Wprawdzie od tego wydarzenia minęło już trochę czasu, jednak chciałbym wspomnieć o pewnym symbolicznym zdarzeniu, które miało miejsce w Święto Dziękczynienia w czasie Mszy Świętej, kiedy to nowo wybrany prezydent Andrzej Duda podniósł z ziemi Hostię, która upadła w czasie rozdawania Komunii św.
Wydarzenie to wywołało wiele niepokoju i troski, czy aby prezydent nie dopuścił się świętokradztwa, dotykając Hostii. Rzecz znamienna, że o duszę prezydenta najbardziej zatroskani byli dziennikarze i inne tzw. autorytety, które na co dzień robią wszystko, by ośmieszyć Kościół i Jego kapłanów, a w tym jednym przypadku wykazali się nadzwyczajną troską o świętość Ciała Pańskiego. Trudno podejrzewać ich o szczerość i czystość intencji…
Ale wróćmy do tematu. Wiemy, że od spraw i czynności świętych ustanowieni są kapłani i – w normalnych warunkach – to oni są szafarzami i stróżami największej świętości, jaką mamy: Ciała i Krwi Pańskiej. Myślę, że nikt z katolików tego nie kwestionuje i nie ma co do tego wątpliwości. Bywają jednak sytuacje, kiedy trzeba podjąć decyzje, na które nie można się przygotować, bo zachodzą szybko i nieoczekiwanie. I w takich przypadkach, zamiast zadawać sobie pytania: wolno czy nie wolno, trzeba zastanowić się, co podpowiada nam miłość. Nie chciałbym popadać tutaj w egzaltację i używać zbyt daleko idących porównań, ale mnie osobiście cała ta sytuacja przypomniała scenę z Drogi Krzyżowej, kiedy to św. Weronika, nie pytając nikogo o zgodę, po prostu podbiegła i otarła twarz Panu Jezusowi. Tutaj podobnie: prezydent jest katolikiem, dla niego zatem Hostia powinna być największą świętością. Co należy zrobić, kiedy widzę świętość na ziemi? Natychmiast podnieść. Jeżeli wierzę, że to prawdziwe Ciało Pana, to automatycznie uznaję, że ziemia nie jest dla Niego właściwym miejscem, i bez zastanowienia podniosę Je z ziemi. Wyobraźmy sobie taką sytuację: wybuchł pożar w kościele, w takich wypadkach należy wynieść Najświętszy Sakrament, ale przypuśćmy, że jest to kościół filialny i księdza nie ma na miejscu. Czy popełni grzech albo czyn niestosowny wierny, który wie, gdzie są klucze do tabernakulum i, z największym szacunkiem, wyniesie Najświętszy Sakrament w bezpieczne miejsce? Nie. Uważam, że gorzej by było, gdyby tego nie zrobił. Są sytuacje, kiedy konieczność wymaga od nas podjęcia trudnej decyzji i wtedy zwykle należy kierować się starą, rzymską zasadą: Necessitas nescit legem, czyli: Konieczność nie zna prawa. Tutaj działa zasada: To, co dla mnie święte, podniosę z ziemi. Na przykład, żeby ktoś przez przypadek nie nadepnął.
Kiedy byłem dzieckiem, uczono mnie: upadł obrazek, różaniec, kawałek chleba – podnieś i pocałuj. Myślę, że według takiego wychowania postąpił prezydent. Podniósł z ziemi Chrystusa i oddał Go właściwemu szafarzowi, czyli księdzu kardynałowi.
Ze smutkiem przeczytałem na jednym z internetowych portali, że sytuacja ta wywołała uśmiech na ustach siedzących obok niektórych polityków i wojskowych. Z czego tu się śmiać? Chyba że ktoś jedynie udaje wierzącego. Naturalnie, ku naszemu nieszczęściu, przyzwyczailiśmy się do tych różnych oficjeli, od gminnych do stołecznych, którym się wydaje, że samą swoją obecnością robią wielką uprzejmość Panu Bogu, biskupom, kapłanom, wiernym i w czasie Mszy Świętej bardzo często „celebrują” oni własną obecność, zatroskani jedynie o to, czy są dostatecznie widziani. Natomiast po wyjściu ze świątyni witają się z księdzem słowami: Dzień dobry. Dla takich fakt, że ktoś automatycznie podniesie z ziemi Hostię, zwłaszcza jeżeli jest to polityk, a już – strach pomyśleć – prezydent, jest tak niedorzeczny i żenujący, że jedyne na co mogą się zdobyć, to głupkowaty uśmiech.
