Problemy
 
Mój syn stracił wiarę…
 Jeden z naszych Czytelników, pragnący zachować anonimowość, pisze o swoim problemie rodzinnym: Mój syn stracił wiarę. Wyśmiewa ją. Mało tego – nie ochrzcił swoich dzieci. Jak w takim przypadku postępować? Jak go nawrócić?

Bardzo współczuję naszemu Czytelnikowi. Serce zawsze najmocniej boli, kiedy człowiek obserwuje, jak jego najbliżsi robią sobie krzywdę, a taką krzywdą jest porzucenie wiary. Dokonuje się ono z różnych powodów. Czasem jest to jakiś moment w życiu, jakieś trudne doświadczenie, choćby śmierć kochanej osoby, gdy człowiek nie umie pogodzić się z sytuacją i szuka winnego w osobie Boga.

Innym razem powodem odejścia od Boga jest pogubienie się w życiu oraz wpływy zewnętrzne – przede wszystkim środowisko żyjące bez Boga, brak przykładu życia wiarą we własnej rodzinie, brak autorytetów. Ale najczęściej człowiek traci wiarę, gdy wcale o nią nie dba, gdy jej nie pogłębia, nie modli się, nie uczestniczy we Mszy Świętej i w życiu sakramentalnym. Gdy nie zadaje sobie pytań dotyczących wiary i nie szuka na nie odpowiedzi. Problemem jest także konsumpcyjne podejście człowieka do życia. Do tego dochodzi działanie złego ducha, który bazując na pysze człowieka, zaślepia go i odciąga od Boga.

Przy problemie utraty wiary można mówić o swoistej drodze odchodzenia od Boga. Są to często etapy rozłożone na wiele lat i następujące jeden po drugim, a czasem zachodzące na siebie. Trzeba pamiętać, że na każdym etapie odchodzenia od Boga budzi się sumienie, które przypomina człowiekowi drogę wiary i życie sakramentalne. Bóg nie odpuszcza tak łatwo w walce o człowieka i jego wiarę. Robi wszystko co możliwe, ale nie pozbawia człowieka wolnej woli. Dlatego człowiek chce się pozbyć wyrzutów sumienia. Zatem odchodzenie od wiary w Boga to odchodzenie od tego, co pierwotne, od natury człowieka zakorzenionej w Bogu i od własnego sumienia. Można wyszczególnić etapy tego duchowego dramatu:

• Oziębłość w wierze:

Powolna rezygnacja z modlitwy; coraz częstsze opuszczanie niedzielnej Mszy Świętej; niechęć do spowiedzi i życia sakramentalnego, czyli bycia znakiem, świadkiem Chrystusa, świadkiem wiary.

• Oschłość w wierze:

Powolne zamieranie poczucia bliskości Boga (nie widzi różnicy między sacrum i profanum; jest mu obojętna postawa na modlitwie, wszystko jedno, czy przed Bogiem się stoi, czy siedzi, czy klęczy; czy się jest na zewnątrz kościoła na Mszy, czy wewnątrz – nie mając ku temu obiektywnego powodu). Zamieranie uczucia miłości do Boga (odnoszenie się do Boga jak do kolegi).

• Krytykanctwo:

Wytykanie wad, błędów, grzechów innym, okazywanie niezadowolenia z czegoś lub kogoś bez ukazywania sposobu poprawienia tych niedoskonałości i bez woli przyjęcia opinii, racji innych – nierzadko będąc tak samo grzesznym czy niedoskonałym; wytykanie grzechów Kościołowi; uznawanie nabożeństw za bezsensowne zgromadzenia ludzi, gdzie odbywa się „rewia mody”; wyśmiewanie pobożności osób starszych; zwracanie uwagi na sposób życia księdza i tłumaczenie własnej niechęci do modlitwy jego niedoskonałościami; zwracanie uwagi na rzekomo nudne kazania, homilie, a nie na głębię liturgii Mszy św.; lekceważenie znaczenia modlitwy indywidualnej, np. Różańca.

• Wątpliwości w wierze:

Stopniowe zanikanie poczucia bliskości Boga; brak sensu ponoszenia jakiejkolwiek ofiary z miłości dla Boga; powątpiewanie w istnienie Boga; chętne włączanie się w rozmowy negujące istnienie Boga; nieusuwanie wątpliwości przez czytanie Pisma Świętego, modlitwę i lekturę książek poruszających i wyjaśniających zasady i problematykę wiary; niepogłębianie wiedzy o wierze i jej zasadach, o liturgii, o modlitwie.

