Często się zdarza, że nasi Czytelnicy piszą o osobach ze swojego otoczenia, które mają ewidentny problem z wiarą w Boga, ale same określają siebie jako „wierzący-niepraktykujący”. Jak rozmawiać z takimi ludźmi? Na co zwracać uwagę w wychowaniu dzieci, żeby taki problem nie zaistniał w naszych rodzinach?
Pochylając się nad tematem „wierzący-niepraktykujący”, musimy odnieść się na samym początku do tego, czym naprawdę jest wiara i czym ona jest dla chrześcijanina.
Wierzę w jednego Boga… Słowa te wypowiadamy wiele razy w ciągu całego naszego życia, jednak w ogóle nie zastanawiamy się nad ich znaczeniem. Wypowiadane wierzę świadczy o naszym otwarciu na Boga, ufności względem Niego i przyjmowaniu za prawdę wszystkiego, co nam objawił w Piśmie Świętym i Tradycji, a nade wszystko przez Osobę Swojego Syna Jezusa Chrystusa.
Wielu ludzi stwierdza, że są wierzącymi, nie bardzo wiedząc, co się kryje pod tym określeniem. Zapytani: Co to jest wiara?, odpowiadają, że jest to uznanie istnienia Boga. Rację mają tylko w bardzo małym stopniu. Weźmy na przykład osobę szatana. On też uznaje, że Bóg istnieje, a jednak jego postawę trudno nazwać wiarą. Mówi o tym św. Jakub Apostoł: Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą (Jk 2,19). Wiara to coś więcej. To przyjęcie i uznanie za prawdę tego, co Bóg mówi. Jednocześnie wiara czyni nas zdolnymi uwierzyć w to, co nie jest proste. Popularny piosenkarz Mietek Szcześniak zauważa, że nie jest żadną sztuką wierzyć w Niego, ale o wiele trudniej jest wierzyć Jemu. Wiara jest przylgnięciem do Trójjedynego Boga, jest całkowitym zdaniem się na Niego. Człowiek musi być świadomy tego, że wszystko zawdzięcza swemu Stwórcy, nawet to, że istnieje. Wiara to także pragnienie Boga, Jego bliskości. Nieważne, czy jesteśmy tego godni, ważne jest, czy jesteśmy „głodni” Boga. Każdy człowiek nosi w sobie to wielkie pragnienie bliskości Boga i bezpieczeństwa, które daje tylko On. Trzeba jedynie odkryć to w sobie.
Dlaczego wierzę?
Chyba każdy wierzący człowiek chociaż raz w życiu zadaje sobie pytanie o sens wiary. Myśląc tylko w kategoriach doczesnych i przyziemnych, wiara i praktyki z nią związane nie mają zbyt wiele sensu. Można to wszystko uznać za pewną tradycję, czasem bardzo piękną lub za jeszcze jeden powód, aby było kilka dni wolnych od pracy. Jednak takie rozumowanie może tylko zniechęcić. Trzeba koniecznie odwołać się do tego, co będzie po naszej śmierci. Życie człowieka na ziemi w porównaniu z wiecznością to mgnienie oka, dlatego bardzo ważne powinno być to, co nas spotka po rozstaniu się z tym światem. To właśnie wiara i życie wiarą sprawiają, że możemy być spokojni o naszą przyszłość po śmierci. Chrystus mówi nam: W domu Ojca mego jest mieszkań wiele (J 14,2) Nasz ludzki umysł nie jest jednak w stanie ogarnąć tej pełni szczęścia, którą ofiarowuje nam nasz Pan i Zbawiciel. Dlatego właśnie przychodzi nam z pomocą wiara – bezwarunkowa, niestawiająca żadnych zbędnych pytań. Sens wiary doskonale określił bł. Piotr Jerzy Frassati, patron studentów: Życie bez wiary nie jest życiem, lecz wegetowaniem.