Drodzy Bracia i Siostry! Nie mam zaszczytu znać prezydenta Dudy, nie piszę tych słów ku jego chwale ani żeby się mu przypodobać. Prawdopodobnie nigdy się nawet nie spotkamy. Chodzi mi jedynie o ukazanie pewnej ważnej prawdy: katolik nie pozwoli upaść na ziemię Hostii. Dosłownie i w przenośni. Nadszedł czas, by widok Polaka piastującego wielkie godności, klęczącego przed Najświętszym Sakramentem, nie budził zdziwienia ani niepotrzebnego zażenowania.
Niech Królowa Wniebowzięta ma nas w Swojej opiece. Z Panem Bogiem!
Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem (Koh 3,1). Po raz kolejny mogłam się o tym przekonać, kiedy dostałam możliwość towarzyszenia jako opiekun naszym Przyjaciołom – Apostołom Fatimy w pielgrzymce do miejsc, gdzie Matka Boża objawiła się trojgu pastuszkom.
Odkąd pamiętam, maj gra melodię „łąk umajonych”. Wszystko dzięki mojemu tacie, który od najmłodszych lat zabierał mnie na nabożeństwa majowe. Uczciwie trzeba przyznać, że z biegiem lat, wśród natłoku codziennych spraw i zmartwień, zdarza się zaniedbywać w sprawach Nieba, ale Matka Najświętsza o swoich dzieciach nie zapomina nigdy. Najlepszy dowód stanowi dla mnie ta możliwość, by miesiąc po ślubie móc razem z mężem zawierzyć nasze małżeństwo i rodzinę bezpośrednio Fatimskiej Pani.
Jestem przekonana, że choć nasza grupa pielgrzymów została wyłoniona na drodze losowania, nikt z nas nie znalazł się tutaj przypadkiem. I tak z sercami przepełnionymi wdzięcznością za ten niespodziewany dar, o trzeciej nad ranem 16 maja 2024 roku wyruszyliśmy w podróż do miejsca, gdzie Niebo dotknęło ziemi.
Fatima przywitała nas pochmurnym niebem i deszczem. Nie popsuło nam to bynajmniej radości z faktu, że dotarliśmy do naszej ukochanej Matki. Co ciekawe podobna pogoda towarzyszyła nam w ciągu całego wyjazdu. Szare i posępne poranki zamieniały się w słoneczne, ciepłe popołudnia. Całkiem jak w życiu, kiedy co dzień splatają się chwile radosne i smutne.
Po pierwsze: Fatima
Każdy dzień rozpoczynaliśmy od Mszy Świętej w Kaplicy Objawień, a kończyliśmy wspólnym Różańcem i procesją z figurą Matki Bożej. Niesamowity był to widok na wielki plac wypełniony modlitwą i śpiewem tysięcy ludzi, rozświetlony światłem tysięcy świec.
Jeden dzień naszej pielgrzymki poświęciliśmy, by poznać miejsca i historię związaną z objawieniami. Odwiedziliśmy muzeum, w którym przechowywane są wota ofiarowane w podzięce Matce Bożej. Przeszliśmy Drogę Krzyżową, wędrując ścieżkami, którymi chodzili Łucja, Hiacynta i Franciszek. Zobaczyliśmy miejsca, w których mieszkali. Mogliśmy wyobrazić sobie, jak wyglądało ich codzienne życie. Zwiedziliśmy również przepiękną bazylikę Matki Bożej Różańcowej, gdzie pochowani są pastuszkowie z Fatimy. Niestety, majestat tego miejsca objawień niszczy brzydota wybudowanej naprzeciwko bazyliki poświęconej Trójcy Przenajświętszej…
Po drugie: zachwyt
Pielgrzymka do Fatimy, oprócz uczty dla duszy, była okazją do zobaczenia perełek architektury portugalskiej. Klasztor hieronimitów w Lizbonie, zamek templariuszy w Tomar, klasztor cystersów w Alcobaça, klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha… aż trudno uwierzyć, że te majestatyczne budowle zostały zbudowane przez ludzi, którzy do dyspozycji mieli tylko „sznurek i młotek”. Przez, zdawałoby się, zwykłe mury tchnie duch ad maiorem Dei gloriam i przypomina o czasach, kiedy ludzie w większości potrafili wyrzec się korzyści dla siebie, bo wiedzieli, po co i dla Kogo na tym świecie żyją. Może jeszcze wrócą czasy dzieł Bogu na chwałę i ludziom na pożytek…
W czasie pielgrzymowania mieliśmy także okazję odwiedzić małe, urocze miasteczko Obidos. Pełne wąskich uliczek, białych domów, gdzie czas płynie zdecydowanie wolniej i przypomina o tym, jak ważne jest dobre przeżywanie tu i teraz. Ogromne wrażenie zrobiła też na nas pięknie położona nadmorska miejscowość Nazaré, z przepiękną plażą i oceanem, którego ogrom jednocześnie przeraża i zachwyca. Tutaj także znajduje się najstarsze portugalskie sanktuarium Maryjne, gdzie przechowywana jest figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą – jak głoszą legendy – wyrzeźbił sam św. Józef!