• Niewiara:

Poczucie zadowolenia z tego, że tak wielu ludzi nie wierzy w Boga; poszukiwanie dowodów na nieistnienie Boga; uznanie, że Bóg nie istnieje; uznanie wiary w Boga za wymysł człowieka.

• Wojujący ateizm:

Wyśmiewanie osób wierzących; poniżanie hierarchii Kościoła; bluźnierstwa przeciw Bogu; manifestowanie swojej niewiary; stawanie po stronie szatana – tylko dlatego, żeby „zrobić na złość” Panu Bogu.

Powyższy podział dramatu utraty wiary z grubsza pokazuje, że odejście od Boga dokonuje się zazwyczaj przez to, że człowiek nic nie robi dla wytrwania w wierze. Przecież jeśli nie pogłębia się swojej wiary, nie rozwija jej, tylko pozostaje na poziomie wiary dziecka, które przygotowywało się do Pierwszej Komunii Świętej, czy też zbuntowanego młodego człowieka przygotowującego się do bierzmowania, a przy tym nie modli się, nie przystępuje do sakramentów, to nie ma się co dziwić, że wiara w takim człowieku obumiera.

Czasem taki stan rzeczy jest spowodowany przez samych rodziców. Często brakuje ich przykładu wiary. Brakuje wspólnej modlitwy w rodzinie, wspólnego uczestniczenia we Mszy Świętej w niedziele i święta. Za to dużo krytykanctwa, wyśmiewania wiary i wszystkiego co z nią związane. Oczywiście nie twierdzę, że tak jest w przypadku osoby, która postawiła pytanie, na które próbujemy odpowiedzieć.

Utrata wiary u kogoś nam bliskiego zawsze boli, bo przecież nie chodzi tu o zwyczajną zmianę przekonań. Wiara jest to przecież wezwanie do życia wiecznego, a nawet więcej, jest ona zalążkiem życia wiecznego, którego udziela człowiekowi sam Bóg. Toteż tak jak dziecko zabite w wyniku aborcji nie odżyje, choćby rodzice bardzo tego chcieli, podobnie trudno mieć nadzieję na to, żeby odzyskał wiarę ktoś, kto ją utracił naprawdę i do końca. Bardzo ostro mówi o tym św. Paweł w Liście do Hebrajczyków: Niemożliwe jest bowiem tych, którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, a [jednak] odpadli – odnowić ku nawróceniu (Hbr 6,4–6).

Instynktownie możemy czuć, że odejście od wiary to coś niezwykle poważnego, dlatego gorliwy chrześcijanin na wieść o tym, że ktoś ją utracił, doznaje swoistego bólu serca. I nie można się dziwić temu, że szczególnie ciężko przeżywa się utratę wiary przez osobę bardzo bliską. Wtedy człowiek próbuje – i słusznie! – wierzyć, że córka, syn, brat lub siostra nie utracili wiary do końca, i można ją uratować.

Czasem jednak próbujemy ratować kogoś dla wiary w sposób niemądry. Na przykład – wiedząc, że go tylko zdenerwujemy – powtarzając zachęty, by poszedł do kościoła. Albo w kółko powtarzamy te same, nieprzekonujące argumenty, które dla niego są tylko dowodem naszej bezsilności.

Wydaje się, że punktem zwrotnym w nawróceniu i przemianie człowieka, któremu chciałoby się pomóc wrócić do wiary, jest zobaczenie w jego odejściu szansy dla swojej własnej wiary. Trzeba spokojnie i z uwagą wsłuchiwać się w argumenty, które taka osoba podaje. Wówczas wielokrotnie człowiek przekonuje się, jak powierzchowna jest jego wiara i że w niejednym wymaga ona pogłębienia. Bo skoro w rozmowach z odstępcą nie umiem wyjść poza wciąż te same argumenty, to przecież nie dlatego, że nie da się głębiej spojrzeć na tematy, o których rozmawiamy, ale przede wszystkim dlatego, że ja tego zrobić nie potrafię. Niestety, również w rodzinach głęboko wierzących nieznajomość wiary jest niekiedy duża, co bardzo zmniejsza skuteczność naszych perswazji, kiedy jeden z nas odchodzi od wiary. Otóż, kiedy tak się dzieje, módlmy się za osobę odchodzącą od Boga najpotężniej, jak potrafimy, ale też starajmy się sprostać jej żądaniom uzasadnienia tej nadziei, która w nas jest (1 P 3,15). Nie tylko po to, by odchodzącego przekonać i na powrót przyciągnąć do Kościoła, ale przede wszystkim po to, żeby swoją własną wiarę pogłębić. Świadectwo płynące z wiary w ten sposób pogłębionej będzie z samej swojej natury bardziej przekonujące.

