Szatańskie ataki
Nieprzypadkowe były daty kolejnych szturmów wojsk szwedzkich podczas oblężenia Jasnej Góry. Zwolennik kalwińskich zabobonów mniemając, że nie dosyć srogość swoją nasycić może przez niepokojenie orężem sług Bogurodzicy, umyślił jeszcze zapalczywość swą świętokradztwem powiększyć, wybierał przeto do szturmu dnie ku czci N. Panny przeznaczone(...) Jeden z tych ataków miał miejsce w dniu Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. (...) Jak tylko dzień zajaśniał, miotały działa burzące tak gęsty i straszliwy ogień i od strony północnej i południowej, iż przez ten dzień trzysta czterdzieści kul padło, tak to świeccy zliczyli. Ojcowie bowiem jasnogórscy zajmowali się przez ten czas nabożeństwem według swego zwyczaju, postanowiono odśpiewać suplikacje przed Najświętszym Sakramentem, z którym, gdy po Mszy Świętej procesja wyszła pomiędzy przedmurza, sypały się ogromne złomy murów, a świszczące kule przelatywały nie bez wielkiego przestrachu ponad głowami modlących się(...)
Mnisi coraz częściej mówili o konieczności kapitulacji. Wydawało się, że dalszy opór nie ma sensu. Ojciec Kordecki jednak apelował do sumień: Rozważcie, bracia, co nas do tego przywodzi, że pragnąc uniknąć spodziewanego okrucieństwa nieprzyjaciół, zamyślamy oddać miejsce święte (...) w ręce Szwedów. Jasna Góra znana jest światu z łask i cudów (...); dlatego jej też Szwed, wróg świętej wiary, tak bardzo nienawidzi(...) I jakaż to ta nasza wiara, jaka miłość, jaka wdzięczność względem Boga tak szczodrobliwego dla nas, skoro mało znaczący uszczerbek w doczesnych wygodach zdoła nas odwrócić od strzeżenia i zachowania skarbnicy niebieskich darów wiecznego Króla?(...) Wiedzmy z pewnością, że niczym nie zadamy większego ciosu sobie samym i wolnościom naszym, jak poddając się wraz z Świętą Górą pod władzę kacerstwa skażonego Szweda. Cóż nam przeszkadza w poświęcaniu się nadal dla Boga i N.M. Panny? (...) Przybędzie On i będzie wspomagał nasze usiłowania, byle byśmy tylko na duchu nie upadli, i trudy (...) ochoczo ku czci Jego poświęcili.
Nękani przez wroga i własne słabości...
Nieprzyjaciel nie odstępował od jasnogórskich murów, krążyły też wieści, że Szwedzi ściągają potężne armaty do kruszenia murów, ludzka zaś słabość i pokusy zwątpienia, jakim ulegali sami obrońcy, wyrządzały szkody w ich duszach i łamały serca. Pośród załogi znów pojawiały się osoby, które przychodziły do przeora skarżąc się na udręki i nieuchronność zbliżającej się klęski i próbując go skłonić do rozważenia warunków kapitulacji. Ojciec Augustyn odpowiadał zaś: (...) Chcemy, aby miejsce Przeczystej Dziewicy poświęcone, nie było nigdy bezbożną stopą heretyka skalane. Wy, miłościwi panowie, złamani nieszczęściem, pragniecie sprowadzić rzecz do układów, aby uwolniwszy się od przykrości oblężenia i niewygód wojny, używać nadal bez troski błogiego pokoju. Myślicie, że po poddaniu się naszym będziecie wolni od wszelkich klęsk wojny, skoro z klasztoru wyjdziecie?(...) Poddanie więc stanie się dla nas źródłem nieszczęść i klęsk, przeciwnie zaś, jeżeli znosząc mało znaczące niewygody, pokonamy przy pomocy Bożej zaciętość nieprzyjaciół, wtenczas zyskamy niezawodnie pewny i stały pokój.