Wiara czyni cuda
Czytając w Piśmie Świętym opisy wielu cudów: uzdrowień, wypędzania złych duchów, wskrzeszania etc., słyszymy pytanie o wiarę oraz zapewnienie Chrystusa, że cuda były możliwe dzięki wierze danej osoby, jak np. w przypadku niewidomego, którego Pan spotkał pod Jerychem i powiedział mu: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła (Łk 18,42). A przy wskrzeszeniu Łazarza Pan Jezus pyta jego siostrę, czy wierzy w to, że może On sprawić, iż jej brat wróci do życia (por. J 11,25–27). Ktoś może pomyśleć, że teraz cuda się nie zdarzają. Jakżeż bardzo się myli! Wystarczy zajrzeć do jakiejkolwiek książki opisującej znane sanktuarium maryjne, np. Jasną Górę – ile tam znajdziemy przykładów współcześnie dokonujących się cudów. W dzisiejszym świecie cuda też się zdarzają, tylko może wiara ludzi nie jest tak silna, jak w czasach Jezusa Chrystusa… Każdy z nas musi sobie też zdawać sprawę z tego, że wiara nie jest tylko naszym osobistym osiągnięciem. Jest łaską – darem, dlatego mamy o nią nieustannie prosić, tak jak to czynili Apostołowie, mówiąc do Jezusa: Panie przymnóż nam wiary (por. Łk 17,5). Niestety, ciągle o tym zapominamy. Bardzo pięknie modlił się o wiarę św. ojciec Pio, który wołał: Obdarz mnie, Panie, żywą wiarą i zachowaj ją, bym mógł wierzyć i czynić wszystko jedynie dla Twojej miłości.
Czyny, a nie słowa
Ważne jest żebyśmy pamiętali, iż nasza wiara nie może się skończyć tylko na pięknych słowach czy deklaracjach. Wiarą trzeba żyć. Codziennie! Apostoł Jakub pisze w swym liście: Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? (…) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2,14–17). Z drugiej jednak strony musimy być świadomi, że samo wypełnianie Dziesięciu Przykazań nie wystarczy do zbawienia. Dekalog bowiem oparty jest na prawie naturalnym, które obowiązuje każdego człowieka, nawet tego, który nigdy nie słyszał o Bogu i Jezusie. Ważne jest zatem połączenie wiary z uczynkami.
Wierzący-niepraktykujący…
Obecnie wielu ludzi tak siebie nazywa. Pewien ksiądz michalita mawia, że człowieka „wierzącego niepraktykującego” można porównać do człowieka żyjącego-nieoddychającego. Wiemy, że powietrze jest do życia niezbędne, więc powyższe określenie nie ma po prostu sensu. Podobnie brzmi deklaracja alkoholika, że jest abstynentem, tyle że niepraktykującym… Wierzący i niepraktykujący to taki sam absurd, jak kochający kogoś i jednocześnie nielubiący go, pragnący czegoś i unikający tego samego, czego pragnie. Kto tak mówi, nie wierzy w słowa Chrystusa: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne (J 6,54). Taki ktoś nie potrzebuje Mszy św. i nie uznaje, że Bóg w sakramencie pokuty odpuszcza grzechy. Wierzy, że gdzieś daleko jest jakiś Bóg, od święta nawet spojrzy w Jego stronę, ale nie chce, by wchodził On w jego codzienność. Tak zaczyna się budowanie własnej religii, wygodnej i niewymagającej. A praktykowanie to przede wszystkim życie wiarą na co dzień – modlitwa i przyjmowanie sakramentów. Ze chrztem i bierzmowaniem nie ma może zazwyczaj problemów. Najtrudniej jest z Eucharystią, a przecież to w niej Chrystus Pan daje nam Swoje Ciało na pokarm, aby umocnić nas i naszą wiarę. Przyjmowanie sakramentów można porównać do duchowego oddychania. Rezygnując z tego, narażamy się na zachwianie, a nawet utratę wiary.