Trzeba na koniec pamiętać, żeby nie robić nic na siłę. Potrzeba dużo cierpliwości i wytrwałości, ale i czasu. Trzeba dużo modlitwy. O modlitwę należy także prosić inne osoby, ponieważ modlitwa we wspólnocie Kościoła ma swoją szczególną moc. Trzeba także osobie tracącej wiarę okazać dużo życzliwości i ciepła oraz wsparcia. Nie ma się co kłócić, sprzeczać czy namawiać i przekonywać na siłę. Jeśli chodzi o chrzest wnuków, to myślę że nie można tu także działać na siłę. Należy rozmawiać, zachęcać, ale nie zmuszać. Modlić się i czekać oraz próbować dotrzeć do serca. Potrzeba wytrwałości i wiary oraz zaufania do Boga, bo On nie poddaje się i nigdy nie przegrywa.

Ks. Marcin Kostka
 


NAJNOWSZE WYDANIE:
U Matki z Guadalupe
W tym numerze „Przymierza z Maryją", zabierzemy Was, Drodzy Przyjaciele, w odległe miejsca, postaramy się wyjaśnić, na czym polega istota postu, czym są wspominane przez Fatimską Panią „błędy Rosji”; zaprezentujemy także sylwetkę bł. Jerzego Matulewicza - arcybiskupa wileńskiego, a zarazem odnowiciela Zgromadzenia Księży Marianów, przypomnimy dlaczego sobota jest dniem Matki Bożej.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Nie skupiać się tylko na sobie

– Do Apostolatu Fatimy należę od lipca 2021 roku. Mam takie przekonanie wewnętrzne, że należy wspierać organizacje, które robią coś na rzecz innych – mówi pani Krystyna, mieszkająca na co dzień w Koźmicach Wielkich koło Wieliczki.

 

Ze Stowarzyszenia otrzymuję „Przymierze z Maryją”, które czytam od A do Z, a także „Apostoła Fatimy”, którego po przeczytaniu przekazuję koleżance, a ona swojej siostrze itd. Obraz Matki Bożej Fatimskiej oprawiłam i powiesiłam w sypialni na głównym miejscu. Figurkę Fatimskiej Pani mam na stoliku, obok mojego łóżka, a drugą przekazałam córce, która mieszka wraz z rodziną w Kopenhadze. Ze Stowarzyszenia dostałam też różaniec, na którym się modlę. Co roku otrzymuję również kalendarz z Matką Bożą Fatimską, który wieszam w kuchni – jestem z niego bardzo zadowolona.


Nie wstydzę się wiary


– Zostałam wychowana w typowo chrześcijańskiej rodzinie. Jestem wierząca i zawsze to podkreślam. Dzieci też wychowałam w takiej wierze. Moją pierwszą parafią była parafia św. Klemensa w Wieliczce, ale odkąd zbudowaliśmy kościół w mojej miejscowości Koźmice Wielkie, należę już do swojego kościoła parafialnego pw. Trójcy Świętej.


– W 2010 roku miałam udar, z którego wyszłam nad podziw dobrze. Jestem pewna, że stało się tak dzięki wstawiennictwu św. Józefa, o którym przeczytałam, że jak się ktoś do niego zwraca, to otrzymuje pomoc. Leżąc w szpitalu, ciągle się do niego modliłam, nie tylko za siebie, ale i za wszystkich, którzy potrzebują pomocy. Mam taki sposób modlitwy i takie przekonanie, żeby nie skupiać się tylko na sobie, ale myśleć też o innych i za nich też się modlić.


Palec Boży


– Chciałam osobiście podziękować za tę łaskę i w 2012 roku wraz z mężem pojechałam do Ziemi Świętej z pielgrzymką Caritasu. Wtedy jeszcze pracowałam i fundusze były większe, dlatego mogłam sobie pozwolić na taki wyjazd. Teraz jestem emerytką, dlatego gdy usłyszałam, że zostałam wylosowana na pielgrzymkę do Fatimy, to bardzo się ucieszyłam i podziękowałam Panu Bogu. Wydaje mi się, że to jest Palec Boży i nagroda za moje datki na rzecz Afryki, ponieważ staram się
wspierać różne organizacje, które do mnie piszą i proszą o ofiary.