Tak pokrzepiani żołnierze nie poprzestawali na samej obronie w obrębie murów. Pod osłoną nocy grupy obrońców atakowały pozycje wroga, co budziło popłoch wśród Szwedów. W odpowiedzi na te wydarzenia z Krakowa nadciągnęły wozy ze sprzętem wojennym dla oblegających klasztor.
Wywołało to zniechęcenie w szeregach jasnogórskich. Ponownie pojawiły się głosy o koniecznej kapitulacji. Ci, jak ich określa o. Augustyn Kordecki, przywiązani do życia i wzdychający do pokoju, pragnęli ugody z nieprzyjacielem. Jednakże starsi ojcowie odpowiadali: Milczymy o najpiękniejszym, a zarazem koniecznym obowiązku obstawania przy Bogu i oddania za Niego, gdyby tego było potrzeba, ochotnie naszego życia(...) Pilnie na to zważać potrzeba, żeśmy się podjęli bronić kościoła Bożego i dobra całej najdroższej ojczyzny, już przez to samo, że broniąc całości Jasnej Góry, usiłujemy odeprzeć bezbożne zamachy heretyków, gdzie tym większa dla nas sława, im większe niebezpieczeństwo. Zaiste! Jeżeli najwyższy Sędzia postanowił ojczyznę naszą do dawnej świetności przywrócić(...) cała siła jej ocalenia z Jasnej Góry pochodzić musi, ta bowiem sama, choć tyle już z ciała ojczyzny uległo wrogowi, została dotąd nietknięta. Tu Najdostojniejsza Pani Nieba, poczytując sobie za rzecz miłą i przystojną nazywać się Królową Polską, zasiąść niegdyś raczyła i uczyniła Jasną Górę stolicą swojego Królestwa(...)
Strach obrońców jeszcze wzmógł się, kiedy pewien mieszczanin częstochowski przekazał wiadomość o planowanym przez Szwedów nowym strasznym uderzeniu. Mający nastąpić niebawem szturm został poprzedzony przez generała Millera listem skierowanym do obrońców twierdzy. Wymieniał w nim środki i wojenne przyrządy, które wnet obrócą klasztor w proch. Apelował do zakonników o rozwagę, wskazywał, iż „staną się winowajcami zburzenia tego sławnego miejsca".
Zbliżało się Boże Narodzenie A.D. 1655. Ofensywa mogła przypaść na dzień Wigilii. Udało się jednak powstrzymać agresora na czas świętej nocy i połowy dnia Bożego Narodzenia.
Ostatnia bitwa
Chociaż była to noc wigilii Bożego Narodzenia, zakonnicy spędzili całą noc bezsennie, rozbiegłszy się po stanowiskach, pełnili poruczone obowiązki: jedni czuwali na murach, drudzy dodawali odwagi załodze, inni dawali baczność na puszkarzy - część jednak większa pozostawała na służbie Bożej w kościele. Przed południem dnia następnego obrońcy Jasnej Góry wzięli udział w uroczystościach liturgicznych Bożego Narodzenia.
O samym południu zagrzmiały działa od północy, a kule tak silnie uderzały o ściany klasztoru, iż je w wielu miejscach przedziurawiwszy, wśród kurzawy i gruzu po korytarzach i zakrętach klasztoru, tu i ówdzie się odbijając, latały i taką trwogą mieszkających napełniały, że się nikt nawet wyjrzeć nie ośmielił. Rzucał teraz Szwed jak najwięcej pochodni z konopi ukręconych, smołą oblanych, a siarką i saletrą wypełnionych. Rozniecały one straszliwy płomień, szczególniej też takie, które tak w żelazne rury były opatrzone, iż na wszystkie strony ogień i ołów miotały(...) Najbardziej ze wszystkich przerażały kule żelazne wydrążone, które w różne strony klasztoru, gdzie się spodziewano najwięcej ludzi, z machin już tlące się rzucone z gwałtownością i trzaskiem, po zapaleniu się nagle wewnątrz będącego prochu, pękały i rozpryśniętymi kawałkami we wszelkim kierunku raniły(...)