Po trzecie: ludzie
Jednak te wszystkie miejsca, widoki, przeżycia nie byłyby takie same, gdyby nie towarzystwo. Wielką wartością było dla mnie poznanie naszych drogich Apostołów. Nieoceniona była również rola pani pilot, która swoimi barwnymi opowieściami ożywiała wszystkie odwiedzane przez nas miejsca.
Z dalekiej Fatimy…
To były cztery dni wypełnione modlitwą, zwiedzaniem, rozmowami… Intensywne, ale warte włożonego wysiłku. Odwiedzenie miejsca, do którego z Nieba osobiście przybyła Matka Najświętsza, to wielki przywilej i łaska. Nie można jednak zapominać, że najważniejsza jest prośba, którą kieruje Ona codziennie do każdego z nas – by chwycić za różaniec i zapraszać Ją do naszych zwyczajnych spraw i obowiązków!
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję za wszystkie „Przymierza z Maryją”. To jest moja lektura, na którą czekam i którą czytam „od deski do deski”. Wciąż odnajduję w niej coś nowego i pożytecznego. Składam serdeczne podziękowania i życzę całej Redakcji dużo zdrowia i wytrwałości w tym, co robicie. Jest to dla wielu ludzi olbrzymim wsparciem!
Anna z Podkarpacia
Szczęść Boże!
Bardzo szlachetna i potrzebna jest Wasza kampania poświęcona Matce Bożej Rozwiązującej Węzły. Różne węzły-problemy dotykają bardzo wielu Polaków. Jestem również zaniepokojony, że coraz więcej dzieci i młodzieży zmaga się z depresją i zaburzeniami lękowymi, jak również z wszelkimi uzależnieniami, czy to od alkoholu, czy innych używek. To bardzo niepokojące, gdyż problem ten nasila się i jest bardzo trudny do rozwiązania. Myślę jednak, że uda się rozwiązać większość węzłów za sprawą Matki Najświętszej.
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Na Pana ręce składam najserdeczniejsze podziękowania za nadesłane mi piękne i budujące życzenia urodzinowe. Pamiętam w moich modlitwach zanoszonych do Bożej Opatrzności o wszystkich pracownikach Stowarzyszenia na czele z Panem. Modlę się o Boże błogosławieństwo w życiu osobistym i zawodowym.
Zofia z Mielca
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jako Apostołka Fatimy, na temat kampanii „Maryja rozwiąże każdy Twój problem” wypowiadam się z wielką ufnością do Matki Bożej, która pomoże rozwiązać każdy problem, gdy Ją o to prosimy. Wierzę w to głęboko. Jestem wzruszona, gdy czytam, jakie ludzie mają ciężkie sytuacje życiowe. Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za wielkie dzieła, jakie tworzycie w Waszym Stowarzyszeniu. Dziękuję za poświęcony piękny obrazek, za książeczkę Maryjo, rozwiąż nasze węzły!, kartę, na której zapisałam problemy rodzinne. W modlitwie polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Szczęść Wam Boże na dalsze lata. Z Panem Bogiem!
Irena z Bielska-Białej
Szczęść Boże!
Serdecznie dziękuję za przesłanie książki Św. Rita z Cascii. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Już czytamy, modlimy się. Za jej wstawiennictwem wypraszamy potrzebne łaski i opiekę nad rodziną i naszą Ojczyzną. Co roku pielgrzymujemy z parafii do sanktuarium w Nowym Sączu. Od dawna modlę się codziennie, aby za jej wstawiennictwem otrzymać łaski nieraz w trudnych sytuacjach. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Szczęść Wam Boże!
Józefa z Małopolskiego