jednej z porannych Mszy św., w których uczestniczył z mamą jako pięciolatek, po prostu podszedł do ołtarza i wraz ze wszystkimi przyjął Komunię św. Jego pragnienie przyjęcia Pana Jezusa było większe niż matczyny zakaz. Pełna zakłopotania mama, która zorientowała się dopiero po fakcie, szybko oznajmiła o tym kapłanowi. Ten jednak, ku jej zaskoczeniu, przekonawszy się o nieprzeciętnej znajomości katechizmu u małego Luigiego, nie tylko nie skarcił chłopca, ale zezwolił na dalsze przyjmowanie Jezusa w Komunii Świętej.
Przez chorobę do kapłaństwa
Innym ważnym doświadczeniem w życiu Luigiego, kluczowym jeśli chodzi o późniejsze wybory, stała się gruźlica kości, na którą zachorował w wieku dziewięciu lat. Była ona dla dorastającego chłopca nie tylko źródłem wielu cierpień fizycznych, ale i bólu płynącego z rozłąki z rodziną. Wielomiesięczne kuracje w rozmaitych ośrodkach oraz obcowanie z innymi chorymi nie doprowadziły jednak chłopca do apatii, ale wykształciły w nim wrażliwość na ludzkie cierpienie. Pomimo własnych dolegliwości, stał się pocieszycielem wielu chorych, organizując wspólne zabawy i umilając wszystkim czas grą na flecie.
Zaawansowany stan choroby nie dawał, według lekarzy, nadziei na wyleczenie, a raczej wyrokował śmierć. Wrodzony entuzjazm, chęć życia oraz rodzące się wtedy pragnienie służenia innym sprawiały, że Luigi nie przestał wierzyć w powrót do zdrowia. Źródło swojego uzdrowienia widział w pomocy Matki Bożej. Tak bardzo wierzył w moc modlitwy wstawienniczej, że poprosił nawet generała salezjanów, aby o cud jego uzdrowienia modliła się także młodzież z ich oratoriów. Wiara Luigiego i jego rówieśników okazała się wiarą pełną mocy. Po trzech nowennach do Matki Bożej siedemnastoletni młodzieniec został cudownie uleczony. Na początku chciał zrealizować swoje pragnienie pomagania chorym poprzez służbę lekarską. Po śmierci mamy zmienił jednak decyzję – postanowił zostać kapłanem.
Pielgrzymka do Lourdes
Lata seminaryjne Luigi spędził w rzymskim Collegio Capranica. Święcenia kapłańskie przyjął 17 grudnia 1938 roku w Bazylice Laterańskiej. Pierwsze lata swojego kapłaństwa spędził w Rzymie, gdzie od 1941 roku pracował w Watykańskim Sekretariacie Stanu, w Urzędzie Informacji dla Jeńców Wojennych. Równocześnie był duszpasterzem w różnych rzymskich parafiach. Pośród wielkich watykańskich zadań nie zapomniał jednak o swoim młodzieńczym ideale posługi chorym i cierpiącym. Zaledwie pięć lat po swoich święceniach, w maju 1943 roku zainicjował działalność Maryjnej Ligi Kapłanów (Lega Sacerdotale Mariana), której celem jest „pomoc kapłanom znajdującym się w jakiejkolwiek potrzebie” i „zjednoczenie ich wraz z Maryją w miłości Chrystusa”. Obok całorocznych spotkań formacyjno-integracyjnych najbardziej spektakularną, ale i wyczekiwaną przez kapłanów formą rekolekcji była doroczna pielgrzymka do Lourdes. Pierwsza z nich odbyła się w 1952 roku. Od tamtej pory uczestniczy w niej co roku grupa blisko 300 kapłanów z całych Włoch i nie tylko. Dla niejednego kapłana udział w tej pielgrzymce stał się odnowieniem powołania. Wielu po tych rekolekcjach postanowiło wrócić do porzuconego kapłaństwa. Dla innych była to okazja do wyjścia z izolacji spowodowanej chorobą i doświadczenie wspólnoty z innymi kapłanami.
Pod opieką Maryi
W tym cudownym miejscu w sposób szczególny stała się widoczna jego niezwykle uczuciowa więź z Maryją, którą tak wcześnie obrał sobie za matkę. W kapłanach, jako kontynuatorach zbawczej misji Chrystusa, widział ks. Luigi synów szczególnie umiłowanych przez Maryję. Synów, których Zbawiciel przekazał Jej pod krzyżem w osobie Jana. Ale ks. Novarese poszedł w swojej duchowej intuicji jeszcze dalej. Umiłowane dziecko Maryi dostrzega w każdym cierpiącym: skoro bowiem nasze ziemskie matki poświęcają szczególną uwagę dziecku, które jest chore, nie odstępując od jego łóżka i odczuwając jego cierpienie jako własne, tym bardziej czyni to Maryja, najlepsza z matek, roztaczając wyjątkową opiekę nad cierpiącymi.
Sens cierpienia
Novarese, przyciągając chorych do Maryi, nie robił tego jednak po to, by szukali w Niej jedynie leku na złagodzenie bólu, ale by dostrzegli, że ich cierpienie może być łaską, a także cenną formą pomocy bliźnim. Jego odkryciem i radosną nowiną, jaką będzie chciał zanieść na krańce świata, jest prawda o zbawczym cierpieniu Chrystusa, w którym każdy z wierzących może mieć swój udział. Przesłanie Luigiego Novarese dotyka jednego z kluczowych dylematów ludzi wszystkich czasów, odpowiadając na pytanie o sens cierpienia.
W celu głoszenia tej dobrej nowiny o zbawczej wartości ludzkiego cierpienia, założył w Rzymie w 1947 roku Centrum Ochotników Cierpienia (Centro Volontarii della Sofferenza). Ten włoski kapłan był zawsze głęboko przekonany, że chory, niepełnosprawny, cierpiący nie może być jedynie przedmiotem troski duszpasterskiej i opieki udzielanej z zewnątrz, ale sam powinien stać się podmiotem działania apostolskiego. Widział w nich szczególnie umiłowaną i ważną część Kościoła i społeczeństwa. Jego idea dowartościowania tych osób nigdy nie wyrażała się w litości. Nie tolerował postawy bierności czy apatii w cierpieniu. Novarese starał się uświadamiać spotkanym osobom wartość ich cierpienia i pobudzać do dobrowolnego przyjęcia tego daru. Nie chodziło o masochizm czy cierpiętnictwo, jak czasem opacznie interpretowano nazwę Ochotników. Chodziło o zaakceptowanie cierpienia jako naturalnego etapu ziemskiego życia, faktu, który nie omija nikogo, a który jedynie w Chrystusie może zyskać najgłębszy, bo zbawczy sens.
Cisi Pracownicy Krzyża
Kolejnym krokiem w szeroko zakrojonej misji krzewienia ewangelii cierpienia było powołanie do życia Stowarzyszenia Cichych Pracowników Krzyża (Silenziosi Operai della Croce). Jest to wspólnota osób konsekrowanych, sióstr, braci i kapłanów, którzy żyją według rad ewangelicznych. Szczególnym rysem wspólnoty jest konsekracja składana Bogu przez ręce Maryi. Duchowość Cichych Pracowników Krzyża opiera się bowiem na orędziach, które Maryja przekazała światu w Lourdes i Fatimie. Ich działalność wyznacza więc modlitwa i pokuta będąca wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata. Szczególnym zaś charyzmatem jest praca w celu dowartościowania cierpienia. Członkowie stowarzyszenia prowadzą życie wspólnotowe w domach należących do wspólnoty lub też żyją jako osoby konsekrowane w swoich domach rodzinnych. Członkami wspólnoty mogą być także kapłani diecezjalni. Zadaniem Cichych Pracowników Krzyża, wyznaczonym przez ich założyciela, jest prowadzenie apostolatu cierpienia i wspieranie samych chorych i cierpiących w prowadzeniu tego apostolatu. Wspólnota organizuje dla nich rekolekcje oraz opracowuje materiały formacyjne do całorocznej pracy prowadzonej podczas spotkań tak zwanych grup przewodnich.
Pierwsze rekolekcje, jakie ks. Novarese zaproponował chorym, odbyły się już w 1952 roku w sanktuarium maryjnym w Oropie. Inicjatywa została tak dobrze przyjęta przez chorych, że nie tylko chcieli je kontynuować, ale zapragnęli mieć własny dom rekolekcyjny. Skromna suma, jaką wtedy spontanicznie zebrali, nie pozostawiła wyboru duszpasterzowi chorych. Podejmując budowę domu, w czasach gdy Włochy jeszcze odczuwały głęboki kryzys powojenny, a na człowieka niepełnosprawnego patrzono głównie z pogardą, Novarese wykazał się nie tylko głęboką troską o chorych, ale i bezgraniczną ufnością w Opatrzność Bożą i wstawiennictwo Maryi. Już po ośmiu latach powstał dom przeznaczony na pobyt aż dwustu osób.
Posłuszeństwo wobec Boga i Kościoła
By dopełnić obrazu dzieł powołanych do życia przez Sługę Bożego należy wymienić jeszcze Braci i Siostry Chorych (Frattelli e Sorelle degli ammalati) oraz Braci Efektywnych (Frattelli efettivi). Pierwsi to członkowie Centrum Ochotników Cierpienia, którzy ciesząc się zdrowiem, wspierają w wielorakich potrzebach osoby chore. Bracia Efektywni natomiast to osoby, które żyją charyzmatem Cichych Pracowników Krzyża i wspierają ich działania, lecz nie składają ślubów czasowych ani wieczystych, żyjąc w świecie jako członkowie rodzin lub osoby wolne.
Ideą przewodnią, która prowadziła ks. Novarese przez całe życie i motywowała wszelkie jego działania, była postawa posłuszeństwa wobec Boga i Kościoła – pozycja narzędzia w rękach Maryi i Jej Syna. Jego ewangeliczna intuicja, aby uczynić z chorych bogactwo Kościoła, a z cierpienia duchową dźwignię w drodze do osobistej świętości znalazła odzwierciedlenie w nauczaniu kolejnych papieży i wciąż inspiruje do apostolskiego działania tysiące „ochotników cierpienia” na całym świecie. Dzieła ks. prałata Novarese dawno już przekroczyły granice Włoch, zakładając swoje apostolaty na wszystkich kontynentach.
Czekając na beatyfikację
Ks. Luigi Novarese zmarł 20 lipca 1984 roku w Domu Matki Bożej Ozdoby Karmelu w Rocca Priora koło Rzymu. Na wieść o śmierci prałata Novarese, Jan Paweł II powiedział: – Śmierć księdza prałata Novarese to strata nie tylko dla Stowarzyszenia, ale dla całego Kościoła Powszechnego. Jego najbliższa współpracownica, współzałożycielka Cichych Pracowników Krzyża, s. Elwira Miriam Psorulla o jego śmierci napisała: Jestem pewna, że Matka Boska przyszła, aby zabrać ze sobą swego ulubionego syna. Sama przyszła, osobiście! W przeciwnym razie niewytłumaczalny zostałby świetlany uśmiech, jaki drogi Ojciec miał na ustach tuż na chwilę, zanim uszło z niego życie. Uśmiech, który mu pozostał i potem, rozświetlając jego twarz: taki uśmiech mogła mieć tylko dusza zespolona z Bogiem!.
27 marca 2010 roku Ojciec Święty Benedykt XVI wydał dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego Luigiego Novarese.
* * *
Beatyfikacja ks. prałata Novarese wydaje się kwestią czasu. Wszyscy członkowie założonych przez niego dzieł z utęsknieniem czekają na dzień, kiedy zostanie on oficjalnie ogłoszony jako wielki czciciel Maryi, niebieski orędownik chorych i wzór w nadawaniu sensu każdemu ludzkiemu cierpieniu.
Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…
– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.
Zaangażowanie w życie Kościoła
– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.
– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.
Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.
– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.
Duchowni w rodzinie
– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.
– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.
Wspieranie Stowarzyszenia
– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.
Pielgrzymka do Fatimy
– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.
– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.
Oprac. JK
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.
Stanisława ze Śląskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!
Tadeusz z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.
Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.
Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:
W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.
Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!
Mariola – Apostołka Fatimy
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.
Grażyna z Torunia
Szanowny Panie Prezesie!
Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!
Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.
Z Panem Bogiem
Irena z Jastrzębia Zdroju
Szczęść Boże!
Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!
Henryk z Tychów