Pod wieczór wreszcie jedno ciężkie działo, które najbardziej szkodziło murom klasztoru, pękło i położyło koniec szturmowaniu.Sami Szwedzi opowiadali później o nadzwyczajnych wydarzeniach, które towarzyszyły tego dnia ich atakowi. Mówili o kulach, które wystrzelone w kierunku klasztoru odbijały się od murów i wracały do szwedzkiego obozu. Niemały popłoch wywołało zaś to, co stało się z działem, które tak szkodziło klasztorowi. Zaświadczali o tym zdumieni Szwedzi, że przy ostatnim wystrzale kula odbiła się od murów częstochowskich i uderzyła na powrót w działo niszcząc je, zabijając przy tym artylerzystę. Kulę obnoszono później po szwedzkim obozie, a jej wielkość potwierdzała, iż mogła być wystrzelona tylko z działa szwedzkiego, ponieważ obrońcy klasztoru takich nie mieli.
Cudowna opieka Najświętszej Maryi Panny - jasnogórski triumf
Jeszcze tego samego dnia generał Miller wysłał do obrońców swój ostatni list spod murów Jasnej Góry. Pisał w nim o nieuchronnej zgubie, jaka czeka klasztor, jeśli nie zgodzą się na proponowane warunki. Wymieniał dwie możliwości: albo oddanie klasztoru pod opiekę szwedzkiego króla, albo złożenie przez wszystkich przysięgi wiernopoddańczej Karolowi Gustawowi i jako „zadośćuczynienie" za upór zapłacenie przez zakonników czterdzieści tysięcy talarów, zaś przez szlachtę dwadzieścia tysięcy. Po wypełnieniu tego warunku generał Miller obiecywał odstąpić od oblężenia. Jeśli żadnej z propozycji załoga by nie przyjęła, groził m.in. kontynuowaniem oblężenia i zniszczeniem wszystkich miast i wsi w promieniu trzech mil od Częstochowy. Samym broniącym, jeśli go nie posłuchają, zapowiadał, że będą ścigani jako zasługujący na najsroższą karę.
Następnego dnia w święto św. Szczepana, pierwszego męczennika, przeor postanowił zmiękczyć upór generała Millera i hrabiego Wejcharda wysyłając im w podarunku dwie książeczki: po łacinie i po niemiecku o historii Obrazu Jasnogórskiego. W liście do Millera o. Kordecki odpowiadając na warunki postawione przez Szweda, wspominał o tym, iż samo oblężenie wyrządziło olbrzymią krzywdę temu świętemu miejscu i zalecił generałowi, aby zabiegał o modlitwę mnichów w swojej intencji.
W nocy z 26 na 27 grudnia 1655 roku wojska szwedzkie nieoczekiwanie odstąpiły po sześciu tygodniach od oblężenia Jasnej Góry.
Przeor Jasnej Góry na zakończenie Pamiętnika przypomina, że obrona sanktuarium jest dziełem Bożej Opatrzności i wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny. Wymienia przy tym liczne świadectwa cudów, z których większość potwierdzili sami Szwedzi. Wspomina, iż Miller za przyczynę odstąpienia od Jasnej Góry podawał ukazanie mu się postaci kobiety, która do niego groźnie przemówiła, żeby odstąpił od oblężenia, bo w przeciwnym razie on i całe wojsko zginie. Siostry dominikanki z Piotrkowa relacjonowały, iż kiedy Miller zatrzymał się w ich klasztorze, z wielką uwagą przypatrywał się znajdującemu się tam obrazowi Matki Bożej Częstochowskiej. A kiedy tłumacz prosił siostry o podarowanie małej kopii wizerunku, którą zaraz otrzymał, generał wziął ją od razu z rąk tłumacza. Stąd łatwo było poznać, że generał chciał dostrzec, czy postać, którą widział w nocy, podobna była do obrazu(...) Odebrawszy z rąk tłumacza wizerunek, w te słowa się odezwał: Wcale nie jest podobny do owej dziewicy, która mi się ukazała, bo niepodobną rzeczą jest widzieć równą na ziemi. Coś niebieskiego i Boskiego, czemem się nadzwyczaj przestraszył, jaśniało na jej wspaniałym obliczu.
