Temat numeru
 
Co zrobić, by młodzi nie porzucali wiary?
Marcin Więckowski

Coraz bardziej widoczny kryzys wiary wśród młodzieży rodzi w nas pytanie, czy wielkie dziedzictwo polskiego katolicyzmu będziemy mieli komu przekazać? Jako przyczyny tego zjawiska zazwyczaj wymieniamy używki, pornografię, złe wzorce, brak autorytetów. Wszystko to jednak są wyłącznie zewnętrzne przejawy kryzysu. Jego przyczyny sięgają o wiele głębiej, do psychiki młodego człowieka i sposobu, w jaki został wychowany. Niech będzie mi wolno pochylić się nad tym problemem, jako że sam do tego pokolenia należę.

Niedawno środowiska naukowe w całej Polsce zszokowała wiadomość o odwołaniu wykładu prof. Magdaleny Grzyb na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Nie będziemy się w tym miejscu zastanawiać nad treścią wystąpienia ani poglądami tej badaczki, gdyż są one bardzo dalekie od nauki Kościoła. Wspominam o tej sytuacji z zupełnie innej przyczyny. Otóż, według części studentów pani profesor, choć jest feministką, to… zbyt mało radykalną i tylko z tego powodu władze uczelni zdecydowały się wykład odwołać. W oficjalnym oświadczeniu koła naukowego czytamy, że wysłuchanie tego wykładu mogło wywołać u wielu osób dyskomfort i zaburzyć ich poczucie bezpieczeństwa (sic!).

W ten sposób całkowicie oficjalnie organ współuczestniczący w sprawowaniu władzy na najstarszym i najbardziej renomowanym uniwersytecie w Polsce dał do zrozumienia, że jego studentów trzeba chronić przed spotkaniem z osobą mającą inne zdanie od nich, bo może to dla nich skończyć się urazem psychicznym! A dodajmy, że mowa tu o studentach medycyny sądowej, a więc o ludziach, do których przyszłych obowiązków należeć będą na przykład oględziny zwłok ofiar zabójstw…

Zdziecinniały świat

Opisana powyżej sytuacja uwidacznia skutki propagowanej w naszym kraju już od dobrych dwudziestu lat koncepcji „bezstresowego wychowania”. Te wychowywane „bez stresu” dzieci i nastolatki dzisiaj są już na uczelniach wyższych, dlatego również na uniwersytety przenoszą się nowe mody, które wcześniej zaczęły dominować w polskich szkołach i, niestety, także w wielu domach: pobłażliwość, uznawanie nawet podniesienia głosu za przemoc, ­rozmywanie granicy pomiędzy dobrem a złem, brak stawianych jasno wymagań i trzymanie dorastających dzieci pod kloszem, aby przypadkiem nie narażać ich na negatywne bodźce i zagrożenia. Jeśli w ten sposób przez dwie dekady wychowywano dzieci, to dzisiaj trzeba studentów traktować jak dzieci. Tak tworzy się problem infantylizmu, czyli masowego dziecinnienia dorosłych, co widać zresztą nie tyko u studentów, ale także u wykładowców, dziennikarzy, wiodących polityków, a nawet – co najsmutniejsze – u niektórych duchownych.