– Mąż był bardzo zaskoczony i miał pewne obawy, że to może jakieś oszustwo, ale ja byłam przekonana, że choć jest wiele organizacji oszukujących ludzi, to wiedziałam, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi jest prawdziwe i uczciwe. Mąż pojechał ze mną do Fatimy i przekonał się o tym sam. Podobnie jak ja był bardzo zadowolony.

Świetnie zorganizowana pielgrzymka


– To był mój pierwszy raz w Fatimie. Zawsze chciałam tam pojechać. Pielgrzymka była świetnie zorganizowana. Pani przewodnik miała bardzo dużą wiedzę. Wprawdzie teraz nie było z nami księdza, ale wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką: w pierwszy dzień byliśmy na Mszy Świętej, którą sprawował kapłan ze Słowacji, a na drugi i trzeci dzień była Msza, w której wzięliśmy udział z innymi grupami z Polski.


– Podczas pielgrzymki kupiłam sobie szkaplerz, który poświęciłam od razu w sanktuarium. Szkaplerz poświęcony Matce Bożej dostałam wprawdzie wcześniej ze Stowarzyszenia, ale gdzieś zgubiłam i dlatego kupiłam nowy.


Matka Boża Fatimska ocaliła nas!


– Mam pięcioro wnucząt. Ostatnio, gdy wracaliśmy z wnuczką z przedszkola, z podporządkowanej ulicy wyjechał samochód i nie zatrzymując się, sunął wprost na nas. Myśleliśmy, że będzie wypadek, a on tuż przed naszym autem wykręcił i zahamował. W ten sposób uniknęliśmy wypadku, a ja wtedy powiedziałam do mojej wnuczki Elenki: – Widzisz! Ocaliła nas Matka Boża Fatimska, bo miałam szkaplerz na szyi. Później, przez całą drogę powrotną do domu wnuczka powtarzała: Matka Boża Fatimska ocaliła nas od wypadku!

Pozdrawiam serdecznie Zarząd Stowarzyszenia i wszystkich Apostołów Fatimy.

Życzę szczęśliwego Nowego Roku!


oprac. Janusz Komenda


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Jestem Apostołką Fatimy. Każda kampania zorganizowana przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi jest wielką nauką pobożności i poświęcenia się Matce Bożej, która może rozwiązać wszystkie problemy, jakie nas dotykają. W moich modlitwach polecam Bogu i Matce Najświętszej wszystkich pracowników Stowarzyszenia. Życzę, aby Wam Pan Bóg błogosławił w Waszej codziennej pracy. Z Panem Bogiem!

Zofia z Mazowsza

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Kocham Maryję i Jezusa od dzieciństwa i tak myślę, że mam za to wielką zapłatę, bo trzy razy będąc w bardzo trudnej sytuacji, uniknęłam śmierci. Gdy byłam w lesie, przewróciło się na mnie drzewo, uderzyło mnie w głowę i straciłam przytomność, a mimo to nic złego poza bólem głowy, ramion i kręgosłupa mi się nie stało. Następnie w 2016 roku miałam masywną zatorowość płucną, a w 2020 roku następną. W miarę możliwości pragnę wspierać akcje ochrony dzieci nienarodzonych. Być może poprzez nasze prośby i modlitwy do Maryi i Jezusa kobiety opamiętają się i przestaną zabijać swoje poczęte dzieci, może ruszy ich sumienie, że ich nienarodzone dzieci nie są niczemu winne.