Pośród Szwedów byli i tacy, którzy twierdzili, że widzieli kobietę, która po murach jasnogórskich chodziła podczas oblężenia, własnymi rękami kierowała działami i dostarczała oręża obrońcom. Atakującym ukazywał się również starzec, którego postać widziała także pewna kobieta - Jadwiga Jaroszewska. Podczas widzenia ów człowiek ubrany na biało odprawiał Mszę Świętą. Panowie Jan Więckowski i Maciej Węgierski (...) poświadczali, że słyszeli opowiadających Szwedów, jako ci widzieli tegoż starca u boku kobiety na murach się pokazującej i pociski szwedzkie odtrącającej. Tym starcem, jak pisze o. Kordecki, był św. Paweł pustelnik, od którego paulini biorą swój początek.
Te i wiele innych dowodów cudownej opieki Maryi zapisał przeor klasztoru o. Augustyn Kordecki, który dodaje: Jasna Góra opieką Maryi wśród popiołów dymiącej się Polski sama jedna nieuszkodzona, sama jedna zachowana dla zbawienia powstającej Rzeczypospolitej(...) Bądźmy więc tego przekonania, że niepodległość Królestwa Polskiego, publiczne i prywatne mienie Rzeczypospolitej, kościołów, cześć Boga i dawne wolności, jedynie za pomocą Maryi Jasnogórskiej zachowane i przywrócone zostały, tak iż bardzo słusznie wyrzec możemy, że Bogurodzica tarczą jest Królestwa Polskiego.
Zwycięska obrona Jasnej Góry zapoczątkowała odwrót fal niepowstrzymanego dotąd szwedzkiego potopu. Zjednoczeni Polacy pod wodzą króla Jana Kazimierza rozpoczęli oswabadzanie ziem, Karol Gustaw musiał porzucić marzenia o polskiej koronie. Przypieczętowaniem związku Polski z Jej królową stały się słynne śluby króla Jana Kazimierza, który złożył je za przyzwoleniem senatu w dniu 1 kwietnia 1656 roku, przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny w katedrze lwowskiej, w obecności dworu i całego ludu.
Wielka Boga - Człowieka Matko, o Przeczysta Panno! Ja, Jan Kazimierz, z łaski Twego Syna Króla Królów Pana mojego i z Twojej łaski król, u stóp Twoich najświętszych na kolana padając, obieram Cię dziś za patronkę moją i moich państw Królową i polecam Twojej szczególnej opiece a obronie siebie samego i moje Królestwo Polskie z księstwami: Litewskim, Ruskim, Pruskim, Mazowieckim, Żmudzkim, Inflanckim, Czernihowskim, jako też wojska obydwu narodów i wszystek mój lud. Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym królestwa mego stanie, Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom świętego rzymskiego Kościoła...
* o. Augustyn Kordecki, Pamiętnik Oblężenia Częstochowy 1655 r., Dom Wydawniczy "Ostoja", Krzeszowice 2001. Tytuł łacińskiego oryginału: Nova Gigantomachia - 1655.
Większość cytatów zamieszczonych w powyższym tekście pochodzi z książki j.w.
– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.
Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. – Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.
Wysłuchane modlitwy
Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. – Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.
Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: – Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.
Zaczęło się od Różańca świętego
Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: – Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” – np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka – wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.
Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.
Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie
W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…
– Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.
– Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.
– Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.
Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: – Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej – oprócz zabytków i wycieczek – podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.
A pani Brygida dodaje: – Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.
Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.
Mariusz
Szczęść Boże!
Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Teresa z Mazowieckiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.
Helena ze Strzegomia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.
Wiesław z Warszawy
Szanowny Panie Prezesie!
Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.
Jolanta
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.
Alina z Gliwic
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!
Z wyrazami poważania i szacunku
Stała Czytelniczka