Infantylizm widzimy teraz na każdym kroku. Skazanie dr Ewy Budzyńskiej z Uniwersytetu Śląskiego na karę dyscyplinarną za krytykę LGBT i aborcji na podstawie donosu własnych studentów, działalność pewnej niepełnoletniej youtuberki, która sprzedaje w Internecie podrobione towary, ale kiedy ktoś wytyka jej oszustwo, wrzuca płaczliwe filmiki, w których nazywa wszelką krytykę „hejtem” i grozi popełnieniem samobójstwa czy chorobliwe wręcz żale wylewane przez młodą feministkę, która oświadczyła, że musi przepracować z psychoterapeutą awarię swojego laptopa (sic!). To wszystko świadczy o niedojrzałości emocjonalnej tych osób. A to z kolei jest efekt wychowywania dzieci w skrajnie pojmowanym bezpieczeństwie, bez dawania im możliwości kontaktu z negatywnymi bodźcami emocjonalnymi, co jest konieczne dla normalnego rozwoju naszej psychiki – tak samo, jak poprzez kontakt z wirusami nabywamy naturalną odporność! Moje pokolenie chce chyba żyć w jakimś świecie bez skazy, w którym mówienie czegokolwiek negatywnego, wygłaszanie krytycznych opinii na jakikolwiek temat jest z góry klasyfikowane jako „mowa nienawiści”. I nie jest to zwykłe, młodzieńcze patrzenie na świat przez różowe okulary, bo kiedy dawniej ludzie o coś się pokłócili, to załatwiali to między sobą, zamiast pisać na siebie donosy i płakać w internecie, na oczach setek tysięcy widzów, że są „napastowani psychicznie”.

Bez ryzyka

Nienauczeni znoszenia trudów codziennego życia i obcowania z ludźmi „trudnymi”, czasem o innych poglądach, nie potrafimy robić jednego ani drugiego. Odizolowani od wszelkiego ryzyka, nie chcemy go podejmować. Bez wpojonej wartości podejmowania poświęcenia dla drugiego człowieka, myślimy tylko o sobie. Nieprzyzwyczajeni do uczciwej pracy, mamy z nią problemy. Wychowani w przeświadczeniu, że nasze bezpieczeństwo jest najwyższą wartością, oddajemy za nie bezcenne dla poprzednich pokoleń wartości, których obrona wymaga czasem rezygnacji z czegoś mniej ważnego. A wszystko przez to, że w połowie XX wieku w centrum katolickiej teologii postawiono człowieka, a nie Boga, ucztę zamiast Ofiary. Katolicy stali się bardziej „dziećmi tego świata” i podążając za modami swojej epoki, odrzucili katolickie wychowanie kładące nacisk na poświęcenie.  

I jak w takich warunkach przygotować młodzież do wyznawania wiary, której istotą jest ofiara Jezusa Chrystusa z własnego życia dla wszystkich ludzi? Jak mają wytrwać w wierze wymagającej wyrzeczeń i przestrzegania Dekalogu ludzie, którym wpojono, że najmniejsza krytyka skierowana wobec nich to dla nich krzywda i zagrożenie dla zdrowia psychicznego?

Btak ojca to brak Boga

Infantylne wychowanie młodego pokolenia ma też swoje źródła w rozpadzie rodzin i związanym z tym utrudnianiem ojcom dostępu do dzieci. Wiadomo, że w warunkach polskich po rozwodzie rodziców niemal zawsze potomstwo zostaje z matką. Normalny proces wychowawczy, w którym dziecko potrzebuje wzorców obojga płci, staje się przez to niemożliwy do zrealizowania. Ojciec, który dla małego dziecka jest obrazem Boga, znika z jego życia, gdy ma ono najczęściej od 5 do 9 lat. Od tego momentu pociecha często zostaje pod wyłączną opieką matki, której nadmierna troskliwość bez zrównoważenia w postaci ojcowskiej ręki robi z chłopców mięczaków, a z dziewczynek dorastające feministki, mające do wszystkich o wszystko pretensje. Zjawisko to ma jednak miejsce również w rodzinach, które nie są rozbite, ale w których ojciec nie wypełnia należycie swojej roli z powodu przepracowania albo zwykłego lenistwa.

Ale i rozwód w momencie, gdy dziecko jest już pełnoletnie, wywiera na nie dojmujący wpływ! Dwudziestoletnia, młoda kobieta, dostając informację o rozwodzie swoich rodziców po takim stażu małżeńskim, nabiera nieufności wobec ludzi i przeświadczenia o braku sensu budowania trwałych relacji, i to w wieku, w którym ludzie zawierają związki na całe życie.