Halina z Mazowieckiego

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

W pierwszych słowach mojego listu serdecznie Pana pozdrawiam, życząc Panu wielu sił i mocy płynącej z Najświętszego Sakramentu w tej nieustającej i żmudnej pracy, jaką jest Pańska działalność. Przede wszystkim również pragnę złożyć Panu gorące podziękowania za wszystkie listy, które od Pana otrzymywałam i otrzymuję, które czytam zawsze z wielkim zainteresowaniem oraz z ogromną cierpliwością, gdyż sama nie mam wyrobionego daru, aby móc na wszystkie odpowiadać. Na marginesie dodam, że całą korespondencję od Pana przechowuję w prawie trzech segregatorach. Dziękuję również za wszelkie inne przesyłki, a w szczególności za pisma: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”. Przyznaję, że obydwa periodyki czytam zawsze od deski do deski, czekając na nie z utęsknieniem, gdyż bez nich już nie wyobrażam sobie po prostu dobrze przeżytego dnia. Tym drugim z pism dzielę się również z moim sąsiadem, dając mu je do przeczytania. I chociaż niektóre artykuły w „Polonii Christiana” nie zawsze napawają optymizmem, niejednokrotnie wręcz smutkiem, lękiem i goryczą, opisując trudne czasy i rzeczywistość, której nie owijają w bawełnę, to zawsze cieszę się, kiedy pisma do mnie docierają i nie mogę doczekać się kolejnego nowego egzemplarza, najbardziej dziękując Maryi, że o mnie wciąż pamięta. Ponadto sądzę, że celowe okłamywanie jest jak zdrada, a nieopisywanie rzetelnie prawdy przez dziennikarzy i redaktorów z mediów przeciwnego nurtu, nastawione przede wszystkim na pranie mózgu i robienie z niego przysłowiowej wody, jest nie tylko szkodliwe, ale jest też najpodlejszą ze zdrad… Dlatego też wolę wziąć do ręki magazyn „Polonia Christiana” czy też „Przymierze z Maryją”, gdyż one kształtują nasze poglądy i charaktery, z nich też czerpię przydatną wiedzę i otrzymuję prawdziwe informacje, a przy tym – podobnie jak Pismo Święte – w dużym stopniu służą mi radą w wielu różnych kwestiach. Krótko mówiąc, pisma „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana” są mądre i natchnione, dlatego wspieram je finansowo. Na zakończenie tego mojego listu chciałabym przeprosić Pana za moje wcześniejsze milczenie i jeszcze raz życzyć Panu wielu sił i pogody ducha od Pana Jezusa i Maryi mimo przeciwności oraz dla całego Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi i wszystkich redaktorów, a także Przyjaciół „Przymierza z Maryją” i pisma „Polonia Christiana”.

Anna z Włocławka

 

 

Szczęść Boże!

Po dłuższym milczeniu z mojej strony, chciałam wraz z moim mężem podziękować Wam za wszystko, co otrzymujemy od Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Nie będziemy wymieniać poszczególnych materiałów, bo brakłoby kartki. Bóg zapłać za to, że przyjęliście nas do grona czcicieli Matki Bożej Fatimskiej. Dziękujemy za to dzieło, jakie tworzycie. W dzisiejszym chaosie cały czas szukamy Boga (chociaż de facto, to On nas szuka i znajduje). Dobrze, że jesteście i działacie, bo przecież tyle nierozumienia i mieszania prawdy z kłamstwem jest wszędzie…

Jesteśmy też odbiorcami Waszych programów i audycji internetowych. To jest piękne! Nie umiemy tego wyrazić słowami. Powtórzymy więc – dobrze, że jesteście i Prawda jest przekazywana! Niech Pan Bóg Wam zawsze błogosławi, a Matka Najświętsza okrywa Wasze dzieło Swoim płaszczem. Z Panem Bogiem!

Ewa i Bogdan ze Śląska

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za Wasze przesyłki, za „Przymierze z Maryją” i za setny numer magazynu „Polonia Christiana”. Historia powołania Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi jest mi znana. Podzielam Waszą odwagę i inicjatywę. Przypomina mi to czas, kiedy byłem starostą semestru na uczelni.

Otrzymałem od Pana Prezesa podziękowanie za moją pracę, jestem Panu za to bardzo wdzięczny. (…) Ja każdego dnia jestem na Mszy Świętej, która jest odprawiana w kościele Matki Bożej Częstochowskiej, a wieczorem odmawiam Różaniec wraz z widzami telewizji TRWAM. Modlę się za rodzinę, za Was, a także za wszystkich biednych powodzian. To straszna klęska. Ale mimo wszystkich trudności i dramatów, pragnę złożyć Panu gratulacje i wyrazy szczerego szacunku w związku z jubileuszem 25-lecia działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. To szmat czasu i wiele poświęceń, aby osiągnąć to wszystko, co Wam się udało zrobić. Życie trzeba tak przeżyć, żeby też coś wartościowego po sobie zostawić. Życzę miłych i owocnych dalszych dni życia oraz realizacji planów. Niech Pan Bóg Wam błogosławi!

Józef z Olsztyna

 

 

Szczęść Boże!

Niech tajemnica przeżytego Bożego Narodzenia przypomina, że prawdziwa wielkość rodzi się w prostocie, a odwaga miłości potrafi przemieniać nawet najtrudniejsze czasy. W obliczu obecnych wyzwań życzę Państwu, abyśmy wspólnie odnajdywali w sobie mądrość i jedność, tak potrzebne do budowania świata, w którym harmonia i sprawiedliwość staną się codziennością.

Mariusz