Nie chowaj wiary pod korcem
Wielu współczesnych ludzi uważa, że wiara jest czymś prywatnym, z czym nie należy się obnosić. Jest to postawa bardzo zła, bowiem inni ludzie powinni widzieć naszą wiarę i praktykowanie jej, inaczej będzie to oszukiwaniem Boga i samego siebie. Dlatego też świadectwo wiary jest obowiązkiem każdego chrześcijanina – każdego katolika. Z tym też łączy się obowiązek głoszenia Słowa Bożego – słowem i konkretnymi uczynkami. Pan Jezus powiedział po zmartwychwstaniu: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16,15). Jednocześnie przypomniał, że wiara jest konieczna do zbawienia.
Pielęgnuj swą wiarę
Chciałbym zachęcić każdego, kto czyta te słowa, aby zatroszczył się o swoją wiarę. Łatwo jest o niej mówić, ale trudniej o nią w sobie samym powalczyć. A o wiarę tak jak i o pokarm doczesny musimy się troszczyć każdego dnia: przez modlitwę, sakramenty święte – w szczególności przez Eucharystię, a także przez czytanie Pisma Świętego. Ks. Tadeusz Dajczer w swej książce napisał, że jest to Księga pełna obecności Boga. Czytając Jego słowa, spotykamy się z Nim, poznajemy Go, uczymy się jak wierzyć i jak żyć wiarą. Ludzie świeccy nie powinni się też bać ani wstydzić rozmowy z księżmi, którzy mimo iż żyją w celibacie, wiedzą o życiu bardzo dużo, a poza tym mają rozległą wiedzę teologiczną, której brak przeciętnemu człowiekowi. Rzeczą bardzo obecnie niedocenianą są rekolekcje, zarówno parafialne w czasie przygotowań do Bożego Narodzenia i Wielkanocy, jak i te tzw. zamknięte, które – pomijając samą możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi – dają doskonałą okazję do pogłębienia swojej wiary. Dla mnie osobiście takie rekolekcje są możliwością naprawdę dogłębnego formowania mojego życia duchowego. Wiarę trzeba zatem nieustannie rozwijać, nie można poprzestać na wierze małego dziecka otrzymanej na Chrzcie Świętym. Wiara musi się rozwijać i wzrastać równomiernie ze wzrostem i rozwojem organizmu i psychiki człowieka.
Pogłębianiu wiary służą też, jak już pisałem, sakramenty, a także modlitwa, szczera i prawdziwa.
Duchowe konkrety
Wyżej wspominałem o sensie wiary. Cóż więc konkretnie daje nam wiara? Ano daje nam ona pewność, że śmierć to nie koniec życia, a jedynie przejście do innej rzeczywistości, lepszej od tej ziemskiej. Jednocześnie daje nam pewność, że zawsze przy nas Ktoś jest (Bóg), dlatego nie jesteśmy sami. Na Pana Jezusa zawsze możemy liczyć, możemy się do Niego zwrócić, kiedy tylko czujemy taką potrzebę. On nigdy nie jest zajęty czy zmęczony. Mamy też wielu innych pośredników – orędowników, do których możemy się zwracać: Maryję oraz rzesze świętych i błogosławionych. Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie swojego życia bez wiary i bez tego, co ona mi daje. Na zakończenie niech zabrzmią słowa samego Pana Jezusa i zamkną tę wypowiedź: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).
– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.
Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. – Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.
Wysłuchane modlitwy
Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. – Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.
Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: – Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.
Zaczęło się od Różańca świętego
Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: – Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” – np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka – wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.
Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.
Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie
W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…
– Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.
– Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.
– Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.
Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: – Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej – oprócz zabytków i wycieczek – podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.
A pani Brygida dodaje: – Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.
Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.
Mariusz
Szczęść Boże!
Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Teresa z Mazowieckiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.
Helena ze Strzegomia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.
Wiesław z Warszawy
Szanowny Panie Prezesie!
Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.
Jolanta
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.
Alina z Gliwic
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!
Z wyrazami poważania i szacunku
Stała Czytelniczka