Bardzo trafnie, z brutalnym wręcz realizmem napisał o wpływie braku ojca na religijność młodzieży ks. Robert Skrzypczak: Ojciec genetyczny przeobraził się w typa przyzwalającego, zajętego czymś innym, obojętnego. Ojciec Niebieski został przysłonięty instytucją o paternalistycznych zapędach, niepotrafiącą stawiać wymagań, promującą charaktery miękkie, niewytrwale. (…) Ojciec nieistniejący dla syna staje się mało istotny. Skazał go na bycie wiecznie niedojrzałym smarkaczem, z infantylnymi oczekiwaniami, z niedojrzałą seksualnością i potrzebą niszczenia wszystkiego, co słabe, zajętym poszukiwaniem ideału mocy, której nigdy nie poznał. (…) Na sto sposobów i w tysiącu odsłonach to pokolenie domaga się jakiegoś środka zaradczego. Szesnastolatki włóczą się po nocach, (…) nieustannie krążą, by się zabawić na dyskotekach i prywatkach do bladego świtu. Symbolem tego pokolenia bez ojca i bez kapłana są tony wciąganej kokainy, ciała trzydziestolatków odnajdywane na wysypisku, nastolatki umierające w autach prowadzonych przez pijanych. (…) Całe pokolenie zabija się na naszych – ojcowskich i kapłańskich – oczach. W profanowaniu swego Boskiego Brata i jego sług przekracza ono granicę swojej rozpaczy. W otchłaniach beznadziei i w bezmiarze sieroctwa mnożą bluźnierstwa i wulgaryzmy. A i tak nikt go nie słyszy, nikt się nie gniewa, nikt nie podniesie głosu…

Absurd infantylizmu

Co interesujące, choć usta polityków i celebrytów pełne są haseł o tolerancji, zrozumieniu i wrażliwości społecznej, to ta wrażliwość kończy się w momencie, gdy trzeba cisnąć kamieniem w obrońców życia albo zniszczyć medialnie publicystę krytykującego LGBT. Dziś każda krytyka to „hejt”, tylko „faszystów” i „katoli” można wyzywać od najgorszych. Często nie wolno już nawet skrytykować filmu czy aktora, bo to może go urazić, ale nie ma problemu z tym, że miliony katolików są obrażanie profanowaniem ich świętości, a z klinik aborcyjnych wyjeżdżają plastikowe pojemniki z ciałkami zamordowanych niewiniątek.

Czy jest jeszcze wyjście z tej potwornej sytuacji? Oczywiście, jak z każdego kryzysu, których Kościół przeszedł w swej historii tysiące – powrót do tradycji i sprawdzonych rozwiązań, które działały przez stulecia. Chronić swoje ognisko domowe, strzec nierozerwalności małżeństwa, przekazywać dzieciom nieskażoną wiarę Chrystusową, uczyć od najmłodszych lat wyrzeczenia, zdrowego samoograniczania się, przekazywać wiedzę o właściwie kierowanej seksualności połączonej z odpowiedzialnością czy zachęcać nastolatka do szybkiego poszukiwania pierwszej pracy, nawet jeśli nie ma takiej konieczności finansowej – dla samego kształtowania charakteru! Niech ojcowie zabierają synów na ryby, na męskie wypady w góry, w późniejszym wieku na strzelnicę, niech matki pokazują córkom piękno skromnego, kobiecego stroju, uczą je gotowania wymyślnych potraw, szycia, a nawet szydełkowania! I może wreszcie przestaną pustoszeć kościoły, może znikną wulgarne protesty i nie będzie więcej dewastowanych kapliczek i apostazji. Daj Boże! Niech po prostu stanie się znowu to, co kiedyś było normą – a czego mojemu pokoleniu, obecnym dwudziestokilkulatkom, tak bardzo w dzieciństwie brakowało… i nadal brakuje.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego